12.4 C
Chicago
wtorek, 20 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 1991

Sondaż o epidemii: 45 proc. badanych uważa, że Polska nie jest dobrze przygotowana

0

45 proc. ankietowanych uważa, że Polska nie jest dobrze przygotowana na III falę epidemii, przeciwnego zdania jest 42 proc. – wynika z badania United Surveys dla „DGP” i RMF FM. Jego wyniki opublikowano w środę w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Szczegółowe dane pokazują, że w najstarszej grupie badanych powyżej 70 lat przeważa pozytywna ocena co do tego, jak nasz kraj radzi sobie z pandemią. Zdaniem gazety, to z pewnością efekt tego, że od grupy seniorów zaczęły się szczepienia.

 

Na drugim biegunie są najmłodsi – choć do tej pory najmniej dotknięci zdrowotnie, to z racji większej mobilności ich najbardziej ograniczają obostrzenia – zauważa „DGP”.

 

Odpowiedzi na pytanie o przygotowanie na III falę różnią się w zależności od elektoratów poszczególnych ugrupowań. 75 proc. wyborców PiS pozytywnie ocenia stan mobilizacji sił. Z kolei większość wyborców opozycji jest przeciwnego zdania.

 

W sondażu zapytano też, czy w kontekście możliwych rozmów o preparatach z Chin czy Rosji rząd powinien kupić tamtejsze szczepionki, jeśli nadal będą kłopoty z dostawami od Pfizera czy AstryZeneki. Gazeta podnosi, że nadal widać olbrzymi sceptycyzm, 59 proc. mówi „nie”. 18 proc. jest na „tak” dla zakupów z obu kierunków, natomiast 9 proc. opowiada się tylko za szczepionką z Chin, a jedynie 5 proc. tylko z Rosji. (PAP)

 

ktl/ krap/

Dr Grzesiowski: Należy unikać spotkań z najbliższymi, także w święta wielkanocne

0

W Polsce rozwija się trzecia fala epidemii koronawirusa, są wzrosty zakażeń, co oznacza, że należy unikać spotkań z najbliższymi, także w okresie świąt wielkanocnych – ocenił w środę ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19 dr Paweł Grzesiowski.

W TOK FM dr Grzesiowski był pytany o składanie wizyt w okresie świąt wielkanocnych, które w tym roku przypadają na początku kwietnia.

 

„Odradzam zdecydowanie. Nie jest to jeszcze czas podróżowania, spotykania się. Pamiętajmy, że jesteśmy w tej chwili właściwie w środkowej części kolejnej fali pandemicznej. Przecież mamy w tej chwili stabilne wzrosty (zakażeń) tydzień w tydzień” – odpowiedział Grzesiowski.

 

„Ten tydzień będzie prawdopodobnie rekordowy” – podkreślił lekarz, zaznaczając, że w najbliższych dniach specjaliści spodziewają się ok. 15-20 tys. nowych zakażeń dziennie.

 

„Musimy być w tej chwili szczególnie ostrożni, a święta dosłownie za trzy tygodnie, więc nie sądzę, abyśmy nagle w ciągu tych trzech tygodni doznali jakiejś poprawy. Przeciwnie, raczej wygląda na to, że ta fala się rozkręca i będziemy mieli tych zachorowań znacznie więcej” – mówił.

 

Dodał też, że jeżeli już musi dojść do rodzinnych spotkań podczas świąt, to powinno się je organizować w bezpieczny sposób, najlepiej na świeżym powietrzu. Przypomniał, że przed spotkaniami z najbliższymi można się przetestować, by być pewnym, że jest się zdrowym.

 

Lekarz przypomniał też o mutacjach koronawirusa. „Dopóki wirus mutuje, zmienia się i zagraża ucieczce naszej odporności, to zawsze jest pewien niepokój, czy mimo szczepienia czy przechorowania nie będziemy ponownie chorować” – mówił.

 

Zwrócił przy tym uwagę na rolę szczepień i na przykład Izraela, który pokazuje, że po zaszczepieniu 80 proc. populacji śmiertelność z powodu koronawirusa spadła o 98 proc. „Również liczba hospitalizacji redukuje się w grupie zaszczepionej prawie do zera” – dodał Grzesiowski.

 

Ministerstwo Zdrowia podało we wtorek, że badania potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 9 954 osób, 282 osoby zmarły. Od początku epidemii wykryto ponad 1,8 mln przypadków i zanotowano blisko 46 tys. zgonów.

 

Resort dzień wcześniej poinformował o 6 170 nowych zakażonych, w niedzielę o 13 574, w sobotę o 14 857, w piątek o 15 829, a w czwartek o 15 250. Natomiast tydzień wcześniej, 2 marca nowych przypadków było 7 937, dwa tygodnie temu, 23 lutego – 6 310. (PAP)

 

nno/ krap/

Ropa naftowa na giełdzie paliw w USA tanieje

0

Ropa naftowa na giełdzie paliw w USA tanieje, a w trakcie 2 ostatnich sesji surowiec stracił ponad 3 proc. Umocnienie kursu dolara zniechęca inwestorów na rynkach paliw do kupowania surowca wycenianego w tej walucie. Dane o zapasach paliw w USA są mieszane, więc inwestorzy nie mają wskazówek, co będzie dalej na rynkach ropy – informują maklerzy.

Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na kwiecień na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku jest wyceniana po 63,43 USD, niżej o 0,91 proc.

 

Ropa Brent w dostawach na maj na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie kosztuje 66,81 USD za baryłkę, niżej o 1,05 proc.

 

Surowiec zalicza niestabilny start w tym tygodniu, w którym nastąpił w poniedziałek wzrost notowań WTI i Brent do najwyższych poziomów od X 2018 r.

 

Teraz jednak wyższy kurs dolara USA zmniejsza atrakcyjność towarów wycenianych w amerykańskiej walucie, co wpływa na reakcje inwestorów na giełdach paliw.

 

Pomimo ostatnich zniżek cen ropy analitycy prognozują, że jej notowania powrócą do trendu wzrostowego, co może zachęcić do większej aktywności amerykańskich producentów ropy z łupków.

 

Amerykańska produkcja ropy z łupków może w 2022 roku osiągnąć najwyższy poziom od 2019 r. – wynika z ocen resortu energii USA.

 

Tymczasem w USA Amerykański Instytut Paliw (API) podał w swoim niezależnym cotygodniowym raporcie, że zapasy benzyny spadły w ubiegłym tygodniu, podczas gdy zapasy ropy wzrosły.

 

W środę oficjalne dane o zapasach ropy w USA poda Departament Energii (DoE) – po 16.30.

 

„Oczekuje się, że popyt na ropę wzrośnie, a podaż będzie się nadal kurczyć” – mówi Kim Kwangrae, analityk rynku towarowego w firmie Samsung Futures Inc.

 

Na zakończenie poprzedniej sesji ropa w USA staniała o 1,6 proc.

 

Brent na ICE staniała na zakończenie handlu we wtorek o 1,1 proc. (PAP Biznes)

 

aj/ gor/

Europa: W wielu krajach uczniowie stopniowo wracają do szkół. W Polsce brak decyzji…

W wielu krajach Europy, w tym w W. Brytanii, RFN, Danii i Holandii uczniowie stopniowo wracają do szkół po okresie wymuszonej pandemią koronawirusa nauki zdalnej. Z kolei na Węgrzech zamknięto wszystkie podstawówki. Rośnie liczba uczniów, objętych edukacją zdalną we Włoszech. Zamknięte pozostają szkoły w Czechach i Portugalii.

W poniedziałek do nauki stacjonarnej po ponad dwóch miesiącach zajęć zdalnych powrócili uczniowie w Anglii. Podczas trwającej od początku roku trzeciej kwarantanny szkoły były otwarte tylko dla dzieci kluczowych pracowników, w tym personelu medycznego, oraz uczniów w szczególnie trudnej sytuacji. Od poniedziałku do klas wróciły najmłodsze dzieci, stopniowo do tradycyjnej formy nauki będą wracali także uczniowie szkół średnich. Powrót stacjonarnego nauczania jest pierwszym etapem stopniowego luzowania obowiązujących ograniczeń.

 

W Anglii uczniowie szkół średnich mają przechodzić regularne, dobrowolne i zaakceptowane przez rodziców badania na obecność koronawirusa; zalecane jest też noszenie maseczek. W tym roku w Wielkiej Brytanii nie odbędą się egzaminy kończące naukę w szkole średniej. Nauczyciele wystawią oceny na podstawie dotychczasowych osiągnięć uczniów. W szkołach podstawowych nie będzie się wykonywać testów, uczniowie nie muszą też nosić maseczek.

 

W Szkocji i Walii uczniowie młodszych klas szkół podstawowych wrócili do nauki stacjonarnej już w lutym, kolejne roczniki mają do nich dołączać od połowy marca. W Irlandii Północnej w poniedziałek do szkół wróciły najmłodsze dzieci, starsi uczniowie mają stopniowo wracać do tradycyjnej formy nauczania od 22 marca.

 

W Danii w poniedziałek do nauki stacjonarnej wrócili uczniowie klas 1-4 szkół podstawowych. Od kolejnego poniedziałku, 15 marca, do tradycyjnej formy edukacji częściowo powrócą starsze roczniki szkół podstawowych oraz uczniowie szkół średnich. Zaleca się, by uczniowie powyżej 12. roku życia oraz nauczyciele przechodzili dwa razy w tygodniu testy na obecność koronawirusa.

 

We Włoszech od poniedziałku zdalnie uczy się 6 z 8,5 mln uczniów w tym kraju. Jeszcze na początku marca w taki sposób uczyło się ponad 3 mln młodych Włochów. Od tego tygodnia nauką zdalną zostali objęci uczniowie szkół wszystkich szczebli w najbardziej dotkniętych epidemią regionach, określanych jako strefy czerwone. Wcześniej dotyczyło to tylko starszych uczniów. Obecnie do regionów czerwonych zaliczana jest Basilicata, Kampania i Molise.

 

Wszystkie szkoły zamknięte są także w Lombardii, Piemoncie i Kalabrii, które oznaczone są kolorem pomarańczowym, jak również w wielu miastach ogłoszonych lokalnymi strefami czerwonymi, np. w Bolonii, Rawennie czy Sienie. W Abruzji, Friuli-Wenecji Julijskiej i Ligurii nauką zdalną objęto wszystkich uczniów szkół średnich, zarówno gimnazjów, jak i liceów. W Dolinie Aosty oraz Wenecji Euganejskiej w domu uczą się licealiści. Tylko na Sardynii otwarte są wszystkie placówki edukacyjne. To jedyny włoski region określany jako strefa biała, w której ryzyko zakażenia jest małe. W związku z tym uchylono tam część ograniczeń.

 

W większości krajów związkowych Niemiec pod koniec lutego do nauki stacjonarnej powrócili uczniowie szkół podstawowych. W Niemczech nie ma jednolitych, obowiązujących w całym kraju procedur dotyczących ponownego otwierania zamkniętych w połowie grudnia 2020 r. szkół, decydują o tym władze poszczególnych landów. Minister edukacji Brandenburgii, kierująca zarazem ogólnokrajową konferencją landowych ministrów edukacji, Britty Ernst mówiła na początku marca, że wszyscy uczniowie powinni móc powrócić do szkół jeszcze w tym miesiącu. „Nie możemy czekać przez kolejne tygodnie. Zamknięcie szkół ma zbyt wysoką cenę społeczną” – argumentowała. W marcu uczniowie szkół średnich w najludniejszym niemieckim landzie Nadrenii Północnej-Westfalii przejdą na nauczanie hybrydowe. Każdy uczeń co najmniej raz w tygodniu będzie uczestniczył w tradycyjnych zajęciach w klasach.

 

Na Węgrzech nauczanie w szkołach średnich i uczelniach wyższych zostało przestawione na tryb zdalny 11 listopada. Od poniedziałku zamknięto do 7 kwietnia również przedszkola i szkoły podstawowe, zajęcia w tych ostatnich będą się odbywać zdalnie.

 

W Holandii 8 lutego wznowiono normalną działalność szkół podstawowych, otwarte są również przedszkola. Od 1 marca uczniowie szkół średnich i policealnych co najmniej raz w tygodniu uczestniczą w zajęciach stacjonarnych. Na uniwersytetach nadal prowadzona jest nauka zdalna, studenci mogą jednak przychodzić na uczelnie, by zdawać egzaminy.

 

W Hiszpanii większość placówek oświatowych działa w marcu bez ograniczeń, z wyjątkiem klas, w których z powodu zakażenia koronawirusem odwołano zajęcia i lekcje prowadzone są w systemie zdalnym. Szacuje się, że obecnie z tego powodu nie odbywają się tradycyjne zajęcia w kilku tysiącach klas szkół podstawowych i średnich. Nauka na uczelniach wyższych jest prowadzona w systemie hybrydowym.

 

W Portugalii nauczanie w szkołach wszystkich szczebli i na uczelniach wyższych przebiega zdalnie. Według deklaracji władz ten stan utrzyma się do Świąt Wielkanocnych. Najbardziej prawdopodobną datą przywrócenia stacjonarnego trybu pracy szkół i uniwersytetów jest 5 kwietnia. Wcześniej mają zostać otwarte żłobki i przedszkola. Od kwietnia uczniowie szkół średnich i cały personel pedagogiczny mają zostać objęci obowiązkowymi badaniami na obecność koronawirusa.

 

W Czechach co najmniej do 21 marca szkoły prowadzą jedynie nauczanie zdalne. Wyjątkiem są pierwsze klasy szkół podstawowych i przedszkola, do których mogą chodzić dzieci pracowników bezpośrednio zaangażowanych w walkę z epidemią. Powrót uczniów do klas lub wznowienie nauki w trybie hybrydowym uzależnione jest od rozwoju sytuacji epidemicznej. W kraju trwa też debata na temat formy tegorocznej matury. Premier Andrej Babisz zasugerował, że tegoroczni abiturienci nie przystąpią do egzaminu, a oceny zostaną im wystawione na podstawie średniej ocen ze wszystkich lat nauki. Przeciwko temu pomysłowi wystąpiły m.in. uczelnie, niektóre stowarzyszenia maturzystów, a także minister szkolnictwa Robert Plaga.

 

Na Słowacji nauka online prowadzona jest w wyższych klasach szkół podstawowych, w szkołach średnich (z wyjątkiem ostatniego rocznika) i na uczelniach. Przedszkola i klasy 1-4 szkół podstawowych mogą być otwarte dla uczniów, których rodzice pracują w opiece zdrowotnej lub zapewniają podstawowe funkcjonowanie państwa. W niektórych powiatach, gdzie sytuacja epidemiczna jest względnie dobra, w poniedziałek wznowiono stacjonarną naukę w klasach 1-4. Nauczyciele w tych szkołach muszą być regularnie badani na obecność koronawirusa, negatywny wynik testu muszą przedstawić także rodzice, od których dodatkowo wymaga się oświadczenia, że nie pracują zdalnie. Nie wiadomo dokładnie w ilu szkołach wprowadzono takie rozwiązanie.

 

We Francji szkoły funkcjonują normalnie od początku obecnego roku szkolnego we wrześniu 2020 r. Wyjątkiem jest część liceów, w których prowadzona jest nauka w trybie hybrydowym. Nie jest planowane wprowadzenie nauki zdalnej. Od końca lutego w szkołach przeprowadza się masowe testy na obecność koronawirusa metodą PCR. Materiał do badań pobierany jest ze śliny, zamiast dotychczas stosowanego wymazu z nosa lub gardła. Planuje się, by wśród uczniów przeprowadzać do 300 tys. testów tygodniowo.

 

W Szwecji w normalnym trybie uczą się młodsze dzieci w szkołach podstawowych, starsze roczniki w tych placówkach i uczniowie szkół średnich generalnie odbywają zajęcia zdalnie, w wielu szkołach wprowadzono jednak dla tej grupy nauczanie hybrydowe.(PAP)

 

adj/ bjn/ zys/ sw/ bml/ mw/ apa/ zat/ ptg/ ksta/ mal/

Francja: Dwoje nastolatków w areszcie po wyłowieniu zwłok 14-latki z Sekwany

0

Po wyłowieniu z Sekwany ciała 14-letniej dziewczynki w Argenteuil pod Paryżem policja zatrzymała we wtorek dwoje 15-latków podejrzanych o jej zabójstwo. Ciało dziewczynki zostało odnalezione w poniedziałek wieczorem po długich poszukiwaniach.

Prokuratura w Pontoise poinformowała w komunikacie prasowym wydanym we wtorek o zatrzymaniu dwojga piętnastolatków, którzy „przebywają obecnie w areszcie w związku z podejrzeniem zabójstwa”.

 

Cała trójka – denatka i dwoje zatrzymanych: chłopak i dziewczyna – uczęszczała do tej samej prywatnej szkoły zawodowej w Argenteuil.

 

Oględziny zwłok przeprowadzone przez lekarza sądowego wskazują na ślady uderzeń w głowę i w twarz – podano w komunikacie prokuratury. Śledczy czekają na ostateczne wyniki sekcji zwłok, która ma pomóc w precyzyjnym ustaleniu przyczyn zgonu dziewczynki.

 

Matka ofiary w wywiadzie dla stacji BFMTV powiedziała dziennikarzom, że jej córce grożono śmiercią.

 

Z kolei matka chłopca – domniemanego sprawcy, która zgłosiła sprawę na policję, po tym jak jej syn poinformował ją o utonięciu 14-latki, nie wyklucza rywalizacji dziewcząt o jej syna i konfliktu w ramach trójkąta miłosnego.

 

Śledczy badają w swym dochodzeniu także wątki molestowania, szantażu i publikowania nagich zdjęć jednej z dziewcząt w mediach społecznościowych.

 

Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)

 

ksta/ mars/

Legutko: Dżuma, wojna, czy cholera – dla europarlamentu najważniejsze będzie LGBT w Polsce

0

W Parlamencie Europejskim powstał projekt rezolucji w sprawie ogłoszenia Unii Europejskiej „strefą wolności LGBTIQ”. „Dżuma, wojna, czy cholera – dla europarlamentu najważniejsze będzie LGBT w Polsce” – komentuje w rozmowie z PAP europoseł PiS, profesor Ryszard Legutko.

„Jak widać dla Parlamentu Europejskiego nie ma ważniejszych problemów. Dla nich są to rzeczy absolutnie priorytetowe. Niezależnie od tego co się dzieje. Nawet gdyby była dżuma, wojna, czy cholera, to PE zajmowałby się LGBT” – ironizuje eurodeputowany reprezentujący frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), zwracając jednocześnie uwagę, że – jego zdaniem – najnowsza inicjatywa jest jedną z wielu, która pokazuje zbędność istnienia Parlamentu.

 

„PE jest instytucją groteskową pod każdym względem. Cała konstrukcja tego jest wadliwa. Jest tu 52 europosłów odpowiedzianych przed wyborcami polskimi, a reszta nie odpowiada przed elektoratem polskim. Wobec tego może o Polsce mówić i pisać bez żadnych konsekwencji. Jest to jeden z dziesiątków takich absurdów. Jeśli nastąpiłaby jakaś porządna reforma Unii, na co się na razie nie zanosi, to powinna zacząć się od likwidacji PE” – postuluje Ryszard Legutko.

 

Podkreśla też, że naciąganie, czy wręcz łamanie prawa przez instytucje unijne należy raczej do reguły, niż wyjątków.

 

„Cały ten impet w ogóle nie zwraca uwagi na istniejące prawo. To zresztą typowe. Unia istnieje przez naciąganie, albo wręcz łamanie prawa. Dlatego odwoływanie się do prawa nie odnosi żadnych skutków. Doskonale widać to także w przypadku tej rezolucji PE. Jeśli sięgniemy do Karty praw ustawowych, która jest częścią unijnego prawodawstwa, to w art. 9 przeczytamy: +Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny są gwarantowane zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw+. Nic więcej nie trzeba dodawać. Żadnych dwuznaczności. W Polsce zawarcie małżeństwa i rodzina są również bardzo dokładnie określone przez prawo. Jeżeli są gminy w Polsce, które podkreślały rolę rodziny i jej obronę, to są absolutnie w zgodzie z polskim prawem i w zgodzie z kartą praw podstawowych. I co z tego? – Kompletnie nic. Nie ma to żadnej konsekwencji, nikogo to nie powstrzymuje. Frazes bowiem zastąpił prawo” – ubolewa polityk, profesor filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Szukając głębszych przyczyn takich sytuacji, Legutko konstatuje, że lewica lubi mieć wrogów. „Lewica, a więc prawie cały europarlament, łącznie z Europejska Partią Ludową (EPL), która jest w większości opanowana przez lewicę, albo prawicę bezobjawową” – precyzuje.

 

„Tych +wrogów+ jest obecnie wielokrotnie więcej niż za komuny. Mizoginizm, seksizm, binaryzm, homofobia, fallocentryzm itd. To trochę tak jak – przy zachowaniu wszelkich proporcji – mówił Józef Stalin: +Wraz z rozwojem socjalizmu następuje coraz bardziej intensywna walka klas+. Wraz z rozwojem liberalnej demokracji zwiększa się ilość wrogów, z którymi należy walczyć. No więc walczą. A ponieważ nie mają za wiele do roboty w tym parlamencie i nudzą się, to z tym większym wigorem oddają się swoim ulubionym sesjom nienawiści wobec Polski i Węgier. Ostatnio znaleźli też trzecią ofiarę – Słowenię” – tłumaczy Ryszard Legutko.

 

Jego zdaniem przedstawiciele lewicy w PE są „umysłowo tak skonstruowani, że traktują temat LGBT z religijną pasją”.

 

„Jest to quasi-pobożność LGBT. Kiedyś dla ludzi ważny był Bóg, Ojczyzna, albo Honor. A dla nich jest LGBT. Należy na patrzeć w kontekście immanentnej cechy lewicy: dążenia do gruntownego przekształcenia świata. Były różne próby – socjalizm, komunizm. Skończyły się fiaskiem. Jednak gdzieś ta energia radyklanej transformacji musi iść. Idzie więc w dwóch kierunkach: zielonym i seksualnym. To są dwie rzeczy, które napędzaj myślenie lewicowe o radykalnej transformacji świata. Czym konkretnie może być radykalna transformacja świata w dziedzinie seksualnej? Zastąpieniem dwóch płci otwartą listą dżenderów. Zastąpienie rodziny konfiguracjami np. trzech tatusiów. Ten impet zawsze musi się zderzyć ze ścianą i doprowadzić do katastrofy. Wtedy na chwilę nadchodzi otrzeźwienie. Ale tylko na chwilę” – przewiduje europoseł.

 

„Na razie w świecie zachodnim maleje jednak liczba osób, która uważa, że zastępowanie dwóch płci 50 dżenderami to szkodliwy absurd, który niszczy tkankę społeczną” – pesymistycznie konstatuje Legutko.

 

Z Brukseli Artur Ciechanowicz(PAP)

 

asc/ jar/

Dar od Napoleona znaleziony w USA

0

Resort kultury sprawdza, czy w Muzeum Sztuki w Cleveland w USA znajduje się strzelba ofiarowana przez Napoleona Bonapartego Wincentemu hrabiemu Krasińskiemu. Zniknęła ona w czasie wojny z polskiego muzeum – informuje środowa „Rzeczpospolita”.

Potwierdzenie tej informacji „Rz” otrzymała z Centrum Informacyjnego Ministerstwa Kultury. „Działania resortu skupiają się obecnie na potwierdzeniu tożsamości obiektu” – wynika z odpowiedzi, którą otrzymała gazeta.

 

„Rz” podaje, że wyjątkowy zabytek odkrył w Muzeum Sztuki w Cleveland Mariusz Pilus, prezes Zarządu Fundacji Communi Hereditate, który od lat zajmuje się poszukiwaniem utraconych przez Polskę dzieł sztuki. Poinformował o tym Ministerstwo Kultury.

 

W Magazynie ArtSherlock, Pilus przypomniał, że strzelba myśliwska pochodziła z francuskiej manufaktury Le Page, która specjalizowała się w produkcji luksusowej broni palnej w drugiej połowie XVIII i na początku XIX wieku. Otrzymał ją od Napoleona generał Wincenty hr. Krasiński, uczestnik wojen napoleońskich, dowódca 1. Pułku Lekkokonnego Polskiego Gwardii Cesarskiej.

 

Według przekazów rodzinnych Wincenty hr. Krasiński miał ją dostać za szarżę polskich szwoleżerów na przełęczy Samosierra w 1808 r. Prezes fundacji przypomina jednak, że Krasiński nie brał w niej udziału.

 

„Równie dobrze mógł to więc być podarunek Napoleona za udział w bitwie pod Wagram stoczonej 5–6 lipca 1809 r., w której szwoleżerowie również wzięli udział, wsławiając się atakiem na ułanów księcia Schwarzenberga, a sam Krasiński został ranny” – czytamy w gazecie. (PAP)

 

ktl/ krap/

PŚ w skokach. Granerud: Mój wielki rywal zaoferował mi domowe obiady od mamy

0

Przebywający w Obersdorfie na kwarantannie zdobywca Pucharu Świata w skokach narciarskich Halvor Egner Granerud przyznał, że w tym trudnym czasie izolacji otrzymał niespodziewany gest sympatii od Karla Geigera, który zaoferował mu domowe obiady przynoszone pod drzwi.

Norweg po pozytywnym teście na obecność koronawirusa od środy przebywa na kwarantannie. Przez pierwsze dni był to pokój hotelowy, a od poniedziałku mieszka w luksusowym apartamencie należącym do Andreasa Bauera, trenera skoków reprezentacji Niemiec w kombinacji norweskiej, dobrego kolegi trenera norweskich skoczków Alexandra Stoeckla.

 

Mieszkanie poza pełnym i nowoczesnym wyposażeniem ma także bardzo duży taras, na czym szczególnie zależało Stoecklowi, który chciał, aby jego podopieczny mógł przebywać na powietrzu.

 

„Nagle zadzwonił do mnie Karl Geiger, który pochodzi z Oberstdorfu i też teraz jest w domu. Poprosił, abym wyszedł na taras pogadać i po krótkiej rozmowie na temat stanu mojego zdrowia zaproponował mi przynoszenie pod drzwi obiadów gotowanych przez jego mamę. Piękny i ciepły gest od rywala, którym się naprawdę wzruszyłem” – powiedział Granerud cytowany na łamach norweskich mediów.

 

Wyjaśnił też, że nie jest pewien, czy wystartuje w zawodach w Planicy kończących sezon. Powodem jest – jak przyznał – „brak napięcia” po zdobyciu Kryształowej Kuli oraz zbyt długa przerwa w treningach.

 

„Przymusowy odpoczynek wychodzi mi już bokiem i czuję się jak świnka na kanapie, a pozostało mi jeszcze osiem dni nicnierobienia w samotności. Taka bezczynność rozleniwia, więc nad ewentualnym startem w Słowenii zastanowię się dopiero jak wyjdę z tego przymusowego więzienia” – powiedział.

 

Z drugiej strony, jak przyznał, „powrót do Norwegii oznacza kolejną kwarantannę, więc bezpośredni wyjazd do Słowenii może być rodzajem wiosennej wolności”.

 

Zbigniew Kuczyński (PAP)

 

kucz/ krys/

Formuła 1: Nico Huelkenberg nadal szuka pracodawcy

0

Kierowca Formuły 1 Niemiec Nico Huelkenberg, który nadal szuka pracodawcy w tegorocznym sezonie, jest już bliski podpisania kontraktu jako rezerwowy i testowy w jednym z czołowych zespołów – informują portale zajmujące się wyścigami F1.

Według nieoficjalnych informacji Huelkenberg otrzymał propozycję podpisania kontraktu z ekipą mistrzów świata Mercedesem oraz z teamem Aston Martin, który zastąpi zespół Racing Point. Dla tego drugiego jeździł już trzy razy w ubiegłym sezonie, gdy w trybie awaryjnym zastępował Meksykanina Sergio Pereza i Kanadyjczyka Lance’a Strolla.

 

Zatrudnieniem Niemca – jak twierdzą dobrze poinformowani – jest także zainteresowana ekipa McLarena, która ponownie będzie korzystała z silników niemieckiego producenta.

 

Na razie pewne jest, że Huelkenberg w sezonie 2021 będzie występował w roli komentatora telewizyjnego, gdyż podpisał umowę z jedną ze stacji, która kupiła praca do transmisji z wyścigów F1.

 

33-letni Huelkenberg jest jednym z najbardziej doświadczonych kierowców F1. Zadebiutował w 2010 roku w barwach teamu Williams. Regularnie startował do 2019, ostatnio w zespole Renault, ale w sezonie 2020 nie znalazł w żadnej ekipie stałego miejsca. (PAP)

 

wha/ sab/

„W pustyni i w puszczy” …propaguje rasizm. Polityk chce wyrzucić powieść z listy lektur szkolnych

Nie ma chyba w polskiej literaturze drugiej podobnej perły łączącej w takim natężeniu rasizm, kolonializm i patriarchat – tak ostro lekturę „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza ocenia poseł Maciej Gdula z Lewicy i chce zmian. – To już kolejny polityk, który ma „ale” do klasyki literatury. Tym razem do noblisty – pukają w czoło poloniści, jednocześnie prosząc, żeby im zaufać, bo najlepiej wiedzą jakie wartości przy omawianiu lektur wyciągać.

 

Jakiś czas temu LPR chciała wyrzucić Brzechwę ze szkół, bo jego bajki „sączą w umysły dzieci jad kompleksów, niewiary w siłę narodu i bezbożność”. Później Ruch Palikota grzmiał, że „Krzyżacy” są zbyt brutalni dla 13-latków. Teraz kolejny polityk ma ” ale” do kanonu lektur.

– Moja 11-letnia córka przebrnęła przez „W pustyni i w puszczy”. Nie ma chyba w polskiej literaturze drugiej podobnej perły łączącej w takim natężeniu rasizm, kolonializm i patriarchat. Kanon lektur w podstawówce nadaje się do kosza. Przestańmy męczyć i zatruwać dzieci! – napisał na Tweeterze poseł Maciej Gdula, dr hab. nauk społecznych.

Tłumaczy, o co mu chodzi z rasizmem: czarnoskóry „Kali albo nic nie rozumie, albo chce się lenić, albo chce zabijać. Jedyne momenty „człowieczeństwa”, to chwile, gdy panuje nad nim biały”. Atakuje jednego z najpopularniejszych pisarzy przełomu XIX i XX w.: „Naprawdę ten Sienkiewicz to ciemny kanał. Pamięć trochę to zaciera, ale czytane dziś „W pustyni i w puszczy” jeży włosy na głowie”.

Zapytaliśmy polonistów, co myślą o tych zarzutach. Helena Szczepińska, polonistka ze Szkoły Podstawowej nr 21 w Rzeszowie komentuje krótko: ile ludzi, tyle zdań.

– Jednak jako polonistka, która zjadła zęby na podstawach programowych, ponieważ mam już 32 lata pracy za sobą, muszę stwierdzić: bądźmy po prostu rozsądni. „W pustyni i w puszczy” to klasyka literatury polskiej. Nie można podważać autorytetu Henryka Sienkiewicza, laureata nagrody Nobla. Napisał powieść dla młodzieży, ale nie ze szkoły średniej, jak chciałby poseł. Bohaterami lektury są dzieci: 8-latka i 14-latek. Problematyka tej powieści naprawdę jest bardzo przejrzysta. Jeśli zaś chodzi o sam problem rasizmu, to powiedziałabym tylko tak: niech ten pan jednak dokładnie przeczyta książkę. Sam zwróci wówczas uwagę na to, jak piękną, szlachetną postacią jest Staś Tarkowski, który stanął przed Mahdim i powiedział mu, że szanuje jego wiarę, ale prosi również o szacunek dla wartości chrześcijańskich.

Dodaje, że właśnie taka postawa bohatera uczy tolerancji dla drugiego człowieka, niezależnie od wyznania, miejsca pochodzenia, wychowania.

– A to, że Mahdi prowadził wojnę religijną, ileż takich wojen się toczy na świecie nawet i dzisiaj. Przeciwko rasizmowi przemawia też stosunek Stasia do Kalego i Mei pochodzących z plemienia Wa-Hima. Zaprzyjaźnił się z nimi, uratował im życie.

Mówi, że owszem, pokazana została ich „inność”, ale nie oznacza to, że byli gorsi.

– Proszę zaufać nauczycielom. To ludzie wykształceni, dobrzy i szlachetni. Wiedzą, jak trzeba dzieciom przekazywać pewne treści. Pokazują te właściwe postawy: szacunku do drugiego i jego odmienności. Wierzę w to gorąco. Idąc więc tokiem rozumowania tego, czy innego polityka, to w każdej książce coś na upartego znajdziemy, ale na litość boską, za chwileczkę nic nie będziemy czytać, bo Pinokio to kłamczuch, a Balladyna zabija. Nie dajmy się zwariować.

Podobnego zdania jest Anna Mikrut, polonistka z SP nr 18 w Rzeszowie.

– Widzę, że „W pustyni i w puszczy” to dla dzieci fantastyczna, ciekawa, wciągająca książka. Analizując lekturę nie możemy się od niej oderwać. Jest tyle fascynujących elementów i wątków: szkoła przetrwania dwójki bohaterów, ich przygody, wędrówka, przyroda, realia pustyni i puszczy. A Staś Tarkowski to piękny wzór do naśladowania.

Dziwi ją, dlaczego politycy ingerują w lektury.

– Moglibyśmy tak czepiać się wielu, drążyć, co jest w nich negatywnego, tylko po co? Trzeba szukać pozytywów – mówi polonistka z „18”. – Rozumiem, że dzieci muszą też poznawać współczesną literaturę, napisaną prostszym językiem, ale nie rezygnujmy z klasyki, bo to przecież nasza kultura i dziedzictwo.

Dorota Rząsa, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Rzeszowie, polonistka, również uważa, że powieść podróżniczo – przygodowa „W pustyni i w puszczy” powinna pozostać w kanonie lektur szkolnych, ponieważ bohaterowie są w podobnym wieku do uczniów omawiających tę lekturę.

– Książka porusza bliskie im tematy, jak przyjaźń i lojalność. Uczy miłości do ojczyzny, pozwala poznać piękno Afryki, przyrodę tego kontynentu, jak i zwyczaje jego mieszkańców, a główny bohater Staś jest wzorem do naśladowania dla ówczesnego nastolatka, gdyż jest odważny, odpowiedzialny, opiekuńczy, uczynny a zarazem posiada szeroką wiedzę i posługuje się wieloma językami obcymi.

Dodaje, że Sienkiewicz przedstawił w lekturze część historii, nie usprawiedliwiając jej i nie zmieniając przeszłości.

– Afryka w dużej mierze zajęta była wtedy przez państwa europejskie. Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Hiszpania, Portugalia, Włochy czy Belgia zakładały tam kolonie lub obejmowały niektóre tereny „protektoratem”. Takie były ówczesne realia, nie można więc zmienić znaku czasu, gdyż obecnie jest to niewygodne czy też niechciane. Natomiast znając przeszłość i jej konteksty możemy zmienić przyszłość i budować lepszy świat.

Jedna z czytelniczek, mama, tak kiedyś skomentowała nam poczynania polityków: W „Czerwonym Kapturku” wilk połyka babcię, w „Kopciuszku” panny ucinają sobie pięty, by założyć pantofelek, w „Biblii” brat zabija brata, w „Iliadzie” mamy krwawe porachunki pod Troją, w „Panu Wołodyjowskim” Azja jest nabijany na pal, a Balladyna to morderczyni. Wszystko jest po coś. Lektury uczą odróżniania dobra od zła.

Red. Beata Terczyńska PolskaPress AIP

LM. Juventus za burtą, Haaland pogrążył Sevillę

0

Juventus Turyn, w składzie z Wojciechem Szczęsnym, pokonał FC Porto 3:2 po dogrywce w 1/8 finału, ale w pierwszym meczu przegrał 1:2 i odpadł z piłkarskiej Ligi Mistrzów. Po remisie 2:2 z Sevillą awansowała Borussia Dortmund, Obie bramki dla BVB zdobył Erling Haaland.

 

Turyńczycy niespodziewanie przegrali w Portugalii 1:2 przed trzema tygodniami, ale w rewanżu do awansu wystarczyłoby im zwycięstwo u siebie 1:0, więc wciąż można było uznać mistrza Włoch za faworyta. Tym bardziej że od 2004 roku, kiedy FC Porto triumfowało w Champions League, ten portugalski zespół nie wygrał ani jednego wyjazdowego meczu w fazie pucharowej tych rozgrywek (cztery remisy i dziewięć porażek). Ta seria została zresztą przedłużona, ale tym razem nie pozbawiła FC Porto awansu.

 

Na przerwę Juventus schodził przegrywając 0:1 po golu Sergio Oliveiry z rzutu karnego (19.). Dopiero po zmianie stron „Stara Dama” zaczęła pokazywać się z lepszej strony. W ciągu kwadransa dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Federico Chiesa (49. i 63.), a w międzyczasie czerwoną kartkę zobaczył irański pomocnik gości Mehdi Taremi (54.). Mimo gry w przewadze gospodarze nie potrafili jednak rozstrzygnąć losów dwumeczu do końca drugiej połowy i konieczna była dogrywka.

 

Osłabione FC Porto nie ograniczyło się w niej wcale do obrony i Szczęsny musiał być cały czas czujny. Akcja przenosiła się cały czas z jednego końca boiska na drugi i nie sposób było określić, który z zespołów jest bliższy wygranej.

 

W końcu drugi raz tego wieczoru do siatki trafił Oliveira, który pokonał Szczęsnego mocnym strzałem po ziemi z rzutu wolnego. Nie popisał się mur złożony z trzech graczy Juventusu, którzy podskoczyli i utrudnili zadanie polskiemu bramkarzowi.

 

Kilkadziesiąt sekund później na 3:2 dla turyńczyków trafił Francuz Adrien Rabiot, ale do awansu gospodarze potrzebowali jeszcze jednej bramki, której nie udało się zdobyć. Ostatecznie to FC Porto cieszy się z miejsca w ćwierćfinale, które piłkarze i sztab gości hucznie świętowali na murawie po ostatnim gwizdku.

 

W Dortmundzie, gdzie rezerwowym gospodarzy był Łukasz Piszczek, Sevilla po porażce u siebie 2:3 musiała zdobyć co najmniej dwie bramki, aby myśleć o awansie, w związku z tym od pierwszych minut założyła na gospodarzy wysoki pressing. BVB długo nie potrafiła wydostać się z własnej połowy, ale też skutecznie się broniła.

 

Z czasem piłkarze Sevilli zaczęli opadać z sił, a gospodarze wyprowadzili zabójczy kontratak – w 35. minucie spod linii końcowej piłkę wycofał na środek w pola karnego Marco Reus, a tam już czekał niezwykle skuteczny Haaland. Do przerwy Borussia prowadziła 1:0.

 

Na początku drugiej połowy doszło do niecodziennej sekwencji zdarzeń. Haaland wdarł się w pole karne i z ostrego kąta pokonał marokańskiego bramkarza Yassine Bounou (znanego jako „Bono”). Arbiter główny Turek Cuneyt Cakir początkowo uznał bramkę, ale asystent VAR doradził mu wstrzymanie wznowienia gry, ponieważ sprawdzano, czy Norweg nie faulował przed strzałem jednego z obrońców Sevilli.

 

Nie jest jasne, jakie rozstrzygnięcie zapadło w tej sprawie, ponieważ zespół sędziowski zaczął analizować akcję sprzed kilku chwil, kiedy Haaland wbiegł w pole karne gości do dośrodkowania, został pociągnięty za koszulkę przez rywala i upadł na murawę. Cakir wówczas gwizdka nie użył, ale po zobaczeniu powtórki przyznał BVB „jedenastkę”.

 

To nie był koniec zamieszania – do rzutu karnego podszedł Haaland, ale po jego uderzeniu Bono sparował piłkę na słupek. Marokańczyk obronił także dobitkę Norwega i Sevilla zdołała wybić piłkę z własnej strefy obronnej… jednak sędzia ponownie wstrzymał grę. Okazało się, że Bono za szybko wybiegł przed linię bramkową, czego bramkarzowi nie wolno robić, zanim rywal dotknie piłki. Cakir nakazał powtórzenie rzutu karnego i tym razem Norweg był skuteczny.

 

„Pierwszego karnego nie wykorzystałem, ale strzeliłbym, gdyby (Bono – PAP) trzymał się linii. I właśnie dlatego za drugim razem już trafiłem. Trochę się denerwowałem przed tą drugą próbą, ale wiedziałem, jak ważny będzie dla nas ten drugi gol” – skomentował Haaland, cytowany na oficjalnej stronie internetowej UEFA.

 

Był to 20. gol 20-letniego Haalanda w zaledwie 14 występie w Champions League. Nikt inny nawet nie zbliżył się do takiego wyniku. Dotychczas najmniej meczów na zdobycie 20 bramek potrzebował Anglik Harry Kane z Tottenhamu Hotspur – 24.

 

Co więcej, od momentu debiutu Norwega w tych rozgrywkach żaden inny piłkarz nie jest tak skuteczny. Blisko jest Robert Lewandowski z Bayernu Monachium, który w tym okresie strzelił 19 goli.

 

Od początku trwającego sezonu Haaland zdobył 10 goli i pewnie prowadzi w klasyfikacji strzelców. Inni piłkarze mają najwyżej sześć.

 

W 68. minucie Marokańczyk Youssef En Nesyri zmniejszył stratę Sevilli, wykorzystując rzut karny, a w doliczonym czasie drugiej połowy ten sam zawodnik doprowadził do remisu. Sevilla miała jeszcze później okazję na trzeciego gola, który oznaczałby dogrywkę, ale BVB zdołała się obronić.

 

„Szalony mecz i szalony triumf. Jestem wykończony, ale awans do kolejnej rundy to wspaniałe uczucie. Spodziewaliśmy się, że rywale ostro nas zaatakują, ale kiedy już zdobyliśmy bramkę wiedzieliśmy, że oni potrzebują trzech” – powiedział Haaland.

 

Kolejni ćwierćfinaliści wyłonieni zostaną w środę, kiedy Liverpool zagra w roli gospodarza w Budapeszcie z RB Lipsk (w pierwszym spotkaniu mistrz Anglii wygrał również w stolicy Węgier 2:0), natomiast Paris Saint-Germain podejmie Barcelonę. „Duma Katalonii” uległa u siebie w połowie lutego 1:4.

 

Dokończenie tej rundy zaplanowano na przyszły tydzień. We wtorek Manchester City zmierzy się z Borussią Moenchengladbach (2:0 w pierwszym meczu), a Real Madryt – z Atalantą Bergamo (1:0), natomiast w środę niemal pewny awansu Bayern Monachium Lewandowskiego zagra u siebie z Lazio Rzym (4:1), a Chelsea Londyn – z Atletico Madryt (1:0).

 

Losowanie par ćwierćfinałowych i półfinałowych zaplanowano na piątek 19 marca. Finał zostanie rozegrany 29 maja w Stambule.(PAP)

 

mm/ krys/

Gubernator Arkansas podpisał ustawę praktycznie zakazującą aborcji

0

Gubernator stanu Arkansas Asa Hutchinson podpisał we wtorek ustawę, która praktycznie zakazuje w tym stanie aborcji prawie we wszystkich przypadkach. Uzasadniał to swoimi przekonaniami o potrzebie obrony życia poczętego.

 

„Podpiszę (ustawę) SB6 z powodu ogromnego wsparcia legislacyjnego oraz moich szczerych i długotrwałych przekonań w obronie życia. SB6 stoi w sprzeczności z precedensami Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, ale intencją ustawodawstwa jest przygotowanie gruntu pod obalenie obowiązującego obecnie wyroku Sądu Najwyższego. Wolałbym, by ustawa zawierała wyjątki dotyczące gwałtu i kazirodztwa” – wyjaśniał gubernator.

 

Od objęcia urzędu w 2015 roku Hutchinson podpisał już wcześniej kilka poważnych ograniczeń aborcyjnych.

 

Według AP Amerykanie będący wrogami przerywania ciąży liczą na to, że postanowienie z Arkansas oraz związane z tym protesty skłonią Sąd Najwyższy USA do ponownego rozpatrzenie sprawy Roe przeciwko Wade.

 

Zgodnie z orzeczeniem sądu z roku 1973 konstytucja umożliwia kobietom aborcję bez nadmiernych ograniczeń ze strony rządu. Wyrok zezwolił jednak stanom na wprowadzenie regulacji ograniczających przerywanie ciąży w drugim i trzecim trymestrze.

 

Arkansas jest jednym z 14 stanów, gdzie ustawodawcy opowiadają się w tym roku za całkowitym zakazem aborcji. Według przewidywań zrodzi to wyzwania prawne ze strony grup popierających możliwość dokonywania przez kobiety wyboru.

 

„Konserwatyści uważają, że sąd jest bardziej otwarty na uchylenie decyzji (Roe przeciwko Wade) w następstwie trzech nominacjach sędziów przez byłego prezydenta Donalda Trumpa” – zwraca uwagę AP.

 

Ustawa nie może wejść w życie wcześniej niż 90 dni po odroczeniu tegorocznej sesji legislatury stanowej, którą kontrolują w Arkansas Republikanie. W praktyce może to nastąpić najwcześniej tego lata.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

ad/ mars/

Nastolatek przyniósł do szkoły bombę domowej roboty. Doszło do przypadkowej detonacji ładunku

0

Jeden z uczniów przyniósł do szkoły ładunek wybuchowy domowej roboty. Doszło do przypadkowej detonacji bomby – 4 uczniów zostało lekko rannych, a nastolatek – konstruktor amatorskiej bomby – trafił do szpitala z ranami, niektóre z nich są poważne.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek, w Newaygo High School, w stanie Michigan. 16-latek przyniósł do swojej szkoły ładunek wybuchowy, skonstruowany przez niego w warunkach domowych. Wstępne śledztwo policji ustaliło, że przypadkowo doszło do detonacji ładunku, a następnie eksplozji, która wstrząsnęła całym liceum. Małoletni konstruktor bomby doznał dość poważnych obrażeń i został przewieziony do szpitala, tymczasem czwórka jego klasowych kolegów odbyła tylko kontrolę lekarską z rodzicami, na własną rękę.

Po eksplozji szkoła została ewakuowana. Uczniów zgromadzono w garażu autobusowym. Panika przeniosła się także do sąsiednich szkół w całym hrabstwie, które także ewakuowano. Teraz sprawę bada policja, a dom nastolatka zostanie przeszukane przez wojskowych saperów.

Według kuratora szkoły do której uczęszczał nastolatek, nie był to ktoś, kto celowo podłożyłby w szkole bombę i ranił swoich kolegów.

Red. JŁ

Ukradł ambulans spod szpitala w Dallas

0

Policja aresztowała mężczyznę, który ukradł ambulans spod szpitala w Dallas. Karetka miała wbudowany nadajnik GPS.

Do zdarzenia doszło około godziny 1:30, we wtorkową noc. Ratownicy zostawili karetkę pod szpitalem. Chwilę wcześniej dowieźli tam pacjenta na ostry dyżur. Kiedy wrócili do wyjścia zauważyli, że ich pojazd zniknął.

Policjanci złapali sprawcę kradzieży na granicy międzystanowej między 30 Dallas i Grand Prairie. Szczegóły nie są na razie znane.

Red. JŁ

10 000 zwolnionych pracowników powróci do parków rozrywki Disneya

Tysiące zwolnionych pracowników mają powrócić na swoje stanowiska po ponownym otwarciu Disneylandu w Kalifornii. O otwarciu poinformował Bob Chapek – dyrektor generalny Disneya.

„Będziemy mogli ponownie otworzyć nasze parki dla gości – z ograniczoną liczbą miejsc – pod koniec kwietnia. Oczekujemy, iż publikacja daty otwarcia odbędzie się w nadchodzących tygodniach ” – powiedział Chapek.

W zeszłym tygodniu władze stanowe opublikowały nowe wytyczne, w sprawie działania parków rozrywki i odbywania się imprez. W strefach czerwonych będzie możliwe otwarcie parków rozrywki, z ograniczoną liczbą miejsc i z zachowaniem przepisów sanitarnych. „Pojemność” parków ma być ograniczona do 15% możliwej liczby gości.

Chapek poinformował także, że konieczne będzie ponowne zatrudnienie 10 000 osób, które pracowały w obsadach parków rozrywki Disneya. Pracownicy zostali zwolnieni w zeszłym roku, gdyż parki w Kalifornii pozostawały zamknięte.

Red. JŁ

Arizona i Montana chcą zablokować nowe przepisy imigracyjne

0

Arizona i Montana zaskarżyły decyzję administracji prezydenta Joe Bidena, który ogłosił 100-dniowe moratorium na deportację.

Wskazówki, które w lutym otrzymał Urząd ds. Imigracyjnych (ICE) zakładały zawężenie deportacji do trzech marginalnych przypadków – jak ciężkie przestępstwa, zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego oraz przekroczenie granicy po 1 listopada 2020 r. Oznacza to, że większość nielegalnych imigrantów nie zostałaby deportowana, tylko puszczona wolno.

„Ślepe uwolnienie tysięcy ludzi, w tym skazanych przestępców i tych, którzy mogą szerzyć COVID-19 w naszym stanie, jest zarówno nieuzasadnione, jak i naruszeniem prawa federalnego. Należy to teraz powstrzymać, aby uniknąć niebezpiecznego kryzysu humanitarnego dla imigrantów i ludzi Arizony ” – powiedział prokurator generalny Arizony, Mark Brnovich.

Prokurator generalny stanu Montana, Austin Knudsen, przyłączył się do blokady zainicjowanej przez Brnovicha. Jego argumentacja opiera się przede wszystkim na ewentualnym wzroście napływu narkotyków oraz wzroście przestępczości w Montanie.

„Meta przemycana do Montany przez meksykańskie kartele narkotykowe zrujnowała nasz stan. Problem będzie tylko narastał, jeśli administracja Bidena będzie nadal zezwalać przestępcom na pobyt w tym kraju”.

Red. JŁ

Prezydent Biden przyznał czasowe prawo pobytu 320 tysiącom Wenezuelczyków

0

Administracja Joe Bidena przyznała prawo tymczasowego pobytu 320 tysiącom Wenezuelczyków, którzy uciekli z kraju przed nędzą. Donald Trump odmawiał przyznania uchodźcom z Wenezueli takiego statusu.

 

Administracja Joe Bidena przyznała prawo tymczasowego pobytu 320 tysiącom Wenezuelczyków, którzy uciekli przed zapaścią gospodarczą swojego kraju. Jednocześnie Waszyngton będzie chciał zaostrzyć sankcje nałożone na ten kraj.

Przyznanie tzw. Czasowego Statusu Ochronnego (TPS) Wenezuelczykom oznacza, że będą oni mogli ubiegać się o zalegalizowanie pobytu i legalnie pracować przez 18 miesięcy.

To poważna zmiana w porównaniu z polityką Donalda Trumpa, który wielokrotnie odmawiał przyznania uchodźcom z Wenezueli takiego statusu. Amerykańskie sankcje wobec Wenezueli rozpoczęły się za prezydenta Baracka Obamy i zwiększyły presję ekonomiczną na tten zamożny kiedyś kraj. Gospodarka wenezuelska cierpi z powodu złego zarządzania i zapaści najważniejszego przemysłu naftowego.

W ciągu ostatnich lat pojawiły się braki żywności i lekarstw, dochodzi również do częstych przerw w dostawach prądu. Szacuje się, że 5 milionów ludzi uciekło z Wenezueli, głównie do sąsiednich krajów, takich jak Kolumbia, ale wielu osiedliło się na południowej Florydzie.

Red. Kazimierz Sikorski PolskaPress AIP

Lech Wałęsę przed operacją: „Tak, mogę już umierać…”

Trudne tygodnie przed legendą „Solidarności”, Lechem Wałęsą. W najbliższym czasie były prezydent przejdzie skomplikowaną operację serca. – Nie boję się – mówi Super Expressowi o śmierci. – Ja wszystko już wykonałem, wszystkie miejsca, które mi się podobały przerobiłem, zobaczyłem. Zostało mi tylko papiestwo, ale to chyba jest poza moim zasięgiem.

 

W rozmowie z „Super Expressem”, legenda „Solidarności” opowiada o stanie swojego zdrowia oraz operacji, której będzie musiał poddać się w najbliższym czasie. Termin nie został jeszcze ustalony, wszystko z powodu skomplikowanego charakteru zabiegu.

Pojawił się nieoczekiwany problem

Od 2008 r. 78-latek ma wszczepiony w serce rozrusznik, który wymaga systematycznej wymiany baterii. Przy najbliższej okazji lekarze będą jednak zmagać się z dodatkowym, nieoczekiwanym problemem.

– Z trzech drutów wbitych w serce, jeden drut mi się złamał. I jest to problem. Ja jestem ruchliwy i się złamał w sercu ten drut, nie ma go w sercu – mówi Lech Wałęsa.

Pytany przez „SE” czy boi się śmierci, odpowiada: nie.

– Ja wszystko już wykonałem, wszystkie miejsca, które mi się podobały przerobiłem, zobaczyłem. Zostało mi tylko papiestwo, ale to chyba jest poza moim zasięgiem. Tak, mogę już umierać…

W ostatnim czasie Lech Wałęsa został zaszczepiony przeciw koronawirusowi. Przyjęciem pierwszej dawki pochwalił się na Facebooku.

Red. Karol Uliczny PolskaPress AIP

Fala migrantów na południowej granicy

0

Na południową granicę USA napłynęła fala migrantów z Ameryki Środkowej. Minister bezpieczeństwa narodowego (DHS) Alejandro Mayorkas poprosił pracowników swego resortu o ochotniczą pomoc, a administracja obiecuje prowadzenie „humanitarnej polityki” imigracyjnej.

 

Jak informuje „New York Times”, liczba dzieci migrantów przetrzymywanych wzdłuż granicy amerykańsko-meksykańskiej wzrosła w ciągu dwóch tygodni trzykrotnie, do ponad 3 tysięcy. Wiele z tych dzieci zmuszonych będzie przebywać w tymczasowych ośrodkach dłużej niż przewidziane przez prawo trzy dni.

 

Stanowi to duże wyzwanie dla amerykańskiej administracji. Dzieci powinny trafiać do schronisk prowadzonych przez ministerstwo zdrowia, ale ośrodki te z powodu pandemii ograniczyły liczbę osób, które mogą przyjąć. Dlatego władze w Waszyngtonie rozważają nawet otworzenie dla nich bazy wojskowej w Wirginii.

 

Rosnąca liczba dzieci na granicy to tylko część zwiększającej się presji migracyjnej. Amerykańskie służby graniczne zatrzymały w styczniu około 78 tysięcy migrantów, ponad dwukrotnie więcej niż w analogicznym okresie 2020 roku. Nieoficjalnie mówi się, że w lutym liczba ta przekroczyła nawet 100 tysięcy.

 

Z uwagi na sytuację Mayorkas poprosił zatrudnionych w DHS o ochotniczą pomoc, by poradzić sobie z „przytłaczającą liczbą migrantów”, co portal Fox News nazywa „kryzysem na granicy”. Minister zaprzeczał tydzień temu, by słowo „kryzys” dobrze opisywało sytuację i wolał mówić o „wyzwaniu”.

 

Ochotnicy zajmować się mają m.in. przygotowywaniem posiłków czy wydawaniem leków. W taki sposób amerykańskie władze odpowiedziały na zwiększoną liczbę migrantów 2019 roku. W szczytowym okresie służby graniczne zatrzymywały wtedy blisko 150 tysięcy migrantów miesięcznie.

 

Administracji byłego prezydenta USA Donalda Trumpa udało się zredukować te liczby, ale była ona w związku z tym oskarżana o okrutną i niehumanitarną politykę migracyjną.

 

Nowy prezydent zaproponował przebudowę istniejącego od dziesięcioleci systemu imigracyjnego. Ubiegającym się o azyl i uchodźcom otwiera się nowe ścieżki do uzyskania prawa legalnego pobytu w USA, łatwiej jest o imigrację całych rodzin. Rząd zakończył niektóre umowy z państwami Ameryki Środkowej, m.in. porozumienie dotyczące przesłuchiwania migrantów na terytorium Meksyku. Waszyngton zapowiada także, że nie będzie przeprowadzał masowych deportacji.

 

Urzędnicy nowej administracji deklarują, że celem jest złagodzenie polityki migracyjnej wprowadzonej za prezydentury Trumpa. „Washington Post” ocenia, że Biden słusznie skończył z „niehumanitarną polityką graniczną” swojego poprzednika, ale „ceną jest wzrost liczby migrantów”. Konserwatywny „Wall Street Journal” zauważa, że młodzi migranci z Ameryki Środkowej uznają „erę Bidena za szansę na wjazd do USA”.

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

 

mobr/ fit/ kib/

Donald Trump „tęskni za swoją firmą”. Pojawił się w Nowym Jorku, by zająć się Trump Organization

0

Były prezydent USA Donald Trump przybył do Nowego Jorku przede wszystkim, aby zająć się swym biznesowym konglomeratem Trump Organization. Według źródeł miliarder „tęskni za swoją firmą”.

 

Trump, który urodził się w nowojorskiej dzielnicy Queens, przeprowadził się oficjalnie na Florydę. Na Manhattanie zatrzymał się w swojej słynnej siedzibie Trump Tower przy 5 Alei. Podczas pobytu w Nowym Jorku policja zapewnia mu dodatkową ochronę.

 

Według lokalnego dziennika „Daily News”, powołującego się na źródło, były prezydent zajmuje w mieście głównie sprawami Trump Organization; należąca do niego grupa stała się przedmiotem dochodzenia stanowej i okręgowej prokuratury.

 

Trump Organization to konglomerat złożony z ok. 500 podmiotów gospodarczych i inwestycji, których jedynym lub głównym właścicielem jest Donald Trump. Około 250 z nich używa nazwy Trump. Organizację założyła w 1923 roku babka byłego prezydenta Elizabeth Christ Trump i jego ojciec Fred Trump.

 

„Jest dość ciekawy swoich firm i pracowników, organizacji. (…) Nie jest do końca pewien roli, jaką odegra, ale na pewno za nią tęskni” – mówi rozmówca „Daily News”, dodając, że szczegóły wizyty Trumpa nie są dokładnie znane, a jego rzecznik Jason Miller nie odpowiedział na prośbę o komentarz.

 

Były prezydent zachował udziały własnościowe w Trump Organization przez cała kadencję, przekazał jednak codzienne zarządzanie konglomeratem dwóm najstarszym synom.

 

Jak powiedziało źródło PAP podczas wizyty w głównej siedzibie firmy, Trump był tam mało widoczny. Tylko kilku nielicznym pracownikom udało się zdobyć jego autograf na słynnej czerwonej czapce Trumpa z napisem: „Make America Great Again”.

 

„Były prezydent ma w dalszym ciągu ogromne rzesze fanów. Na pewno każdy z nich chciałby mieć taką pamiątkę w swojej kolekcji” – dodał rozmówca PAP.

 

Od dłuższego czasu dochodzenia w sprawie Trumpa i jego poczynań biznesowych prowadzą prokurator okręgowy Manhattanu Cyrus Vance jr. oraz prokurator generalna stanu Nowy Jork Letitia James. Jednak według „Daily News” Trump nie spotyka się podczas pobytu w Nowym Jorku z żadnymi oskarżycielami.

 

Vance bada, czy Trump i jego firma popełnili oszustwa ubezpieczeniowe, bankowe i podatkowe, fałszywie przedstawiając wartość swych aktywów. Polecił swemu zespołowi przeprowadzić w środę rozmowę z Michaelem Cohenem, byłym osobistym prawnikiem Trumpa.

 

Z kolei James prowadzi dochodzenie w postępowaniu cywilnym w sprawie Trumpa. Według „Daily News” jej biuro niedawno otrzymało wiele dokumentów podatkowych od Trump Organization. Dotyczą one m.in. posiadłości w Seven Springs w hrabstwie Westchester.

 

Trump, który przybył do Nowego Jorku w niedzielę w nocy, ma jeszcze we wtorek opuścić miasto.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ fit/ kib/

Krzywański o igrzyskach w Tokio: Stworzenie tzw. sanitarnej bańki jest rozwiązaniem nierealnym

0

Wiceprzewodniczący Komisji Medycznej PKOl Jarosław Krzywański uważa, że nie da się całkowicie uniknąć zakażenia sportowców przed wielkimi imprezami. Stworzenie dla nich tzw. bańki jest rozwiązaniem nierealnym. Jedynie szczepienia mogłyby uchronić przed takimi sytuacjami.

PAP: W halowych lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Toruniu doszło do sytuacji, w której tuż przed rozpoczęciem imprezy stwierdzono zakażenie koronawirusem m.in. u Ewy Swobody i trzech czterystumetrowców. W konsekwencji sprinterka nie mogła powalczyć o obronę tytułu, a sztafeta 4×400 m musiała zostać wycofana z rywalizacji. Nie obawia się pan takiego scenariusza przed igrzyskami w Tokio?

 

Jarosław Krzywański: Obawiam się. I to jest właśnie nasze główne w tej chwili zmartwienie.

 

PAP: Jest jakieś rozwiązanie?

 

J.K.: Scenariuszy jest kilka, ale podstawowy to edukacja. Bo zawsze na początku jest czynnik ludzki. To nie jest tak, że zakażenia są przypadkowe. Gdzieś mamy też do czynienia z sytuacją, w której procedury zawodzą. Ponadto z koronawirusem żyjemy już od roku i jesteśmy przygotowani na sytuację, że wyniki testów u osób, które nie przeszły jeszcze choroby mogą wyjść dodatnie. To dla nas nie jest czymś zaskakującym, ale dla sportowca, który kilka miesięcy przygotowuje się do imprezy, jest to przykra sytuacja.

 

PAP: Czyli nic nie można zrobić?

 

J.K.: Ja mogę jako lekarz wyłącznie służyć radą, ale decyzje podejmowane są znacznie wyżej. Kilka miesięcy temu zbierali się eksperci ze sportu i medycyny, którzy radzili jak postępować. Udało się nam stopniowo odmrozić sport, były procedury ochrony w Centralnych Ośrodkach Sportu. Od jakiegoś czasu chyba ich zaniechano. To trudne decyzje. Nie jest łatwo zamknąć ośrodki tylko dla wybranej grupy i mamy tego świadomość. To wymaga bardzo dokładnego planu, ale on nie może być tworzony z dołu. My jesteśmy tylko jego beneficjentami, a decyzje podejmowane są gdzie indziej.

 

PAP: To jakie jest pana zdanie?

 

J.K.: Strategia musi być wielokierunkowa. Z jednej strony ochrona, samoedukacja, monitorowanie sportowców, ocena występowania przeciwciał we wszystkich grupach. To nam pozwoli stworzyć protokół, który być może będzie nam pomocny w przygotowaniach do Tokio. Jedno jest pewne – działania są jak najszybciej potrzebne.

 

PAP: Czego nauczyliśmy się po HME?

 

J.K.: Tego, że nasz wewnętrzny system działa poprawnie. Procedury stosowane przez europejską federację wykryły zakażenie u dwóch reprezentantów. Nasze działania, wcale nieobowiązkowe, wykryły u kolejnych dwóch. Ta sytuacja na pewno nauczyła też wiele samych sportowców. To pokazuje, że nie ma idealnego systemu testowania, ale i nie ma idealnego systemu ochrony, typu „bańka”, bo tam też zdarzają się zakażenia, oraz nie ma idealnego procesu protekcji, czyli ochrony. Działania muszą być wielokierunkowe, ale ktoś musi być ich inicjatorem.

 

PAP: To nie dotyczy tylko lekkoatletyki, ale wszystkich dyscyplin.

 

J.K.: Oczywiście, choć w najlepszej sytuacji są gry zespołowe, bo tam odsetek osób, które przeszły chorobę, jest najwyższy.

 

PAP: Czy to jest już potwierdzone, że osoba, która raz zachorowała za kilka miesięcy nie może znowu się zarazić?

 

J.K.: To jest dobre pytanie. Mamy dużą wiedzę na ten temat, że ponownie nie zachoruje, nie będzie miała objawów. Ale czy nie będzie miała dodatniego testu? Z tym może być problem. Potrzebna jest mądra strategia, ale na pewno nie panika. Działania są konieczne, ale skoordynowane.

 

PAP: To może wyjściem z sytuacji byłoby zamknięcie reprezentacji na miesiąc przed igrzyskami w tzw. bańce?

 

J.K.: Tego się nie da zrobić. Do ostatniej chwili będą sportowcy, którzy będą gonić za minimami. Potrzebne są też starty kontrolne. Ludzie będą wyjeżdżać na zawody, mityngi. Nie da się ich wszystkich zamknąć w jednym miejscu. To jest nie do zrobienia. Nikt tego nie wytrzyma.

 

PAP: W Turnieju Czterech Skoczni przed pierwszym konkursem pozytywny test wyszedł u Klemensa Murańki. Cała reprezentacja została zmuszona do wycofania z zawodów, ale się z tym nie zgodziła. Powtórne badania wyszły negatywne i kadra jednak została dopuszczona.

 

J.K.: Oczywiście takich dyskusji nie unikniemy. To jest choroba wirusowa. Osoby, które przeszły Covid-19 mogą jeszcze przez jakiś czas, nawet do dwóch miesięcy, wydalać reszty wirusa. Okresowo. Wcale nie codziennie. Może się zdarzyć, że test PCR może wtedy wyjść dodatni. Pamiętajmy też, że jest też coś takiego jak czujność samego pobrania wymazu.

 

PAP: Czyli stoimy w miejscu?

 

J.K.: Teraz trochę tak. Ale kwiecień i maj będą kluczowymi miesiącami, jeśli chodzi o stworzenie procedury. Coraz więcej wiemy i to jest na pewno na plus.

 

PAP: Wyjściem z sytuacji są zapewne szczepienia?

 

J.K.: Ależ oczywiście. Tylko na tym etapie, na którym teraz jesteśmy, jest to nierealne. Mamy inne priorytety w tej chwili.

 

PAP: Czy zatem sportowcy powinni być traktowani inaczej i powinni być właśnie w grupie z wyższym priorytetem do szczepień?

 

J.K.: Musimy patrzeć na to globalnie. Na pewno bardzo byśmy chcieli, żeby tak się stało, ale być może jeszcze nie teraz. Mówienie o tym jest za wcześnie, bo jeszcze nie jest zaszczepiona grupa zero i pierwsza. Ale gdy tylko tak się stanie, na pewno chcielibyśmy podjąć dyskusję na ten temat. Mamy my, jak i sportowcy tego świadomość, że są osoby, które bardziej potrzebują szczepionki. Może za miesiąc sytuacja będzie już inna.

 

Rozmawiała Marta Pietrewicz (PAP)

 

mar/ krys/

„Brytyjskie Oscary”: „Nomadland” i „Rocks” z największą liczbą nominacji do BAFTA 2021

0

„Nomadland” Chloe Zhao oraz „Rocks” Sarah Gavron to tytuły, które otrzymały najwięcej – po siedem – nominacji do 74. nagród BAFTA. Szanse na sześć statuetek mają „The Father” Floriana Zellera, „Obiecująca. Młoda. Kobieta” Emerald Fennell, „Mank” Davida Finchera i „Minari” Lee Isaaca Chunga.

Nagrody BAFTA, czyli „brytyjskie Oscary”, są przyznawane przez Brytyjską Akademię Sztuk Filmowych i Telewizyjnych najlepszym produkcjom i twórcom filmowym z całego świata. Nominacje do 74. edycji nagród ogłoszono we wtorek na kanale wydarzenia na YouTubie. Tytuły, które przeszły do finału, odczytały aktorki Aisling Bea (znana m.in. z filmu „Pokochaj, poślub, powtórz”) oraz Susan Wokoma („Enola Holmes”).

 

W tym roku na najwięcej nagród mogą liczyć twórcy docenionego w Wenecji Złotym Lwem „Nomadland” Chloe Zhao, a także „Rocks” Sarah Gavron. Oba te tytuły otrzymały po siedem nominacji. Obraz Zhao może zostać uhonorowany w kategoriach: najlepszy film, reżyseria, aktorka pierwszoplanowa (Frances McDormand), scenariusz adaptowany, zdjęcia, montaż oraz dźwięk. Natomiast film brytyjskiej twórczyni ubiega się o statuetki dla najlepszego filmu brytyjskiego, reżysera, aktorki pierwszoplanowej (Bukky Bakray), aktorki drugoplanowej (Kosar Ali), scenariusza oryginalnego, castingu oraz za debiut brytyjskiego scenarzysty, reżysera lub producenta.

 

Sześć nominacji, m.in. dla najlepszego filmu, aktora pierwszoplanowego (Anthony Hopkins) oraz scenariusza adaptowanego, powędrowało do „The Father” Floriana Zellera. Łącznie sześcioma statuetkami mogą zostać docenieni również twórcy „Obiecującej. Młodej. Kobiety” Emerald Fennell, którzy ubiegają się o nagrody m.in. dla najlepszego filmu, brytyjskiego filmu i za montaż. Tyle samo szans zyskały „Mank” Davida Finchera – który powalczy o nagrody m.in. za najlepszy scenariusz oryginalny, zdjęcia i kostiumy – a także „Minari” Lee Isaaca Chunga, nominowany m.in. za reżyserię, najlepszą drugoplanową rolę kobiecą (Yuh-Jung Youn), drugoplanową rolę męską (Alan Kim) oraz film nieanglojęzyczny.

 

O miano najlepszego filmu nieanglojęzycznego powalczą również „Na rauszu” Thomasa Vinterberga, „Drodzy towarzysze!” Andrieja Konczałowskiego, „Quo Vadis, Aida?” Jasmili Zbanic oraz „Nędznicy” Ladja Ly.

 

W kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa – prócz McDormand i Bakray – nagrodę mogą otrzymać Vanessa Kirby („Cząstki kobiety”), Radha Blank („The Forty-Year-Old Version”), Wunmi Mosaku („His House”) lub Alfre Woodard („Clemency”). Statuetka dla najlepszego aktora pierwszoplanowego może trafić m.in. do Madsa Mikkelsena („Na rauszu”), Tahara Rahima („Mauretańczyk”), Chadwicka Bosemana „Ma Rainey: Matka bluesa” lub Riza Ahmeda („Sound of Metal”).

 

Najlepszą aktorką drugoplanową może okazać się m.in. Dominique Fishback („Judas and the Black Messiah”), Maria Bakalova („Kolejny film o Boracie”) lub Ashley Madekwe („County Lines”), a najlepszym aktorem drugoplanowym – Leslie Odom Jr („Pewnej nocy w Miami…”), Clarke Peters („Pięciu braci”) lub Daniel Kaluuya („Judas and the Black Messiah”).

 

Ceremonia przyznania nagród odbędzie się 11 kwietnia. (PAP)

 

autorka: Daria Porycka

 

dap/ wj/

Dania łagodzi kolejne restrykcje, otwarte zostaną szkoły średnie

0

Władze Danii złagodzą kolejne restrykcje epidemiczne w związku ze spadkiem liczby zakażeń koronawirusem. Od poniedziałku otwarte zostaną szkoły średnie i internaty, w dużych sklepach wolno będzie obsługiwać większą liczbę klientów – poinformował we wtorek resort sprawiedliwości.

Wcześniej we wtorek minister zdrowia Magnus Heunicke napisał na Twitterze, że indeks R, wskazujący na tempo przenoszenia się wirusa, wynosi 1,0, co oznacza, że pandemia się nie rozprzestrzenia. „Mamy zatem podstawy, by w sposób kontrolowany otwierać (gospodarkę)” – głosi tweet.

 

Minister dodał, że brytyjski wariant koronawirusa odpowiada obecnie za około 80 proc. nowych zakażeń.

 

Od 1 marca duńskie władze zaczęły częściowe uchylanie surowych restrykcji, które obowiązywały od połowy grudnia. Częścią strategii otwierania społeczeństwa jest zwiększenie liczby testów na Covid-19.

 

Otwarto sklepy specjalistyczne (obuwnicze, księgarnie) o powierzchni do 5 tys. metrów kwadratowych. Większe sklepy, które mogły obsługiwać klientów w ograniczonym zakresie, po wcześniejszym umówieniu, będą teraz mogły wpuszczać do środka większą liczbę klientów.

 

W Danii wykryto od początku pandemii około 215 tys. zakażeń, blisko 2,4 tys. osób zmarło na Covid-19.(PAP)

 

fit/ mal/

Pałac Buckingham: Kwestie rasowe będą potraktowane poważnie

0

Pałac Buckingham w wydanym we wtorek oświadczeniu zapewnił, że kwestie poruszone przez księcia Harry’ego i księżną Meghan w wywiadzie telewizyjnym, szczególnie te związane z uwagami na temat rasy, zostaną potraktowane bardzo poważnie.

„Cała rodzina jest zasmucona dowiedziawszy się w pełnym zakresie, jak trudne było ostatnie kilka lat dla Harry’ego i Meghan. Poruszone kwestie, szczególnie te związane z rasą, są niepokojące. Podczas gdy niektóre wspomnienia mogą się różnić, są one traktowane bardzo poważnie i zostaną rozpatrzone przez rodzinę prywatnie. Harry, Meghan i Archie zawsze będą bardzo kochanymi członkami rodziny” – napisano w oświadczeniu.

 

Meghan, która ma mieszane rasowo pochodzenie, w głośnym wywiadzie udzielonym wraz z księciem Harrym gwieździe amerykańskich talk-show Oprah Winfrey twierdziła, że jeden z członków brytyjskiej rodziny królewskiej wyraził obawy co do koloru skóry jej dziecka. (PAP)

 

bjn/ mal/

Niewesoło w Zjednoczonej Prawicy. „Nie wyobrażam sobie, by można być w rządzie i głosować przeciwko Krajowemu Planowi Odbudowy”

0

Nie wyobrażam sobie, by można być w rządzie, tworzyć większość i głosować przeciwko Krajowemu Planowi Odbudowy – powiedział we wtorek minister w KPRM, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów Łukasz Schreiber.

Schreiber był pytany w RMF FM o poparcie dla Krajowego Planu Odbudowy w kontekście sprzeciwu, który wyraża Solidarna Polska – koalicjant PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy – wobec ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE, która potrzebna jest dla uruchomienia unijnego Funduszu Odbudowy, a podstawą do sięgnięcia po środki z tego funduszu jest Krajowy Plan Odbudowy.

 

„Nie jestem w stanie znaleźć argumentów za odrzuceniem Krajowego Planu Odbudowy” – powiedział Schreiber i dodał, że wsłuchuje się w głosy tych, którzy są przeciw.

 

Dopytywany, czy jeśli Solidarna Polska zagłosuje przeciw, to koalicja nadal będzie trwała, Schreiber odpowiedział, że wierzy gorąco, że nie dojdzie do takiej sytuacji, żeby koalicjant zagłosował inaczej. „Wierzę w to gorąco, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, by można być w rządzie, tworzyć większość i głosować przeciwko Krajowemu Planowi Odbudowy” – odpowiedział.

 

„Każdy, kto chciałby zagłosować przeciwko, jest winny – przede wszystkim Polakom – wytłumaczenia się ze swoich decyzji” – podkreślił minister.

 

W ramach unijnego Funduszu Odbudowy po pandemii Covid-19 Polska będzie miała do dyspozycji ponad 57 mld euro. Podstawą do sięgnięcia po te środki będzie Krajowy Plan Odbudowy (KPO), który musi przygotować każde państwo członkowskie i przedstawić Komisji Europejskiej do końca kwietnia. Przygotowany przez rząd Krajowy Plan Odbudowy przewiduje skierowanie na inwestycje 23,9 mld euro w ramach bezzwrotnych dotacji oraz 34,2 mld euro w formie pożyczek.

 

Aby unijny Fundusz Odbudowy mógł zostać uruchomiony konieczne jest ratyfikowanie przez parlamenty państw członkowskich decyzji w sprawie zwiększenia zasobów własnych UE. Rząd zajmował się projektem ustawy w tej sprawie, ale go nie przyjął. Politycy Solidarnej Polski, w tym minister sprawiedliwości i lider SP Zbigniew Ziobro, publicznie zgłaszali wątpliwości dotyczące ratyfikacji decyzji ws zwiększenia zasobów własnych UE.

 

Wiceminister sprawiedliwości, polityk Solidarnej Polski Michał Woś mówił w poniedziałek, że ratyfikacja decyzji ws. zasobów własnych UE będzie oznaczać zgodę „na zaciąganie przez Unię Europejską, a tego dotychczas nie było, miliardowych pożyczek, które Polska będzie musiała niejako żyrować na poczet innych państw” oraz spowoduje przesunięcie „gigantycznej części decyzyjności z Warszawy do Brukseli”.

 

Krajowy Plan Odbudowy oparty jest na pięciu filarach, a do 2 kwietnia mają potrwać konsultacje społeczne. Pięć filarów KPO – dokumentu, który będzie podstawą do otrzymania środków z unijnego Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności – to: transformacja cyfrowa, odporność i konkurencyjność gospodarki, dostępność i jakość systemu ochrony zdrowia, zielona i inteligentna mobilność oraz zielona energia i zmniejszenie energochłonności. (PAP)

 

autor: Grzegorz Bruszewski

 

gb/ mok/