Co drugie syryjskie dziecko w Libanie nie chodzi do szkoły – alarmuje w najnowszym raporcie organizacja Human Rights Watch.
Autorzy dokumentu twierdzą, że choć libańskie władze wprowadziły przyjazną dla uchodźców politykę edukacyjną, sporo szkół się do niej nie stosuje, a w kraju nie ma pieniędzy na rozwój szkolnictwa.
Od początku trwającej od ponad pięciu lat wojny domowej w Syrii do Libanu uciekło ponad milion Syryjczyków. Wśród nich jest prawie pół miliona dzieci w wieku szkolnym. Human Rights Watch obliczyła, że połowa z nich nie chodzi do szkoły, niektóre nawet od pięciu lat. „Nie chodzę do szkoły od kiedy uciekliśmy do Libanu. Powiedziano nam, że trzeba za to płacić, a moja rodzina nie ma pieniędzy” – mówi 10-letnia Syryjka Bara, która mieszka w nielegalnym obozowisku w Libanie.
Human Rights Watch pisze w raporcie, że część Syryjczyków nie stać na płatne szkoły, a w darmowych nie ma wolnych miejsc. Władze wprowadziły też restrykcje w prawie pobytowym, co spowodowało, że część syryjskich rodzin jest tam nielegalnie. Część szkół nie stosuje się też do krajowych przepisów.
Miejscowe władze alarmują także, że szkół jest za mało. „Niektóre szkoły są po prostu za daleko. Znam dziewczynki, które wychodziłyby z domu przed świtem, a zimą wracały po zmroku, bo druga zmiana kończy się o 18.30. Nie byłoby to zbyt dobre ani dla nich ani dla ich rodziców” – mówi Suha Tutunji, dyrektor programu dla uchodźców w Dolinie Bekaa.
Human Rights Watch twierdzi, że libańskie władze powinny jak najszybciej zreformować przeciążony obecnie system szkolnictwa, a wspólnota międzynarodowa powinna przekazać dodatkowe pieniądze na ten cel.
Władze Libanu twierdzą, że utrzymanie syryjskich uchodźców kosztuje rocznie 13 miliardów dolarów. W ubiegłym roku wspólnota międzynarodowa przekazała władzom w Bejrucie nieco ponad 60 procent tej sumy. W ciągu ostatnich dwóch lat darczyńcy z całego świata przekazali sumy na naukę niemal 200 tysięcy uczniów.
TS/IAR/Wojciech Cegielski/HRW/mcm/wk