We włoskich Apeninach wciąż prowadzona jest akcja ratunkowa w miejscu tragedii, jaka wydarzyła się w środę, gdy na hotel położony na wysokości 1200 merów nad poziomem morza zeszła gigantyczna lawina. Ekipy ratunkowe odnalazły ciało, najprawdopodobniej jest to szósta ofiara środowej. tragedii. Wcześniej podano, że liczba zaginionych zwiększyła się do 24.
Zmieniła się tylko liczba zaginionych. Powiększyła się o młodego Senegalczyka, który od niedawna pracował w hotelu Rigopiano na zboczu szczytu Gran Sasso. Ustalono, że w środę 18 stycznia poszedł do pracy i nie wrócił do domu. Lawina zastała go więc prawdopodobnie w hotelu.
Jak obliczyli karabinierzy, ważyła ona 120 tysięcy ton. Zanim zeszła na hotel, przebyła dwa kilometry, a w momencie uderzenia spadała z prędkością stu kilometrów na godzinę. W tak trudnych warunkach bez przerwy pracują ekipy ratownicze. Zarówno wewnątrz zawalonej struktury, jak i w najbliższym jej sąsiedztwie, starając się przebić jak najwięcej otworów prowadzących do środka.
„Wszyscy pracują tak, jakby wewnątrz byli jeszcze żywi ludzie”- powiedział Fabrizio Curcio, szef obrony cywilnej.
Najbliżsi zaginionych od kilku już dni przebywają w pobliskiej miejscowości Penne. Są tam z nimi także rodziny ocalonych, którzy już w poniedziałek wyjdą ze szpitala.
Marek Lehnert/Rzym, Fot. Polska Press