W brytyjskiej Izbie Gmin trwa w piątek debata nad projektem ustawy legalizującej „wspomagane umieranie” nieuleczalnie chorym, którzy mają przed sobą do sześciu miesięcy życia. Po zaplanowanej na kilka godzin dyskusji odbędzie się głosowanie.
Zgodnie z projektem, który jest inicjatywą posłanki rządzącej Partii Pracy Kim Leadbeater, z nowego prawa mogłyby skorzystać osoby, które są wolne od przymusu i nacisków, mają zdolności intelektualne do podjęcia decyzji i są w stanie wyrazić jasną, jednoznaczną, ugruntowaną i świadomą decyzję – przekazał portal dziennika „The Guardian”. Chodzi o osoby dorosłe, mieszkające w Anglii i Walii, które w ciągu ostatniego roku pozostawały pod opieką lokalnego lekarza rodzinnego.
Dwóch niezależnych lekarzy musiałoby zaopiniować, że pacjent spełnił wymagane prawem kryteria, a następnie, po wysłuchaniu opinii co najmniej jednego lekarza, decyzję podejmowałby sędzia Sądu Najwyższego (mógłby również przesłuchać osobę umierającą lub innych świadków).
Aktywiści prowadzący kampanie za i przeciw proponowanemu rozwiązaniu uważają, że szanse obu stron są bardzo wyrównane. Zdaniem obserwatorów za ustawą zagłosuje premier Keir Starmer, który wcześniej zajmował wobec projektu postawę neutralną, i co najmniej dwóch ministrów. Dwoje innych – odpowiadający za resort zdrowia Wes Streeting i ministra sprawiedliwości Shabana Mahmood – wskazało, że zagłosują przeciwko. Członków Izby Gmin podczas głosowania nie będzie obowiązywała dyscyplina partyjna, dlatego aktywiści liczą, że będą mieli szanse wpłynąć na ich głosy.
W ostatnim wywiadzie udzielonym mediom przed głosowaniem projektodawczyni wezwała deputowanych do poparcia projektu w imię autonomii jednostki i jej prawa do zarządzania swoim ciałem. „Sądzę, że po dekadzie przyglądania się (działaniu prawa) i przemyśleń postawimy sobie pytanie: +Dlaczego nie zrobiono tego wcześniej?+” – oświadczyła. Zdaniem Leadbeater ustawa przyznawałaby śmiertelnie chorym prawo do decydowania o swoim ciele, podobnie jak niegdyś przyznano je kobietom w kwestii aborcji i zdrowia reprodukcyjnego.
Parlamentarzystka przypomniała członkom Izby Gmin, że jeżeli zagłosują za ustawą, będą mieć jeszcze czas na wprowadzanie zmian: kontynuowane byłyby prace w komisjach, a ustawa weszłaby w życie po dwóch latach. Jeżeli jednak deputowani projekt odrzucą, będzie to decyzja ostateczna.
Otwierając debatę, Leadbeater opowiedziała w szczegółach o długotrwałej agonii mężczyzny chorego na nowotwór i o okolicznościach, z powodu których nie można było go znieczulić w ostatnich godzinach życia. Wdowa po nim ma od czasu jego śmierci syndrom stresu pourazowego – powiedziała Leadbeater. Jak dowodziła, w każdym okręgu wyborczym zdarzyły się podobne historie. „Byłam ogromnie tym, jak wiele osób skontaktowało się ze mną, by opowiedzieć o swoich śmiertelnie chorych bliskich, którzy z rozpaczy zagłodzili się na śmierć” – powiedziała. Podkreśliła, że wspomagane samobójstwo nie miałoby wyprzeć opieki paliatywnej.
Przeciwnicy projektu obawiają się, że na nieuleczalnie chorych wywierana będzie presja, by zdecydowali się na wspomaganą śmierć, aby „odciążyć” swoich bliskich i system opieki zdrowotnej.
Poprzednio posłowie głosowali nad prawem do wspomaganej śmierci w 2015 roku, gdy władzę sprawowała Partia Konserwatywna. Wówczas projekt został odrzucony wyraźną większością głosów – poparło go 118 posłów, przeciwnych było 330. Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami eutanazja jest traktowana jako zabójstwo i grozi za nią kara do dożywocia włącznie, natomiast za pomoc czy zachęcanie do samobójstwa grozi do 14 lat więzienia. Zgodnie z badaniami opinii publicznej około dwóch trzecich Brytyjczyków popiera prawo do wspomaganej śmierci.(PAP)
os/ akl/