20.8 C
Chicago
czwartek, 10 października, 2024

Polscy lekkoatleci są w ogniu krytyki w związku ze słabym występem w igrzyskach olimpijskich

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Polscy lekkoatleci są w ogniu krytyki w związku ze słabym występem w igrzyskach olimpijskich. Spośród 64 zawodników, którzy pojechali do Paryża, tylko jedna osoba zdobyła medal. Sportowcy stanowczo i zgodnie mówią jednak: „wszyscy wywalczyli sobie miejsce w tych igrzyskach”.

Polscy lekkoatleci w Paryżu zdobyli tylko jeden medal – brązowy Natalii Kaczmarek w biegu na 400 m – co jest znaczącym regresem w porównaniu do Tokio, gdzie trzy lata temu „królowa sportu” dostarczyła Polsce 9 krążków. Martwić może nie tylko brak miejsc na podium, ale także niewielka ilość finałów, szczególnie w konkurencjach biegowych.

Za słabymi wynikami poszła lawina negatywnych komentarzy w mediach społecznościowych. „Po co oni w ogóle trenują, skoro i tak nie mają szans”, „turysta”, „kompromitacja”, „wstyd” – to najczęściej pojawiające się komentarze w odniesieniu do występu biało-czerwonych lekkoatletów w stolicy Francji.
Niektórzy z polskich reprezentantów nie pozostali obojętni na krzywdzące opinie.
„Wycieczkowicz, kompromitacja, żenada, beznadzieja… To tylko niektóre z określeń, które przez ostatnie dni dane jest mi czytać w komentarzach i wiadomościach. Ci, którzy to piszą myślą chyba, że żeby pojechać na igrzyska olimpijskie trzeba wysłać podanie do PKOl, a oni biorą tych co popadnie. Otóż nie, trzeba się zakwalifikować, trzeba spełnić szereg kryteriów, żeby znaleźć się w reprezentacji olimpijskiej i pojechać na najważniejszą imprezę sportową na świecie. Nie zawsze się wygrywa, każdy sportowiec ma swoje problemy, jednym idzie lepiej, innym gorzej, ale ludzie… TO SĄ IGRZYSKA OLIMPIJSKIE!!! Każdy, kto może nazwać się Olimpijczykiem jest z tego dumny, to zaszczyt i honor, którego doświadczają nieliczni” – napisał kulomiot Konrad Bukowiecki na Instagramie.
„Prawda jest taka, że nigdy nie dogodzisz wszystkim. Jakbym się nie zakwalifikował pisaliby, że jestem tak słaby, że nawet nie jadę na igrzyska. Zakwalifikowałem się – też źle, bo po co tam jedziesz? Jak nie zdobywasz medalu jesteś śmieciem, taka jest niestety narracja niedzielnych kibiców, którzy raz na cztery lata oglądają sport w tv i znajdą się na wszystkim najlepiej” – dodał, podpisując się „wasz ulubiony wycieczkowicz”.
Do hejtu odniosła się także Kaczmarek, narzeczona Bukowieckiego.
„Czasami nie rozumiem niektórych kibiców. Widziałam, że już po półfinale część osób pisała: słaby bieg. Ludzie, bieg na 49,5 jest słaby? Te oczekiwania poszybowały w kosmos. Trzeba pamiętać o sukcesach, które były. Nie da się osiągać sukcesów przez 10 lat na okrągło. Każdy prędzej czy później płaci za to zdrowiem czy zniżką formy. Chciałabym, aby ludzie o tym pamiętali. Konrad czy nasza sztafeta zdobywali medale. Tego się nie wymaże z historii, że był wicemistrzem Europy czy finalistą olimpijskim” – powiedziała Kaczmarek.
Ironicznie o opinii publicznej w Polsce wypowiedziała się natomiast Maria Andrejczyk, ósma w finale rzutu oszczepem. Rozmawiając z dziennikarzami o przyczynach swojego niezadowalającego występu stwierdziła, że nie będzie mówić o problemach zdrowotnych, z którymi się mierzyła, ponieważ „nie jest to dobrze odbierane w Polsce”.
„Po mistrzostwach Europy bardzo rzetelnie chciałam przekazać kibicom, co się dzieje, z czym musiałam się mierzyć, a dostałam jedną wielką mowę nienawiści. Zastanawiam się, co w ogóle mam prawo powiedzieć. Tak jest jednak ze wszystkimi sportowcami. Niektórzy może nie do końca potrafią przekazać rzetelnie i obiektywnie, co się dzieje, u niektórych jest narracja narzekania, ubolewania, ale ja starałam się rzeczowo powiedzieć, ale też nie było ok” – przyznała oszczepniczka.
„Nie chcę karmić tego wszystkiego narzekaniem, że coś było nie tak. Pierwszy raz jednak spotkałam się z tym aż na taką skalę. Po igrzyskach w Tokio jest taka narracja, że błędy nie są wybaczane. Ludzie się też frustrują i muszą się wyżyć. Ja mam do tego dystans, ale mówię o tym głośno, żeby zostało zauważone. Widzę, jak sportowcy to przeżywają. Wszyscy wywalczyli sobie miejsce w tych igrzyskach olimpijskich, a są nazywani turystami. To jest niesamowicie smutne, bo my poświęcamy zdrowie fizyczne i psychiczne, żeby w ogóle się tu znaleźć, a później jakaś losowa osoba w internecie zbiera tysiące polubień pod postem, w którym nam ubliża za to, co robimy i co łamie nam serce. To nie jest ok” – stwierdziła stanowczo Andrejczyk.
Jako jedna z nielicznych polskich lekkoatletów do finału awansowała Klaudia Kazimierska, która rywalizuje na dystansie 1500 m. Olimpijska debiutantka po finale, w którym zajęła 10. miejsce, podkreślała, że nie znalazła się w Paryżu przez przypadek.
„Przyjechałam tutaj, bo zasłużyłam na to. Nie jestem tutaj dlatego, że wygrałam na loterii udziału w igrzyskach, więc skoro jestem na tych zawodach i stoję na linii startu, jestem na takim poziomie, to nie ma się czego bać” – powiedziała lekkoatletka.
Występ jest rozczarowujący w porównaniu do Tokio, jednak jak podkreśla szef misji olimpijskiej oraz wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Tomasz Majewski, trzeba przeczekać zmianę pokoleniową.
„Wiemy, jak jest. Wszystko rozpatruje się przez pryzmat Tokio i tego sukcesu, ale bardziej trzeba brać pod uwagę ostatnie mistrzostwa świata. Było blisko dwóch, trzech medali, ale się nie udało. Nasi bohaterowie są zmęczeni, nasze złote pokolenie się kończy i musimy pracować nad nowym. To nie będzie złote pokolenie, będziemy mieć pojedynczych dobrych sportowców” – ocenił Majewski.
Pytany o normy kwalifikacyjne i o to, dlaczego nie są bardziej rygorystyczne, wiceprezes PZLA zwrócił uwagę, że to wynik opinii publicznej, której… zawsze coś nie pasuje.
„Nie ma bardziej rygorystycznych norm kwalifikacyjnych, bo potem są głosy: +dlaczego nie wzięliśmy kogoś na igrzyska, skoro się zakwalifikował?+. Jak niektóre kraje tak robią, to jest oburzenie. Potem ten zawodnik jedzie, jest ostatni, tak jak powinien być, bo jest po prostu słaby, a pojawiają się głosy: +kogo wy wysłaliście?+. Albo tak, albo tak, inaczej się nie da” – powiedział dwukrotny mistrz olimpijski.
„Uważam, że igrzyska są na tyle szczególną imprezą, że każdy, kto się zakwalifikował, powinien na nie jechać i uzyskać tytuł olimpijczyka, chociażby raz w życiu. To jest coś, do czego się dąży i każdy powinien mieć szansę” – dodał.
Polska wywalczyła w sumie w Paryżu dziesięć medali, jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych. Wszystkie zdobyły kobiety, poza srebrem drużyny siatkarzy i brązem czwórki wioślarzy.
Z Paryża – Monika Sapela (PAP)

 

Paryż – prezes PKOl: zabrakło medali w kajakarstwie, lekkiej atletyce, żaglach i pływaniu

„Zabrakło 1-2 medali w kajakarstwie, w lekkiej atletyce liczyliśmy na 2-3 krążki, nie ma też medali w żaglach i pływaniu – powiedział w rozmowie z PAP prezes PKOl Radosław Piesiewicz. W jego ocenie wynik 15-16 medali był absolutnie realny. Cieszą go medale w dziewięciu dyscyplinach.

Wideo dostępne na: https://wideo.pap.pl/videos/75182/.
„Cieszy to, że nasze dziesieć medali zdobyło dziewięć dyscyplin. Myślę, że to jest duża radość. Trzeba się jednak zastanowić nad tym, które dyscypliny nam nie dały krążków lub bardzo mało, spróbować pomóc, wyciągnąć wnioski. Tak, żebyśmy mogli się normalnie cieszyć z 16-20 medali zdobywanych podczas igrzysk olimpijskich” – powiedział w rozmowie z PAP w Paryżu prezes PKOl.
Wśród pozytywów wymieniał medale w boksie, tenisie ziemnym, w drużynowym turnieju szpadzistek czy w kolarstwie torowym. „To duży pozytyw, coś niesamowitego” – mówił.
„W kajakarstwie cieszy, że po 24 latach medal w kajakarstwie górskim zdobyła Klaudia Zwolińska. Zabrakło jeszcze 1-2 medali w kajakarskim sprincie. W lekkiej atletyce po dziewięciu medalach w Tokio jednak liczyliśmy, że będą 2-3 medale. Tego zabrakło. Żagle nie przywożą żadnego medalu. Liczyliśmy też na pływanie. Cóż, trzeba spokojnie do tego podejść, pomyśleć systemowo nad rozwiązaniami, żeby móc w Los Angeles cieszyć się z większej liczby medali” – ocenił Piesiewicz.
Piesiewicz podkreślił, że od 15 miesięcy jest prezesem PKOL i w jego ocenie dobrym i trafionym pomysłem było stworzenie w Paryżu Domu Polskiego podczas igrzysk. „Udało nam się pomóc związkom, które zdobywały medale. To jest budujące. Uważam, że trzeba iść w tę stronę, aby te pieniądze, które my pozyskujemy były na wkład własny. W budżecie państwa jest coraz więcej pieniędzy, to trzeba sobie realnie powiedzieć. Aby związki mogły po te pieniądze sięgnąć, muszą mieć wkład własny. Ten wkład własny dawał im PKOl i myślę, że to jest dobre rozwiązanie, żeby wspomagać” – powiedział. Za przykład podał boks. W jego ocenie w tym związku pieniądze zostały bardzo dobrze wydatkowane, bo na sportowców, trenerów, sztaby.
Prezes PKOl mówił także o możliwości przejęcia przez PKOl odpowiedzialności za sport wyczynowy.
„To jest dobry początek, aby zacząć dyskutować. Liczę na to, że uda się spotkać z panem premierem i zaczniemy na ten temat rozmawiać, bo każdemu z nas zależy na tym, aby wyniki w sporcie były dużo lepsze. Tak, żebyśmy mogli się cieszyć z większej liczby medali i częściej słuchać Mazurka Dąbrowskiego na igrzyskach olimpijskich” – podkreślił.
Prezes PKOl został zapytany przez PAP o piątkowe słowa premiera Donalda Tuska. Szef rządu powiedział wówczas, że będzie chciał „aby PKOl i związki sportowe rozliczyły się przed opinią publiczną z pieniędzy publicznych”.
„Staram się rozumieć pana premiera, który został o to zapytany. PKOl nie ma środków budżetowych, więc jeżeli rozmawiamy o pieniądzach ze spółek Skarbu Państwa, to są to spółki i my rozliczamy się co dwa miesiące z tych pieniędzy. Wypracowujemy ekwiwalent reklamowy i to jest normalny sponsoring. To nie są pieniądze z budżetu państwa, ale ze spółek, które przekazują nam środki za wykonywanie odpowiedniej pracy marketingowej i przekazywanie tych środków do konkretnych związków sportowych. My wykonujemy to rzetelnie” – stwierdził prezes Piesiewicz.
Dodał, że jeżeli chodzi o środki budżetowe dla związków sportowych to „bardzo naturalne jest to, że się rozliczamy co roku”.
„Co roku przedstawiamy sprawozdanie i co roku jest to akceptowane. Wtedy możemy dostać następne środki, które pracują przez kolejny rok” – wyjaśniał jako prezes Polskiego Związku Koszykówki.
Piesiewicz dodał, że jego zdaniem Polska ma potencjał, aby szukać medali na igrzyskach zarówno bardzo szeroko – w wielu dyscyplinach, jak i punktowo.
„Dziewięć dyscyplin, które zdobyły medale to jest olbrzymia radość. Punktowo trzeba wspomagać te sporty, w których +łatwiej+ zdobyć medale. Tam powinniśmy kłaść jeszcze większy nacisk i jeszcze większe środki. Tak, aby móc cieszyć się z 20 medali podczas igrzysk olimpijskich. Jest nas na to po prostu stać. Ja mówiłem o 16 medalach i proszę zauważyć, że jeżeli byśmy zdobyli po jednym medalu w dyscyplinach, o których mówiłem na początku, to mielibyśmy dzisiaj 15-16 medali” – podsumował.
Zdaniem prezesa PKOl sukcesu na przyszłość należy szukać „u podstaw”.
„Przede wszystkim w klasach 1-3 powinien być profesjonalny nauczyciel od wychowania fizycznego. Fajna była kiedyś akcja rozpropagowana przez minister Muchę akcja +Stop zwolnieniom z WF-u. To jest potrzebne, żebyśmy zachęcali młodzież do uprawiania sportu. Trzeba pokazywać, że sport jest cool, że sport jest fajny. Dzisiaj niestety młodzież ma inne zajęcia. Jest telefon i iPad, są komputery, konsole. Nie idziemy w dobrą stronę. +Stop zwolnieniom z WF-u to bardzo fajny program i my też będziemy chcieli do tego wrócić” – zakończył Piesiewicz.
Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520