Brutalne morderstwo dziennikarki śledczej poruszyło międzynarodową opinię publiczną. Swoje oburzenie wyraziły ONZ, Komisja Europejska, Rada Europy oraz deputowani Parlamentu Europejskiego.
30-letnia Wiktoria Marinowa była dyrektorem administracyjnym lokalnej telewizji i prowadziła programy śledcze. Ostatnio zajmowała się głośną aferą dotyczącą defraudacji unijnych funduszy. Miały być w nią wmieszane firmy budowlane, oligarchowie i politycy.
[AKTUALIZACJA]
Setki osób przybyły na pogrzeb zamordowanej bułgarskiej dziennikarki Wiktorii Marinowej. Uroczystości odbyły się w jej rodzinnym mieście Ruse nad Dunajem. Tam też tydzień temu znaleziono jej ciało.
Przed katedrą w Ruse, gdzie odbyły się uroczystości pogrzebowe, wystawione było zdjęcie zamordowanej dziennikarki i księga kondolencyjna. Część przybyłych do kaplicy trzymała w rękach kwiaty, inni zapalone świeczki. Brutalne zabójstwo 30-letniej dziennikarki poruszyło całą Bułgarię, wywołało też oburzenie międzynarodowej opinii publicznej. Tymczasem niemiecki sąd zgodził się na ekstradycję Bułgara, który jest podejrzany o zamordowanie Wiktorii Marinowej. Podczas przesłuchania zaprzeczył on, że zamierzał zabić i zgwałcić dziennikarkę. Przyznał, że uderzył nieznaną mu kobietę w parku będąc pod wpływem narkotyków i alkoholu. Tam Marinowa uprawiała jogging. Zdaniem bułgarskich śledczych, Mariowa była przypadkową ofiarą 21-latka, a zabójstwo nie miało związku z jej pracą. Mimo to morderstwo dziennikarki wywołało dyskusje na temat wolności prasy i korupcji w Bułgarii. Zwróciło też uwagę na dziennikarskie śledztwo w sprawie malwersacji unijnych funduszy. Sprawą zajmuje się bułgarska prokuratura.
Wiktoria Mariowa była dyrektorem administracyjnym lokalnej telewizji, prowadziła tam też program śledczy. Miała 7-letnią córkę.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Beata Kukiel-Vraila/em/as
IAR/afp/wcześ./kano