9.1 C
Chicago
wtorek, 20 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 1990

Rozdano Telekamery 2021. Socha, Stuhr ze statuetkami, Mikołaj Roznerski ze Złotą Telekamerą

0

Telekamery Tele Tygodnia 2021 rozdane! Widzowie już po raz 24. wskazali swoje ulubione programy i seriale oraz osobowości telewizyjne. Poznajcie laureatów plebiscytu „Tele Tygodnia”. Sprawdź, kto w tym roku zgarnął statuetki!

Telekamery 2021 rozdane. Kto wygrał?

W środę wieczorem poznaliśmy laureatów 24. edycji plebiscytu Telekamery „Tele Tygodnia”. W tegorocznej edycji można było głosować na swoich ulubieńców w 10 kategoriach głównych oraz jednej specjalnej, do której nominacje przygotował magazyn NETFILM.

Uroczystą galę początkowo mieli poprowadzić Barbara Kurdej-Szatan i Rafał Szatan. Kilka dni temu poinformowano jednak o zmianie prowadzących. Telekamery 2021 poprowadzili Katarzyna Zielińska i Kacper Kuszewski.

-Tak czasami bywa. Basię bardzo lubimy i żałujemy, że nie będzie mogła być tego dnia z nami. Mamy nadzieję, że Kasia i Kacper świetnie poprowadzą galę – taki komentarz pojawił się na profilu stacji w mediach społecznościowych.

Kim są laureaci Telekamer Tele Tygodnia 2021?

Przemysław Kossakowski zdobył statuetkę w kategorii osobowość telewizyjna.

Katarzyna Dowbor i producent Michał Brożonowicz odebrali nagrodę dla najlepszego programu rozrywkowego – „Nasz nowy dom”.

Cleo triumfowała w kategorii juror.

Piotr Kraśko został najlepszym prezenterem informacji.

Jerzy Mielewski zdobył statuetkę w kategorii komentator sportowy.

Bartek Jędrzejak został wyróżniony w kategorii prezenter pogody.

Magazyn Netfilm po raz trzeci wyróżnił produkcje HBO „Wataha 3”.

Złotą Telekamerę zdobył serial „Lombard. Życie pod zastaw” oraz aktor Mikołaj Roznerski.

„Sprawiedliwi. Wydział kryminalny” okazał się najlepszym serialem fabularno-dokumentalnym a „BrzydUla 2” zdobyła nagrodę w kategorii serial.

Telekamerę 2021 w kategorii aktorka zdobyła Małgorzata Socha, a Telekamerę 2021 w kategorii aktor otrzymał Maciej Stuhr.

fot. Podlewski/AKPA

Nagrodę specjalną przyznano: TVP Kultura oraz Canal+ za serial „Król”.

Członkowie Kapituły Telekamer, w której skład wchodzą laureaci Złotych Telekamer z poprzednich lat, przyznali w tym roku wyróżnienia w dwóch kategoriach: statuetkę Człowiek Roku zdobyła Iga Świątek, w kategorii Produkcja Roku wyróżniono akcję Hot16Challenge.

Zbigniew Buczkowski, obchodzący 70. urodziny otrzymał kwiaty oraz życzenia z rąk Doroty Kamińskiej oraz od wszystkich gości obecnych na gali.

Czek na sumę 23 tysięcy złotych, pochodzącą z SMS-ów wysłanych w głosowaniu w plebiscycie Telekamery Tele Tygodnia dla Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie odebrała Teresa Lipowska.

Red. Sylwia Dąbrowa PolskaPress AIP/ Foto Gałązka/Podlewski Akpa/Materiały Prasowe

Denver może nawiedzić jedna z największych burz śnieżnych. Tak źle nie było od 1885 roku

Meteorolodzy amerykańscy ostrzegają, że Denver, w stanie Colorado, może nawiedzić w weekend jedna z najpotężniejszych śnieżyc od roku 1885. Przewidują opady przekraczające 90 cm i wiatr dochodzący w podmuchach do 80 km/godz.

 

Firma medialna AccuWeather Inc., zajmująca się prognozowaniem pogody na całym świecie, przewiduje, że w Denver oraz sąsiedztwie spadnie od 60 do ponad 90 cm śniegu. Potężna burza może objąć tereny rozciągające się na północ do stanu Wyoming.

 

„Atak zimy może być tym bardziej szokujący, że w niektórych miejscach, takich jak Denver, nastąpi w ślad za wiosenną pogodą, gdzie temperatura od niedzieli do wtorku sięgała do 21 stopni Celsjusza. Była średnio prawie 10 st. wyższa niż normalna (o tej porze roku) ¬ twierdzi AccuWeather Inc.

 

Meteorolodzy zaobserwowali, że od zeszłego tygodnia burza obfitowała w deszcz, a także ciężki śnieg w górach w Kalifornii i Nevadzie. Od wybrzeża Pacyfiku przesuwa się w głąb lądu. Zbierze też wilgoć z Zatoki Meksykańskiej, co zwiększy opady.

 

„Denver znajdzie się w najgorszym miejscu pod względem intensywnych opadów śniegu i porywistych wiatrów” – podkreślił główny meteorolog AccuWeather, Bernie Rayno.

 

W środkowych i południowych rejonach Gór Skalistych – a w szczególności w Kolorado i południowo-wschodnim Wyoming – opady śniegu będą rosły intensywnie od sobotniej nocy do niedzieli. Może spadać od 2,5 do 7,5 cm na godzinę. Silne wiatry w porywach sięgać mogą od 65 km/godz. w sobotę do 80 km/godz. – w niedzielę.

 

„Burza może się potencjalnie znaleźć wśród największych w historii Denver” – ocenił Rayno.

 

AccuWeather Inc. przypomina pięć najpotężniejszych burz śnieżnych w Denver, zwanym Mile High City. Rekordowa miała miejsce w 1913 roku, z opadami ponad 1,1 m. W roku 2003 spadło 0,8 m., w 1946 roku – ponad 0,7 m., a w 1982 roku – 0,6 m. W pierwszej piątce mieści się też najstarsza w historii, odnotowana w roku 1885 z ponad 58 cm śniegu.

 

Meteorolog AccuWeather Brett Anderson przestrzega przed niebezpieczeństwem powalenia drzew, zerwania linii energetycznych oraz blokowaniem i zamykaniem autostrad przez unieruchomione pojazdy. Pojawiają się apele o unikanie niepotrzebnych podróży.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

ad/

Jerzy Stuhr w wielkim stylu wraca po chorobie. W Operze Krakowskiej premiera spektaklu „Cosi fan tutte”

0

W piątek 12 marca w Operze Krakowskiej będzie miał premierę spektakl „Cosi fan tutte”, który wyreżyserował Jerzy Stuhr. Rozmawialiśmy z krakowskim twórcą o jego inscenizacji słynnego dzieła Wolfganga Amadeusza Mozarta.

 

– „Cosi fan tutte” to już trzeci spektakl w pana reżyserii w Operze Krakowskiej. Co najbardziej spodobało się panu w tego typu realizacjach?
– Tym razem to najambitniejsza próba – bo miałem do czynienia z Mozartem. Ciągle jednak obracam się w kręgu włoskiego języka, bo się najlepiej czuję w tej kulturze. Również „Cosi fan tutti” odzwierciedla klimat Italii. W tej operze oprócz humoru, dowcipu i gagów, jest coś więcej. Bo w pewnym momencie konkluzja z tej całej zabawy jest dosyć gorzka: czy możemy zawsze do końca zaufać najbliższym nam osobom? I to mi się podoba, że pada taki cień.

– „Cosi fan tutte”, podobnie jak dwie pana poprzednie spektakle w Operze Krakowskiej, to opera buffa. Co pana pociąga w tym gatunku?
– Przede wszystkim nawias. Dzisiaj nie można tego świata postrzegać i odtwarzać jeden do jednego. Dla tych opowieści trzeba znaleźć jakiś cudzysłów. I te ramy opery buffa doskonale się do tego nadają. Widz i słuchacz ma wrażenie zabawy, która jednak czasem opowiada o ludzkich przywarach. Niby więc jest to smutne, ale nadal mamy wrażenie, że uczestniczymy w zabawie.

– Tomasz Tokarczyk, który jest kierownikiem muzycznym spektaklu, powiedział że „Cosi fan tutte” to „przede wszystkim wspaniały teatr”. To też było dla pana ważne?
– Oczywiście. Dzieło Mozarta prowokuje do wielkiej inscenizacji. I tak je wyreżyserowałem, że przekracza pewien próg absurdu, skręcając w stronę wręcz surrealizmu. Stąd też współczesny nawias, który nadaje spektaklowi eklektyczny posmak. Libretto i muzyka prowokują „Cosi fan tutte” do takiego kabaretowego ujęcia.

– Fabuła spektaklu osnuta jest wokół typowego dla antyku i renesansu motywu „próby” kobiecej cnoty. Taki temat był dla pana atrakcyjny?
– Tak. „Cosi fan tutte” opowiada generalnie o „próbie” zaufania, jakiej możemy poddać naszych bliskich. Pokazujemy to jako zabawną bufonadę, ale na koniec pojawia się gorzki posmak. Niby kochankowie się godzą, ale już zaufania takiego jak kiedyś, między nimi nie ma.

– Ta tematyka będzie ciekawa dla współczesnego widza?
– Oczywiście. Co chwilę ktoś się rozwodzi. Myślę więc, że współczesny widz będzie wiedział o co chodzi.

– Czyli „Cos fan tutti” to moralitet, niczym pana filmowe dzieła?
– Moralitet to za dużo powiedziane. Na końcu bohaterowie słyszą „pogódźcie się” i „bądźcie razem”. Nie ma już jednak w tym takiego entuzjazmu, jak niegdyś. W finale naszej inscenizacji słońce zapada i na aktorów pada cień. Czyli bajka – ale z morałem.

– Zaangażował pan do spektaklu cały zespół Opery Krakowskiej.
– Taka była prośba dyrekcji, żeby tym razem oprzeć inscenizację o cały zespół. Myślę, że z powodów ekonomicznych przede wszystkim. Przy obecnych obostrzeniach nie mogliśmy liczyć, że przyjedzie do nas jakaś gwiazda z zagranicy. Ja czekam już półtora roku na zabieg zaćmy u profesora z Petersburga – i nadal go nie ma (śmiech). Dlatego powiedziałem: „Stwórzmy to własnymi siłami”.

– Jak się panu pracowało z krakowskim zespołem?
– Ja ich znam bardzo dobrze. Choćby z innych inscenizacji. Oni też mnie znają, mój styl i sposób pracy. Ja jestem z rodziny aktorów, więc więcej im pokazuję, bo widzę, że oni to bardzo lubią. Ja nie zaśpiewam tak jak oni, ale mogę im pokazać pewną intencję. I oni bardzo sobie cenią takie konkretne wskazówki.

– Ze śpiewakami operowymi pracuje się tak samo jak z aktorami w teatrze czy na planie filmowym?
– Nie. Oni rządzą się innymi prawami. Trzeba ich dyskretnie prowadzić, by ich śpiew wyszedł na pierwszy plan. Reżyser musi więc być bardzo delikatny, nie może wymagać nic na siłę, jak w teatrze dramatycznym.

– Za co ceni pan muzykę Mozarta do tej opery?
– W porównaniu z poprzednimi moimi inscenizacjami w Operze Krakowskiej, to dzieło jest przesycone muzyką. We włoskich operach są tylko piękne pieśni i wspaniałe arie, a potem – dużo gadania. Tymczasem u Mozarta jest taka magma, że cały czas jest się w centrum muzyki. Te arie wychodzą ni stąd ni z owąd z samej akcji. To niesłychany kunszt.

– Na czym polega pana dobre porozumienie z Tomaszem Tokarczykiem, że pracujecie już po raz trzeci razem?
– Ja mu zawierzam całą stronę muzyczną spektaklu. Nic się w to nie wtrącam.

– Pana poprzednie inscenizacje w Operze Krakowskiej pokazały, że przykłada pan dużą wagę również do kostiumu i scenografii. Tak będzie i tym razem?
– Podobnie. W kwestii scenografii znów pracuję z Natalią Kitamikado. Zrobiliśmy razem „Szewców” w Łodzi czy „Cyrulika sewilskiego” w Krakowie. Ona ma rozmach, a ja właśnie lubię scenografów, którzy tak podchodzą do swej pracy.

– Pandemia nie utrudniła pracy nad spektaklem?
– Strasznie. Słyszałem nawet takie głosy: „A czy oni muszą tak bisko siebie stać? I się obściskiwać”. „No przecież się kochają!” – tłumaczyłem. Nie wiem czy Sanepid tu nie zaingeruje na premierze. (śmiech)

– Planuje pan w przyszłości zrealizować jakiś operowy dramat w rodzaju „Toski” czy „Traviaty”?
– Nie pociąga mnie to. Ja bardzo lubię poruszać się w kręgu włoskiej kultury i języka. Jestem już starszym reżyserem i nie mam jakichś wielkich ambicji. Chcę widzom przynieść trochę przyjemności i radości w obcowaniu z tą piękną muzyką. Mnie włoska kultura bardzo pomogła: stałem się dzięki niej artystą bardziej tolerancyjnym, dowcipnym, wyrafinowanym estetycznie. Wcześniej byłem w ponurych klimatach Dostojewskiego. A tu nagle – słońce.

Red. Paweł Gzyl PolskaPress AIP

Kierowca Ubera ofiarą ataku trzech pasażerek. Internauci zebrali dla niego już ponad 40 tys. dolarów

0

Kierowca Ubera z San Francisco został werbalnie i fizycznie zaatakowany przez trzy kobiety, które przewoził. Nagranie z tego zdarzenia – które zarejestrowała kamera w samochodzie kierowcy – bije rekordy popularności w sieci i jest szeroko udostępniane.

 

Nie wiadomo do końca, czym motywowana była agresja ze strony kobiet. Na nagraniu widać, jak jedna z kobiet werbalnie atakuje kierowcę z asystą dwóch koleżanek. Następnie ta sama kobieta sięga po telefon kierowcy, zamocowany na podszybiu samochodu. Na szczęście nie doszło do kradzieży, bo właściciel auta szybko zareagował, miała natomiast miejsce krótka szarpanina. Rozjuszona kobieta, w kolejnym przypływie agresji, zerwała kierowcy maseczkę z twarzy.

„Naprawdę chciałem się stamtąd wydostać tak szybko, jak to możliwe. Chciałem, żeby zostawiły mój samochód” – powiedział Khadka, napadnięty kierowca.

Po opuszczeniu auta napastniczki nie zamierzały poprzestać – jedna z nich, przez uchyloną szybę spryskała kierowcę gazem pieprzowym.

Zdarzenie szybko zdobyło szeroką popularność w mediach społecznościowych. Bez żadnej inicjatywy ze strony ofiary ataku, niezwłocznie powstała zbiórka na GoFundMe, na której zebrano już ponad 40 000 USD na pokrycie kosztów naprawy auta oraz kosztów prawnych kierowcy Ubera. Dostało się też samej korporacji, gdyż najpierw zaproponowała kierowcy rekompensatę w wysokości 50 USD, a potem 130 USD, co zostało uznane przez internautów za śmieszne i niedorzeczne.

„Mam nadzieję, że wkrótce zostaną aresztowane. Skontaktowałem się z SFPD i zapewnili mnie, że wkrótce je znajdą” – powiedział Khadka.

Warto dodać, że napastniczki wcale nie powstydziły się przed wrzuceniem do internetu własnych filmów, już po zdarzeniu, z ich wersją wydarzeń. Okazuje się, że jest taka sama, ale widocznie kobiety nie widzą w tym nic złego.

Wpłatę można dokonać tutaj:

Red. JŁ

Mandat co 12 sekund! Chicago wypowiedziało wojnę nadmiernej prędkości i reperuje budżet

0

Chicago rozpoczęło ofensywę, której celem są piraci drogowi. Nowe systemu monitorowania prędkości kierowców mają przynieść miastu nawet 100 mln dolarów rocznie.

 

Jest to odpowiedź na 139 śmiertelnych wypadków na drogach Chicago w 2020 roku. W stosunku do roku poprzedzającego oznacza to 45-procentowy wzrost.

Fotoradary i kamery rejestrujące ruch na czerwonym świetle wygenerowały 52 498 mandatów-ostrzeżeń – tylko w ciągu pierwszego tygodnia funkcjonowania nowych przepisów, wprowadzonych przez Lori Lightfoot. Oznacza to średnio jeden mandat co 12 sekund.

Kampania ostrzegawcza już się jednak skończyła. Od niedawna mandaty są już obciążone odpowiednimi karami. Jest to $35 za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 6-10 mil na godzinę oraz 100 dolarów za jeszcze większe naruszenie ograniczenia.

Reforma nie jest jednak szeroko popierana. Poddano ją już krytyce. Szacuje się, że z powodu nowych przepisów wzrosną składki ubezpieczeniowe dla kierowców, którzy poniosą ponad sześciokrotnie większy koszt, niż ewentualne 35 dolarów za mandat.

Badania przeprowadzone przez Case Western Reserve University i Chicago Tribune sugerują, że mimo iż liczba niektórych rodzajów kolizji spadła dzięki systemowi „kamer na czerwonym świetle” o 15%, to wzrosła liczba stłuczek do których dochodzi na skutek gwałtownego hamowanie przed światłami – o 22%. Daje to bilans negatywny.

Mapę rozmieszczenia fotoradarów w Chicago można zobaczyć TUTAJ

Red. JŁ

Nie żyje Cookie – lwica z zoo w Phoenix. Przeżyła 22 lata! Poznajcie jej historię…

Cookie – lwica i maskotka zoo w Phoenix – zmarła na skutek problemów z kręgosłupem. W jej układzie kostnym doszło do poważnych zmian, które doprowadziły do jej śmierci. Opiekunowie wspominają, jak wyjątkowym zwierzęciem była.

Cookie, w chwili swojej śmierci, miała skończone 22 lata. Jak opowiadają opiekunowie, pracownicy zoo – lwica i jej brat, Shiek, mieli trudny start w życiu. Jako lwiątka, były przetrzymywane u prywatnego właściciela, który wykorzystywał je jako atrakcję, w czasie różnych wydarzeń. Były trzymane w ciasnej klatce, a ich zadaniem, było „żebranie” o pieniądze za zdjęcie. Lwy zostały jednak uratowane i trafiły najpierw do zoo w Pittsburghu, a następnie do Phoenix – w 2005 roku.

„Cookie lubiła kocimiętkę, opalać się, bawić się kulkami z paper-mache i polować na „kaczkę, która od czasu do czasu miała nieszczęście wylądować w jej stawie”” – powiedziała Heather Vetter, jedna z opiekunek Cookie.

Cookie dożyła imponującego wieku – 22 lat – co jest bardzo rzadkie wśród lwów. Jej brat zmarł kilka lat temu. Zoo podało, że średnia wieku lwa afrykańskiego wynosi 16,9 lat.

Red. JŁ

Ceny benzyny w LA od miesiąca nieprzerwanie rosną. Galon droższy o prawie pół dolara

0

Ceny benzyny w Los Angeles rosną nieprzerwanie od 48 dniu. Koszt galona benzyny powrócił niemal do poziomów z grudnia 2019 roku, przed krachem na rynku ropy naftowej.

W poniedziałek, cena galona benzyny w Los Angeles wzrosła 27 dzień z rzędu. W sumie, w ciągu 48 poprzedzających dni wzrastała nieprzerwanie przez 47 dni. Obecnie cena galona oscyluje wokół poziomu 3,813 – w poniedziałek wzrosła o pół centa. Średnia cena wzrosła jednak o aż 46,5 centa, w ciągu ostatnich 48 dni i jest o 29,7 centów wyższa niż rok temu, a analogicznym okresie.

Rynek ropy zaczyna wracać do szczytów sprzed pandemii koronawirusa. Nic nie wskazuje na to, aby ceny ropy miało spaść w najbliższym czasie, co oczywiście przekłada się na rosnące ceny paliw.

Red. JŁ

Izba Reprezentantów przegłosowała pakiet gospodarczy na czas pandemii

0

Izba Reprezentantów Kongresu USA przegłosowała w środę wart blisko 2 bln dolarów gospodarczy pakiet pomocy na czas pandemii Covid-19. Wcześniej zrobił to już Senat. Prezydent Joe Biden zapowiedział, że podpisze ustawę w najbliższy piątek.

 

Za pakietem zagłosowało 220 kongresmenów, w tym żaden republikański; przeciw było 211.

 

Biały Dom zapewnił na chwilę przed głosowaniem w Izbie Reprezentantów, że praca nad pakietem „idzie naprzód pełną parą”, a prezydent Biden podpisze pakiet w piątek. Wsparcie gospodarki ze strony rządu i Kongresu na czas pandemii Covid-19 było jednym z kluczowych punktów jego kampanii.

 

Pakiet przewiduje kolejną transzę bezpośrednich transferów pieniężnych dla większości dorosłych Amerykanów. Tym razem w wysokości 1400 USD. Na wiosnę 2020 roku Kongres przegłosował, a rząd rozdysponował takie zapomogi o wartości 1000 dolarów. Pierwsze przelewy rząd ma zacząć wysyłać już w marcu.

 

Na mniej niż tydzień przed wygaśnięciem nadprogramowego wsparcia dla bezrobotnych ustawa przewiduje przedłużenie go do września. Do tego okresu osoby bezrobotne otrzymywać mają dodatkowe 300 dolarów tygodniowo do swoich podstawowych zasiłków. Dla tych, którzy mają problemy z opłatą czynszu na czas, wyasygnowano 20 miliardów USD.

 

Pakiet przeznacza także dodatkowe środki z budżetu na finansowanie kampanii szczepień, a także lekarstw i usług medycznych związanych z epidemią. Uzupełniające fundusze otrzymają władze stanowe, szkoły oraz przedsiębiorstwa.

 

Po trwającym ponad dobę, w tym przez całą noc z piątku na sobotę, posiedzeniu gigantyczną ustawę przegłosował w weekend Senat USA. Było to zwieńczenie trwającego od tygodni maratonu negocjacyjnego, a głosowanie w Izbie Reprezentantów od tego czasu uznawano za formalność.

 

W toku negocjacji doszło do kilku zmian w porównaniu z wcześniejszymi propozycjami kongresowymi. Główne dotyczą ograniczenia pomocy dla bezrobotnych oraz odrzucenia zapisów o wprowadzeniu federalnej płacy minimalnej na poziomie 15 dolarów za godzinę, za którymi optował senator Bernie Sanders. Przeciwko takiemu krokowi oprócz Republikanów opowiedziała się także część Demokratów.

 

W czterech przegłosowanych przez Kongres pakietach na krótko po wybuchu epidemii rozdysponowano prawie 3 biliony dolarów, co łącznie stanowiło największy w historii bodziec finansowy dla amerykańskiej gospodarki i ok. 14 proc. PKB USA. Pod koniec grudnia 2020 roku zatwierdzono kolejny pakiet, warty około 900 miliardów USD, który powiązano z ustawą budżetową.

 

Rozmowy na temat wsparcia dla gospodarki na czas epidemii toczyły się w USA intensywnie od lata. Demokraci opowiadali się za kwotami sięgającymi nawet 3 bilionów, wskazując na konieczność stymulowania gospodarki w kryzysie. Republikanie wysuwali ostrożniejsze propozycję, wskazując na ryzyko nadmiernego długu publicznego.

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

 

mobr/ ap/

Rau: Rozwój atomistyki w Polsce będzie związany z udziałem amerykańskich firm

0

Rozwój atomistyki w Polsce będzie związany z udziałem amerykańskiego know-how i amerykańskich firm – mówił w środę w TVP Info minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Szef resortu dyplomacji podkreślał także wspólne podejście Polski i USA do Nord Stream 2.

Szef polskiej dyplomacji pytany o to, czy prawa osób LGBT pojawiają się w rozmowach ze stroną amerykańską, odparł, że „są obecne, ale one nie dominują w relacjach polsko-amerykańskich”.

 

Podkreślał wspólnotę interesów USA i Polski przede wszystkim w obszarze obronności, współpracy w ramach NATO i Inicjatywy Trójmorza.

 

„Polska jest w Unii Europejskiej jednym z najbardziej przekonanych obrońców jedności transatlantyckiej, postrzeganej jako gwarant jedności Zachodu” – przekonywał Rau.

 

„Wspólne interesy sprowadzają się także do kwestii gospodarczych, chociażby w wymiarze infrastruktury energetycznej, cyberprzestrzeni, a także – co ostatnio jest dużym sukcesem w relacjach polsko-amerykańskich – atomistyce, której rozwój w Polsce będzie związany z udziałem amerykańskiego know-how i amerykańskich firm” – dodał.

 

Szef polskiej dyplomacji podkreślał także wspólne podejście Polski i USA do Nord Stream 2 jako inwestycji, która – jak mówił – jest złym „rozwiązaniem politycznym”, ponieważ dzieli NATO.

 

Rau zaznaczył, że w rozmowie z Blinkenem akcentował, że Nord Stream 2 oznacza nie tylko eksport rosyjskiego gazu, ale i „rosyjskiej kultury biznesowej” z „komponentem politycznej korupcji”.

 

W przyjętej przez rząd Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. zakłada się, że w 2033 r. uruchomiony zostanie pierwszy blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW. Kolejne bloki będą wdrażane co 2-3 lata, a cały program jądrowy zakłada budowę sześciu bloków o mocy do 9 GW. Zgodnie z PPEJ, Polska planuje budować tylko nowoczesne, ale sprawdzone i duże reaktory typu PWR.

 

W październiku ubiegłego roku doszło do podpisania polsko-amerykańskiej umowy ws. „współpracy w celu rozwoju programu energetyki jądrowej wykorzystywanej do celów cywilnych oraz cywilnego przemysłu jądrowego w Rzeczpospolitej Polskiej”.

 

Z kolei wicepremier, szef MRPiT Jarosław Gowin powiedział PAP, że firmy francuskie są wśród tych, z którymi prowadzone są w tej chwili poważne rozmowy w zakresie rozwoju krajowej energetyki jądrowej. (PAP)

 

autor: Mateusz Roszak

 

mro/ godl/

Rok więzienia w zawieszeniu dla zakonnicy za sprzeniewierzenie pieniędzy

0

Na karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata skazał Sąd Rejonowy w Opolu zakonnicę Urszulę K., która przywłaszczyła 470 tys. złotych z kasy Domu Pomocy Społecznej w Dobrzeniu Wielkim.

Latem 2019 roku zakonnice zaniepokoiło zniknięcie jednej z sióstr pracujących w Domu Pomocy Społecznej w Dobrzeniu Wielkim. Ten fakt szybko połączono z brakiem ponad czterystu tysięcy złotych w kasie DPS, gdzie znajdowały się m.in. zdeponowane tam pieniądze podopiecznych DPS.

 

W trakcie śledztwa ustalono, że zakonnica wszystkie pieniądze przekazała 45-letniemu Piotrowi K. – oszustowi z kryminalną przeszłością, który obiecał jej powiększyć otrzymany kapitał tak, by miała za co rozpocząć nowe życie po odejściu z zakonu. Obecnie przeciwko Piotrowi K., któremu zarzuca się oszukanie ponad 70 osób na około dwa miliony złotych, toczy się proces przed Sądem Okręgowym w Opolu.

 

Sprawę Urszuli K. wyłączono do odrębnego postępowania. Jak poinformowała w środę Aneta Rempalska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu, przed Sądem Rejonowym proces zakonnicy zakończył się prawomocnym wyrokiem. Wobec kobiety orzeczono karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Podsądna została także zobowiązana do zwrotu 470 tysięcy złotych. (PAP)

 

autor: Marek Szczepanik

 

masz/ jann/

KE popiera obwołanie UE „strefą wolności LGBTIQ”; Legutko: zróbcie UE strefą wolną dla zdrowego rozsądku

0

Komisja Europejska popiera inicjatywę PE, by obwołać UE „strefą wolności LGBTIQ” – oznajmiła w środę w PE komisarz UE ds. równości Helena Dalli. „Zróbcie UE strefą wolną dla zdrowego rozsądku” – wezwał polski eurodeputowany Ryszard Legutko (PiS).

Dalli podczas debaty w Parlamencie Europejskim nad projektem rezolucji w sprawie ogłoszenia Unii Europejskiej „strefą wolności LGBTIQ” zauważyła, że „w tej chwili część obywateli Unii Europejskiej nie ma możliwości korzystania w pełni ze swoich swobód”.

 

„W niektórych państwach osoby LGBTIQ są atakowane w coraz większym stopniu przez przywódców politycznych, religijnych i inne osoby publiczne. Osoby LGBTIQ stały się kozłami ofiarnymi, przedstawia się je jako zagrożenie dla dzieci” – podkreśliła.

 

Największe frakcje zaapelowały o wsparcie dla osób LGBTIQ i walkę z dyskryminacją mniejszości seksualnych. Krytykowano też „strefy wolne od ideologii LGBTIQ”.

 

„Jesteśmy tutaj, aby powiedzieć wszystkim ludziom LGBTIQ, że jesteśmy z nimi, że to jest też ich Europa, że w tej Europie mogą być kimkolwiek chcą być i że PE będzie bronił tego prawa” – powiedziała Roberta Metsola w imieniu frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL).

 

Liderka socjalistów, Iratxe Garcia Perez przekonywała, że strach, przemoc i dyskryminacja to rzeczywistość, z którą na co dzień styka się wiele osób LGBTIQ w wielu częściach świata. „Wciąż mamy 70 krajów, które kryminalizują relacje między osobami tej samej płci. W UE strefy wolne od ideologii LGBTIQ, wspierane przez skrajna polską prawicę, przypominają nam o barbarzyństwach przeszłości” – powiedziała.

 

„Przed kilkoma laty w niektórych gminach w Polsce ogłoszono strefy wolne od ideologii LGBTIQ. Proszę sobie wyobrazić życie osób LGBTIQ w tych gminach, proszę sobie wyobrazić życie młodego nastolatka, który odkrywa swoją tożsamość płciową w takiej gminie” – mówił w imieniu Odnowić Europę europoseł Pierre Karleskind. Dodał, że rezolucja w tej sprawie, to „przesłanie wobec rządu polskiego, że UE nie będzie tolerować tego podejścia”.

 

W imieniu frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) wypowiedział się eurodeputowany Legutko. „Zróbcie UE strefą wolną dla zdrowego rozsądku” – zaapelował.

 

„Kraje Europy Zachodniej prześcigają się w akcjach ideologicznych. Już od żłobka karmicie niemowlaki dżenderami i płynnością płci. Oficerowie ideologiczni nie wychodzą ze szkół, mediów i korporacji. Utrudniacie badania naukowe, wprowadzacie cenzurę na te tematy. Zatruwacie język i umysły polityczną poprawnością i co z tego macie? Efekt odwrotny od zamierzonego” – mówił prof. Legutko, przytaczając statystyki dotyczące ataków na osoby homoseksualne w 2019 roku. W Holandii było ich 574, RFN – 248, w Belgii – 163. Z kolei na Litwie – 2, a w Polsce – 16.

 

„Może powinniście tutaj mówić o Niemczech i o Belgii, a nie o Polsce i innych krajach Europy Wschodniej? Uspokójcie się ideologicznie. Dajcie ludziom żyć. Nie róbcie rewolucji. Zróbcie Unię strefą wolną dla zdrowego rozsądku. Ja wiem, że to trudne, ale mimo wszystko polecam. A przynajmniej nie mówcie nieprawdy. Bo jak twierdzicie, że taki kraj jak Polska, to jest kraj wrogi dla osób homoseksualnych, że u nas są +strefy wolne od LGBT+, to mówicie nieprawdę. A mówienie nieprawdy to jest wstyd. Jeżeli rozumiecie jeszcze co to słowo znaczy” – oświadczył europoseł PiS.

 

Jaak Madison (Tożsamość i Demokracja) wyraził podobny pogląd. „To, co tu słyszymy, jest propagandą” – powiedział dodając, że niektóre kraje UE chcą podkreślić swoje tradycyjne wartości rodzinne. „Jesteśmy skonfrontowani z lewicową ideologią” – mówił.

 

W imieniu Zielonych głos w debacie zabrała Terry Reintke. „Nazywacie nas szaleńcami, osobami perwersyjnymi, ideologią, a prosimy jedynie o równość. (…)Prosimy was jedynie o bezpieczeństwo. Odbieracie nam prawo do bycia tymi, kim chcemy być, a jedyne czego chcemy, to wolność. Będziemy walczyć o naszą wolność, bezpieczeństwo i równość. (…)Jest nas wielu, jesteśmy wszędzie, jesteśmy silni” – mówiła.

 

W imieniu Lewicy wypowiedziała się Eugenia Palop. „Przemoc wobec LGBTIQ jest powszechna w UE, mamy niepokojącą liczbę samobójstw wśród ludzi młodych, tymczasem wiele państw członkowskich nie ma odpowiednich praw dotyczących mniejszości seksualnych. Dlatego cieszymy się, że KE podejmuje działania dotyczące zwalczania nienawiści wobec LGBTIQ” – wskazała.

 

Europoseł Andrzej Halicki (PO) powiedział w debacie, że „jest oczywistością, że gdyby we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej rządzili wyłącznie ludzie przyzwoici, nie mielibyśmy dzisiejszej debaty”.

 

„Nie musielibyśmy przyjmować oczywistej dla większości Europejczyków rezolucji. Jako Polak katolik, chrześcijanin mogę powiedzieć, co jest prawdą, a co jest propagandą. (…) Jest mi wstyd jako Polakowi, że najwyżsi ranga politycy w Polsce, także prezydent czy minister sprawiedliwości, używają języka nienawiści i wykluczenia. Jest mi wstyd, że ma to miejsce w moim kraju, przecież tak bardzo znanym z tolerancji” – oświadczył eurodeputowany PO.

 

Europoseł Patryk Jaki (PiS) mówił, że w Polsce nie ma żadnych stref wolnych od LGBT+. „Żeby sprawdzić wasze prawdziwe intencje złożyłem poprawkę, że Unia jest nie tylko strefą wolną dla LGBT, ale dla wszystkich – bez względu na religię, poglądy, kolor skóry. Ale wy to odrzucacie. Dlatego, że wam wcale nie chodzi o tolerancję, tylko o ekspansję lewicowych działaczy na tradycyjne wartości. Znów widać na tej sali kolonialne myślenie, że wasza kultura jest lepsza niż polska. Spójrzcie na statystyki. Okazuje się, że w Polsce jest mniej ataków na osoby LGBT, niż w waszej postępowej Holandii, Belgii, czy Niemczech” – mówił polski europoseł.

 

„To w Polsce homoseksualizm nigdy nie był karany, a u was był. Wreszcie to w Polsce więcej niż u was jest kobiet na kierowniczych stanowiskach. Więc może ta tradycyjna kultura nie jest wcale gorsza, niż ta wasza nowa inżynieria społeczna? Wam się wydaje, że będziecie uczyć zacofanych Polaków nowej kultury. Tymczasem to nie nasza kultura wytworzyła przemysł zbrodni w Afryce, czy nazizm. Dlatego nikt z was nie będzie uczył Polaków kultury. W czasie, kiedy w Niemczech stawia się pomniki Lenina, to Polacy muszą bronić tradycyjnych europejskich wartości i zdrowego rozsądku” – dodał Jaki.

 

W debacie wziął też udział Łukasz Kohut (Wiosna). „Ośmieszacie Polskę każdego dnia waszych rządów. A my tutaj każdego dnia musimy udowadniać, że Polska to nie PiS. Ja nie jestem ani gejem, ani biseksualistą, ani osobą transpłciową, ale mogę się domyślać, jak to jest być wyzywanym przez prezydenta swojego kraju od bycia ideologią. Mogę sobie wyobrazić, jak to jest być wyzywanym przez arcybiskupa tęczowa zarazą. I stoję za wami moi tęczowi bracia i siostry murem” – powiedział deputowany, przemawiający w imieniu socjaldemokratów.

 

Z Brukseli Łukasz Osiński i Artur Ciechanowicz (PAP)

 

luo/ asc/ mal/

Paradoks w Hiszpanii: W Wielkanoc mieszkańcy nie będą mogli podróżować, ale będą mogli przybywać turyści zagraniczni

0

Do paradoksalnej sytuacji dojdzie podczas Świąt Wielkanocnych w Hiszpanii, gdzie – zgodnie ze środową zapowiedzią służb sanitarnych – mieszkańcy nie będą mogli podróżować ze względu na restrykcje przeciwepidemiczne, a do Madrytu będą mogli przybywać turyści zagraniczni.

„Do Madrytu może przylecieć turysta z Paryża, ale mieszkaniec stolicy nie może pojechać do Albacete (Kastylia-La Mancha)” – zauważył regionalny minister ds. zdrowia Enrique Ruiz Escudero.

 

Według platformy turystycznej Travelgate X, na którą powołuje się w środę dziennik „ABC”, pomimo ograniczeń w przemieszczaniu się po kraju, Hiszpania jest obecnie drugim państwem na świecie, po Stanach Zjednoczonych, o największej liczbie zarezerwowanych miejsc w hotelach.

 

„Przyjeżdżają turyści z całego świata” – napisał „ABC”. „Hiszpania to bunkier dla Hiszpanów i oaza dla turystów zagranicznych” – dodaje gazeta.

 

Od przybywających drogą lotniczą wymaga się negatywnego testu PCR na obecność koronawirusa i wypełnienia formularza kontrolnego, ale wobec przyjeżdżających drogą lądową nie ma takich wymagań. Szczególnie dużo turystów przyjeżdża z sąsiedniej Francji, gdzie obowiązujące restrykcje ze względu na pandemię Covid-19 są znacznie ostrzejsze. „ABC” przypomina, że we Francji trzeba być w domu już od godz. 18, podczas gdy w Madrycie godzina policyjna zaczyna się dopiero o 23.

 

Media niemieckie, na które powołuje się „ABC”, podkreślają, że mimo ograniczeń związanych z Covid-19, w Madrycie odbywają się liczne fiesty, a restauracje, bary, sklepy i hotele są otwarte, choć z zachowaniem środków ostrożności; można też pójść do kina, muzeów i parków. „To oaza wakacyjna w Europie” – napisał „Bild”. „Trzy godziny podróży i uciekasz od monotonii koronawirusowej” – dodaje niemiecki tabloid.

 

Według szefowej regionu Madrytu Isabel Diaz Ayuso, kordon sanitarny wokół stołecznej aglomeracji to ostatnia opcja brana pod uwagę przez władze.

 

Z Saragossy Grażyna Opińska (PAP)

 

opi/ zm/ ap/

Hiszpania: Kordon sanitarny wokół gminy, w której co drugi mieszkaniec ma Covid-19

Władze położonego w pobliżu granicy z Portugalią hiszpańskiego miasteczka Burguillos del Cerro, na zachodzie kraju, podjęły decyzję o objęciu tej gminy kordonem sanitarnym w związku z nagłym zachorowaniem na Covid-19 ponad połowy lokalnej populacji.

Jak podał w środę dziennik “El Periodico”, Burguillos del Cerro to pierwszy przypadek gminy w Hiszpanii, gdzie ponad połowa rezydentów uznawanych jest w tym samym czasie za zainfekowanych koronawirusem.

 

Dochodzenie w sprawie zjawiska wszczęły już zarówno służby sanitarno-epidemiczne Hiszpanii, jak i władze regionu Estremadury, w której leży Burguillos del Cerro.

 

Władze medyczne regionu szacują, że na niespełna 3 tys. mieszkańców gminy Burguillos del Cerro za osoby chore na Covid-19 uznawanych jest aktualnie 1537 jej mieszkańców.

 

Zagadkowe nasilenie się infekcji w miejscowości położonej na prowincji oraz z dala od głównych szlaków komunikacyjnych frapuje hiszpańskich wirusologów, z których część uważa, że do statystyk władz sanitarnych mogły wkraść się błędy.

 

Inni epidemiolodzy z kolei uważają, że w regionie w ostatnich dniach mogło dojść do masowych przypadków lekceważenia obostrzeń sanitarnych.

 

W poniedziałek władze gminy w Burguillos del Cerro ogłosiły zamknięcie miejscowej szkoły podstawowej z powodu wykrycia w niej ogniska zakażenia SARS-CoV-2. Samorządowcy wskazują, że dotychczas potwierdzono wśród jej uczniów 20 przypadków infekcji koronawirusem.

 

“W tej trudnej sytuacji, w której się znaleźliśmy, warto zachować spokój, jedność, stałość, a zarazem pomagać sobie wzajemnie” – napisali w środę w odezwie do mieszkańców urzędnicy gminy Burguillos del Cerro.

 

Marcin Zatyka (PAP)

 

zat/ kib/

Przemówienie, przecięcie wstęgi i szampan. Z okazji Dnia Kobiet uroczyście otwarto …toaletę (VIDEO)

Z okazji Dnia Kobiet na jednej z kijowskich uczelni uroczyście otwarto wyremontowaną toaletę dla pań. Nie zabrakło przecinania czerwonej wstęgi, przemówienia, oklasków oraz toastu szampanem – relacjonują w środę ukraińskie media.

 

Nagranie z hucznego otwarcia wyremontowanej toalety na Państwowym Uniwersytecie Komunikacji w Kijowie można obejrzeć w mediach społecznościowych. Widać na nim pracownika administracji uczelni, który stoi przy czerwonej wstędze rozwieszonej przed drzwiami do toalety dla pań.

 

Podczas uroczystości przedstawiciel władz uczelnianych wygłosił przemowę i zaakcentował, że kafelki i akcesoria zostały wybrane przez pracownice uniwersytetu.

 

„Dziś, w przeddzień Międzynarodowego Dnia Kobiet, nastał dzień otwarcia pierwszej wyremontowanej damskiej toalety” – oznajmił prorektor, a następnie przecięto wstęgę. Zgromadzonych zaproszono też na kieliszek szampana.

 

„Ulepszamy sanitarno-higieniczne warunki, nie ma w tym nic złego” – podkreśliła asystentka rektora Olha Somko w komentarzu dla portalu Obozrevatel.

Tymczasem rzecznik ds. ochrony języka Taras Kremiń zapowiedział, że zwróci się do ministerstwa oświaty i nauki, by przeprowadziło w sprawie uroczystości kontrolę.

 

Z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ kib/

Jan Lityński spoczął na warszawskich Powązkach Wojskowych

Działacz opozycji w okresie PRL, poseł i doradca byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego Jan Lityński spoczął w środę na Powązkach Wojskowych w Warszawie. „Jego droga życia była przepełniona lubieniem i szanowaniem ludzi” – mówił podczas mszy św. pogrzebowej ks. Andrzej Luter.

 

Uroczystości pogrzebowe Jana Lityńskiego rozpoczęła msza św. w Kościele Środowisk Twórczych przy stołecznym Placu Teatralnym. Następnie trumnę z ciałem zmarłego przeniesiono na cmentarz, gdzie odbył się pogrzeb.

 

Podczas mszy św. ks. Andrzej Luter podkreślił, że jej uczestnicy modlą się za męża, ojca, przyjaciela. „Teraz chciałoby się użyć patetycznych słów: za bohatera, bohatera „Solidarności”, członka KOR, jednego z twórców polskiej niepodległości. I właśnie to powiedziałem, ale czuję, że on gdzieś tam patrzy na mnie teraz z ironicznym uśmiechem, macha ręką i może wyjmuje ze swoich przepastnych zbiorów jakąś płytę rockową, tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem go w latach 90.” – wspomniał.

 

Duchowny mówił też o „mądrej, a więc krytycznej” wierze Jana Lityńskiego. „Ten krytycyzm wyrażał w stosunku do Kościoła jako instytucji. Wspominał, że już w latach 80. widział dwa Kościoły, a także dwa modele działania Kościoła w opozycji. Z jednej strony Kościół ks. Tischnera i ks. Popiełuszki – ciepły, otwarty i czuły dla ludzi, a z drugiej strony Kościół z niezachwianą wiarą w instytucję zastępującą Boga” – wyjaśnił.

 

Ks. Luter wyraził wiarę w zmartwychwstanie i ponowne spotkanie z Janem Lityńskim. „Czuję, że Jan żyje w was, w nas, w najbliższych. Powiedziano o nim zaraz po tym, jak nadeszła tragiczna wiadomość znad Narwi: +jego droga życia była przepełniona lubieniem ludzi i szanowaniem ludzi+. Tak żył Jan, a my zostajemy tu jeszcze na jakiś czas. Do zobaczenia, Janku” – zakończył.

 

Były prezydent Bronisław Komorowski zaznaczył, że jego współpracownik był człowiekiem niebanalnym, „o ogromnej ilości nie tylko zasług, ale i zainteresowań i ludzkiej pasji”. Przypomniał też, że „poznał Janka w celi Aresztu Śledczego w Pałacu Mostowskich, na tzw. dołku”. „I pamiętam tę chwilę do dzisiaj, bo była ona ważna i jest ważna do dzisiejszego dnia, bo uzmysłowiła mi, jak długą drogę przeszliśmy” – podkreślił.

 

Dodał, że wtedy odkrył człowieka, o którym trochę wiedział, ale go nie znał. „Pamiętam to poczucie wzajemnego zainteresowania sobą, ale także jakieś poczucie dystansu. Pewnie wynikającego z odmiennych dróg życiowych, odmiennych tradycji, odmiennych być może także i poglądów w niektórych kwestiach” – mówił. „Ale pamiętam również w tej celi więziennej te chwile, które nas do siebie zbliżyły. To była i rozmowa o Marcu ’68, gdy Janek był ważnym działaczem, a ja byłem uczniem pierwszej klasy liceum, który chciał po prostu pomóc studentom” – powiedział Komorowski.

 

Wspomniał także rozmowę o Polsce i opozycji antykomunistycznej. „W ten sposób znajomość zawarta w celi przerodziła się we współpracę. Przerodziła się potem we wspólnotę celu, jakim była wolna Polska, demokratyczna Polska – i wspólnotę drogi, która prowadziła poprzez opozycję antykomunistyczną, obóz internowania, przez później działania w ramach +Solidarności+, a potem, co było szczególnie ważne (…) w ramach wolnej Polski, którą wspólnymi siłami wszyscy próbowaliśmy zmieniać na lepsze” – wyjaśnił były prezydent.

 

Komorowski przywołał także drugie, „radosne wspomnienie” z czasów już po jego prezydenturze. „Kiedy wspólnie cieszyliśmy się – oglądając, podróżując, zwiedzając, jedząc i pijąc – wolną Ukrainą” – mówił. „To była podroż niezwykła – od Lwowa po Odessę, gdzie dotknęliśmy cudu wolności, który przekroczył granicę Polski” – stwierdził.

 

Były prezydent ocenił, że Jan Lityński „był człowiekiem dla polskiej wolności i dla wolności w ogóle niezwykle zasłużonym”. „Żegnam Cię, Janku! Dziękuję Ci, Janku! Dobrze zasłużyłeś się ojczyźnie, dobrze zasłużyłeś się wolności” – zaznaczył.

 

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zwrócił uwagę, że nam wszystkim będzie bardzo brakowało prawdziwych bohaterów, którzy „przez cały czas uczyli nas podejścia do życia, że należy przedkładać interes innych ponad swój własny, że nie sztuką być odważnym wtedy, kiedy żadne konsekwencje za tę odwagę nie grożą. Sztuką być odważnym w czasach trudnych” – mówił.

 

Jak podkreślił Trzaskowski, „bez takich ludzi, jak Jan Lityński, na pewno nie byłoby wolności, ale nie byłoby też nas, kolejnego pokolenia”. „Dlatego że właśnie bezkompromisowości, chęci służenia innym, i przede wszystkim tego, żeby zawsze stać przy tych, którzy tej pomocy potrzebują, słabszych – tego właśnie nauczył nas Jan Lityński” – wskazał.

 

Prezydent Warszawy poinformował, że wystąpi do Rady Miasta o to, żeby schronisko dla zwierząt „Na Paluchu” nazwać imieniem Jana Lityńskiego. „Wydaje mi się, że tego właśnie Jan Lityński by chciał” – ocenił. Jak dodał, „to jest właśnie miara tego człowieczeństwa i tej misji, a ta misja była po prostu prosta – pomagać tym, którzy tej pomocy w danym momencie potrzebują”.

 

Jan Lityński urodził się w 1946 r. Był organizatorem i uczestnikiem studenckich wystąpień w marcu 1968 r., za co został skazany na 2,5 roku więzienia. Pracował jako robotnik, następnie programista komputerowy.

 

W 1976 r. współzałożyciel „Biuletynu Informacyjnego”, pierwszego pisma ukazującego się poza cenzurą. Wielokrotnie aresztowany. W 1977 r. współredaktor „Robotnika”, niezależnego pisma na rzecz zakładania wolnych związków zawodowych. Członek KSS „KOR”, współpracownik Biura Interwencyjnego KSS „KOR” i „Krytyki” (członek redakcji).

 

W 1980 r. doradca władz NSZZ „Solidarność”. Autor uchwalonego przez I Zjazd „Solidarności” Posłania do Ludzi Pracy Europy Wschodniej. W 1981 r. w stanie wojennym internowany, a następnie aresztowany. Po ucieczce z przepustki z więzienia od 1984 r. w solidarnościowym podziemiu, członek Regionalnego Komitetu Wykonawczego NSZZ „S”, Region Mazowsze. W 1989 r. uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Wybrany do Sejmu RP w 1989 z woj. wałbrzyskiego.

 

W latach 1989-2001 poseł na Sejm, m.in. przewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Komisji Służb Specjalnych. Od 1990 r. w ROAD, następnie w UD i UW (wiceprzewodniczący). W latach 2008-2010 doradca PLL LOT do spraw społecznych, mediator sporów. W latach 2010–2015 był doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi.

 

Odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą.

 

Jan Lityński utonął 21 lutego w Narwi w okolicach Pułtuska, próbując ratować psa, pod którym załamał się lód. Miał 75 lat.

 

(PAP)

autorzy: Katarzyna Krzykowska, Grzegorz Janikowski, Daria Porycka

ksi/ gj/ dap/

Iga Świątek wyeliminowana z turnieju w Dubaju

0

Iga Świątek przegrała z Hiszpanką Garbine Muguruzą 0:6, 4:6 w 1/8 finału tenisowego turnieju WTA 1000 na twardych kortach w Dubaju (pula 1,83 mln dol.).

 

Wcześniej rozstawiona z numerem ósmym Polka pokonała Japonkę Misaki Doi 6:2, 6:4, a w pierwszej rundzie miała tzw. wolny los.

 

Świątek i Muguruza dotychczas sąsiadowały w światowym rankingu, zajmując – odpowiednio – 15. i 16. miejsce. Był to ich pierwszy pojedynek.

 

Do Dubaju 19-letnia Świątek przyleciała z antypodów, gdzie uczestniczyła m.in. w wielkoszlemowym Australian Open, a następnie zwyciężyła w turnieju w Adelajdzie. Urodzona w Wenezueli osiem lat starsza Muguruza w Melbourne, podobnie jak Polka, odpadła w 1/8 finału, a następnie dotarła do finału imprezy w Dausze.

 

Wynik meczu 1/8 finału:

 

Iga Świątek (Polska, 8) – Garbine Muguruza (Hiszpania, 9) 0:6, 4:6.

(PAP)

pp/ co/

„Głowa rodziny powinna mieć prawo do zabijania jej członków”. Lider ruchu „Góralskie veto” szokuje

Sebastian Pitoń to lider i inicjator akcji „Góralskie Veto”. Przez jakiś czas Pitonia w mediach nie było widać, teraz znowu jest o nim głośno z powodu kolejnej szokującej tezy, jaką wygłosił. W jego opinii istnieją przypadki, w których głowa rodziny powinna mieć prawo do zabijania. Jakie to przypadki i co konkretnie miał na myśli Sebastian Pitoń?

 

Sebastian Pitoń po raz kolejny szokuje. Tym razem lider akcji „Góralskie veto” stwierdził, że głowa rodziny powinna mieć prawo do zabijania jej członków. W określonych przypadkach. Jakie przypadki miał na myśli?

Są być może sytuacje, niezwykle dramatyczne, w których ojciec miałby prawo zabić jakieś swoje dziecko – tłumaczył Pitoń.

Mówił również, że gdy takie prawo będzie w Polsce, to będzie wykorzystywane bardzo rzadko. Jak się jednak okazuje, nie chodzi wyłącznie o kwestię ciąży czy zabicia dziecka. W grę wchodzi każdy członek rodziny.

W Chinach, w konfucjanizmie, głowa rodziny miała prawo wydawać różnego rodzaju wyroki na członków swojej rodziny, włącznie z wyrokiem śmierci. – podał przykład Pitoń w rozmowie z telewizją NTV.

Tym samym głowa rodziny byłaby niezależna od państwa. – Gdybyśmy wprowadzili takie prawo, to prawo państwowe dochodzi do rodziny i nie ingeruje w to, co jest w rodzinie. Po prostu. – spuentował Pitoń.

Na całe szczęście prawo państwowe cywilizowanych społeczeństw, które wyszły ze stadium barbarzyństwa, jest pomyślane tak, że niewydarzone pomysły tego rodzaju nie maja szans na akceptację. Zabijanie członków rodziny jest zbrodnią i oby tak pozostało.

Sebastian Pitoń to inicjator akcji „Góralskie veto”, która wyraża sprzeciw wobec zamykaniu biznesów i rządowych obostrzeń związanych z epidemią. Wcześniej Pitoń przekonywał m.in., że:

  • Covid-19 to „przyjemna choroba”,
  • pandemii koronawirusa nie ma.

Red. TK PolskaPress AIP

Chicago w czołówce najbardziej zakorkowanych miast w USA

0

Chicago było trzecim, najbardziej zakorkowanym amerykańskim miastem w 2020 roku. Ranking opublikował we wtorek INRIX Global Traffi.

 

Gorsza sytuacja na drogach utrzymywała się tylko w Nowym Jorku i Filadelfii. Mimo, że pandemia zmusiła wielu z nas do pozostania w domach i zdalnej pracy to i tak na drogi oraz autostrady zwłaszcza pod koniec roku wyjechało więcej samochodów. Rocznie kierowcy w Chicago stojąc w korkach tracą aż 86 godzin. Z kolei w Nowym Jorku 100 godzin.

Z ustaleń INRIX wynika, że ruch na drogach Wietrznego Miasta spadł w 2020 roku o 22 procent. Z kolei za najbardziej zakorkowany odcinek autostrady w Stanach Zjednoczonych uznano naszą I-290 między Tri-State a Jane Byrne Interchange. Kierowcy stracili tam 41 godzin. To i tak mniej niż w 2019 roku kiedy stali w korkach 56 godzin.

Chicago znalazło się też na siódmym miejscu najbardziej zakorkowanych miast świata. Na pierwszym miejscu uplasowano Bogotę, na drugim Bukareszt a na trzecim Nowy Jork. Warszawa w tym zestawieniu znalazła się na 40. miejscu. Warto dodać, że średnio rocznie kierowcy w Chicago przez korki tracą 1 279 dolarów. W ubiegłym roku przez pandemię zaoszczędzili 889 dolarów.

 

BK

Stanowa komisja edukacji wydała nowe wskazówki dotyczące wznawiania zajęć w szkołach

0

Kolejne szkoły w Illinois wznawiają hybrydowe zajęcia. W związku z tym stanowa komisja edukacji zweryfikowała zalecenia otwierania szkół w czasie pandemii koronawirusa.

 

Zmiany wprowadzono po konsultacjach z departamentem zdrowia Illinois. Wśród nich jest między zalecenie dotyczące dystansu społecznego między nauczycielami a uczniami. W przypadku nauczycieli, którzy zostali zaszczepieni zmniejszono go z 6 do 3 stóp. Ponadto zwrócono się do rodziców o przeprowadzenie kontroli stanu zdrowia ucznia w domu a nie jak to do tej pory w szkole.

Zmiany w Illinois wprowadzono po opublikowaniu przez krajowe centrum ds. chorób i ich prewencji (CDC) nowych wskazówek w związku z powrotem uczniów do szkół w USA. W dalszym ciągu uczniowie i nauczyciele zobowiązani są do noszenia maseczek ochronnych twarzy, dystansu społecznego, dezynfekcji rąk i monitorowania stanu zdrowia.

 

BK

Pozew przeciw policji stanowej Illinois z powodu zwłoki w przyznawaniu licencji na broń

0

Illinois State Rifle Association złożyło pozew przeciw policji stanowej w którym domaga się przyspieszenia procesu zatwierdzania licencji na noszenie broni.

 

Policja stanowa Illinois potrzebuje średnio 118 dni na proces sprawdzenia kart identyfikacyjnych (FOID), przyszłych posiadaczy broni. Prawo z kolei wymaga by weryfikacja dokonana była w ciągu 30 dni. Z kolei w przypadku osób ubiegających się o pozwolenie na ukryte noszenie broni proces ten zajmuje jeszcze dłużej bo 156 dni. W tym przypadku również policja zgodnie z prawem ma na to 30 dni.

Stanowe zrzeszenie strzelców w pozwie zaznaczyło, że policja od miesięcy zalega z rozpatrzeniem wniosków o licencję na broń. Dodało, że konsekwencje opóźnień są „kwestią życia i śmierci”. „Ludzie, którzy mają fundamentalne prawo do samoobrony są jej pozbawieni przez   biurokratyczne procesy” – napisano w pozwie.

Z danych policji stanowej Illinois wynika, że do listopada ubiegłego roku w naszym stanie doszło do ponad   500 tysięcy legalnych transakcji zakupu broni to o 45 procent więcej niż w tym samym okresie 2019.

 

BK

Optymizm Dworczyka: W II kwartale otrzymamy łącznie ok. 15 mln dawek szczepionek

0

Otrzymaliśmy deklaracje od producentów szczepionek, że w drugim kwartale otrzymamy łącznie ok. 15 mln szczepionek, z czego 2,5 mln to będą szczepionki firmy Johnson & Johnson, czyli szczepionki jednodawkowe – powiedział w środę szef KPRM, pełnomocnik rządu ds. szczepień Michał Dworczyk.

W czasie konferencji prasowej szef KPRM powiedział, że Polska otrzymała deklaracje od producentów szczepionek ws. dostaw w drugim kwartale br.

 

„Otrzymaliśmy deklaracje od producentów szczepionek, które pozwalają nam oczekiwać, że w kwietniu, w maju i w czerwcu, czyli w drugim kwartale otrzymamy łącznie ok. 15 mln szczepionek, z czego 2,5 mln to będą szczepionki firmy Johnson&Johnson, czyli szczepionki jednodawkowe” – powiedział pełnomocnik rządu ds. szczepień.

 

Zaznaczył, że „jeżeli producenci wywiążą się ze swoich deklaracji, to spowodowuje bardzo znaczące przyspieszenie programu szczepień w Polsce”.

 

„Cieszymy się z tego i przygotowujemy się do tego” – zapowiedział Dworczyk. Wyjaśnił, że „punkty szczepień będą dostawały od końca tego tygodnia informacje szczegółowe pozwalające na przygotowanie do zwiększenia przepustowości”.

 

„Samorządy, z którymi spotykamy się w najbliższy w najbliższy piątek w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu również będą zgodnie ze swoimi deklaracjami włączały się w przygotowanie punktów szczepień i zwiększenie ich przepustowości, tak żebyśmy mogli realizować jak najsprawniej i jak najefektywniej narodowy program szczepień” – powiedział Dworczyk. (PAP)

 

Autor: Magdalena Gronek

 

mgw/ mhr/

Dziadek przez pomyłkę zabrał inne dziecko z przedszkola

Ponad 50 policjantów w Lubartowie (Lubelskie) szukało 4-latka, który został odebrany z przedszkola przez starszego mężczyznę. Jak się okazało, mężczyzna ten miał odebrać swojego wnuka, ale doszło do pomyłki i zabrał z przedszkola innego chłopca.

„Dziecko szybko się znalazło, nic mu się nie stało, wróciło do rodziców całe i zdrowe” – powiedziała w środę PAP starszy sierżant Jagoda Stanicka z Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie.

 

Na policję w Lubartowie w piątek ok. godz. 15 wpłynęło zgłoszenie z jednego z przedszkoli o zaginięciu dziecka, które miało odejść z przedszkola w towarzystwie starszego mężczyzny.

 

„Wszczęte zostały poszukiwania. Został ogłoszony alarm dla całej jednostki, w poszukiwaniach brało udział ponad 50 funkcjonariuszy, był też pies tropiący z przewodnikiem. Na szczęście dziecko bardzo szybko się znalazło, pod adresem, który ustalili policjanci” – powiedział Stanicka.

 

Chłopiec był w domu ze starszym mężczyzną, który zabrał go z przedszkola. Jak się okazało, mężczyzna ten miał odebrać stamtąd swojego wnuka, ale doszło do pomyłki i zabrał z przedszkola innego chłopca z tej samej grupy przedszkolnej. Kiedy zorientował się, że przyprowadził do domu nie swojego wnuka, na miejscu pojawili się już policjanci.

 

Mężczyzna tłumaczył się fatalną pomyłką. Miało się do tego przyczynić m.in. to, że obaj chłopcy noszą to samo imię, wszyscy byli w maseczkach, a dziecko było już ubrane i podbiegło do niego.

 

Wszystkie okoliczności tego zdarzenia będą wyjaśniane przez policjantów, wszczęte zostało postepowanie w kierunku narażenia dziecka na niebezpieczeństwo. „Dopiero to postępowanie wykaże, czy komuś przedstawione zostaną zarzuty” – zaznaczyła Stanicka. (PAP)

 

Autorka: Renata Chrzanowska

 

ren/ robs/

Piotr Żyła: Skoki to całe moje życie

0

Piotr Żyła, który został w lutym w Oberstdorfie mistrzem świata na normalnej skoczni, został uroczyście powitany przez władze Wisły. „Skoki to całe moje życie. Na MŚ przeszedłem samego siebie, wciąż tego nie ogarniam” – powiedział zawodnik klubu WSS Wisła.

„Skakałem tam tak, jak Adam Małysz. Pamiętam, że kiedy oglądałem go w telewizji, myślałem, że ma +przerąbane+, bo musi tyle gadać. Ja tego nie lubię, bardziej cieszy mnie skakanie” – śmiał się zawodnik, który odebrał z rąk burmistrza Wisły Tomasza Bujoka pamiątkowy obraz ze swoją podobizną.

 

Poproszony o zaprezentowanie medali (zdobył też brąz w drużynie), wyjął je z… kieszeni spodni.

 

„Fajne te gwiazdeczki, dobrze być w tym miejscu. Można pomyśleć o tym, co mnie czeka w najbliższych tygodniach i o kolejnym sezonie. Muszę się przygotować do niego równie dobrze, bo ten jest przecież dość udany. Na MŚ przeszedłem samego siebie, dalej tego nie ogarniam” – stwierdził.

 

Zaznaczył, że podczas zawodów skupia się na sobie i obecności publiczności nie czuje.

 

„Jestem tylko ja i skocznia. Dla tego to, że nie ma teraz kibiców na trybunach z powodu pandemii nie ma dla niego większego znaczenia. O medalu nie myślałem, dużo pracowałem nad swoją mentalnością. Bo skoki to trochę stan umysłu, 90 procent stanowi psychika” – podkreślił, wspominając swoją pracę z… osłami podczas przygotowań w Austrii.

 

Zauważył, że ma jeszcze sporo do zrobienia.

 

„Sezon się jeszcze nie skończył, przed nami Planica. Gdzieś tam są igrzyska olimpijskie, na których dotąd mi się nie układało. Ale dla mnie najbardziej liczy się teraźniejszość” – zaznaczył.

 

Burmistrz Bujok zaznaczył, że kilka wyzwań jest jeszcze przed skoczkiem.

 

„Te medale to z jednej strony ukoronowanie kariery, ale z drugiej – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dziękujemy ci jako przyjacielowi, sąsiadowi, mieszkańcowi Wisły” – powiedział.

 

Wzruszony był pierwszy trener Żyły Jan Szturc.

 

„Jestem szalenie dumny. Myślę, że nie powiedziałeś jeszcze ostatniego słowa. Jesteś drugim mistrzem świata z Wisły po Adamie Małyszu” – podkreślił.

 

Zbigniew Wuwer, prezes Wiślańskiego Stowarzyszenia Sportowego, którego zawodnikiem jest Żyła dodał, że po sukcesie w Oberstdorfie liczba dzieci chcących trenować skoki wzrosła tam z ok. 40 do ponad stu.

 

„Tylu młodych ludzi chce iść w ślady Piotra. Dziękujemy z to” – zaznaczył.

 

Żyła oprócz złotego medalu MŚ indywidualnie na skoczni normalnej wywalczył też – wraz z Andrzejem Stękałą, Kamilem Stochem i Dawidem Kubackim – trzecie miejsce w konkursie drużynowym (na dużej skoczni).

 

Turystów wjeżdżających do miasta wita duży billboard o treści – „Wisła odŻyła. Piotrek, dziękujemy”.

 

Autor: Piotr Girczys (PAP)

 

gir/ krys/

Wyniki sekcji dwóch wilków odstrzelonych pod Brzozowem: Oto co znaleziono w ich brzuchach

0

Znane są oficjalne wyniki sekcji zwłok dwóch wilków odstrzelonych w sobotę w Zmiennicy koło Brzozowa (Podkarpackie) – poinformował w środę PAP rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie Łukasz Lis.

Jak zaznaczył rzecznik, „były to dwie młode wilczyce”. „Nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w budowie zewnętrznej jak i wewnętrznej, które mogłyby świadczyć o hybrydyzacji” – podkreślił Lis.

 

Jednocześnie dodał, że „te kwestie jednoznacznie rozwiążą badania genetyczne” Próbki już zostały wysłane do badań.

 

„Jedyne co należałoby odnotować, to fakt, że jedna wilczyca ma zmiany świerzbowe na kończynach, a druga w żołądku – oprócz skór z dzika, kości drobnych, szczeciny – miała obierki z ziemniaków i marchewki” – mówił rzecznik rzeszowskiej RDOŚ.

 

Jego zdaniem, „trudno wyrokować, co powodowało takie zachowanie”. „Myślę, że w tej sprawie powinni wypowiedzieć się eksperci od behawioru wilków” – zauważył Lis.

 

Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska przychylił się do wniosku burmistrza Brzozowa i wydał ustną decyzję zezwalającą na odstrzał do trzech wilków żyjących w lasach w okolicy miejscowości. Decyzji ta była podyktowana względami bezpieczeństwa okolicznych mieszkańców, w tym osób pracujących w lesie.

 

W ubiegły poniedziałek w lesie na pograniczu Brzozowa wilki zaatakowały dwóch pilarzy. Mężczyźni przez kilkanaście minut bronili się piłami spalinowymi przed agresywnymi zwierzętami.

 

Według relacji jednego z nich, dwa wilki zaatakowały go z przodu, a trzeci z tyłu. Na pomoc ruszył mu kolega. Zaatakowani włączyli piły spalinowe i odganiali się nimi od zwierząt. Całe zajście miało trwać kilkanaście minut. Wilki, jak opowiadał, cały czas warczały.

 

Z kolei w czwartek członkowie komisji dokonującej oględzin po poniedziałkowym incydencie także zaobserwowali także dwa drapieżniki. Wilki były w niewielkiej odległości. Nie wykazywały oznak strachu w związku z obecnością ludzi w pobliżu.

 

W ostatnich tygodniach – jak informują m.in. miejscowe władze samorządowe – pojawiły się sygnały, że w okolicach Brzozowa są wilki, które nie boją się ludzi. Szacują, że w powiecie brzozowskim może żyje 28-30 tych drapieżników.

 

Z kolei na Podkarpaciu – według ubiegłorocznych szacunków leśników – żyje ponad 500 wilków.(PAP)

 

Autor: Alfred Kyc

 

kyc/ mark/

Hiszpania chce aresztować europosłów

0

Sąd Najwyższy Hiszpanii zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) z zapytaniem w sprawie możliwości wystawienia kolejnego Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) wobec byłego premiera Katalonii Carlesa Puigdemonta. We wtorek separatystyczny polityk został pozbawiony przez PE immunitetu europosła, podobnie jak dwoje innych byłych członków jego gabinetu poszukiwanych przez hiszpański wymiar ścigania.

Skierowane przez sędziego Pablo Llarenę zapytanie prejudycjalne do sądu w Luksemburgu odbyło się kilka godzin po cofnięciu immunitetu posła PE Puigdemontowi oraz Antoniemu Cominowi i Clarze Ponsati.

 

Głosowanie miało związek z trwającymi od listopada 2017 r. próbami Hiszpanii doprowadzenia do ekstradycji byłych członków rządu Katalonii w związku z oskarżeniami o bunt i sprzeniewierzenie środków publicznych wz. z organizacją nielegalnego plebiscytu niepodległościowego w tym regionie w 2017 r. Dziewięciu innych separatystycznych polityków SN w Madrycie skazał w 2019 r. na 9-13 lat więzienia.

 

Sędzia Llarena w piśmie do TSUE przypomniał, że belgijski wymiar sprawiedliwości w styczniu br. odmówił ekstradycji także wobec Lluisa Puiga, innego byłego ministra w rządzie Puigdemonta, również ukrywającego się od 2017 r. w Belgii.

 

Llarena wyjaśnił, że na podstawie odpowiedzi TSUE hiszpański SN będzie podejmował decyzje w sprawie ewentualnego wystawienia kolejnych ENA za ukrywającymi się w Belgii i Szkocji separatystami, a także za Martą Rovira, byłą sekretarz generalną separatystycznej Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC). W 2018 r. w obawie przed aresztowaniem wyjechała ona do Szwajcarii.

 

Wtorkowe uchylenie immunitetu trzem przebywającym w Belgii i Szkocji eurodeputowanym z zadowoleniem przyjęła szefowa hiszpańskiego MSZ Arancha Gonzalez Laya, wyrażając nadzieję, że od teraz sprawy dotyczące Hiszpanii będą mogły być rozwiązywane wewnątrz tego kraju.

 

Decyzję o cofnięciu immunitetu przez PE Puigdemont nazwał “kontynuacją politycznego prześladowania”. Wyraził też nadzieję, że belgijski wymiar sprawiedliwości, tak jak w przeszłości, nie wyrazi zgody na jego ekstradycję i jego byłych ministrów do Hiszpanii.

 

“Jesteśmy prześladowani z przyczyn politycznych (…). Będę walczył, używając mojej swobody wypowiedzi”, napisał w środę na Twitterze Carles Puigdemont.

 

Marcin Zatyka (PAP)

 

zat/ tebe/