Śmierć lidera tzw. Państwa Islamskiego była jednym z najważniejszych wydarzeń kończącego się 2019 roku na świecie. Abu Bakr al-Baghdadi zginął 26 października w czasie obławy przeprowadzonej przez amerykańskie wojska w północnej części Syrii. Jego śmierć osłabiła ISIS, ale nie doprowadziła do końca tej organizacji.
Abu Bakr al-Baghdadi urodził się 48 lat temu niedaleko Samarry w północnym Iraku. Był muzułmańskim duchownym, a po inwazji USA na Irak spędził w amerykańskim więzieniu w jednej z baz niemal rok. Prawdopodobnie tam poznał członków irackiej al-Kaidy i zradykalizował się. W 2010 roku został przywódcą Państwa Islamskiego Iraku, organizacji dżihadystów, którzy walczyli przeciwko wojskom USA, a cztery lata później ogłosił się samozwańczym „kalifem” tzw. Państwa Islamskiego. Jego organizacja stworzyła własne struktury administracyjne w Iraku i Syrii. ISIS wprowadziło radykalne islamskie prawo szariatu i było odpowiedzialne za krzyżowanie, gwałty, sprzedaż mniejszości etnicznych na targach niewolników i brutalne egzekucje tych, którzy nie poddali się władzy dżihadystów, w tym zagranicznych dziennikarzy.
Po kilku latach ISIS zostało pokonane, a 26 października 2019 w prowincji Idlib w Syrii amerykańscy żołnierze namierzyli Baghdadiego. Mężczyzna miał uciec przez komandosami do specjalnego tunelu i tam wysadzić się w powietrze. Zabił przy tym dwójkę swoich dzieci.
Pięć dni po śmierci swojego przywódcy informację taką potwierdziło tzw. Państwo Islamskie. Poinformowano też wówczas, że na następcę Baghdadiego wybrano mało znanego bojownika, Abu Ibrahima al-Hashimi al-Qurashi.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/#Wojciech Cegielski/sjo