Liderzy Republikanów w kalifornijskiej legislaturze wzywają do ukarania pro-palestyńskich demonstrantów, którzy „posunęli się za daleko” m.in. używając przemocy podczas protestów. W ramach reperkusji republikańscy przywódcy chcą odebrania studentom stanowej pomocy finansowej.
Przywódcy Republikanów w Senacie i Zgromadzeniu – Brian Jones z San Diego i James Gallagher z Chico – domagają się ukarania demonstrantów, którzy ich zdaniem „posunęli się zbyt daleko” podczas ogólnokrajowych protestów pro-palestyńskich, które dotarły także na kalifornijskie kampusy.
Jones i Gallagher powołali się m.in. na sytuację z UCLA, kiedy demonstranci uniemożliwiali rzekomo wejście na zajęcia żydowskim studentom. Politycy uważają, że w protestujących, którzy się tego dopuścili, nie zasługują na Cal Grant.
„Trzeba na nie zasłużyć” – powiedział Jones. „Powinniśmy nagradzać studentów, którzy chcą korzystać z Cal Grants, aby chodzić do szkoły, zdobywać wykształcenie i stać się produktywnymi członkami społeczeństwa” – podkreślił.
W ostatnich tygodniach pro-palestyńskie protesty ogarnęły amerykańskie kampusy. Także te, mieszczące się w Kalifornii. Jeden z uniwersytetów – Cal Poly Humboldt – musiał nawet zostać zamknięty do końca obecnego semestru po zajęciu przez demonstrantów budynków akademickich i administracyjnych uczelni.
„Żadna przemoc nie powinna być akceptowana” – powiedział Gallagher. „Ale powiedzmy sobie jasno, przemoc była po obu stronach” – przyznał odnosząc się do pro-izraelskich kontrmanifestacji, które nierzadko ścierały się z pro-palestyńskimi.
Zdaniem zwolenników protesty na kampusach przynoszą skutki. Niektórzy eksperci wskazują jednak, że wiece antywojenne w nowym wydaniu nie są tak skuteczne, jak te w latach 60. i 80. ubiegłego stulecia.
Red. JŁ