Sukces Donalda Trumpa świadczy o wysoko postawionym instynkcie samozachowawczym Amerykanów w świetle zagrożeń stojących przed Stanami Zjednoczonymi – uważa prof. Kazimierz Kik. Jego zdaniem wybór Trumpa na prezydenta oznacza też, że w polskiej polityce bardziej będziemy potrzebowali Donalda Tuska niż Jarosława Kaczyńskiego.
Według obliczeń agencji AP Donald Trump zwyciężył w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach prof. Kazimierz Kik ocenił w rozmowie z PAP, że sukces Donalda Trumpa „świadczy o wysoko postawionym instynkcie samozachowawczym Amerykanów”. „Dlatego, że Ameryka znajduje się w świetle trzech wielkich zagrożeń, których nie uniknie. I w związku z tym zachodzi pytanie, jak może się na nie najlepiej przygotować, aby nie stracić” – podkreślił.
Wskazał, że pierwsze zagrożenie dotyczy zmian w układzie światowych sił, gdyż obecnie „świat wszedł w epokę przejściową od hegemonii amerykańskiej do świata wielobiegunowego”. „Ameryka ma ogromny deficyt budżetowy. Widzimy, ile gospodarkę amerykańską kosztowało utrzymywanie hegemonii w świecie” – zauważył profesor.
Jak podkreślił, Trump to biznesmen, który patrzy na politykę pragmatycznie, a zmiany w gospodarce wymuszą zmianę układu sił. „Trump nie będzie kierował się ideologiami, tylko rachunkiem ekonomicznym. Nie będzie chciał tracić pieniędzy na utrzymywanie hegemonii w świecie, bo to kosztuje, tylko przygotuje Amerykę do bycia najsilniejszym podmiotem świata, ale z dominacją w swoim regionie” – powiedział prof. Kik. Jak zaznaczył, będzie to korzystne dla Stanów Zjednoczonych, ale nie dla świata znajdującego się w polu oddziaływania Stanów.
Drugi czynnik, na który zwrócił uwagę prof. Kik, to zmiany demograficzne – według ekspertów mniej więcej w połowie XXI w. biali mieszkańcy mogą stracić większość w Stanach, szczególnie za sprawą migrantów z krajów latynoamerykańskich. „Sukces Trumpa jest krzykiem rozpaczy albo wyrazem instynktu samozachowawczego dla Ameryki, by zatrzymać migrację i być może nie dopuścić do zmiany układu sił między białymi mieszkańcami USA, a migrantami” – powiedział profesor, przypominając stanowisko Trumpa wobec migrantów.
Trzecią płaszczyznę zagrożeń według prof. Kika stanowi brak konsekwentnego i strategicznego pomysłu USA na ich rolę w świecie. Przypomniał, że w polityce zagranicznej USA na przemian stosowano dwie role: hegemona albo przywódcy świata. W ostatnich latach przewagę zyskała koncepcja hegemona i stosowania wojen prewencyjnych w razie zagrożenia. „I mamy tyle tych wojen, poczynając od Iraku przez Afganistan, ale wszystkie one są przegrane, choć bardzo kosztowne” – zauważył profesor.
„Zakończenie wojny na Ukrainie i wygaszenie zagrożenia idącego ze Wschodu jest korzystne dla Polski, bo stworzy perspektywę uniknięcia wojny i przejścia do etapu spokojnego rozwoju Polski w ramach Unii Europejskiej” – podkreślił naukowiec.
Ocenił, że „wbrew pozorom” wybór Trumpa nie będzie miał zbyt dużego wpływu na polską scenę polityczną ani na wybory prezydenckie w naszym kraju. „Dlatego, że żadna z typowanych kandydatur na prezydenta Rzeczpospolitej nie jest kandydaturą na miarę potrzeb Polski. To są kandydaci partyjni, żołnierze poszczególnych wodzów ugrupowań politycznych. A Polska potrzebuje kandydata na prezydenta, który byłby uosobieniem polityka, jaki przywróci do życia wspólnotę Polaków, a nie pogłębi polaryzację. Żaden z obecnie dyskutowanych kandydatów nie stwarza perspektyw na przekształcenie się w prezydenta wszystkich Polaków” – zaznaczył Kik.
Na uwagę, że ze strony polityków PiS już słychać głosy, iż sukces Trumpa to szerszy trend, który doprowadzi do zwycięstwa prawicy również w Polsce, prof. Kik odparł, że politycy PiS-u „mogą się strasznie zawieść”, bo Trump jest pragmatykiem, który dba o interes własny.
„W moim przekonaniu Trump nie będzie się przejmował tym, czego chce Polska, tylko będzie dbał o interes Stanów Zjednoczonych kosztem interesów wszystkich wkoło. I nie zanosi się także, aby to, czego chce Ameryka, zgadzało się z tym, czego chce Polska PiS-u, czyli Polska, która będzie wrogiem i Niemców, i Rosjan, a zatem będzie źródłem niepokoju w regionie europejskim” – ocenił politolog.
Z tego też względu, jego zdaniem, w polskiej polityce „będziemy bardziej potrzebowali Donalda Tuska niż Jarosława Kaczyńskiego”. „Dlatego, że Polska będzie mogła liczyć na utrzymanie bezpiecznej pozycji bardziej w ramach Trójkąta Weimarskiego, odbudowy związków europejskich, przekształcania Europy w samodzielny i strategicznie niezależny podmiot Nowego Ładu Światowego: czyli ani z Ameryką, ani z Rosją, ani z Chinami, ale także ani przeciw Ameryce, ani przeciw Rosji, ani przeciw Chinom” – powiedział profesor.
„To jest to, co będzie myślał i robił Donald Trump w polityce amerykańskiej. On nie będzie chciał z nikim walczyć, bo walka to koszty, a on będzie unikał kosztów” – dodał. (PAP)
Autor: Daria Kania
dk/ par/ wus/