7.7 C
Chicago
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Polska remisuje w Warszawie z Austrią 0:0 w meczu eliminacji mistrzostw Europy 2020

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Polscy piłkarze zremisowali w Warszawie z Austriakami 0:0 i pozostają liderami grupy G eliminacji mistrzostw Europy 2020. Na drugie miejsce awansowała Słowenia, która dzięki bramce w ostatniej minucie pokonała Izrael 3:2. W trzecim meczu tej grupy Łotwa przegrała z Macedonią Pn. 0:2.

Miało być lepiej, niż ze Słowenią i było, choć wynik 0:0 nie zadowolił tak naprawdę żadnej z drużyn. Remis w Warszawie oznacza jednak, że Polska pozostała liderem grupy G eliminacji Euro 2020, co daje nam dobrą pozycję wyjściową przed kolejnymi spotkaniami.

– Wiemy co zrobiliśmy źle w Lublanie, przeanalizowaliśmy to spotkanie – zapewniał dzień przed meczem na PGE Narodowym Jerzy Brzęczek i wypadało mieć nadzieję, że wie co mówi, bo piątkowa porażka 0:2 ze Słowenią (pierwsza w tych eliminacjach ) i efektowne 6:0 Austrii z Łotwą sprawiły, że można było obawiać się o wynik.

– Wciąż mamy 12 punktów, choć zdajemy sobie sprawę, że przyjeżdża do nas drużyna, która się rozpędziła. Szanujemy przeciwnika, ale znamy swoją wartość. Austria potrafiła się podnieść po dwóch porażkach na początku, więc czemu my nie mielibyśmy się podnieść – retorycznie pytał selekcjoner Biało-Czerwonych, który zdecydował się na trzy zmiany w składzie, w porównaniu do meczu w Lublanie. Najbardziej istotną był powrót do wyjściowej jedenastki Kamila Glika, któremu udało się wyleczyć kontuzję mięśniową, z którą przyjechał na zgrupowanie kadry.

Miejsce słabo spisującego się w Słowenii Mateusza Klicha zajął w środku pola Krystian Bielik, a zamiast przeżywającego strzelecką zapaść Krzysztofa Piątka zobaczyliśmy Dawida Kownackiego. Trochę nieoczekiwanie, bo przed meczem bardziej prawdopodobny wydawał się wariant z Piotrem Zielińskim w środku i Jakubem Błaszczykowskim na prawym skrzydle. Niektórzy sugerowali również, że być może piłkarz SSC Napoli pozostanie na boku a za plecami Roberta Lewandowskiego zagra Sebastian Szymański. Selekcjoner miał jednak inny pomysł.

Nie przyniósł on w pierwszej połowie efektu w postaci bramek, choć okazje ku temu były. Pierwsi mieli je Austriacy, bo już w 10. minucie po strzale Marko Arnautovicia uratował nas słupek i nie była to przypadkowa sytuacja, bo od początku przewagę mieli goście. Austriacy dłużej utrzymywali się przy piłce i szukali sposobu na przedostanie się pod naszą bramkę.
Polacy z kolei czekali na okazję do kontry i już po kwadransie mogli prowadzić 1:0, gdy pod bramkę rywali popędził w swoim stylu Kamil Grosicki. Jego strzał trafił jednak w słupek, zresztą nawet gdyby nawet trafił do siatki gol nie zostałby uznany, bo sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. Był to jednak sygnał, że nie zamierzamy w tym meczu tylko się bronić.

Kilka minut później klasą błysnął Lewandowski, zakładając kolejno „siatki” dwóm rywalom tuż przed austriackim polem karnym. Strzał kapitana Biało-Czerwonych został jednak odbity na rzut rożny.

W 29. minucie mogliśmy i powinniśmy prowadzić 1:0, ale po dośrodkowaniu z lewej strony Grosickiego głową strzelał z bliska Lewandowski. Przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. Dwie minuty później głową strzelał z bliska po rzucie rożnym Glik. Austriacki bramkarz nie dał się jednak zaskoczyć. Goście nadal przeważali, ale ich ataki były kasowane przez polską defensywę, a jeśli już dochodziło do strzału, to na posterunku był Łukasz Fabiański.

Po przerwie napór Austriaków jeszcze wzrósł, w grze Polaków było za to sporo chaosu. Jak zwykle próbował szarpać Grosicki, jak zwykle z obrońcami przepychał się Lewandowski, który w 63. minucie zatańczył w polu karnym rywali, ale jego strzał minął słupek (a przy próbie dobitki od gwizdano spalonego Grosickiemu). Naszemu kapitanowi brakowało jednak wsparcia. Zwłaszcza ze strony Piotra Zielińskiego, który poza jedną składną akcją (i przytomnym podaniem) znów niewiele dawał z siebie drużynie.

W 63. minucie w sytuacji sam na sam z Fabiańskim znalazł się Arnautović, ale bramkarz West Hamu nie dał się pokonać byłemu klubowemu koledze. Bramek ostatecznie nie zobaczyliśmy.

Kolejna seria spotkań w październiku. Na początek czeka nas wyjazd na Łotwę.

Red. Hubert Zdankiewicz/PolskaPress

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520