Syryjski pilot, który dowodził atakiem chemicznym na miasto Chan Szajchun, w którym zginęło 89 osób, to doświadczony wojskowy, generał Mohammed Hasouri – podaje „The Times”. We wtorek państwa grupy G7 ustaliły, że syryjskie siły rządowe nie zostaną na razie ukarane sankcjami za rozpylenie sarinu na cywilów.
Jak pisze „The Times”, tożsamość dowódcy eskadry, która tydzień temu rozpyliła gaz bojowy sarin na cywili w zajmowanym przez opozycję mieście Chan Szajchun, potwierdzili obserwatorzy monitorujący kanał komunikacyjny syryjskiego reżimu w celu ostrzegania przed nalotami. Jeden z nich, Hassam, 4 kwietnia zaobserwował samolot wojskowy Su-17, który wystartował z bazy Szajrat w Hims i niósł broń chemiczną, którą 12 minut od startu zrzucił na Chan Szajchun. Jego pilot, który występuje jako „Quds 1”, to Mohammed Hasouri, szef sztabu w brygadzie 50 i alawita, czyli wyznawca odłamu szyizmu – alawici pełnią najważniejsze funkcje w syryjskiej administracji.
Hasouri, który został specjalnie wyszkolony do przeprowadzania ataków chemicznych, w październiku ubiegłego roku dowodził także operacją, w której na wioskę al-Latamineh, niedaleko Hamy, rozpylono chlor. Zginęły wtedy dwie osoby. Po ataku w Chan Szajchun, w którym życie straciło 89 osób, w tym dziesiątki dzieci, wojskowy otrzymał już gratulacje od głównego syryjskiego generała Alego Abdullaha Ayouba – pisze „The Times”. Fares Shehabi, parlamentarzysta z Aleppo i sojusznik prezydenta Syrii Baszara al-Assada opublikował na Twitterze zdjęcie obu generałów (podając najprawdopodobniej fałszywe imię Hasouriego – Haytham) z podpisem, że Ayoub podziękował Hasouriemu za „zniszczenie składów broni Al-Kaidy w Chan Szajchun”.
Syria i jej bliski sojusznik Rosja wciąż zaprzeczają bowiem, że to siły al-Assada przeprowadziły atak, który oburzył światową opinię publiczną i sprowokował USA do zbombardowania w odwecie syryjskiej bazy lotniczej Szajrat. Damaszek i Moskwa, która, jak doniosła agencja AP, wiedziała o ataku z wyprzedzeniem, utrzymują, że gaz znajdował się w składzie z bronią należącym do rebeliantów, w który uderzyła bomba podczas nalotu. Eksperci twierdzą jednak, że w przypadku eksplozji, wszystkie zapasy sarinu zostałyby zniszczone, a świadkowie, że w składzie nie było żadnych śladów przechowywania broni chemicznej.
We wtorek ministrowie spraw zagranicznych z grupy G7 (Francja, Japonia, Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Włochy i Kanada), którzy spotkali się we włoskim mieście Lucca, odrzucili propozycję brytyjskiego rządu, aby nałożyć na Syrię sankcje za atak w Chan Szajchun. Zgodzili się jednak, że nie ma rozwiązania kryzysu w Syrii z Baszarem al-Assadem u władzy. We wtorek do Moskwy leci sekretarz stanu USA Rex Tillerson. Szef amerykańskiej dyplomacji ma nadzieję, że przekona Kreml, aby ten przestać wspierać reżim. Światowe media podkreślają jednak, że jest to raczej niemożliwe.
Aleksandra Gersz AIP