18.9 C
Chicago
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

Piłkarskie święto poszło z dymem

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

 W czwartek PZPN zajmie się m.in. rzucaniem rac przez kibiców Lecha Poznań podczas finału Pucharu Polski. Gdyby nie twarda postawa bramkarza Legii Warszawa, Arkadiusza Malarza, mecz zostałby przedwcześnie zakończony.
„Gratulując Legii Warszawa sięgnięcia po to trofeum dobrze wiemy, że 2 maja doszło do karygodnych aktów chuligaństwa ze strony kibiców Lecha Poznań” – czytamy w oświadczeniu PZPN po poniedziałkowym finale na PGE Narodowym. „Rzucanie palących się rac na boisko podczas gry przez fanów poznańskiej drużyny jest godne najwyższego potępienia. Fani Legii odpalając race dymne także popsuli widowisko. Nie ma i nigdy nie było naszej zgody ani tolerancji dla takich incydentów. Nasze święto zostało zepsute, a idea rozgrywek po prostu sprofanowana”.
Lech i Legia otrzymały po 10 tys. biletów do sprzedaży wśród swoich fanów. Zorganizowane grupy siedziały za bramkami.  W drugiej połowie część boiska bliżej sektora zajmowanego przez lechitów należała do stołecznej drużyny. Pod koniec meczu sympatycy Kolejorza zaczęli rzucać racami na pole karne, w którym był Arkadiusz Malarz. Jedna raca, druga, po chwili trudno było się doliczyć, ile ich było. Kilka z nich śmignęło bramkarzowi obok głowy. Jedna trafiła go w nogę.

– To dla mnie żadna nowość. Grając w Grecji, w spotkaniach z Olympiakosem Pireus latały zapalniczki i monety… W każdym razie te wydarzenia w jakimś stopniu wybijały z rytmu i nas, i zawodników Lecha. Na takie rzeczy trzeba się jednak umieć uodpornić. Tak, aby być skoncentrowanym do końca meczu – stwierdził 35-letni bramkarz Legii.
Sędzia Szymon Marciniak początkowo przerwał grę, czekając aż dym się ulotni. Gdy mecz został wznowiony, kibice znów celowali racami w Malarza. Spotkanie wielokrotnie było przerywane, by pracownicy służb porządkowych pozbierali przedmioty z murawy.

– Nie robiłem z tego powodu scen. W taki sposób fani chcieli pokazać swoją niechęć do rywala, ich sprawa. W ogóle nie myślałem o symulowaniu. Miło mi się natomiast zrobiło, kiedy prezes Zbigniew Boniek po meczu przytulił mnie i powiedział „Arek, szacunek za to, co zrobiłeś” – opowiadał Malarz.
Bramkarz wyrósł na bohatera. Niejeden dodałby coś od siebie. Przewrócił się, zbierał przedmioty i biegł z nimi do arbitra. Niewykluczone, że gdyby tak się zachował, Marciniak podjąłby decyzję o przerwaniu starcia. Zresztą nawet bez tego mógł to zrobić. Natomiast Malarz stał, jakby wokół niego spadały płatki róż. – To by pokazało, że przegraliśmy z grupką ludzi, bo kibicami ich nazwać nie można, która chciała popsuć piłkarskie święto – tłumaczył bramkarz.

PZPN jako organizator finału był w kontakcie z kibicami obu drużyn. O planowanych oprawach mniej więcej był poinformowany. Wcześniej fani zaprezentowali efektowne sektorówki. Przy okazji odpalane były race dymne. Żadne z nich nie spowodowały przerwania meczu. Co nie zmienia fakt, że używanie ich podczas meczów jest niezgodne z regulaminem.
„Gratulacje dla Legii i ich kibiców. Lech? Czuje się zawiedziony i to nie przez postawę piłkarzy, nie tak się umawialiśmy” – podsumował na Twitterze prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek.

W czwartek zbierze się komisja, która zajmie się zachowaniem kibiców. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kara finansowa dla Lecha może przekroczyć nawet 100 tys. zł. Pojawił się nawet pomysł, żeby wykluczyć poznański z klub z rozgrywek w następnym sezonie. Zachowanie kibiców przyćmiło kiepski poziom meczu. Było w nim więcej walki niż jakości. Legia wygrała 1:0 po golu Aleksandara Prijovicia, który spotkanie skończył ze złamaną ręką. Doznał go po jednym ze starć z obrońcami Kolejorza. W ceremonii wręczania nagród wziął udział, ale po nim pojechał do szpitala, gdzie zdiagnozowano uraz. To oznacza, że Szwajcar serbskiego pochodzenia nie zagra w trzech ostatnich ligowych meczach sezonu. Rywalami Legii będą drugi w tabeli Piast Gliwice (u siebie w najbliższą niedzielę), Lechia Gdańsk (na wyjeździe 11 maja) i z Pogonią Szczecin (u siebie 15 maja). Liderem jest Legia, Piast ma tyle samo punktów.
– Nie po to gramy cały sezon, żeby dać się komuś wyprzedzić w jego końcówce. Porażka z Zagłębiem Lubin była zła. Dlatego zdobyciem Pucharu Polski chwilę się pocieszymy, ale koncentrujemy się już na spotkaniu z Piastem – podkreślił obrońca Legii Michał Pazdan.
,współpraca Konrad Kryczka, foto Bartek Syta

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520