17-letnia Weronika powiesiła się w lesie Borek, dzień po tym jak zmarł proboszcz jej rodzinnej parafii – ks. Zygmunt Woźniak. Ten dziwny zbieg okoliczności wywołał w sieci burzę. Co łączy te dwie sprawy?
Komunikat o zaginięciu 17-letniej Weroniki wystosowała chełmska policja w piątek, 26 kwietnia. Dwa dni po tym, w lesie Borek znaleziono jej ciało. Dziewczyna powiesiła się. Informacja o jej śmierci wywołała w sieci spore zamieszanie, bowiem internauci zaczęli się rozpisywać o rzekomym romansie nastolatki z 67-letnim proboszczem jej rodzinnej parafii.
Ksiądz zmarł na zawał serca dzień przed zaginięciem dziewczyny. Jak się okazało, 17-latka zostawiła list pożegnalny, w którym miała napisać, że „nie potrafi żyć bez księdza i jego przyjaźni”.
W rozmowie z dziennikarzami „Super Tygodnia Chełmskiego” rodzice Weroniki przyznali, że ich córka była u księdza częstym gościem, opiekowała się nim, podawała do stołu podczas uroczystości, a na plebanii miała swój pokój. Rodzice nie widzieli w tym nic złego, bowiem w domu dziewczyny miało być ciasno, przez co nie było dobrych warunków do nauki. – Ona tego księdza kochała. Nie tak jednak jak ludzie sobie myślą. Ksiądz nas osobiście zapewnił, że nigdy ślubów nie złamał. Za to, że mówił prawdę oddalibyśmy życie.
Był przyjacielem rodziny – mówił ojciec dziewczyny. Według rodziców Weroniki, dziewczyna targnęła się na swoje życie przez ludzkie gadanie. Podczas pogrzebu ojciec nastolatki powiedział, że pomówienia powtarzane przez ludzi nie są prawdą.
aip