Brytyjska policja podała, że alarm bombowy na stadionie Manchesteru United wywołała prywatna firma ochroniarska, pozostawiając atrapę bomby po ćwiczeniach przeprowadzonych kilka dni przed ostatnim meczem angielskiej ligi Premiership. Poniedziałkowa brytyjska prasa przynosi tytuły w rodzaju „Czerwone uszy na stadionie Manchesteru United”.
Była to wyjątkowo niefortunna pomyłka, która zawiodła tysiące kibiców. Odłożony mecz miał zadecydować, czy United wejdą w przyszłym sezonie do europejskiej Ligi Mistrzów. Alarm dowiódł jednak skuteczności procedur antyterrorystycznych, sprawności klubowych stewardów, policji, straży pożarnej i saperów z psami i robotem, który zdetonował domniemaną bombę w toalecie pod pustą trybuną.
W sumie ćwiczenie firmy ochroniarskiej przerodziło się w niezapowiedziany, a więc najbardziej autentyczny próbny alarm na największą możliwą skalę, z 75 tysiącami ewakuowanych kibiców. Komisarz do spraw policji i przestępczości Wielkiego Manchesteru Tony Lloyd powiedział jednak, że to skandal, iż doszło do takiej sytuacji, zapowiadając pełne dochodzenie przyczyn i znalezienie winnych.
Brytyjskie media przypominają, że możliwość tego rodzaju zamachu to już od dawna zmora wielkich klubów piłkarskich. I że już wkrótce z podobnymi sytuacjami należy się liczyć podczas mistrzostw Euro 2016 na stadionach Francji, gdzie w zeszłym roku dwukrotnie doszło do aktów terroru na masową skalę.
TS (IAR)/Grzegorz Drymer, Londyn/kry