W przyszłym miesiącu ma odbyć się egzekucja Roberta Robertsona. Mężczyzna z Teksasu trafił do celi śmierci po uznaniu go winnym zamordowania swojej 2-letniej córki Nikki w 2002 roku. Gubernator Greg Abbott odmówił wcześniej ułaskawienia skazanego na śmierć, choć nowe dowody mogą wskazywać na niewinność Robertsona.
O uwolnienie Roberta Robertsona apeluje już nawet główny detektyw, który prowadził jego sprawę. Brian Wharton swoim śledztwem walnie przyczynił się do skazania Robertsona na śmierć, ale teraz jest innego zdania. Obecnie uważa, że 2-letnia córka skazanego mogła umrzeć z rzadkich i przypadkowych przyczyn naturalnych.
Eksperci, którzy powtórnie przeanalizowali dokumentację medyczną Nikki, uznali, że dziewczynka nie doznała żadnych obrażeń, które wskazywałyby na zabójstwo. Zdiagnozowano natomiast zaawansowane zapalenie płuc oraz inne problemy zdrowotne 2-latki, które mogły doprowadzić do jej śmierci.
Proces Robertsona toczył się przed ławą przysięgłych. Jego obrona wprost twierdzi, że proces był nieuczciwy, a ławnicy zostali wprowadzeni w błąd mylnymi zeznaniami.
W 2013 roku Teksas – jako pierwszy stan w USA – wprowadził przepisy, które umożliwiają zakwestionowanie wyroku śmierci na podstawie nowych osiągnięć nauki. Pomimo tego, ustawa nie uchroniła jeszcze żadnego skazanego na śmierć przed ostatecznym wyrokiem.
Egzekucja Robertsona ma odbyć się w październiku. Szereg osób i organizacji – w tym The Innocence Project – walczy o powstrzymanie egzekucji i ponowne rozpatrzenie sprawy śmierci Nikki.
Red. JŁ