Twierdzenie, że decyzja o relokacji uchodźców rozwiąże problem, to jakieś oderwanie od rzeczywistości – mówi w rozmowie z AIP poseł Szymon Szynkowski vel Sęk, który reprezentuje polski Sejm na konferencji wysokiego szczebla nt. migracji w Parlamencie Europejskim w Brukseli.
Wczorajsze słowa przewodniczących Tajaniego i Junckera sugerują, że Unia nie zamierza odpuścić sprawy relokacji uchodźców. Co zrobi polski rząd?
Przyjechałem do Brukseli jako przedstawiciel polskiego rządu i liczyłem na dialog. Tymczasem przez pierwsze godziny mieliśmy do czynienia z cyklem wykładów, prowadzonych przez wysokich urzędników instytucji europejskich. Słowa przewodniczących Tajaniego i Junckera skupiały się na tym nieefektywnym, bezsensownym mechanizmie relokacji uchodźców. To był taki szantaż, zawoalowane groźby pod adresem krajów, które tego mechanizmu nie realizują i nie będą realizować, bo on jest nieefektywny.
Padły słowa, że kraje, które nie przystąpią do programu relokacji, mogą liczyć się z konsekwencjami.
To jest zły sposób dialogu i nie przyniesie on UE nic dobrego. Unia potrzebuje partnerskiego dialogu, to nie panowie przewodniczący będą decydowali o tym, jak będzie wyglądała przyszłość prawa azylowego i prawa migracyjnego Unii. Decydować będą ci, którzy dziś słuchali na sali – przedstawiciele parlamentów narodowych w swoich krajach i rządy tych krajów będą podejmować te decyzje.
Czyli na dziś stanowisko polskiego rządu pozostaje nie zmienione?
Ta decyzja jest zaskarżona przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, w związku z tym kraje mają prawo mieć przynajmniej istotne wątpliwości prawne, co do tego, czy ta decyzja je obowiązuje. Trzeba też zadać pytanie, czy rzeczywiście przywódcy unijni wierzą, że wykonanie tego mechanizmu doprowadzi do rozwiązania kryzysu migracyjnego? Jaka jest liczba migrantów, którzy napłynęli do Europy, a jaka jest liczba tych planowanych relokacji? To jest przecież prawie ułamek procenta, jeśli chodzi o ewentualne relokowanie. I to nie jest jeszcze dziś przesądzone, bo nawet kraje, które były entuzjastami tego podejścia, zrealizowały ten mechanizm w 16 procentach, w przypadku Francji, w 13 procentach w przypadku Niemiec. Na wykonanie decyzji zostały raptem dwa miesiące. Uważanie, że ta decyzja rozwiąże problem, to jakieś oderwanie od rzeczywistości.
We wtorek na dworcu Brussel-Centraal doszło do próby przeprowadzenia zamachu terrorystycznego. Mieszkańcy Brukseli niespecjalnie się tym jednak przejęli, bo nawet w okolicy dworca życie płynęło normalnym trybem. W państwach Europy Zachodniej terroryzm już spowszedniał?
Prawdę mówiące nie zazdroszczę mieszkańcom Brukseli, którzy muszą jakoś przywyknąć do tego, że żyją z zamachami w sąsiedztwie. To nie jest normalność. To jest udawanie normalności. Ale nie jest to na pewno sytuacja, z którą można się godzić, czy zaakceptować. Normą jest sytuacja, jaką mamy w Polsce, że bezpieczeństwo obywateli jest zagwarantowane, że póki co dzięki sprawnemu działaniu służb, ale też dzięki rozsądnej polityce państwa, udaje nam się uniknąć tego typu zagrożeń.
Wczoraj komisja ds. Amber Gold przez ponad siedem godzin przesłuchiwała Michała Tuska.
Pan Michał Tusk, to jeden z kolejnych świadków, świadek budzący oczywiście pewne emocje, bo jest to syn byłego premiera i obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej. Ale z punktu widzenia procesowego jest to czynność standardowa. Ona budzi zainteresowanie mediów, publiczności, natomiast osoba, która była w sposób istotny zaangażowana w funkcjonowanie linii lotniczej związanej z koncernem Amber Gold, musi zostać przesłuchana. Należy ustalić jaką pan Michał Tusk miał wiedzę w tamtym okresie na temat możliwych przyszłych kłopotów Amber Gold i co z tą wiedzą zrobił.
Kacper Rogacin z Brukseli (AIP)