7.4 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Puchar Polski dla Arki Gdynia!

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Przez 105 minut finału Pucharu Polski działo się niewiele. Dopiero w drugiej części dogrywki Arka skarciła Lecha za chęć zwycięstwa jak najmniejszym nakładem sił. Gdyńska drużyna wygrała 2:1 i zdobyła trofeum po raz drugi w historii (poprzednio w 1979 roku).

We wtorkowym finale Pucharu Polski faworyt mógł być tylko jeden. – Tak jest w każdym spotkaniu. Zawsze towarzyszy nam presja zwycięstwa. Jesteśmy na to przygotowani. Myślimy tylko o pokonaniu Arki. Gdyby presji nie narzucili nam dziennikarze, sami byśmy to zrobili – podkreślał przed meczem trener Lecha Nenad Bjelica. – Dla nas to niesamowita przygoda. Piłkarze długo czekali na ten mecz. Kilkadziesiąt tysięcy osób będzie im kibicować. Dla takich spotkań się żyje. Faworytem jest Lech, ale my nie mamy nic do stracenia. Traktujemy to jako egzamin, który chcemy zdać celująco – przekonywał z kolei szkoleniowiec Arki Leszek Ojrzyński. – Lech pompuje się, że do trzech razy sztuka. Że w ostatnich dwóch edycjach przegrywali i teraz jest ich moment. My jesteśmy w finale drugi raz. Postaramy się powtórzyć wyczyn drużyny z 1979 roku – dodał. Jeśli kibice liczyli na fajerwerki, doczekali się ich już… przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W sektorze Arki odpalono kilkadziesiąt rac, do tego ultrasi dołożyli iście sylwestrowy pokaz pirotechniczny. Lekkie zadymienie nie przeszkodziło piłkarzom rozpocząć spotkania zgodnie z planem. Po badawczych początkowych minutach pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie gdynianie, lecz Przemysław Trytko główkował ponad poprzeczką bramki Jasmina Buricia. Kolejorz odpowiedział strzałem Jana Bednarka po rzucie rożnym – minimalnie niecelnym. Z upływającymi minutami Lech przyciskał coraz mocniej. Po błędzie obrońców i składnej akcji drużyny Bjelicy uderzenie Darko Jevticia z trudem obronił Pavels Steinbors. Po chwili do dużego wysiłku zmusił go Lasse Nielsen. Każdy stały fragment w okolicach pola karnego zespołu z Pomorza podnosił ciśnienie kibicom obu drużyn. Arka coraz rzadziej wychodziła z własnej połowy, skupiając się głównie na obronie. Do końca pierwszej części gry kibice bramek się nie doczekali. Druga połowa również zaczęła się od fajerwerków – znów z sektora kibiców Arki. Na boisku dominował jednak Lech. Bardzo blisko szczęścia był Marcin Robak, który po dośrodkowaniu Wołodymyra Kostewycza trafił w słupek. Zespół z Poznania chciał wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Takie podejście mogło się zemścić choćby po indywidualnej akcji Marcina Warcholaka, którego strzał najpierw obronił Burić, a dobitka była niecelna. W końcówce piłkę meczową miał jeszcze na nodze Radosław Majewski, któremu piłkę jak na tacy w polu karnym wyłożył Maciej Makuszewski, ale pomocnik uderzył nieczysto i Steinbors nie musiał interweniować. Oba zespoły czekała dogrywka. W pierwszej części dodatkowych 30. minut działo się tyle, co w filmie dokumentalnym o florze i faunie Pustyni Błędowskiej. Drugą połowę od mocnego ciosu rozpoczęła Arka. Dośrodkowanie z lewej strony strzałem głową na bramkę zamienił Rafał Siemaszko (170 cm wzrostu). Dopiero po straconym golu Lech zaczął atakować z większym zaangażowaniem. Zapłacił jednak za to wysoką cenę. Po przejęciu piłki przez Arkę Luka Zarandia przebiegł z piłką pół boiska, mijając po drodze dwóch rywali. Gruzin w sytuacji sam na sam z Buriciem nie stracił zimnej krwi i podwyższył prowadzenie. Lech odpowiedział jeszcze trafieniem Łukasza Trałki, lecz nie było go stać na więcej. Puchar Polski po raz drugi w historii trafił w ręce zawodników Arki. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego zagra dzięki temu w przyszłym sezonie w eliminacjach Ligi Europy.

Tomasz Dębek (aip), Fot. PP

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520