Liderzy państw G20 będą dalej realizować postanowienia paryskiego porozumienia klimatycznego, mimo że wycofały się z niego Stany Zjednoczone – ustalono drugiego dnia szczytu w Hamburgu. Mimo nacisku polityków oraz masowych demonstracji prezydent Donald Trump nie zmienił w tej kwestii zdania.
Klimat był jedną z najbardziej spornych kwestii podczas szczytu w Hamburgu. Decyzja Donalda Trumpa o wycofaniu się z paryskiej umowy, którą podjął wcześniej w tym roku, oburzyła liderów innych państw, a także międzynarodową opinię publiczną. Przeciwko niej odbyły się też masowe protesty w Hamburgu. Sam Trump twierdzi, że postanowienia z Paryża są niekorzystne dla amerykańskiego górnictwa i chce bardziej wspierać przemysł węglowy, za którego znacznym ograniczeniem opowiadają się pozostałe kraje. Podczas szczytu ogłoszono, że następne międzynarodowe spotkanie odbędzie 12 grudnia w Paryżu, a jego głównym tematem będzie właśnie porozumienie klimatyczne.
Podczas szczytu w Hamburgu miały także miejsce brutalne zamieszki. Na ulice wyszli ludzie, którzy protestują przeciwko obecności na szczycie Donalda Trumpa i Władimira Putina, a także zmianom klimatycznych, globalizmowi czy nierównościom społecznym. Na jednym z protestów, w dzielnicy St. Pauli, pojawiło się blisko tysiąc osób. Dominowało wśród nich hasło „Opanować G20 – zniszczyć kapitalizm”, uczestnicy mówili także o swojej wściekłości na obecny system. Wściekli ludzie próbowali także wtargnąć do Filharmonii Połabskiej, gdzie uczestnicy szczytu w piątek wzięli udział w uroczystym koncercie.
Demonstranci rzucali kamieniami w policjantów, wznosili na ulicach barykady z ławek i drewna, który potem podpalali, podobnie zresztą jak samochody. Plądrowano także sklepy. Policja użyła armatek wodnych, doszło także do pościgu za protestującymi na dachach domów – relacjonuje BBC. Na ulice Hamburga wyszli również żołnierze. Niemieckie media mówiły o funkcjonariuszu, który zmuszony był oddać strzał ostrzegawczy, a następnie musiał schronić się w sklepie.
Podczas zamieszek, które rozpoczęły się już w czwartek, rannych zostało łącznie blisko 200 policjantów. Zatrzymano też dziesiątki demonstrantów. Sytuację w mieście skomentowała kanclerz Niemiec Angela Merkel. Szefowa rządu stwierdziła, że podczas gdy rozumie pokojowe protesty, nie może zaakceptować demonstracji, które „są zagrożeniem dla życia”.
(AIP)