Jak informuje organizacja Amnesty International co najmniej 100 osób zostało zabitych podczas weekendowych protestów w Etiopii, które przerodziły się później w starcie z siłami bezpieczeństwa kraju w różnych regionach państwa.
Organizacja zajmująca się prawami człowieka twierdzi, że najwięcej śmiertelnych przypadków zanotowano w mieście Bahir Dar, gdzie w niedzielę zginęło 30 osób. Etiopski rząd twierdzi, że w Bahir Dar życie straciło tylko siedem osób, a oddziały bezpieczeństwa tylko reagowały na przemoc ze strony demonstrujących.
W ostatnich miesiącach w Etiopii doszło do fali bezprecedensowych protestów. Ludzie w regionach Oromo i Amhara narzekają na polityczną i ekonomiczną marginalizację. Amnesty International podaje, że „siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do pokojowo nastawionych protestujących”.
Etiopski rząd oskarżył „bliższych i dalszych obcych wrogów oraz użytkowników social media” o odrzucenie ostrzeżenia, które wystosował w związku z „nielegalnymi protestami”. Władze twierdzą, że demonstranci próbowali zniszczyć rząd i własność prywatną, oraz, że to oni są odpowiedzialni za „spowodowanie śmierci niewinnych obywateli”. Dokonane aresztowania usprawiedliwiano staraniami władz o zaprzestanie szerzenia przemocy.
Stany Zjednoczone, które są bliskim sojusznikiem etiopskiego rządu wyraziły „głębokie zaniepokojenie” przemocą i poinformowały, że ludzie prawo do demonstracji powinno być respektowane.
Krzysztof Nowicki (AIP). Fot. Karel Prinsloo