7.4 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Szef Parlamentu Europejskiego grozi członkom UE użyciem siły

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Martin Schulz zagroził użyciem przymusu wobec państw UE, które nie sprzeciwiają się systemowi relokacji – rozmieszczenia imigrantów. – Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone – przekonywał Niemiec. – To zachowanie urąga wszelkim zasadom wzajemnych relacji międzynarodowych – ocenia dr hab. Piotr Wawrzyk z Instytutu Europeistyki UW.

W wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz stwierdził, że wobec państw, które nie godzą się z narzuconymi normami dotyczącymi przyjęcia uchodźców powinny zostać użyte argumenty siłowe – Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone – przekonywał Niemiec. Jego zdaniem Europa może zostać opanowana przez ultranacjonalistów, czemu za wszelką cenę trzeba zapobiec. – Żyjemy w XXI wieku, wieku globalizacji. Należę do ludzi, którzy uważają, że globalne problemy nie mogą być rozwiązywane nacjonalizmem – powiedział Martin Schulz. W obliczu kryzysu imigracyjnego Europa jest podzielona na państwa, które chcą przyjąć jak największą liczbę przybyszy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, inne obawiają się konfliktów na tle ekonomicznym, kulturowym i religijnym. – W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim – zapowiedział szef PE. Słowa Schulza odbiły się szerokim echem w europejskich mediach, oceniane są jako aroganckie, a wręcz skandaliczne. – Groźba użycia argumentu siły, padająca z ust polityka pełniącego taką funkcję, urąga wszelkim zasadom wzajemnych relacji międzynarodowych. Jeśli nie będziemy domagać się wyjaśnień i przeprosin, damy przyzwolenie na używanie takiego języka wobec suwerennego państwa – uważa dr hab. Piotr Wawrzyk z Instytutu Europeistyki UW. Martin Schulz jest znany z bezkompromisowych wypowiedzi, kiedyś został nawet porównany przez premiera Włoch Silvio Berlusconiego do kapo, strażnika niemieckiego obozu koncentracyjnego.

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego swoje słowa skierował przede wszystkim do Węgier, ale i całej Grupy Wyszechradzkiej (Węgry, Polska, Czechy, Słowacja), która sprzeciwiła się przyjęciu narzuconych w środę przez unię liczb imigrantów. Stanowisko Unii Europejskiej wobec kryzysu imigracyjnego budzi wątpliwości wielu prawników. Węgrzy są krytykowani przez opinię publiczną za przestrzeganie restrykcji unijnych, konkretnie rozporządzenia Dublin 2 i kodeksu granicznego Schengen, zakładających zatrzymywanie nielegalnych imigrantów na granicach, a jeśli się przez nie przedostaną, muszą być natychmiast zarejestrowani, a ich tożsamość zweryfikowana. Tymczasem Niemcy, czołowe państwo UE, jawnie łamie prawo przyjmując dziesiątki tysięcy imigrantów bez uprzedniej weryfikacji. – Poprawność polityczna wygrywa z legalizmem – uważa dr hab. Piotr Wawrzyk – Mówiąc wprost, wydzielanie krajom poszczególnych liczb imigrantów jest niezgodne z prawem unijnym. Jedynym rozwiązaniem jest zastosowanie rozwiązania, które przyjęto swego czasu na Malcie – gdy liczba imigrantów zaczęła przerastać możliwości miejscowych funkcjonariuszy straży granicznej, Frontex, organizacja zarządzająca granicami unijnymi powołała zespół pomocy. To samo trzeba zrobić na Węgrzech, we Włoszech i Grecji – uważa Wawrzyk.

Tymczasem Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) donosi o nadciągającej nowej fali uchodźców chcących dotrzeć do Europy z Libanu i zamieszkałych przez Kurdów północnych regionów Iraku. Dane władz portu w Trypolisie wskazują, że codziennie do Turcji wypływa około dwóch tysięcy osób. Z kolei z Węgier docierają kolejne sygnały, że miejscowe służby nie radzą sobie z liczbą napływających uchodźców. Obóz rejestracyjny w Roszke, na granicy z Serbią jest przepełniony, warunki sanitarne są zatrważające, w piątek pojawiły się nawet problemy z dystrybucją żywnośc. Austriacka dziennikarka Michaela Spritzendorfer przebywająca w Roszke uważa, że imigranci są nieludzko traktowani przez pracowników placówki: – Trzymamy ich w zamknięciu jak zwierzęta. Europejscy politycy powinni zachować się odpowiedzialnie i zdecydować o otwarciu granic – uważa dziennikarka.

/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520