Od kilku dni w wielu popularnych marketach możemy trafić na puste półki. Głównymi produktami, które trudno dostać są te, o długiej dacie ważności, a także mydła i żele dezynfekujące. Przezorność czy niepotrzebna panika?
Mieszkańcy regionu najczęściej kupują różnego rodzaju makarony, kasze, ryż, oleje czy pasztety i konserwy. Jednym słowem wszystko, co ma długą datę ważności i może leżeć w domowej spiżarni. – Ludzie pakują całe kosze towarów. Często jest tak, że nie nadążamy z wykładaniem nowych towarów na półki – mówi nam Anna, pracownik jednego z kłodzkich marketów.
Sporą popularnością cieszą także maseczki, a ich cena podskoczyła już nawet o kilkanaście złotych. Czy jest to uzasadniona obawa? – Koronawirus to dopiero początek. Koleżanka mi mówiła, że zaraz po nim przyjdzie wojna, więc lepiej mieć w domu zapasy na przyszłość – mówi pani Teresa.
Zdaniem ekspertów właśnie takie zachowanie może spowodować masową panikę. -Człowiek, który przewiduje zagrożenia wygrywa konkurencję ewolucyjną z optymistą, bo ten często jest nieprzyjemnie zaskakiwany przez rzeczywistość. (…) Ludzie robią zapasy, więc mamy do czynienia z samospełniającym się proroctwem, bo wzmożone zainteresowanie sprawia, że produktów faktycznie zaczyna brakować. Łatwo w ten sposób wywołać panikę – mówi psycholog społeczny, cytowany przez Nową Trybunę Opolską.
Jak mówią zapytani przez nas mieszkańcy, to tylko kwestia czasu, kiedy koronawirus dotrze do naszego regionu. A wielu z nich deklaruje, że w takim przypadku nie zamierza wychodzić z domu. I właśnie dlatego nasi rozmówcy robią zapasy. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia nie publikuje żadnych zaleceń dotyczących robienia zapasów. A jakie jest Twoje zdanie w tej sprawie?
DAB aip