Sejmowa podkomisja zajmująca się m.in. obywatelskim projektem o zakazie handlu w niedzielę ma nowego szefa. Został nim, powołany w trakcie ostatniego posiedzenia Sejmu, przewodniczący PiS na Pomorzu – poseł Janusz Śniadek. Jak przyznaje w rozmowie z nami, właśnie przygotowuje się do rozpoczęcia prac.
– Prawdopodobnie już na kolejnym posiedzeniu Sejmu zwołamy podkomisję i rozpoczniemy procedowanie. W oparciu o stanowisko rządu ws. obywatelskiego projektu o zakazie handlu w niedzielę zostały przygotowane poprawki. Przypomnę, że stanowisko rządu było takie, by rozpocząć od wprowadzenia zakazu handlu w połowę niedziel i ewentualnie później, po przyjrzeniu się sytuacji i po zmianie nawyków klientów, zaostrzać ten rygor. Na najbliższych posiedzeniach będziemy o nich dyskutować i je przegłosowywać – zapowiada poseł Śniadek.
Tymczasem przeciwnicy projektu nie składają broni i przypominają, że niespełna rok po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę Węgry wystąpiły z wnioskiem o jego zniesienie. Powodem miało być – jak twierdzą – nie tylko rosnące niezadowolenie społeczeństwa, ale też znaczne pogorszenie sytuacji pracowników i właścicieli małych sklepów.
– Węgrzy kupowali jedzenie na zapas, a małe sklepy, które mogły być otwarte w niedzielę, zaczęły plajtować na niespotykaną skalę. Ich właściciele zasilili natomiast grono osób bezrobotnych – mówi Radosław Knap, dyrektor Polskiej Rady Centrów Handlowych, i dodaje, że według najnowszych danych, poparcie dla projektu związkowców zdecydowanie spadło. – Najnowsze badania opinii ukazują sprzeciw Polaków już na poziomie 60 proc. – czyli bardzo zbliżony do poziomu, przy którym węgierski rząd zdecydował się na zniesienie zakazu handlu w niedzielę – dodaje.
Zdaniem ekspertów, scenariusza, że polscy przedsiębiorcy podzielą los węgierskich, wykluczyć nie można. – Nic nie wskazuje na to, żeby zachowania naszych obywateli były radykalnie inne – mówi Zbigniew Canowiecki, prezes Pracodawców Pomorza. – Definitywne zamknięcie sklepów, nawet tylko w niektóre niedziele w miesiącu, wymusi zwolnienie części pracowników. Najprawdopodobniej też straty odnotują małe sklepiki. Możliwe więc, że dopadnie nas „efekt węgierski”.
– Podstawy ekonomii mówią o tym, że krok, jakim jest wprowadzenie całkowitego zakazu handlu w niedzielę, może doprowadzić do załamania bilansu popytowo-podażowego – dodaje dr Andrzej Faliński, ekspert ds. handlu i rynku detalicznego. – Biorąc pod uwagę polskie realia, pod kątem ekonomicznym ruch ten jest ruchem niemądrym. Mamy tu do czynienia z krótkowzrocznym, politycznym, przedwyborczym sposobem traktowania gospodarki. Jestem temu przeciwny – dodaje.
Twórcy projektu studzą emocje i zapewniają, że Węgry wycofały się z niego z zupełnie innych powodów niż te, które podaje PRCH. – Dane makroekonomiczne po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę pokazały na Węgrzech wzrost obrotów i wzrost zatrudnienia – mówi Marek Lewandowski, rzecznik Solidarności.
– Węgrzy wycofali się z projektu z powodów czysto politycznych, wprowadzili go zbyt szybko, bez żadnych konsultacji ze społeczeństwem, doprowadzając do konfliktu. U nas absolutnie nie widzę takiego zagrożenia, a wręcz przeciwnie – będzie to pomagało mniejszemu handlowi, który do tej pory był dyskryminowany przez duże sieci.
„Efektu węgierskiego” nie obawia się też świeżo upieczony szef podkomisji sejmowej ds. projektu o zakazie handlu w niedzielę.
– W czerwcu tego roku gościliśmy przewodniczącą i parlamentarzystów węgierskiej komisji ds. zakazu handlu w niedzielę. Rozmawialiśmy o powodach wycofania się z tego projektu. Argumenty, o których wspomina Polska Rada Centrów Handlowych, nie padły w czasie tych rozmów ani razu. Mamy tu do czynienia z konfabulacją. Informacje dotyczące spadku obrotów i spadku zatrudnienia to argumenty nieprawdziwe – zapewnia poseł Śniadek.