19.8 C
Chicago
niedziela, 28 kwietnia, 2024

Piechniczek trzy tygodnie przed barażami o awans do mistrzostw Europy jest pewny, że polscy piłkarze poradzą sobie z Estonią

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Antoni Piechniczek trzy tygodnie przed barażami o awans do mistrzostw Europy jest pewny, że polscy piłkarze poradzą sobie z Estonią. „Wygramy, ale chodzi o to, żeby wysoko i w dobrym stylu. Dla lepszego samopoczucia przed meczem o wszystko” – zaznaczył były selekcjoner biało-czerwonych.

W czwartek 21 marca Polska podejmie na PGE Narodowym Estonię w barażowym półfinale, a zwycięzca tego spotkania o awans zagra pięć dni później na wyjeździe z Finlandią lub Walią.
„Nie powinno być tak, że strzelimy Estonii gola w trzeciej minucie i potem czekamy na następnego do 65., tylko idziemy za ciosem i dla nas jest ciągle 0:0. Żeby mieć dobre samopoczucie przed meczem o wszystko” – uważa szkoleniowiec, który doprowadził Polaków do trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku.
Jak dodał, według niego teoretycznie łatwiejszym rywalem w finale będzie Finlandia.
Podkreślił, że jako selekcjoner nigdy nie uczestniczył w barażach.
„Piłkarze załatwiali sprawę wcześniej. Bądźmy dobrej myśli. Ja też dostałem taką szansę, że mecz z NRD – w eliminacjach mundialu 1982 – był o wszystko, także o moją przyszłość. Bo gdybym go przegrał, gdybyśmy się nie zakwalifikowali do MŚ w Hiszpanii, to byłaby kolejna zmiana na stanowisku selekcjonera. Każdy trener ma taką świadomość” – wspominał Piechniczek.
Zaznaczył, że trener powinien podzielić się swoimi odczuciami z zespołem.
„Stojąc pod ścianą może powiedzieć piłkarzom: +panowie, to dla was mecz ostatniej szansy. Jeśli nie awansujemy do ME, to podejrzewam, że spora grupa na kolejne mistrzostwa nie pojedzie+. Szukanie zwycięstwa za wszelką cenę to musi być wspólne dążenie trenera i piłkarzy. Wielką sztuką jest umieć wygrać mecze najważniejsze. Niezależnie od wszystkiego, jesteś wielkim szkoleniowcem i zawodnikiem, jeśli wygrasz to, co wygrać trzeba”” – wskazał.
Przyznał też, że ma w trenerskiej karierze takie ważne spotkanie, które powinien wygrać, ale mu się to nie udało.
„Był to półfinał MŚ 1982 z Włochami, przegrany 0:2. Na drugi dzień rano goląc się przed lustrem pomyślałem: +Antek, straciłeś życiową szansę. To się już nie powtórzy+” – zaznaczył.
Odnosząc się do kwestii powoływania do reprezentacji piłkarzy mało grających w klubach zauważył, że selekcjoner zawsze ma okazję obserwować takiego zawodnika podczas przedmeczowych treningów.
„Do tego dochodzi możliwość szczerej rozmowy twarzą w twarz z piłkarzem, bez świadków. Trzeba sobie wtedy zadać sobie pytanie, czy wykorzystać takiego gracza od początku, a kiedy +umrze+ ze zmęczenia, to go zmienić, albo zrobić to, jeśli po kwadransie okaże się, że jest do kitu. Drugi wariant zakłada, że gramy bez niego, a jeśli nie wyjdzie, to zaryzykujemy i on wskoczy na boisko i coś zmieni. Wydaje mi się, że ten pierwszy wariant jest jednak lepszy” – tłumaczył.
Jego zdaniem, dom zaczyna się budować od fundamentów, a drużynę – od obrony.
„Nie można liczyć tylko na czterech obrońców. Pomocnicy, a nawet napastnicy, też mają duży wpływ na grę defensywną. Bo dopóki jest 0:0, to zawsze możemy wygrać. A kiedy +na dzień dobry+ tracimy jedną czy dwie bramki, to rzadko się zdarza, by wygrać 3:2. Wyobraźmy sobie, że w spotkaniu z Walią do przerwy przegrywamy 0:2. Byłoby ciężko. A kiedy prowadzisz 2:0 po 45 minutach, to coś zupełnie innego” – powiedział.
Uważa, że przed takimi „meczami o wszystko” zawodnik musi się kłaść spać i wstawać z myślą o zbliżającym się wyzwaniu.
„Mnie przed spotkaniem z NRD ówczesny minister sportu Marian Renke powiedział, że na boisku leżą miliony dolarów, które muszę podnieść, bo są potrzebne na sport olimpijski. Zarobiliśmy wtedy około trzech milionów. Ja myślałem o tych dolarach wieczorem i rano. Może jestem naiwny, ale trzeba powiedzieć piłkarzowi: +stary, to jest dla ciebie mecz sezonu, możesz stać się bohaterem+” – nadmienił.
Nie ukrywał, że brakuje mu zainteresowania piłkarzy sportem poza boiskiem.
„Poza treningiem, meczem, podejrzewam, że mało żyją sportem. Ciekawe, kto z nich oglądał niedawne lekkoatletyczne halowe MŚ? Ile tam się można było nauczyć. Na mecie biegu na 1500 m wszyscy leżeli na bieżni i szukali tlenu. Ile razy podczas meczu piłkarz szukał tlenu i leżał na trawie? Obserwuję to, jeszcze rywal nie dotknie, a już +symulka+” – zakończył jedyny trener w historii piłkarskiej reprezentacji Polski, który prowadził ją w dwóch mundialach (1982 i 1986).(PAP)
Autor: Piotr Girczys

gir/ pp/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520