Sieć obiegło zdjęcie mężczyzny z Orlando, który przeżył katastrofę lotniczą 3 mile od Florida Keys. W pewnym momencie samolot, którym pilotował, uległ awarii. Mężczyzna był zmuszony lądować na wodzie. W międzyczasie na miejsce przybyły służby ratunkowe, które następnie wyłowiły pilota z wody. Z całym i zdrowym rozbitkiem jeden z ratowników zrobił sobie selfie.
Do zdarzenia doszło w niedzielę rano. Jak informuje rzecznik prasowy Biura Szeryfa Monroe County Adam Lindhardt – informacje o problemach z samolotem przekazał służbom personel międzynarodowego lotniska Key West.
Miami Herald donosi, że pilot poinformował przez radio kontrolę ruchu lotniczego o problemach z silnikiem jego samolot. Zakomunikował, że podejmie próbę wylądowania na wodzie w pobliżu Florida Keys.
Zastępca Trevor Pike z jednostki wodnej patrolu morskiego szeryfa przybył na miejsce katastrofy w Zatoce Meksykańskiej i uratował pilota, 40-letniego Adama Josepha Barneya z Orlando na Florydzie.
Barney nie doznał żadnych poważnych obrażeń.
Rzecznik Straży Przybrzeżnej USA Eric Rodriguez przekazał, że samolot Aero Commander 500, którym leciał Barney, zatonął.
Red. JŁ
(Źródło: USA Today)