Podczas konferencji na temat cyberbezpieczeństwa, która odbyła się na Boston College, dyrektor FBI James Comey oświadczył, że „nie ma czegoś takiego, jak absolutna prywatność w Ameryce”.
Comey przyznał, że od czasu ujawnienia przez Edwarda Snowdena stosowanych przez władze metod do śledzenia obywateli poziom zabezpieczeń znacznie wzrósł. – Dobre szyfrowanie sprawia, że FBI coraz częściej działa po omacku – stwierdził.
W ostatnich trzech miesiącach 2016 roku FBI skonfiskowało 2,800 urządzeń należących m.in. do gangów, pedofilów i terrorystów. Śledczym otworzyć nie udało się 1,200 z nich, tj. 43%. – To duża sprawa – nie ukrywa Comey.
Jednocześnie dyrektor zaznaczył, że sam docenia prywatność. Wyjawił, że ma konto na Instagramie, które śledzi osiem osób, i nie chce, aby ktokolwiek oglądał zamieszczane tam zdjęcia jego rodziny.
Dodał, że nie jest zadaniem FBI mówienie Amerykanom, jak mają żyć. – Ale nie jest to też zadanie firm technologicznych – powiedział. Biuro już kilkukrotnie walczyło z tymi firmami o dostęp do informacji o ich użytkownikach.
W Bostonie Comey zapowiedział też, że zamierza pełnić funkcję dyrektora przez całą 10-letnią kadencję, na którą nominował go prezydent Barack Obama. – Jesteście na mnie skazani jeszcze przez 6,5 roku – stwierdził.
(jj)