Mike Pence, republikański kandydat na wiceprezydenta, przeżył chwile grozy. Samolot, w którym znajdował się gubernator Indiany wypadł w czwartek z pasa startowego podczas lądowania. Ani politykowi, ani nikomu na pokładzie nic się nie stało.
Do groźnie wyglądającego incydentu doszło w czwartek wieczorem na lotnisku La Guardia w Nowym Jorku podczas wyjątkowo deszczowej pogody. Mike Pence i 30 innych pasażerów, w tym jego żona i córki, przylecieli do Wielkiego Jabłka z Fort Dodge w Iowa, gdzie kandydat na wiceprezydenta brał udział w spotkaniu wyborczym – podaje BBC. Boeing 737 podczas lądowania wypadł z pasa startowego i zsunął się na trawę. Pilot gwałtownie zahamował, a pasażerowie, którzy wcześniej doświadczyli turbulencji, poczuli intensywny zapach gumy z opon. Okna maszyny zostały opryskane przez błoto.
Pasażerowie samolotu zostali ewakuowani przez wyjście z tyłu samolotu. Nikomu nic się nie stało. – Jestem bardzo wdzięczny za to, że nasz samolot jest bezpieczny. Wdzięczny za ekipę ratunkową, troskę i modlitwę tak wielu ludzi. Jutro z powrotem na trasę!” – napisał na Twitterze Pence krótko po zdarzeniu. Z Pencem szybko skontaktował się również kandydat na prezydenta Donald Trump, który wybrał gubernatora Indiany na swojego wiceprezydenta w lipcu.
– Pence miał duży wypadek lotniczy. Samolot zsunął się z lotniska i Mike był bardzo bliski dużego, dużego niebezpieczeństwa, ale rozmawiałem z nim i jest cały. Wydostał się, wszyscy są cali – mówił Republikanin na wiecu w Genevie w Ohio. Nowojorskie lotnisko LuGuardia zostało tymczasowo zamknięte. Wybory w USA już 8 listopada.
Mike Pence on plane skidding off the runway: “My hats are off… to the pilots who… https://t.co/qcmleVQsLA by #CNN via @c0nvey
— Grant Nwaneri (@Daddygrant28) October 28, 2016
Aleksandra Gersz AIP