Skarbówka nakłada dodatkowy podatek na pracowników korzystających z ekologicznych aut – pisze w środę „Rzeczpospolita”.
Jak pisze gazeta, fiskus rzuca kłody pod nogi firmom, które inwestują w elektryczne samochody. „Twierdzi, że pracodawca udostępniający pracownikowi ekologiczne auto i zwracający koszty ładowania pojazdu w domu, musi mu naliczyć dodatkowy przychód i podatek”. „To swoista schizofrenia, z jednej strony państwo zachęca do elektromobilności, z drugiej – skarbówka zastawia podatkowe pułapki” – mówi w „Rz” Grzegorz Gębka, doradca podatkowy w kancelarii GTA.
Gazeta pisze, że o interpretację wystąpiła spółka, która udostępnia pracownikom służbowe elektryki. „Mogą je wykorzystywać także na cele prywatne. Z tego tytułu spółka nalicza im, na podstawie ustawy o PIT, zryczałtowany przychód w kwocie 250 zł miesięcznie. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej uznał jednak, że w ryczałcie nie mieści się zwrot kosztów doładowania samochodu w domu. I nakazał dodatkowo opodatkować te kwoty” – pisze „Rz.
Wynika z nich, że ryczałt obejmuje też sfinansowane pracownikowi paliwo. A w autach elektrycznych takim paliwem jest przecież prąd – tłumaczy w „Rz” Radosław Żuk, doradca podatkowy, partner w KZP. „Podejście fiskusa spowoduje problemy dla księgowych, nie wiadomo bowiem, jak wyliczyć dodatkowy przychód” – mówi gazecie Grzegorz Gębka.
Dodano, że eksperci nie mają wątpliwości, że takie interpretacje mogą zniechęcić część firm do inwestycji w ekologiczne auta. „Przedsiębiorcom potrzebne są zachęty, a nie podatkowe obciążenia” – podkreśla Radosław Żuk. (PAP)
wni/ amac/