7.4 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona główna Blog Strona 1639

Dworczyk dla Onetu: Szczepimy w takim tempie jak Niemcy

0

Szczepimy w tempie takim jak Niemcy, ogranicza nas brak szczepionki, a nie możliwości organizacyjne – podkreślił w środę w rozmowie z Onetem szef KPRM, pełnomocnik rządu ds. szczepień przeciw COVID-19 Michał Dworczyk.

 

„Szczepimy w tempie takim jak Niemcy, ogranicza nas brak szczepionki, a nie możliwości organizacyjne. Nie składamy zbyt daleko idących deklaracji, bo jesteśmy poważni i nie chcemy deklarować rzeczy, co do których nie mamy pewności, że będziemy mogli je zrealizować” – powiedział Dworczyk, pytany przez Onet o słabe, w sobotę i niedzielę, wyniki szczepień przeciw COVID-19 w Polsce.

 

Dworczyk przypomniał też o zapewnieniu rządu, że w pierwszym kwartale uda się zaszczepić trzy miliony Polaków. „Mówimy to na podstawie deklaracji ze strony producentów szczepionek i wygląda na to, że oni się z tego wywiążą” – dodał.

 

Dopytywany o wolne tempo szczepień w weekend szef KPRM zwrócił uwagę, że rząd odpowiada za elementy związane z logistyką i rejestracją pacjentów spoza „grupy 0”. „Natomiast sam proces szczepień – poza wytycznymi i przepisami – organizują osoby, które najlepiej wiedzą, jak to zrobić: lekarze, pielęgniarki, osoby zarządzające szpitalami, POZ-ami. Czy kancelaria premiera jest w stanie zorganizować szczepienie w trzytysięcznej gminie Ciepłowody na Dolnym Śląsku? Nie. Potrzeba do tego instytucji i ludzi. Dlatego mamy ponad 6 tys. punktów szczepień” – zaznaczył minister.

 

Pytany, dlaczego jako pełnomocnik ds. programu szczepień nie intensyfikuje pracy tych, którzy organizują szczepienia wśród lekarzy Dworczyk odpowiedział, że nie zawsze byłoby to efektywne. „Ten program tylko wtedy sprawnie zostanie przeprowadzony, jeśli wszyscy będą mieli poczucie, że są traktowani po partnersku. Nie będziemy nikogo zmuszać do określonych działań, bo nie daj Boże nagle mogłoby się okazać, że część ludzi próbowałaby udowodnić, że wszystko jest do kitu i system nie działa” – odpowiedział szef KPRM.

 

„Tylko partnerskie podejście i odwołanie się do odpowiedzialności może przynieść efekt. A przecież ci ludzie na co dzień często ratują życie, więc są godni zaufania. Zresztą naprawdę dla całości procesu te weekendowe spadki nie mają znaczenia, bo i tak nie ma więcej szczepionek” – dodał. Zapowiedział też, że w nadchodzący weekend będzie już więcej szczepień i wyraził nadzieję, że do końca 2021 roku uda się zaszczepić wszystkich chętnych.

 

„Dzisiaj przerzucanie się liczbami jest po prostu niepoważne. Poczekajmy na koniec marca. Jeśli do tego czasu zaszczepimy trzy miliony ludzi, będziemy wiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze” – podsumował.

 

We wtorek Dworczyk poinformował na Twitterze, że w Polsce zaszczepiło się już ponad 300 tys. osób, co – jak zaznaczył – jest czwartym wynikiem w Unii Europejskiej.

 

W Polsce szczepienia rozpoczęły się 27 grudnia. W grupie zero szczepieni są w tzw. szpitalach węzłowych, których jest 509, pracownicy sektora ochrony zdrowia (lekarze, pielęgniarki i farmaceuci), pracownicy DPS-ów i MOPS-ów, personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym w stacjach sanitarno-epidemiologicznych, a także rodzice wcześniaków.

 

Od 15 stycznia ruszą zapisy dla seniorów powyżej 80 lat, tydzień później dla tych powyżej 70 lat. Ich szczepienia rozpoczną się 25 stycznia. Od 18 do 22 stycznia zespoły wyjazdowe zaszczepią pensjonariuszy domów opieki społecznej.

 

(PAP)

 

nno/ par/

Rząd hojnie wsparł gminy rządzone przez włodarzy związanych z Zjednoczoną Prawicą

0

Ponad 10-krotnie więcej na głowę mieszkańca otrzymały z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL) gminy, które są rządzone przez włodarzy związanych ze Zjednoczoną Prawicą w porównaniu do tych, w których rządzi opozycja – informuje środowy „DGP”.

„Dziennik Gazeta Prawna” przytacza wnioski z analizy profesorów Pawła Swianiewicza i Jarosława Flisa. Eksperci sprawdzili w skali kraju, gdzie skierowano w ramach drugiego naboru RFIL ponad 4 mld zł dotacji dla 1,2 tys. gmin.

 

Według Swianiewicza i Flisa w gminach zarządzanych przez włodarzy związanych z PO, PSL lub Lewicą średnia dotacja na głowę mieszkańca wyniosła 25,4 zł. Tam, gdzie rządzą liderzy z bloku niezwiązanego z żadną krajową partią polityczną, ale w drodze do władzy pokonali konkurenta partii rządzącej, dofinansowanie per capita wyniosło ok. 60 zł. Z kolei w gminach z włodarzami „neutralnymi” (zaliczono do niej tych, którzy startowali z lokalnych komitetów bez poparcia partii ogólnopolskich i nie mieli konkurenta z partii rządzącej) na mieszkańca przypadło ok. 134,5 zł.

 

„Wszystkich jednak deklasują gminy, gdzie dominuje PiS: tam kwota dofinansowania z RFIL to aż 253 zł na głowę” – czytamy w „DGP”.

 

Dziennik cytuje Centrum Informacyjne Rządu, które informuje, że rząd dąży do zrównoważonego rozwoju każdego regionu Polski, dlatego tak ważne są inwestycje realizowane zarówno w miastach, jak i małych miasteczkach.

 

(PAP)

 

szz/ krap/

Korea Płn. Partia zakończyła zjazd zapowiedzią rozwoju potęgi nuklearnej

0

W przemówieniu kończącym VIII zjazd partii rządzącej Koreą Płn. przywódca kraju Kim Dzong Un zapowiedział dalsze zbrojenia nuklearne i rozwój zdolności bojowych północnokoreańskiej armii – przekazała w środę oficjalna agencja prasowa reżimu, KCNA.

„Musimy dalej wzmacniać odstraszanie nuklearne, a jednocześnie kontynuować starania na rzecz budowy najpotężniejszej siły militarnej” – oświadczył Kim, cytowany przez KCNA.

 

Agencja podała również, że w niedzielę rozpocznie się sesja krajowego parlamentu, na której formalnie podjęte zostaną decyzje w sprawie nowego pięcioletniego planu rozwoju gospodarczego.

 

W osobnym komunikacie siostra przywódcy Kim Jo Dzong ostro skrytykowała natomiast władze Korei Płd. za doniesienia o wykryciu oznak parady wojskowej w Pjongjangu. Jej zdaniem tego rodzaju monitoring świadczy o „wrogim podejściu” Seulu do „rodaków z Północy”.

 

„Południowcy są naprawdę dziwną grupą, ciężko ich zrozumieć. Są idiotami i zajmują pierwsze miejsce na światowej liście złego zachowania, ponieważ są skorzy tylko do wywoływania śmiechu świata” – napisała Kim w oświadczeniu opublikowanym przez KCNA.

 

VIII zjazd Partii Pracy Korei (PPK) rozpoczął się 5 stycznia i trwał do wtorku. Podczas tego wydarzenia Kim Dzong Un otrzymał stanowisko sekretarza generalnego partii, które wcześniej zajmowali jego ojciec i dziadek. Według komentatorów ma to na celu wzmocnienie autorytetu przywódcy.

 

Zjazd PPK odbył się w momencie ocenianym jako jeden z najtrudniejszych w dziewięcioletnich rządach Kima. Zamknięcie granic i praktyczne wstrzymanie handlu z sąsiadami z powodu pandemii Covid-19, a także powodzie i tajfuny, które latem niszczyły uprawy, dodatkowo pogłębiły zapaść gospodarczą, do której przyczyniały się wcześniej międzynarodowe sankcje i złe zarządzanie.

 

Kim wezwał do wzmocnienia kontroli państwa nad gospodarką, zwiększenia produkcji rolnej i priorytetowego rozwoju przemysłu chemicznego i metalowego w planie pięcioletnim. Zdaniem ekspertów branże te będą kluczowe dla ożywienia krajowego przemysłu, trapionego sankcjami i ograniczeniem importu materiałów z powodu pandemii.

 

Andrzej Borowiak (PAP)

 

anb/ ap/

 

Nowoczesne terapie onkologiczne ciągle nie refundowane w Polsce!

0

Coraz więcej nowoczesnych terapii onkologicznych jest stosowanych w naszym kraju, wciąż jednak nie jest u nas refundowana prawie połowa tych leków zarejestrowanych w Unii Europejskiej – wynika z najnowszego raportu Fundacji Onkologicznej Alivia.

Fundacja przeanalizowała, z ilu terapii rekomendowanych przez Europejskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej mogą bezpłatnie skorzystać polscy pacjenci. Poziom tej dostępności określa Oncoindex, którego wartość może się wahać od -100 (całkowity brak dostępu do terapii) do 0 (pełna możliwość leczenia). Po wejściu w życie 1 stycznia 2021 r. nowej listy refundacyjnej zaktualizowany poziom wskaźnika wyniósł -65. W stosunku do pomiaru z września 2020 r. jest gorszy o 2 punkty.

 

„Dziękujemy za nowe decyzje refundacyjne, które zapadły w ostatnim, trudnym roku. Doceniamy również, że w ostatnich czterech latach (od lutego 2017 r. do stycznia 2021 r.) poziom wskaźnika wzrósł o 8 punktów, z poziomu -73 do poziomu – 65. Oznacza to, że powoli redukujemy przepaść, która dzieli nas od możliwości stosowania optymalnych dla chorych terapii. Mamy nadzieję, że Minister Zdrowia skieruje swoją uwagę na zwiększenie dostępności polskich pacjentów do leczenia zgodnego z europejskimi standardami. Mam na myśli nie tylko farmakoterapię, ale cały proces diagnostyczno-terapeutyczny w onkologii” – stwierdza w informacji przesłanej PAP wiceprezes Fundacji Agata Polińska. Jej zdaniem to jedyna szansa na poprawę statystyk zgonów wywołanych chorobami nowotworowymi, które pandemia może jeszcze pogorszyć.

W raporcie przeanalizowano dane dotyczące 17 najbardziej śmiertelnych grup chorób nowotworowych w krajach Unii Europejskiej. Wśród 128 terapii lekowych, zarejestrowanych w Europie w ciągu ostatnich 15 lat i wymienionych w europejskich standardach, polscy pacjenci mają pełny dostęp do 28 substancji. Kolejnych 39 terapii jest refundowanych, ale z ograniczeniami. 61 leków nadal nie może być wykorzystanych przez lekarzy onkologów, pomimo że ich stosowanie jest wskazane na podstawie aktualnej wiedzy medycznej. „To oznacza, że prawie połowa opcji terapeutycznych nie jest dostępna dla polskich pacjentów” – stwierdza raport.

 

Podkreśla się w nim, że od kilku miesięcy ze względu na utrudniony dostęp do opieki medycznej pacjenci rzadziej i później zgłaszają się do lekarzy. W przypadku nowotworu późne rozpoznanie komplikuje proces leczenia. COVID-19 spowodował znaczny spadek ilości diagnozowanych pacjentów, wystawionych kart Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego (DiLO) oraz wykonywanych zabiegów chirurgicznych.

 

„To oznacza, że coraz więcej osób usłyszy diagnozę już w zaawansowanym stadium, a ich leczenie będzie się przedłużać. Dostęp do nowoczesnych terapii jest niezwykle ważny. Bardzo nas cieszy refundacja nowych leków i rozszerzanie programów lekowych, np. w czerniaku i raku płuca, ale to wciąż za mało” – przekonuje Joanna Frątczak-Kazana z Fundacji Alivia.

 

Przedstawiciele Fundacji zwracają uwagę, że w przypadku raka płuc, mimo wprowadzenia na listę nowej molekuły stosowanej w leczeniu niedrobnokomórkowego raka płuca (durvalumabum) oraz rozszerzeniu wskazań dla leków pembrolizumab i osimertinibum, nadal 11 z 24 rekomendowanych leków pozostaje niedostępnych. W przypadku raka nerki niedostępnych jest 5 z 13 substancji. Na 15 rekomendowanych terapii raka piersi całkowitą refundacją są objęte zaledwie 3, a kolejne 3 są dostępne jedynie częściowo.

„Wciąż jeszcze wiele terapii pozostaje poza zasięgiem chorych. Decyzje refundacyjne postępują zbyt wolno, obejmują tylko niektóre molekuły i to nie w całości zgodnie z zaleceniami wiedzy naukowej” – stwierdza onkolog dr hab. med. Wojciech Rogowski.

 

Hematoonkolog prof. dr hab. Krzysztof Giannopoulos uważa, że najpilniejsze potrzeby to m.in. rozszerzanie dostępności do nowych terapii objętych już refundacją, aby większe grupy chorych mogły z nich korzystać. Potrzeba też objąć refundacją nowe leki, m.in. dla chorych na przewlekłą czy ostrą białaczkę, chłoniaka, czy szpiczaka. Kluczowe może się też okazać zapewnienie dostępności do technologii CAR-T.

 

Wdrażanie większej liczby nowych terapii lekowych przewiduje Narodowa Strategia Onkologiczna. Jednym z ważnych jej założeń jest to, że 90 proc. innowacyjnych terapii w onkologii dostępnych w Unii Europejskiej, do 2030 r. będzie również refundowanych w Polsce.

 

(PAP)

 

zbw/ ekr/

Co Polacy sądzą o „narodowej kwarantannie”?

0

Blisko 56 proc. respondentów mówi „nie” ogólnopolskiej kwarantannie i nie chce jej wydłużenia – wynika z badania UCE RESEARCH i SYNO Poland, którego wyniki opublikowano w środowej „Gazecie Wyborczej”.

 

Z badania przeprowadzonego dla „GW” wynika, że niespełna 31 proc. ankietowanych chce dalszych ograniczeń związanych z pandemią, a 13,3 proc. – nie ma w tej sprawie zdania. Większość respondentów – blisko 56 proc. mówi jednak „nie” ogólnopolskiej kwarantannie i jej dalszemu wydłużeniu.

 

Dziennik pisze, że do dalszego lockdownu przychylają się głównie mężczyźni. Najchętniej z a obostrzeniami opowiadają się osoby w wieku 56-80 lat z wykształceniem podstawowym, które mieszkają w miastach od 100 tys. do 199 tys. i od 200 tys. do 499 tys. mieszkańców.

 

„Może to wskazywać, że są to osoby najmniej poszkodowane w czasach pandemii, przynajmniej od strony ekonomicznej” – wskazuje dziennik.

 

Badanie przeprowadzono od 8 do 11 stycznia br. na reprezentatywnej próbie 1008 Polaków w wieku 18-80 lat. Sondaż na zlecenie „GW” wykonały UCE RESEARCH i SYNO Poland.

 

(PAP)

 

szz/ krap/

Prawa obywatelskie w dobie pandemii ignorowane: Wyroki w sprawach admnistracyjnych zapadają w zaciszu sędziowskich gabinetów

0

Organizacje społeczne protestują przeciwko niejawnemu rozpatrywaniu spraw przez Naczelny Sąd Administracyjny. Eksperci alarmują, że wydawanie wyroków w zaciszu sędziowskich gabinetów może łamać prawo do obrony – pisze środowy „Puls Biznesu”.

„PB” informuje w środowym wydaniu, że ogromy odzew wywołał niedawny jego tekst, w którym opisano „praktyczne” zlikwidowanie rozpraw w Naczelnym Sądzie Administracyjnym (NSA) i przeniesienie wszystkich spraw do rozpoznawania na posiedzeniach niejawnych (bez udziału stron i pełnomocników).

 

„Eksperci alarmują, że wydawanie wyroków w zaciszu sędziowskich gabinetów może łamać prawo do obrony i wypaczać orzekanie w żywotnych sprawach, m.in. podatkowych i odszkodowawczych” – czytamy w dzienniku.

 

„PB” pisze, że 21 znanych organizacji społecznych (m.in. Okręgowa Izba Radców Prawnych w Warszawie, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Fundacja Panoptykon, Amnesty International Polska) skrytykowało postępowanie NSA i wystąpiło do prof. Marka Zirka-Sadowskiego, jego prezesa, o przywrócenie rozpraw, przynajmniej w formule zdalnej. Podobny apel trafił do prezesa Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

 

Jak wylicza „PB” od 17 października 2020 r. wszystkie sprawy były rozpoznawane na posiedzeniach niejawnych. „Treść e-wokandy do 26 marca 2021 r. wskazuje natomiast, że z kilku tysięcy spraw tylko w kilku odbędzie się rozprawa z udziałem stron” – informuje dziennik.

 

„Żadne przepisy nie uprawniają NSA do automatycznego odwołania wszystkich rozpraw” – czytamy w piśmie 21 organizacji społecznych cytowanym przez dziennik.

 

(PAP)

 

szz/ krap/

Niemiecki minister zdrowia: Restrykcje epidemiczne konieczne przez kolejne 2-3 miesiące

0

Minister zdrowia Niemiec Jens Spahn zapowiedział w środę, że obostrzenia związane z pandemią Covid-19 nie zostaną całkowicie zniesione w lutym, zaś ograniczenia kontaktów będą konieczne w RFN przez kolejne 2-3 miesiące.

 

W wywiadzie dla radia Deutschlandfunk Spahn stwierdził, że Niemcy muszą zrobić wszystko co możliwe, by ograniczyć rozprzestrzenianie się nowych szczepów koronawirusa i dlatego utrzymanie części restrykcji będzie niezbędne. Polityk CDU wezwał pracodawców, by umożliwili pracownikom pracę z domu.

 

W środę berliński Instytut im. Roberta Kocha poinformował o wykryciu 19 600 przypadków Covid-19 w ciągu ostatniej doby i śmierci 1060 osób zakażonych koronawirusem. Liczba infekcji jest o prawie 7 tys. większa, niż dzień wcześniej. Na oddziałach intensywnej terapii przebywa 5230 osób.

 

Według stanu na wtorek, pierwszą dawkę szczepionki przeciwko Covid-19 otrzymało 688 782 mieszkańców Niemiec, co stanowi 0,8 proc. ludności kraju.

 

(PAP)

 

osk/ ap/

Francja. Polki opowiadają o wczesnej godzinie policyjnej: Kładziemy się spać z kurami

0

Godzina policyjna między 18 a 6 obowiązuje we Francji już w 25 departamentach, w innych rozpoczyna się o 20. Cztery Polki mieszkające we Francji opowiedziały PAP, jak radzą sobie z wczesną godziną policyjną. Jak mówią dwie z nich, kładą się spać z kurami.

 

Malarka Ewa Rzeźnik mieszka w La Lande Patry, normandzkiej wsi w departamencie Orne. Jak mówi, godzina policyjna jest tam niezbyt odczuwalna, gdyż „kładzie się spać z kurami”. I dodaje, że należy rozumieć to dosłownie, gdyż jej życie regulują…. cztery kury, które kupiła po pierwszym wiosennym lockdownie.

 

„To nie godzina policyjna, to Covid daje w kość” – tłumaczy, dodając, że jej syn, student medycyny, został zakażony koronawirusem i wciąż zmaga się ze śladami choroby. Wymaga opieki, a na dodatek chorobę brata bardzo przeżywa siostra, co powoduje, że artystka przestała malować z braku sił i motywacji. „Cały czas poświęcam dzieciom” – dodaje.

 

„Ciąży brak kontaktów, ludzie boją się, widmo choroby spowodowało, że zamykają się w sobie, fizycznie i mentalnie” – mówi.

 

Taka sytuacja powoduje również straty materialne. Malarka związana jest z kilkoma galeriami, z których większość jest zamknięta. Jedna z nich uczestniczyła w licznych salonach sztuki, gdzie bardzo dobrze sprzedawały się prace polskiej artystki. „Po salonach nie ma obecnie śladu. Jest z tego spora dziura w budżecie, ale trzeba jakoś żyć” – kończy, kładąc nacisk na optymistyczną nutę tego zdania.

 

Pracująca w Strasburgu tłumaczka Sylwia O. pociesza się, że „w krótkie zimowe dni, gdy wszystko jest zamknięte, to i w alzackiej metropolii kładziemy się spać z kurami”. Konieczność przestrzegania wczesnej godziny policyjnej „ciąży jednak mentalnie”. „Byłam z wizytą u siostry. Nie przestawałam patrzeć na zegarek, wyliczając czas, jaki zabierze mi powrót” – opowiada.

 

Jej siostra Monika Tylińska przytacza „nieco paradoksalny”, jak go określa, epizod z pierwszego, niedzielnego wejścia w życie godziny policyjnej o 18. Korzystając z pięknej pogody, liczni mieszkańcy Strasburga pojechali pobawić się na śniegu w górach. Wszyscy o tej samej porze wsiedli do samochodów, żeby zdążyć do domu przed szóstą wieczorem, czyli godziną policyjną. „Wszyscy utknęli w obłędnych korkach i mało kto dojechał przed godziną policyjną” – opowiada rozmówczyni PAP.

 

Monika Rozumek jest z wykształcenia językoznawczynią i uczy polskiego, m.in. w Domu Kultury MJC Lillebonne w Nancy. Prowadzi też w tym mieście gabinet masażu relaksacyjnego.

 

Przyznaje, że godzina policyjna o 18, jak i inne obostrzenia związane z pandemią, bardzo utrudniają jej życie i hamują działalność zawodową. Gabinet normalnie pracuje do godz. 20, bardzo wiele osób przychodzi po 18, co obecnie jest niemożliwe.

 

We Francji wszystkie placówki kultury wciąż są zamknięte, co powoduje, że Rozumek polskiego uczy głównie poprzez wideokonferencje. Nie wszyscy jej uczniowie mają odpowiedni do tego sprzęt, ale większość w nich uczestniczy. Z innymi, jak mówi, pracuje poprzez aplikacje telefoniczne lub wymieniając maile. Jednak nie ze wszystkimi ma kontakt.

 

„Szczęśliwie mój 11-letni syn sam wraca ze szkoły o wpół do piątej. Dla tych, którzy muszą odprowadzać dzieci do domu po pracy, to kłopot. Muszą sobie wypisywać zaświadczenia, co jest dosyć denerwujące” – tłumaczy. I dodaje, że zakaz wychodzenia z domu tak wcześnie wieczorem powoduje, że „zakupy robią się problematyczne”.

 

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)

 

llew/ jo/ kib/

Niemcy: Nazistowskie prawo nadal formalnie obowiązuje Żydów

0

Niemieccy Żydzi powinni używać drugiego imienia Sara lub Izrael. Rozporządzenie wydane przez narodowych socjalistów nadal formalnie obowiązuje. Komisarz rządu ds. antysemityzmu chce to zmienić. Dlaczego nie zmieniono tego wcześniej? „Nikt nie uważał, że to konieczne” – pyta i jednocześnie odpowiada tygodnik „Spiegel”.

 

Jak relacjonuje tygodnik wszystko zaczęło się od listu, który do komisarza rządu federalnego ds. antysemityzmu, Felixa Kleina dotarł w grudniu 2019 roku. Pragnąca zachować anonimowość autorka zwróciła uwagę, że trzeba „uwolnić niemieckie prawo od pozostałości narodowego socjalizmu”.

 

Okazuje się, że prawa i rozporządzenia, które zostały uchwalone w czasach Adolfa Hitlera są nadal ważne w Republice Federalnej Niemiec. Nadal istnieje dwadzieścia dziewięć takich tekstów prawnych.

 

Jednym z tych przepisów jest „Ustawa o zmianie nazwisk i imion”. Podpisał ją w 1938 r. ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych Rzeszy, nazistowski polityk Wilhelm Frick (skazany na śmierć w procesie norymberskim). Od 1 stycznia 1939 r. rozporządzenie wykonawcze przewidywało, że niemieccy Żydzi muszą używać imion „typowo żydowskich”. Mężczyźni musieli odtąd używać drugiego imienia Izrael, a kobiety Sara, chyba że ich imię znajdowało się na ministerialnej liście żydowskich imion.

 

Regulacja ta została wprawdzie zniesiona przez Sojuszniczą Radę Kontroli Niemiec (powstałą po zakończeniu II wojny światowej), ale ustawa o zmianie nazwisk i imion zgodnie z art. 125 ustawy zasadniczej jest nadal prawem federalnym. Jest „nakazem dla Żydów” – stwierdziła autorka listu do Kleina.

 

„To prawo jest najbardziej rażące” – mówi Klein. Miało „bardzo wyraźne podłoże antysemickie i decydującą rolę w pozbawianiu praw i wykluczaniu Żydów”. Ponadto używa ówczesnych terminów. Do dziś pierwszy akapit stanowi, że imię obywatela Niemiec lub bezpaństwowca może zostać zmienione, jeśli jego miejscem zamieszkania lub miejscem stałego pobytu jest „Rzesza Niemiecka”. Pozostała też pierwotna formuła: „Rząd Rzeszy uchwalił następującą ustawę, która zostaje niniejszym ogłoszona”.

 

Komisarz rządu federalnego ds. antysemityzmu nie zamierzał tej sprawy pozostawić. W marcu ubiegłego roku, wraz z obecną komisarz wojskową, Evą Hoegl i zastępcą szefa CDU Thorstenem Freiem, zwrócił publicznie uwagę na problem. W grupach Zielonych, Lewicy i FDP propozycja przeformułowania ustawy uzyskała duże poparcie. Ale potem przyszedł koronawirus i temat zszedł na drugi plan.

 

Felix Klein chce zadbać o to, aby pozostałe 28 przepisów prawnych z czasów III Rzeszy również zostało zmienionych przy pomocy tzw. ustawy artykułowej, która zmienia kilka przepisów jednocześnie. Jest jednak mało prawdopodobne, aby stało się to w trakcie tej kadencji parlamentu. Ustawa artykułowa jest bardzo skomplikowana z prawnego punktu widzenia.

 

Istnieje również możliwość zmiany każdego przepisu osobno. Byłoby to bardziej czasochłonne, ale prawdopodobnie miałoby większe znaczenie polityczne. „Byłby to znak emancypacji i wyzwolenia od nazistowskiej niesprawiedliwości” – mówi Klein.

 

„Ale dlaczego prawa nie zostały zmienione wcześniej? Nikt nie uważał, że to konieczne” – mówi Klein. „Większość tego nie zauważyła. Dopóki pewna kobieta nie napisała listu do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych” – pisze „Spiegel”.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ kgod/ jar/

Internetowi giganci w roli światowego szeryfa. Teraz YouTube zawiesił na 7 dni kanał prezydenta Trumpa

0
Foto Erin Schaff / POOL Dostawca: PAP/EPA.

Serwis YouTube poinformował w środę czasu polskiego, że zawiesił kanał prezydenta USA Donalda Trumpa na co najmniej siedem dni za podżeganie do przemocy. W tym czasie na koncie prezydenta nie będą mogły pojawiać się nowe treści.

„Po dokonaniu przeglądu i w świetle obaw o potencjalną przemoc, usunęliśmy nowe treści opublikowane na kanale Donalda J. Trumpa za złamanie naszego regulaminu. Kanał ma na koncie pierwsze uchybienie i tymczasowo nie będzie mógł publikować nowych treści przez minimum 7 dni” – ogłosili administratorzy portalu na Twitterze.

 

Władze YouTube dodały, że w związku z obawami o podżeganie do przemocy bezterminowo wyłączone zostały komentarze pod filmami Trumpa, podobnie jak w przypadku innych kanałów.

Decyzja władz serwisu to konsekwencja ogłoszonej 7 stycznia polityki zawieszania wszystkich kanałów, które zamieszczają treści podważające wynik wyborów. Nie jest jasne, co zawierał usunięty film Trumpa.

 

Należący do Google YouTube jest kolejnym z serwisów społecznościowych, który zawiesił konto amerykańskiego prezydenta w następstwie szturmu jego zwolenników na Kapitol 6 stycznia. Zginęło wówczas pięć osób. Wcześniej zrobiły to m.in. Twitter, Facebook, Instagram, Snapchat i Twitch.

 

 

(PAP)

 

osk/ ap/

W Polsce ukaże się druga na świecie naukowa edycja „Mein Kampf”

0

Historyk i politolog prof. Eugeniusz C. Król jest autorem polskiego tłumaczenia książki Adolfa Hitlera „Mein Kampf” – drugiej na świecie edycji tej publikacji. Naukowiec opatrzył ją krytycznym wstępem oraz przypisami – informuje środowa „Rzeczpospolita”.

 

Jak informuje „Rz” historyk i politolog prof. Eugeniusz C. Król pracował nad książką trzy lata.

 

Publikacja miała być wydana pierwotnie przy współpracy z Instytutem Studiów Politycznych PAN. Jednak po protestach niektórych naukowców władze instytutu w 2016 r. odstąpiły od udziału w tym projekcie i zmieniono wydawcę. Jak napisano w dzienniku, jednym z użytych w dyskusji argumentów przeciwko angażowaniu się w projekt PAN było stwierdzenie, że wydanie tej książki będzie świadczyło o faszyzacji życia w Polsce.

 

„Przedstawiciele wydawnictwa Bellona zapewniają nas, że +Mein Kampf+ nie będzie reklamowana, a jej cena jest +zaporowa+ dla masowego odbiorcy” – czytamy w „Rz”.

 

Zdaniem prof. Króla cytowanego w dzienniku, „Mein Kampf” jest źródłem historycznym, a przybliżenie współczesnemu czytelnikowi jej zawartości „pomoże rozpoznać niebezpieczne absurdy hitlerowskiego programu przebudowy świata, a także określić punkty oznaczające początek drogi, która doprowadziła narodowych socjalistów, a wraz z nimi całe Niemcy, do zbrodni i zagłady”.

 

Dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr Cywiński cytowany przez dziennik stwierdził, że nie zna tego wydania oraz zawartych w nim omówień, komentarzy ani całego aparatu naukowego. „Jeżeli zatem edycja krytyczna ma służyć celom naukowym, to osobiście jestem w stanie to zrozumieć. Jeśli natomiast wydawca, np. w celu zarobkowym, będzie prowadził aktywną kampanię promocyjną czy reklamową, której zasięg będzie z założenia szerszy, to może się to zderzyć z treścią art. 256 kodeksu karnego (propagowanie faszyzmu – red.) – dodaje dr Cywiński w wypowiedzi dla „Rz”.

 

(PAP)

 

szz/ krap/

Prof. Krasnodębski: Blokada kont społecznościowych pokazuje, że są ośrodki władzy bez demokratycznej kontroli

0
12.04.2014 WARSZAWA PROF ZDZISLAW KRASNODEBSKI FOT. PIOTR SMOLINSKI / POLSKAPRESSE

Blokada kont społecznościowych prezydenta Donalda Trumpa to nie tylko niebywały skandal, ale dowód na to, że ośrodki władzy w skali globalnej przesunęły się do obszarów, które nie podlegają już demokratycznej kontroli – mówi w rozmowie z PAP prof. Zdzisław Krasnodębski (PiS).

 

Twitter w ub. tygodniu na stałe zablokował konto odchodzącego prezydenta USA Donalda Trumpa z powodu „ryzyka dalszego podżegania do przemocy” po szturmie jego zwolenników na Kapitol w zeszłą środę podczas toczącego się w Kongresie posiedzenia ws. zatwierdzenia wyniku wyborów prezydenckich. Tego dnia Trump opublikował na Twitterze nagranie wideo, w którym wzywał swoich zwolenników do pokojowego rozejścia się do domów, jednocześnie mówiąc, że „wybory skradziono” i że zostały one sfałszowane. Na oficjalnym koncie prezydenta USA nie ma już tweetów.

 

Zdaniem profesora Krasnodębskiego, historia ta pokazuje, że dziś jedną decyzją można odciąć przywódcę najsilniejszego państwa na świecie od kanałów komunikacji ze społeczeństwem za pomocą mediów społecznościowych.

 

„Okazuje się, że urząd prezydenta USA jest słabszy niż właściciele portali społecznościowych, jak Facebook czy Twitter. Na dodatek odbywa się to wszystko pod hasłem obrony demokracji, choć nie ma nic wspólnego z obroną demokracji, skoro to przez nikogo nie wybrani właściciele portali społecznościowych mogą oceniać, co jest dobre dla demokracji, a co nie, co jest słuszne i dozwolone, co można mówić, a co nie i pozbawiać prezydenta USA możliwości komunikowania się ze społeczeństwem. To nie tylko niebywały skandal – niezależnie od tego, jak oceniamy prezydenturę Trumpa i jego ostatnie wypowiedzi – ale dowód na to, że władza w skali globalnej przesunęły się do obszarów, które już nie podlegają kontroli demokratycznej. Mamy do czynienia z rodzajem pewnej światowej oligarchii” – powiedział.

 

Krasnodębski dodał, nie można zapominać, że sojusznikami tej oligarchii są dziś siły lewicowe, m.in. siły polityczne odpowiedzialne za zamieszki na amerykańskich ulicach w czasie protestów po śmierci George’a Floyda.

 

„To jest sojusz lewicowej anarchii z korporacjami, rzekomego proletariatu z wielkimi przedsiębiorstwami internetowymi i w ogóle z wielkim globalnym kapitałem. Wszyscy pamiętamy, co działo się na demonstracjach BlackLivesMatter. Niezależnie jakbyśmy oceniali prezydenturę Donalda Trumpa czy ostatnie wydarzenia na Kapitolu, jest to sygnał, że wchodzimy w nową epokę istnienia ośrodków władzy niepodlegających kontroli demokratycznej” – zauważył.

 

Z zablokowaniem kont Trump związane jest inne wydarzenia w branży mediów społecznościowych. W niedzielę gigant sprzedaży internetowej Amazon wypowiedział swoją platformę internetową serwisowi społecznościowemu Parler motywując to „pogwałceniem zasad”. Wcześniej serwis usunęły ze swoich sklepów internetowych Apple i Google. Parler jest serwisem, którym w zamierzeniu twórców ma być alternatywą dla Facebooka. Zarówno Amazon jak i Apple i Google oskarżają serwis o rozpowszechnianie treści nawołujących do aktów przemocy, po ataku na Kapitol zwolenników prezydenta Donalda Trumpa w ub. środę. Parler odpiera zarzuty.

 

Zdaniem Krasnodębskiego, to wydarzenie to inny wyraz tego samego zjawiska.

 

„Istnieje pewna grupa ludzi przekonanych, że posiada monopol na prawdę, monopol na słuszność wypowiedzi i że ich zadaniem jest kontrolowanie komunikacji. Uważają, że demokracja polega na tym, iż w sferze publicznej przewijają się tylko te poglądy, które oni akceptują. To wszystko odbywa się pod płaszczykiem walki z kłamstwami i mową nienawiści. Jednocześnie ta mowa nienawiści skierowana do osób, które zdaniem właścicieli głównych portali społecznościowych na to zasługują, nie budzi żadnego zastrzeżenia. To przekonania o prawie do cenzury w imię politycznej słuszności i rzekomej obrony demokracji, przypisanie sobie prawa do karania za niewłaściwe polityczne zachowania czy wypowiedzi. Jest czymś szokującym, że cenzura wróciła ” – powiedział.

 

Łukasz Osiński(PAP)

 

luo/ jar/

Liga niemiecka: Fryzjerzy zdziwieni nieskazitelnymi fryzurami piłkarzy mimo zamkniętych salonów

0

Związek Zawodowy Fryzjerów w Niemczech wyraził w liście otwartym do tamtejszej federacji piłkarskiej (DFB) niezadowolenie z faktu, że zawodnicy mają nieskazitelne fryzury, choć salony są zamknięte z powodu pandemii COVID-19. Domaga się ukrócenia pracy „na czarno”.

 

„Z dużym zdziwieniem stwierdziliśmy w ostatnich dniach, że większość piłkarzy prezentowała się na boiskach ze świeżo ściętymi włosami (…). Mieli fryzury, które mogą wykonać tylko profesjonalne fryzjerki i fryzjerzy z odpowiednim wyposażeniem” – napisano w liście skierowanym do prezesa DFB Fritza Kellera.

 

Rozczarowanie tej grupy wywołuje fakt, że obecnie nie można wykonywać tego zawodu legalnie z powodu pandemii, a mimo wszystko fryzjerzy są „po cichu” zatrudniani przez piłkarzy.

 

„Rośnie niezadowolenie w związku z nieskazitelnymi fryzurami piłkarzy, bo klienci wydzwaniają i również domagają się wystąpienia przeciwko panującym obostrzeniom i pracy +na czarno+” – podkreślono.

 

Profesjonalne rozgrywki piłkarskie w Niemczech na razie odbywają się zgodnie z planem. W ekstraklasie liderem tabeli jest Bayern Monachium, którego zawodnikiem i najlepszym strzelcem jest Robert Lewandowski.

 

(PAP)

 

mm/ sab/

Wstrzymano egzekucję dwóch morderców. Muszą …wrócić do zdrowia po zakażeniu COVID-19

0

Sędzia federalny nakazał we wtorek Departamentowi Sprawiedliwości USA opóźnienie co najmniej do 16 marca egzekucji dwóch mężczyzn skazanych za morderstwa, aby umożliwić im powrót do zdrowia po zakażeniu COVID-19. Wyroki miały być wykonane w tym tygodniu.

 

Jak informuje Reuters Cory Johnson i Dustin Higgs, mieli zostać straceni odpowiednio w czwartek i piątek. Egzekucje zaplanowano w więzieniu federalnym w Terre Haute w stanie Indiana.

 

Johnson został skazany w 1993 roku za siedmem morderstw związanych z handlem narkotykami. Higgs otrzymał wyrok za zabójstwo trzech kobiet w Maryland w 1996 roku.

 

Jak wyjaśnił „Newsweek” obaj mężczyźni argumentowali, że uszkodzenie płuc spowodowane przez COVID-19 może zwiększyć ich cierpienia podczas dożylnego podania śmiertelnej dawki trucizny.

 

„Cytowali wyniki badań dotyczące obrzęku płuc, kiedy dostają się tam płyny. Osoba jest wówczas wciąż świadoma, a odczucie jak przy duszeniu lub tonięciu może zostać zaostrzone z powodu koronawirusa. Potencjalnie może to pogwałcić gwarantowaną przez konstytucję ochronę przed okrutną i niezwykłą karą” – pisze „Newsweek”.

 

Federalna sędzia okręgowa Tanya Chutkan w Waszyngtonie przychyliła się do wniosku obu skazanych o tymczasowe wstrzymanie egzekucji. Podkreśliła, że także osoby uczestniczące w przeprowadzaniu egzekucji mogły być w konsekwencji narażone na COVID-19, co zwiększy prawdopodobieństwo rozprzestrzenienia się wirusa w całym obiekcie.

 

„Sąd jest głęboko zaniepokojony, że rząd zamierza wykonać egzekucję dwóch więźniów cierpiących z powodu zakażenia COVID-19, zwłaszcza zważywszy, że choroba dotyka ludzi w drastycznie różny sposób i może mieć szczególnie niszczycielskie skutki długoterminowe, nawet dla osób z łagodnymi objawami” (…) „egzekucja przeprowadzona w ten sposób nie służy interesowi publicznemu” – orzekła Chutkan.

 

Wcześniej, we wtorek zarządzono też tymczasowe wstrzymanie egzekucji Lisy Montgomery. Została ona skazana za zabicie kobiety w ciąży, odcięcie dziecka od macicy i próbę uznania noworodka za własnego.

 

Stracenie Montgomery, także w zakładzie karnym w Terre Haute, byłoby pierwszą federalną egzekucją kobiety od prawie siedmiu dekad. Jej prawnicy od dawna występowali o wstrzymanie egzekucji z powodu choroby psychicznej ich klientki.

 

Zdaniem AP te trzy egzekucje miały być ostatnimi, zanim prezydent-elekt Joe Biden, przeciwnik federalnej kary śmierci, będzie zgodnie z planem zaprzysiężony 20 stycznia.

 

Egzekucje federalne po 17 -letniej przerwie wznowił w lipcu 2020 roku prezydent Donald Trump, od tego czasu wykonano dziesięć wyroków śmierci.

 

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

ad/wr/

Przekroczysz granicę USA tylko z negatywnym testem na Covid-19

0

Amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) zatwierdziły we wtorek wymóg przedstawienia testu z wynikiem negatywnym na obecność koronawirusa przez prawie wszystkich pasażerów linii lotniczych przybywających do USA. Nowe przepisy wchodzą w życie od 26 stycznia.

 

Jak poinformował Reuters, nowe przepisy dotyczą wszystkich pasażerów podróżujących do USA w wieku od 2 lat.Przed wejściem na pokład samolotu będą musieli przedstawić negatywny wynik testu na COVID-19, przeprowadzonego w ciągu trzech dni kalendarzowych przed rozpoczęciem podróży.

 

Podróżni z zagranicy mogą też, w miejsce testu, przedstawić dokument potwierdzający wyzdrowienie z koronanawirusa.

 

Magazyn „US News & World Report” przypomniał, że przepis wchodzi w życie w ślad za tym, jak administracja Trumpa w ubiegłym miesiącu wprowadziła wymóg testów od osób przybywających z Wielkiej Brytanii. Miało to na celu powstrzymanie przenoszenia wykrytego tam nowego, bardziej zaraźliwego wariantu koronawirusa. Jeszcze inny szczep Covid pojawił się w Japonii.

 

„Nowe odmiany wirusa SARS-CoV-2 wciąż pojawiają się w krajach na całym świecie i istnieją dowody na zwiększoną zdolność transmisji niektórych z nich. (…) Z powodu nasilenia w Stanach Zjednoczonych pandemii, wymóg testowania pasażerów samolotów pomoże spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa w czasie, gdy szczepimy ludność amerykańską” – głosi oświadczenie CDC.

 

CDC zaleca podróżnym ponowne poddanie się testom od trzech do pięciu dni po przybyciu do USA i pozostanie w domach przez tydzień po zakończeniu podróży.

 

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

ad/wr/

Prezydent Trump: Wolność słowa jest atakowana jak nigdy wcześniej

0
Foto Samuel Corum / POOL Dostawca: PAP/EPA.

Wolność słowa jest atakowana jak nigdy wcześniej – oświadczył w Alamo na południu Teksasu w pierwszym publicznym wystąpieniu po zeszłotygodniowym szturmie na Kapitol odchodzący prezydent USA Donald Trump.

 

W ten sposób prezydent odniósł się do zablokowania jego profili na Twitterze i Facebooku. Giganci branży argumentowali swoje decyzje tym, że istnieje ryzyko iż kolejne wpisy Trumpa skutkować mogą przemocą. Po szturmie na Kapitol Demokraci chcą usunąć prezydenta Trumpa z urzędu, ale ten publicznie zapewnia, że w wystąpieniu do swoich zwolenników sprzed ataku użył właściwych słów.

 

W Alamo Trump oznajmił, że nie obawia się uruchomienia 25. poprawki do Konstytucji (która mówi o pozbawieniu władzy prezydenta – PAP), a procedura impeachmentu – którą rozpoczynają Demokraci – spowoduje w kraju złość.

 

Teraz czas na leczenie, na pokój – wezwał przywódca USA.

 

Na granicy z Meksykiem Trump wizytował mur, który był jednym z jego sztandarowych haseł w kampanii wyborczej. Jak donosi telewizja Fox News, w ostatnie dni prezydentury doradcy zalecają gospodarzowi Białego Domu, by skupił się na podkreślaniu głównych punktów realizowanej przez cztery lata agendy.

 

Mur graniczny, który Trump wielokrotnie uznawał za swoje osiągnięcie, został sfinansowany przez amerykańskich podatników i stał się symbolem restrykcyjnej polityki imigracyjnej prezydenta. Wzniesiono go na odcinku 453 mil (niespełna 730 km), a zdecydowana większość zastąpiła stare bariery. Odcinek gdzie powstał mur, a wcześniej nie było żadnych ogrodzeń, wynosi 47 mil (nieco ponad 75 km).

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

 

mobr/ mal/

Hiszpania. Episkopat: Stabilizacja budżetu Kościoła wymaga datków 10-20 euro tygodniowo

0

Kościół katolicki w Hiszpanii z powodu obowiązującego na wiosnę lockdownu oraz wprowadzanych w regionach od sierpnia restrykcji epidemicznych stracił kilkadziesiąt milionów euro. Aby ustabilizować jego finanse, konieczne są regularne datki od rodzin na poziomie 10-20 euro tygodniowo – szacuje hiszpańska Konferencja Episkopatu (CEE).

Jak powiedział w rozmowie z madryckim tygodnikiem “Alfa y Omega” Fernando Gimenez Barriocanal, zastępca sekretarza ds. ekonomicznych Konferencji Episkopatu, problemy finansowe spowodowane koronawirusem wynikają z ograniczenia liczby wiernych na mszach w Hiszpanii. W większości świątyń na liturgię przychodzi o ponad 60 proc. mniej osób niż przed epidemią.

 

“W rezultacie epidemii koronawirusa wpływy dla Kościoła znacząco się zmniejszyły” – stwierdził Barriocanal, zaznaczając, że stałe cotygodniowe wpływy na poziomie 10-20 euro od każdej rodziny “przezwyciężyłyby trudności finansowe parafii”.

 

Odpowiedzialny za finanse Kościoła w Hiszpanii wyjaśnił, że w dalszym ciągu największe wpływy parafie w tym kraju otrzymują z ofiar składanych na tacę.

 

“Niestety nadal nie udało się wypracować w naszym kraju innych form finansowania Kościoła” – dodał Barriocanal, wskazując, że dla hierarchii kościelnej wyzwaniem jest proszenie wiernych o wsparcie systematycznie ubożejącego wskutek koronawirusa społeczeństwa.

 

Według odpowiedzialnego w Episkopacie Hiszpanii za finanse, po pierwszej fali epidemii koronawirusa Kościół katolicki w tym kraju stracił co najmniej 30 mln euro.

 

Barriocanal szacuje, że przed epidemią Covid-19 średnio co miesiąc zbieranych było na tacę na terenie 23 tys. hiszpańskich parafii prawie 20 mln euro.

 

Marcin Zatyka (PAP)

 

zat/ jo/ kib/

Leszek Miller w formie: „Nie potrzebuję ministra zdrowia, który wyznaczy mi pokutę”

0
PHOTO: BARTLOMIEJ PAWELEC / SE / EAST NEWS WARSZAWA SEJM N/Z: LESZEK MILLER POLITYK SEJM PORTRET GLOWKA WSZYSTKIE ZDJECIA NA HTTP://AGENCJA.SE.COM.PL 20 / 03 / 2009

Nie potrzebuję ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który wyznaczy mi pokutę – powiedział b. premier, europoseł Leszek Miller pytany we wtorek, czy jako osoba zaszczepiona poza kolejnością, zostanie wolontariuszem.

„Myślę, że osoby zaszczepione poza kolejnością powinny poczuć odpowiedzialność. Pewnym odpracowaniem tego niesłusznie przyjętego przywileju byłaby praca w charakterze wolontariusza w przychodniach bądź w miejscach, w których można pomóc walczyć z Covidem” – powiedział w poniedziałek minister Niedzielski.

 

Odniósł się w ten sposób do osób, m.in. aktorów i celebrytów, które zostały zaszczepione przez Centrum Medyczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM), choć nie były medykami ani nie należały do ich rodzin.

 

Zaszczepiony także poza kolejnością Leszek Miller, został zapytany w Polsat News, czy zgodnie z wezwaniem ministra zdrowia zostanie wolontariuszem. B. premier odparł, że nie potrzebuje ministra Niedzielskiego, który wyznaczy mu pokutę.

 

„Jeżeli tak, to chciałbym zapytać, jaką pokutę pan minister wyznaczy swoim kolegom – b. ministrowi zdrowia Łukaszowi Szumowskiemu i b. wiceministrowi zdrowia Januszowi Cieszyńskiemu, którzy w tym samym urzędzie zmarnotrawili co najmniej 70 mln zł, którzy mieli jakieś podejrzane konszachty – a to z instruktorem narciarstwa, a to z handlarzem bronią” – mówił Miller.

 

Jak dodał, „pan Niedzielski objął urząd 26 sierpnia, a dopiero po dwóch miesiącach złożył wiosek do Prokuratury Generalnej o ściganie tych panów; do dzisiaj Skarb Państwa nie otrzymał żadnej złotówki”.

 

Miller stwierdził też, że jeżeli Niedzielski odwołuje się do czyjegoś honoru, to własną zdolność honorową uzyska oczyszczając resort zdrowia.

 

O kwestię zakupu respiratorów Niedzielski był pytany w ubiegły wtorek na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia. Zaznaczył wówczas, że zakup respiratorów jest kwestią postępowania prokuratorskiego; zapewnił też, że resort zdrowia wypełnia wszelkie obowiązki, dostarcza wymagane informacje i gwarantuje pełną współpracę z prokuraturą.

 

„Tuż po objęciu stanowiska podjąłem kroki mające na celu odzyskanie należności za kontrakt respiratorowy. Ta należność wynosi 12,5 mln euro, o ile dobrze pamiętam kwotę. Skierowaliśmy sprawę do Prokuratorii Generalnej, chcąc razem z nią odzyskać te środki” – zaznaczył Niedzielski.

 

„W wyniku naszej współpracy z Prokuratorią Generalną, został przygotowana przez sąd nakaz realizacji tej płatności. Ten nakaz jest prawomocny sądowo, został przeze mnie przekazany do komornika, a z informacji, jakie otrzymałem w zeszłym tygodniu wiem, że na koncie osoby, która ten kontrakt realizowała i nie wywiązała się z zobowiązań, komornik zajął już połowę kwoty, która jest zobowiązaniem” – dodał Niedzielski. (PAP)

 

autor: Monika Zdziera

 

mzd/ godl/

Indie: Autorzy popularnego kanału na YouTube aresztowani; mieli nękać kobiety

0

Indyjska policja aresztowała trzech twórców kanału Chennai Talks na YouTube. Mieli oni zadawać kobietom i parom na plaży w Ćennaju obsceniczne pytania – poinformował dziennik „The Indian Express”.

Patrol policji złapał Ajaya Babu i Azeena Batcha podczas nagrywania filmu wideo na plaży Elliota w Ćennaju (dawniej Madras). Według raportu policji twórcy popularnego kanału Chennai Talks zadawali niekomfortowe pytania napotkanym kobietom.

 

Kiedy jedna z kobiet pracujących przy łodziach rybackich sprzeciwiła się takiemu traktowaniu, autorzy ponad 200 filmów, które oglądano na YouTube 70 mln razy, zaczęli jej grozić i słownie ją obrażać.

 

Według „The Indian Express” policja otrzymała również zgłoszenie od mieszkańca dzielnicy Besant Nagar oburzonego nagraniem wywiadu z kobietą, która „publicznie używała wulgaryzmów”. Zdaniem policji do części wywiadów zatrudniano aktorki lub znajome autorów kanału wideo – po to, by zwiększyć oglądalność filmików. Po aresztowaniu mieli oni przyznać, że miesięcznie zarabiali ok. 100 tys. rupii (ok. 5 tys. zł).

 

„Niektóre nagrania były wyraźnie +ustawkami+” – tłumaczy PAP Rukmini Pillai, mieszkanka Ćennaju. „Ludzie opowiadają o swojej seksualności i związkach, nie wyglądają przy tym na zawstydzonych. To jest raczej kolejny przykład kontrolowania moralności przez nadgorliwą policję w naszym kraju” – dodaje.

 

„The New Indian Express” informuje, że jedna z kobiet występujących w nagraniu zgłosiła sprawę na policję. Dinesh Kumar, aresztowany właściciel kanału wideo, zapłacił jej 1,5 tys. rupii (ok. 75 zł) za występ aktorski. Jednak jej zdaniem po edycji materiału autorzy wypaczyli sens wypowiedzi, na co nie wyraziła zgody. Autorzy nie wyłączyli też na jej prośbę komentarzy pod filmikiem. „Komentarze były dla mnie bolesne i wywołały u mnie depresję” – stwierdziła.

 

„Na otworzenie kanału na YouTubie powinno się wydawać pozwolenia od zespołu ekspertów. Rząd powinien powołać urząd do nadzorowania takich treści” – stwierdził w rozmowie z „The Indian Express” Kathikeyan, ekspert ds. prawa internetowego. „Powinniśmy natychmiastowo to powstrzymać, w przeciwnym razie zepsujemy moralnie kolejne pokolenia” – dodał.

 

Paweł Skawiński (PAP)

 

pas/ kib/

Donald Trump: Moje słowa były całkowicie właściwe

0
Foto Erin Schaff / POOL Dostawca: PAP/EPA.

Prezydent Donald Trump skrytykował wszczęcie przez demokratów w Kongresie procedury impeachmentu. Amerykański przywódca powiedział, że nie czuje się odpowiedzialny za ubiegłotygodniowy szturm na Kongres.

Demokraci w Kongresie zarzucają prezydentowi, że podburzył swoich zwolenników do szturma na Kapitol w trakcie procewdury certyfikowania zwycięstwa Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Donald Trump uznał te zarzuty za absurdalne.

„To co powiedziałem było ze wszech miar właściwe. Jeśli popatrzymy na to co politycy wysokiego szczebla mówili latem podczas protestów w Portland i w innych miejscach, to był prawdziwy problem” – mówił prezydent dziennikarzom przed odlotem do Teksasu.

Amerykański prezydent ocenił, że kolejny impeachment jest kontynuacją „największego polowania na czarownice w historii Stanów Zjednoczonych”. Donald Trump zapewnił, że nie chce przemocy ale dodał, że działania demokratów wywołują ogromny gniew.

Głosowanie w Izbie Reprezentantów w sprawie postawienia prezydentowi Trumpowi zarzutów w ramach procedury impeachmentu ma się odbyć jutro. Nie jest jasne czy i kiedy miałyby one zostać przesłane do Senatu.

IAR

Sarasota na drugim miejscu w Ameryce pod względem sprawności mieszkańców

0

Wygląda na to, że Sarasota zaczyna rok dobrze!
Według opublikowanego właśnie raportu AdvisorSmith, Sarasota stanęła na wysokości zadania zajmując drugie w całej Ameryce miejsce pod względem sprawności.



Liczba mieszkańców z normalnym BMI (Body Mass Index) wyniosła 39%, w porównaniu ze średnią w Stanach Zjednoczonych wynoszącą 31%.
Średnio 66% naszych mieszkańców ćwiczyło aerobic lub inne odmiany fitness przez co najmniej 2,5 godziny, w porównaniu do 51%, czyli w zasadzie połowa wszystkich mieszkańców Stanów Zjednoczonych.
Wreszcie 42% mieszkańców tutaj wykonywało trening siłowy co najmniej dwa razy w tygodniu, w porównaniu z 35% Amerykanów
Poniższe statystyki zostały znalezione na podstawie danych CDC, które obejmowały wskaźniki odsetka zdrowych dorosłych ważących się i liczby osób regularnie ćwiczących.
Brawo Sarasota!
JK

W Miami najzimniej od dekady

0

Temperatury, które są obecnie obserwowane w Miami są najniższe od 2010-2011 roku
Zwykle, nawet zimą nasze temperatury w południowej Florydzie pozostają umiarkowane. Średnia najniższa temperatura w najzimniejszej części roku (początek stycznia) wynosi tylko około 60 stopni, podczas gdy średnia wysokość występuje w ciepłej połowie lat 70. Niewiele, żeby wywołać dreszcze.



Ale czasami nawet my dostajemy (często krótkotrwały) smak zimowego chłodu, gdy zimne fronty z północy zapoczątkowują mroźne noce (w każdym razie według naszych standardów). Międzynarodowe lotnisko w Miami zanotowało cztery noce z temperatura poniżej 40 stopni F od grudnia.

Zimę meteorologiczną określa się na okres od grudnia do lutego. Różni się od astronomicznej zimy tym, że podąża za sezonowymi cyklami temperatur, a nie pozycją Ziemi względem Słońca. Kalendarz pokaże początek sezonu w oparciu o przesilenie lub równonoc.
Jak dotąd tej meteorologicznej zimy (od 1 grudnia) w Miami odnotowano średnią temperaturę 68,8 stopni. To plasuje średnia w środku stawki w księgach rekordów, na 40. miejscu wśród najzimniejszych z 84 sezonów w historii. Ostatni raz było tak samo zimno dziesięć lat temu. Cała zima 2010-11 (ponownie od grudnia do lutego) miała średnią temperaturę 66,8 stopni, co daje jej 20 miejsce z 84. Dla porównania, poprzednia zima była w pierwszej trójce najcieplejszych, zajmując 82 miejsce.

Dane pokazują, że nasze zimy ocieplają się, zwłaszcza od lat 90.

Ale ważne jest, aby pamiętać, że mamy jeszcze resztę stycznia i lutego do końca, więc ciepła reszta sezonu może zmienić nasz ranking.

Dlaczego to się dzieje? Jest to niezwykłe i nieco nieoczekiwane, ponieważ jesteśmy pod wzorem La Nina. Jest to układ atmosferyczny, w którym niezwykle chłodne wody na Pacyfiku wpływają na przepływ strumienia odrzutowego, utrzymując arktyczne powietrze daleko na północy. Południowa Floryda zazwyczaj doświadcza cieplejszych niż przeciętnie zim w latach La Nina i przewiduje się, że ten wzór będzie się utrzymywał przez resztę zimy.
Chociaż między frontami zimna nadal będziemy widzieć wiele ciepłych dni na południowej Florydzie, są tam składniki na dalsze, okazjonalne, chłodne dni.
JK

Ryszard Szurkowski kończy 75 lat. Życzę sobie pierwszego samodzielnego kroku

0
*** ZDJÊCIE ARCHIWALNE *** Na zdjêciu archiwalnym z 31.08.2019 r.: Ryszard Szurkowski podczas spotkania z kibicami przed wyœcigiem GranFondo Poznañ. Zrobiæ pierwszy samodzielny krok – to marzenie Ryszarda Szurkowskiego, który 12.01.2021 r. bêdzie obchodzi³ 75. urodziny. Najlepszy polski kolarz w historii jest od dwóch i pó³ roku czêœciowo sparali¿owany po wypadku na rowerze.. (paw/gj) PAP/Jakub Kaczmarczyk ***Zdjêcie do depeszy PAP pt. Ryszard Szurkowski koñczy 75 lat: ¿yczê sobie pierwszego samodzielnego kroku***

Zrobić pierwszy samodzielny krok – to marzenie Ryszarda Szurkowskiego, który we wtorek obchodzi 75. urodziny. Najlepszy polski kolarz w historii jest od dwóch i pół roku częściowo sparaliżowany po wypadku na rowerze.

 

„Ze zdrowiem ogólnie dobrze, ale sytuacja jest taka, jaka jest. Dużo ćwiczę w domu w Warszawie. Mam zamontowane urządzenia, rehabilitanci przyjeżdżają do mnie. Niestety, organizm nie jest już tak wydolny i postępy są powolne” – powiedział PAP Szurkowski.

 

Czterokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Pod koniec lutego ubiegłego roku, tuż przed wybuchem pandemii, przeszedł we Wrocławiu operację przeszczepu mięśni i nerwów ręki, ale nie ukrywa, że jeszcze wiele mu brakuje do samodzielności.

 

„Rozmawiałem z doktorem Adamem Domanasiewiczem, który mówił, że to dopiero początek i że będzie potrzebna kolejna operacja, ale na razie nie ma jej terminu. Być może w drugiej połowie roku. Czy czegoś mi brakuje? Opieki całodobowej. Siłą rzeczy żona nie daje rady. Bierzemy opiekę na dzień i na noc, a to dużo kosztuje” – wspomniał.

 

Legendarny kolarz nie traci jednak humoru. „Zbliżają się urodziny, więc – cytując Piotra Żyłę – trzeba będzie skoczyć do spożywczego”.

 

A na pytanie, jaki prezent chciałby otrzymać, odpowiedział: „Życzę sobie pierwszego samodzielnego kroku. No i powrotu na rower, choćby trzykołowy”.

 

Nie brakuje mu też optymizmu i zaprasza do swojego sklepu rowerowego na warszawskiej Woli, do którego chce od marca zaglądać.

 

Na zakończenie rozmowy Szurkowski poprosił o przekazanie podziękowań wszystkim, którzy pomagają mu w rehabilitacji.

 

„Szczególnie Fundacji Lions Club Poznań 1990 i Krzysztofowi Kozaneckiemu. Fundacja pierwsza zaczęła mi pomagać i robi to do tej pory. Wszystkim życzę szczęścia w nowym roku” – podkreślił.

 

Dramat Szurkowskiego wydarzył się 10 czerwca 2018 roku podczas wyścigu weteranów w Kolonii. Tuż przed Polakiem przewróciło się dwóch kolarzy, a on sam upadł na twarz. Doznał uszkodzenia rdzenia kręgowego i czterokończynowego porażenia. Ponadto miał uszkodzoną czaszkę, połamaną w kilku miejscach szczękę, zdeformowany nos, wyrwaną wargę.

 

W Niemczech przeszedł kilka operacji kręgosłupa i twarzy. Tam rozpoczął rehabilitację, którą kontynuuje w kraju.

 

Długo ukrywał przed opinią publiczną tę historię. Postanowił zabrać głos dopiero po pięciu miesiącach, gdy okazało się, że koszty leczenia przekraczają możliwości rodziny.

 

Szurkowski to najbardziej utytułowany polski kolarz w historii, m.in. mistrz świata z 1973 roku, dwukrotny srebrny medalista olimpijski i czterokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju. Powszechnie uważano go za najlepszego zawodnika-amatora na świecie.

 

Interesowały się nim czołowe grupy zawodowe, m.in. belgijska Molteni, w której występował słynny Eddy Merckx, ale w tamtych czasach kolarze z bloku państw socjalistycznych nie mieli możliwości przejść na zawodowstwo.

 

Po zakończeniu kariery Szurkowski z sukcesami prowadził kadrę narodową (1984-88). W 1985 roku jego podopieczny Lech Piasecki wygrał Wyścig Pokoju i został mistrzem świata, a trzy lata później w igrzyskach olimpijskich w Seulu biało-czerwoni sięgnęli po srebro w wyścigu drużynowym.

 

Szurkowski był twórcą pierwszej w Polsce kolarskiej grupy zawodowej Exbud (1988-89), dyrektorem polskiej części Wyścigu Pokoju, a także prezesem Polskiego Związku Kolarskiego (2010-11).

 

W plebiscycie na najlepszego sportowca Polski XX wieku zajął drugie miejsce, za Ireną Szewińską. Ma najwyższe odznaczenia państwowe, w tym Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

 

Artur Filipiuk (PAP)

 

af/ pp/

Pence spotkał się w Białym Domu z Donaldem Trumpem

0
epa08931300 (FILE) - US President Donald J. Trump (R) turns over the podium to US Vice President Mike Pence (L) during a news conference in the Rose Garden of the White House in Washington, DC, USA, 04 January 2019 (reissued 11 January 2021). According to reports on 11 January 2021, US House Speaker Nancy Pelosi urged US Vice President Mike Pence to oust US President Trump by invoking the 25th amendment, or said the Democrats would move forward with an impeachment. EPA/MICHAEL REYNOLDS *** Local Caption *** 54874631 Dostawca: PAP/EPA.

Po raz pierwszy od środowego szturmu na Kapitol Prezydent USA Donald Trump  spotkał się ze swoim zastępcą Mikem Pencem – podały amerykańskie media. Obaj politycy, według źródeł, mieli „dobrą rozmowę” i potępili wtargnięcie tłumu do Kongresu.

Źródło CNN w administracji przekazało, że politycy spotkali się w Gabinecie Owalnym i odbyli „dobrą rozmowę”, omawiając nadchodzące dni oraz to, co przez cztery lata udało im się w administracji osiągnąć.

 

„Powtórzyli, że ci, którzy w zeszłym tygodniu złamali prawo i zaatakowali Kapitol, nie reprezentują ruchu +America First+, wspieranego przez 75 milionów Amerykanów, oraz zobowiązali się kontynuować pracę dla kraju do końca ich kadencji” – dodał wysokiej rangą urzędnik.

 

Źródło NBC News relacjonuje, że Pence wypominał Trumpowi, że „był dobrym partnerem przez lata”, a prezydent porzucił go z powodu „jednej małej sprawy”.

 

Biały Dom poinformował w poniedziałek, że Trump zgodził się, by w Waszyngtonie do 24 stycznia obowiązywał stan wyjątkowy.

 

Zgodnie z relacjami mediów wiceprezydent Pence był wściekły na Trumpa, gdy setki zwolenników prezydenta włamało się w środę do Kapitolu, zakłócając zatwierdzanie głosów w Kolegium Elektorów i powodując, że wiceprezydent i parlamentarzyści zostali ewakuowani. Przywódca USA uważał, że jego zastępca, który przewodniczył posiedzeniu w głównie ceremonialnej roli, jest władny odrzucić część głosów elektorskich. W trakcie szturmu Trump krytykował swojego zastępcę za „brak odwagi”.

 

Demokraci po ataku na Kongres wezwali Pence’a do powołania się na 25. poprawkę do konstytucji, która pozwala wiceprezydentowi i większości gabinetu odwołać prezydenta ze stanowiska. Wiceprezydent, według nieoficjalnych informacji, odrzuca taki pomysł.

 

Z anonimowych wypowiedzi przedstawicieli Białego Domu dla mediów wyłania się obraz coraz bardziej osamotnionego prezydenta. „Wall Street Journal” pisze, że krąg doradców Trumpa „nigdy nie był węższy”. Jedno ze źródeł przekazało, że wielu urzędników Białego Domu jest przygnębionych wydarzeniami i postrzega je jako „straszne zakończenie prezydentury”.

 

Po szturmie na Kongres w amerykańskim rządzie i w Białym Domu nastąpiła fala dymisji. Krok taki rozważał także doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu Robert O’Brien – donosi „WSJ”. Ostatecznie pozostał na stanowisku ze względu na „obawy dotyczące narodowego bezpieczeństwa”.

 

W ostatnie dni urzędowania administracji Trumpa do Brukseli uda się sekretarz stanu Mike Pompeo, gdzie spotka się z przedstawicielami NATO, w tym szefem sojuszu Jensem Stoltenbergiem. Będzie to ostatni zagraniczny wyjazd Pompeo w roli najważniejszego amerykańskiego dyplomaty.

(PAP)

mobr/ zm/

Georgette Mosbacher odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP

0

Prezydent Andrzej Duda wręczył we wtorek kończącej misję dyplomatyczną w Polsce ambasador USA Georgette Mosbacher Krzyż Wielki Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej – poinformowała Kancelaria Prezydenta.

 

Order został nadany – podała prezydencka kancelaria – „w uznaniu wybitnych zasług w rozwijaniu polsko-amerykańskich przyjaznych stosunków i współpracy, za zaangażowanie w działalność na rzecz bezpieczeństwa międzynarodowego”. Jak poinformowano, w uroczystości wziął udział m.in. minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau.

 

Kancelaria Prezydenta przypomniała, że 18 września 2018 roku prezydenci Duda i Donald Trump podpisali deklarację o polsko-amerykańskim partnerstwie strategicznym, której filarami pozostają: współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności; energetyka; wymiana handlowa, inwestycje, badania i innowacje.

„Deklaracja ta została przez kolejne blisko dwa lata wypełniona treścią polityczną, gospodarczą, energetyczną i militarną. We wszystkich tych obszarach polsko-amerykańska współpraca została pogłębiona, z korzyścią zarówno dla Polski, jak i Stanów Zjednoczonych” – czytamy w komunikacie prezydenckiej kancelarii.

 

W wymiarze bezpieczeństwa i obronności dopełnieniem tego dokumentu – podkreślono – były podpisane również przez prezydentów Polski i USA w czerwcu 2019 roku i wrześniu 2019 roku dwie deklaracje: pierwsza dotycząca współpracy obronnej w zakresie obecności sił zbrojnych USA na terytorium Polski; druga precyzująca lokalizacje planowanej zwiększonej obecności wojskowej armii amerykańskiej w Polsce.

 

KPRP zaznaczyła w komunikacie, że w zakresie energetyki efekty są szczególnie widoczne w postaci długoterminowych kontraktów na dostawy amerykańskiego LNG do Polski. „Poprzez dywersyfikację źródeł energii, Polska zwiększa swoją niezależność energetyczną i podatność na ewentualny +szantaż energetyczny+” – podkreślono w komunikacie.

 

Kancelaria Prezydenta zaznaczyła, że polsko-amerykańska współpraca w dziedzinie energii nie ogranicza się do LNG. „Podczas wizyty Prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu w czerwcu 2019 roku podpisane zostało +Memorandum o współpracy w dziedzinie cywilnego wykorzystania energii jądrowej+, wyrażające gotowość obu stron do współpracy przy polskim programie energetyki jądrowej. Do podpisania przedmiotowej umowy międzyrządowej doszło w październiku 2020 roku w Warszawie” – napisano.

 

Prezydencka kancelaria podkreśliła, że zacieśnienie kontaktów polsko-amerykańskich na przestrzeni ostatnich pięciu lat miało również wymierny efekt w sferze gospodarczej. Jak czytamy w komunikacie, wymiana handlowa pomiędzy Polską a USA rosła systematycznie: w 2015 roku – 9,3 miliarda dolarów, w 2016 roku – 9,6 miliarda dolarów, w 2017 roku – po raz pierwszy przekroczyła poziom 10 miliardów i wyniosła 11,6 miliarda dolarów, w 2018 roku – 13,4 miliarda dolarów, w 2019 roku – 14,4 miliarda dolarów. „Oznacza to wzrost o ponad 50 proc. w przeciągu pięciu lat” – zaznaczono.

 

KPRP podkreśliła, że w ostatnich latach stałym elementem politycznej i gospodarczej agendy polsko-amerykańskiej stała się również współpraca w zakresie Inicjatywy Trójmorza, której USA stały się partnerem strategicznym. „Wymiernymi dowodami amerykańskiego wsparcia i zaangażowania w Inicjatywę były m.in.: decyzja o współpracy inwestycyjnej z Funduszem Trójmorza na realizację projektów energetycznych; czy przyjęta w listopadzie 2020 roku jednogłośnie przez Izbę Reprezentantów USA rezolucja wspierająca Inicjatywę Trójmorza w budowaniu nowoczesnej infrastruktury, w tym energetycznej, w Europie Środkowej” – czytamy w oświadczeniu prezydenckiej kancelarii.

 

Zaznaczono w nim, że symbolicznym momentem polsko-amerykańskich relacji dwustronnych było włączenie Polski do Programu Ruchu Bezwizowego, które nastąpiło 11 listopada 2019 roku. „Włączenie Polski do Visa Waiver Program stanowiło namacalny dowód na to, że strategiczne partnerstwo Polski i USA jest silne i autentyczne” – podkreśliła Kancelaria Prezydenta RP.

 

Georgette Mosbacher objęła stanowisko Ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce w sierpniu 2018 roku.

 

(PAP)  Marzena Kozłowska

mzk/ mok/