Amerykański sekretarz stanu powiedział, że nastał czas, by Rosja zastanowiła się, czy będzie nadal wspierać prezydenta Syrii Baszara al-Asada. To reakcja Rexa Tillersona na atak chemiczny w syryjskiej prowincji Idlib. Wiele wskazują na to, że za śmierć być może ponad stu osób odpowiadają syryjskie władze.
We wtorek rano samoloty z trującym gazem zbombardowały miasto Khan Shejkhun i zabiły od 72 do ponad stu osób. Kraje zachodnie i syryjska opozycja twierdzą, że nalotu dokonały syryjskie wojska rządowe. Turcja twierdzi, że doszło do zbrodni przeciwko ludzkości. Władze Syrii odrzucają oskarżenia.
Światowa Organizacja Zdrowia i Lekarze bez Granic potwierdzili, że doszło do ataku chemicznego. Miejscowi lekarze donieśli, że na miasto zrzucono sarin, czyli gaz paraliżujący układ nerwowy. Izraelski wywiad twierdzi, że zielone światło do nalotu miał dać ktoś z najwyższego rangą otoczenia syryjskiego prezydenta. Sprawę badają eksperci z ONZ.
W związku z atakiem, na wniosek Francji zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ.
IAR/Reuters