12.1 C
Chicago
wtorek, 20 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 1989

Tammy Duckworth będzie walczyć o drugą kadencję w Senacie USA

0

Demokratyczna senator z Illinois, Tammy Duckworth będzie ubiegać się o reelekcję. Taką informację umieściła wczoraj na Twitterze.

 

We wpisie zaznaczyła, że jej praca na rzecz rodzin i weteranów z Illinois nie została zakończona i dlatego wystartuje w przyszłorocznych wyborach. Po dwóch kadencjach w Izbie Reprezentantów USA, Duckworth pokonała republikańskiego senatora Marka Kirka. W Senacie 52-letnia Demokratka zasiada od 2017 roku.

Tammy Duckworth  jest weteranką amerykańskiej armii. W 2004 roku pilotowany przez nią helikopter został ostrzelany w Iraku. Obrażenia jakie odniosła były na tyle poważne, że lekarze zdecydowali się na amputację nóg.

 

BK

Nie żyje Lou Ottens, wynalazca kasety magnetofonowej

Holenderski wynalazca Lou Ottens, który stworzył kasety magnetofonowe, zmarł w wieku 94 lat. Od zaprezentowania pierwszej kasety na targach w latach 60. na świecie sprzedano ich około 100 miliardów.

 

Jak przekazało BBC, inżynier zmarł w swoim mieście rodzinnym Duizel na południu Holandii. Od 1960 r. był szefem działu rozwoju produktów holenderskiej firmy Philips, gdzie wraz ze swoim zespołem opracował kasetę magnetofonową. Produkt został zaprezentowany w 1963 r. na targach elektroniki organizowanych przez Radio Berlin i wkrótce okazał się światowym sukcesem.

 

Po tym, jak wiele japońskich firm zaczęło produkować kasety taśmowe w różnych rozmiarach, umowa zawarta między Philipsem a Sony przyznała patent modelowi opracowanemu przez zespół Ottensa.

 

Wynalazca zaangażowany był też w rozwój dysków kompaktowych, z których ponad 200 mln zostało do tej pory sprzedanych na całym świecie. Kiedy Philips prezentował w 1982 r. pierwszy odtwarzacz CD, Ottens powiedział: „Zwykłe odtwarzacze właśnie stały się przestarzałe”. Cztery lata później odszedł na emeryturę. Pytany o swoją karierę, odpowiadał, że najbardziej żałuje, że to Sony, a nie Philips stworzył odtwarzacz kasetowy – Walkmana.

 

Pomimo rozwoju usług streamingu kasety magnetofonowe nie wyszły z użytku, a nawet stają się na powrót modne – wskazuje BBC. Według organizacji branżowych, na które powołuje się brytyjski nadawca, w Wielkiej Brytanii sprzedaż kaset w pierwszej połowie ubiegłego roku wzrosła o 103 proc. w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku, z kolei w USA ich sprzedaż wzrosła o 23 proc. w 2018 roku w porównaniu z rokiem poprzednim. (PAP)

 

skib/ akl/

„Ja żona leżącego na ziemi wzywam Was na pomoc!”. Policjanci dopadli właściciela pubu przy Parkingowej

0

Policjanci zatrzymali w środę wieczorem właściciela jednego z lokali przy ul. Parkingowej w Śródmieściu – poinformował w czwartek PAP podinsp. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I (Śródmieście).

„Policjanci z KRP Warszawa I zatrzymali właściciela jednego z lokali na terenie Śródmieścia. W trakcie interwencji związanej z podejrzeniem sprzedaży alkoholu bez wymaganej koncesji jeden z policjantów został zaatakowany przez mężczyznę gazem” – wyjaśnił Szumiata.

 

Dodał, że „agresor został obezwładniony przez policjantów”. Podkreślił, że „w trakcie przeszukania lokalu policjanci zabezpieczyli 122 beczki oraz 93 butelki alkoholu”. Zapowiedział, że jeszcze w czwartek „dalsze czynności w sprawie z udziałem prokuratura”.

 

W środę wieczorem na profilu pubu zamieszczono film pokazujący interwencję policji. Widać na nim, jak funkcjonariusze obezwładniają właściciele klubu.

 

Natomiast jego żona (podpisana, jako Anka Maciąg – PAP) umieściła na portalu społecznościowym wpis: „Niech świat zobaczy jak narasta agresja policji, niech zobaczą jak gazowany jest leżący, niech zobaczą jak fabrykowane są oskarżenia i traktowany jest Obywatel RP.”

Ja żona leżącego na ziemi wzywam Was na pomoc!
Niech świat zobaczy jak narasta agresja policji, niech zobaczą jak…

Opublikowany przez PiwPaw Parkingowa Środa, 10 marca 2021

 

Pub przy ul. Parkingowej działał mimo nakazu zaprzestania działalności wydanej przez sanepid. W ubiegły czwartek wieczorem funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej, Policji i pracownicy sanepidu przeprowadzili interwencję. Akcja służb w lokalu trwała od godz. 18 do 21. Policjanci wylegitymowali wszystkich przebywających w lokalu włącznie z obsługą – razem 53 osoby.

 

Funkcjonariusze podczas tamtej interwencji w lokalu zabezpieczyli alkohol nisko- i wysokoprocentowy w związku z tym, że właściciel nie miał odpowiedniego zezwolenia na handel.

 

Państwowa powiatowa inspektor sanitarna w Warszawie Jadwiga Mędelewska poinformowała PAP, że kontrola zakończyła się sporządzeniem protokołu i wręczeniem przedsiębiorcy decyzji nakazującej zaprzestania działalności polegającej na gromadzeniu osób w przestrzeni zamkniętej. „Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności ze względu na ochronę zdrowia i życia ludzkiego” – wskazała Mędelewska.

 

Jednocześnie – jak zaznaczyła – tego dnia PPIS w Warszawie „nie nakładał na przedsiębiorcę grzywien w drodze mandatów karnych”. Dodała przy tym, że „na okoliczność” decyzji, którą warszawski sanepid nałożył na pub 1 lutego, a która nakazywała m.in. zaprzestania serwowania napojów i przekąsek na miejscu, obecnie toczy się postępowanie.

 

Właściciel pubu, mówiąc PAP (w zeszłym tygodniu) o powodach swoich działań, tłumaczył, że w trzecim kwartale 2019 roku miał 3,7 mln zł przychodów, a w trzecim kwartale 2020 roku – 425 tys. zł. Jak wyliczał, to 87-procentowy spadek przy kosztach na tym samym poziomie.

 

Rzecznik prasowy Dzielnicy Śródmieście Jakub Leduchowski wyjaśnił, że pod koniec ubiegłego roku właściciel pubu przesłał do Urzędu Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy informację „o zakończeniu z dniem 24 października 2020 r. sprzedaży napojów alkoholowych w tym lokalu – w związku z wystąpieniem pandemii koronawirusa i wprowadzonymi rządowymi obostrzeniami”.

https://youtu.be/FQZJ5cZAzHE

 

„Zgodnie z przesłaną informacją bar miał zostać zamknięty do końca stycznia 2021 r. W związku z otrzymanym zgłoszeniem Urząd Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy uchylił zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych w tej lokalizacji. Decyzje uchylające uzyskały prawomocność 4 lutego 2021 r. Do tego czasu w lokalu miało być sprzedawane +na wynos+ jedynie piwo – na mocy osobnego zezwolenia” – napisał Leduchowski.(PAP)

 

agzi/ wnk/ mark/

Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych narzeka, że ludzie za mało interesują się… koronawirusem!

0

Jesienny lockdown był pełzający i za długi, więc ludzie zignorowali wszystko – ocenił w rozmowie z PAP prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski. Jego zdaniem, być może teraz znów nie będzie wyjścia i trzeba będzie kraj zamknąć na trzy tygodnie.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało w czwartek, że badania potwierdziły zakażenie koronawirusem u dalszych 21 045 osób. 375 chorych z COVID-19 zmarło. Tydzień temu – 4 marca – było 15 250 nowych przypadków, a dwa tygodnie temu – 25 lutego – MZ informowało o 12 142 zakażeniach.

 

„Ten szczyt wiosennej fali zaczyna być niepokojąco wysoki. Myślę, że nie przewidywaliśmy takich wzrostów. Do tego społeczne zainteresowanie tym tematem jest niewielkie. Większość ludzi ma tego dość i po prostu machnęła na wszystkie obostrzenia ręką. W ogóle temat koronawirusa ich nie interesuje” – podkreślił ekspert.

 

W jego ocenie, przyczyniło się do tego zbyt długie przeciąganie jesiennego lockdownu.

 

„To trwało za długo. Lockdown nie był pełny, a pełzający. To znacząco obniżyło społeczne morale i przestrzeganie twardych reguł” – stwierdził Sutkowski.

 

W jego ocenie, za chwilę może nie być wyjścia i trzeba będzie zaostrzać przepisy. Pytanie tylko, czy będzie ku temu wola na najwyższych szczeblach, czy będzie do tego polityczna zgoda wszystkich środowisk i czy społeczeństwo w ogóle zaakceptuje taki scenariusz.

 

„Mówiłem od początku, że lockdowny muszą być bardzo krótkie. Aby były skuteczne, muszą jednak być bardzo mocne. Nie wiem, czy na taki scenariusz decydenci się teraz zdecydują. Może jest tak, że są dane, które pokazują odwrócenie trendu w najbliższej przyszłości. Oby. Jeżeli jednak nic nie zrobimy, to co nam zostaje? Jeżeli pójdziemy drogą darwinizmu, koszt może być ogromny. Oby jednak akcja szczepień pomogła w jakiejś mierze, a szczyt był już na tym poziomie co dziś. Nie jestem jednak w tej kwestii ogromnym optymistą” – dodał Sutkowski. (PAP)

 

autor: Tomasz Więcławski

 

twi/ krap/

Analitycy: Najszybciej reaktory jądrowe buduje Japonia

0

Najkrótszy średni czas budowy reaktora jądrowego, poniżej 4 lat, odnotowano w Japonii – wskazali analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dodali, że średni czas budowy w 23 krajach należących do MAEA to ok. 8 lat.

Jak zwraca uwagę PIE, na koszt produkcji energii elektrycznej z elektrowni jądrowej znaczny wpływ mają koszty kapitałowe, które z kolei zależą od czasu budowy elektrowni. Dłuższy czas oddawania do użytku występuje w krajach, które nie mają własnych technologii jądrowych, ale polegają na dostawcach zagranicznych – dodają.

 

Według danych Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), które cytuje PIE, w 23 krajach należących do MAEA, od 1986 r. do 2019 r. wybudowano ponad 200 reaktorów jądrowych. Średni czas budowy jednego w tym okresie to ok. 8 lat.

 

Wyraźne różnice w czasie budowy występują na poszczególnych kontynentach. Najwięcej reaktorów i w najszybszym czasie w latach 1986-2019 powstało w Azji. „Najkrótszy średni czas budowy reaktora odnotowano w Japonii – poniżej 4 lat. Z kolei najwięcej reaktorów powstało w Chinach (48). W Europie w najkrótszym czasie budowano dwa reaktory na Węgrzech (7,5 roku), a najwięcej ich powstało we Francji (22)” – podano w czwartkowym wydaniu „Tygodnia Gospodarczego PIE”.

 

Z badanych przez MAEA 23 krajach, państwa Ameryki Południowej (Argentyna, Brazylia, Meksyk) mają najmniejsze doświadczeniu w budowaniu reaktorów jądrowych. Średni czas budowy czterech reaktorów wyniósł tam ok. 19 lat. „Wynik ten zawyża budowa trzeciego, obecnie funkcjonującego, reaktora Atucha-2 w Argentynie, która, w wyniku problemów finansowych, trwała 33 lata” – zaznaczają analitycy.(PAP)

 

autor: Magdalena Jarco

 

maja/ amac/

Kolejni mieszkańcy Chicago mogą się zapisywać na szczepienie do United Center

0

W United Center rozpoczęło się szczepienie przeciw koronawirusowi. Wczoraj przed halą sportową w Chicago ustawiła się długa kolejka. Ludzie czekali prawie godzinę na szczepionkę.

 

Wczoraj dodano także pięć kolejnych kodów pocztowych, których mieszkańcy mogą zapisywać się na szczepienie do United Cener. Są to kody przypisane między innymi dzielnicom   East Garfield Park, Humboldt Park, Little Village, , Pilsen, Ashburn, Gresham i Englewood. Mowa tu dokładnie o kodach: 60649, 60608, 60652, 60620 i 60619. Rezerwacji można dokonać na stronie: events.juvare.com/chicago/UCPOD/ .

Do wtorku zatwierdzono ponad 50 tysięcy wizyt dla osób, które w najbliższym czasie otrzymają w United Center szczepionkę przeciw COVID-19. Z informacji podanych przez dyrektor miejskiego departamentu zdrowia, doktor Allison Arwady wynika, że 60 procent miejsc zarezerwowanych jest dla mieszkańców Chicago, 30 procent dla powiatu Cook a 10 procent dla pozostałych mieszkańców Illinois.

Na razie dostępnych ma być 110 tysięcy wizyt. Dziennie w United Center podawanych będzie 6 tysięcy dawek preparatu.

 

BK

Obajtek nie zgodził się na ujawnienie oświadczeń majątkowych?

0

Daniel Obajtek, wbrew prawu, nie zgodził się na ujawnienie oświadczeń majątkowych z czasów, gdy był szefem ARiMR-u – mówili w czwartek posłowie KO Cezary Tomczyk i Marek Sowa. Maciej Zaborowski, pełnomocnik Daniela Obajtka, zaprzeczył i podał, że oświadczenie Obajtka stanowiło tajemnicę służbową z mocy prawa.

Marek Sowa mówił na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że Obajtek był zobowiązany do składania oświadczeń majątkowych jako szef Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Obajtek sprawował tę funkcję od 27 listopada 2015 do 2 marca 2017

 

Poseł dodał, że 5 marca wystąpił do obecnego prezesa Agencji z prośbą o wydanie kopii oświadczeń majątkowych Obajtka za okres kiedy ten był prezesem ARiMR-u. Jak poinformował, dostał odpowiedź, że te oświadczenia znajdują się w Ministerstwie Rolnictwa. Zaznaczył, że chciał sprawdzić, czy w oświadczeniu za rok 2016 wpisany jest do oświadczenia pałac w Łężkowicach.

 

„Niestety tych oświadczeń (majątkowych Obajtka) nie otrzymałem, za to otrzymałem pismo podpisane przez ministra (rolnictwa Grzegorza) Pudę, który mnie informuje, że oświadczenia majątkowe Daniela Obajtka są w kancelarii tajnej, ale nie zostaną ujawnione, bo Daniel Obajtek się na to nie zgadza” – mówił Sowa.

 

Szef klubu KO Cezary Tomczyk ocenił, że sprawa jest kuriozalna. Jak podkreślił, każdy, kto pełni w Polsce funkcję publiczną musi ujawniać oświadczenia majątkowe. „Ale jest jeden człowiek, który nie musi tego robić, to jest prezes Orlenu Daniel Obajtek, który może ministrowi rolnictwa zakazać publikacji swojego oświadczenia. Tylko prawda jest taka, że to jest niezgodne z prawem, dlatego, że oświadczenia majątkowe są jawne” – zauważył Tomczyk.

 

„Dlatego jeszcze dzisiaj jako szef klubu KO wraz z posłem Sową skierujemy wystąpienie do Prezesa Rady Ministrów, do premiera Mateusza Morawieckiego o natychmiastowe ujawnienie oświadczeń majątkowych Daniela Obajtka” – zapowiedział Tomczyk.

 

„Jeżeli jest tak, że Daniel Obajtek część majątku przepisywał na brata, część na mamę, że ten majątek później do niego wracał i dziwnym trafem na tych działkach znajdowały się już pałace, to opinia publiczna musi wiedzieć jak to się stało. I skąd nagle człowiek, który był leśniczym, czyli brat Daniela Obajtka, który zarabiał około 7 tys. zł, w ciągu zaledwie dwóch lat był w stanie postawić pałac, którego szacunkowa wartość to około 5 mln zł. I to wszystko z pensji leśnika, a może z pensji wójta gminy Pcim?” – pytał Tomczyk.

 

Sowa dodał, że posłowie KO ujawnią pełną prawdę o majątku Daniela Obajtka. Poinformował, że kompletuje wszystkie oświadczenia Obajtka od 2002 roku, kiedy zaczął on być radnym gminy. „Pokażemy czarno na białym jak sukcesywnie Daniel Obajtek bez dochodów pomnażał swój majątek. Prawda o Obajtku mówi trafić do każdej Polki i każdego Polaka, nie ma akceptacji, aby były święte krowy w PiS, którym wolno wszystko” – oświadczył Sowa.

 

Tomczyk zwrócił się także z pytaniem do premiera, ministra sprawiedliwości: „Co trzeba jeszcze w Polsce zrobić, żeby prokuratura zajęła się takim człowiekiem? Ile jeszcze nieujawnionego majątku trzeba pokazać?” Podkreślił, że „zrobiono specjalną ustawę, żeby sprawę Daniela Obajtka wycofać z sądu”.

 

„Ten człowiek ma być następcą pana Morawieckiego, ma być polskim premierem, ma być kimś kto nas reprezentuje? Dzisiaj jego miejsce powinno być tam, gdzie już był, czyli na ławie oskarżonych. Domagamy się interwencji polskiego państwa w tej sprawie i natychmiastowego pokazania wszystkich faktów” – mówił Tomczyk.

 

Zapowiedział, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu, w przyszłym tygodniu KO zada szczegółowe pytania w ramach pytań bieżących o sprawę Daniela Obajtka, fuzję Orlenu i Lotosu, „gdzie ma być wyprzedany majątek narodowy, bo ma być sprzedane 15 kluczowych spółek”. „To sprzedaje Daniel Obajtek” – zauważył Tomczyk.

 

Maciej Zaborowski w oświadczeniu przesłanym PAP napisał, że „po raz kolejny stanowczo zaprzecza nieprawdziwym informacjom rozpowszechnianym przez posłów Marka Sowę oraz Cezarego Tomczyka z Platformy Obywatelskiej w dniu 11 marca 2021 r. na temat oświadczeń majątkowych Pana Daniela Obajtka”.

 

„Należy podkreślić, że Daniel Obajtek pełniąc funkcję Prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa złożył oświadczenie majątkowe zgodnie z obowiązującymi przepisami i również zgodnie z tymi przepisami oświadczenie Daniela Obajtka stanowiło tajemnicę służbową z mocy prawa” – napisał Zaborowski.

 

Podkreślił, że „na żadnym etapie Daniel Obajtek nie odmówił ujawnienia oświadczenia majątkowego, nie dostał też nigdy wniosku w tym zakresie”. Jak dodał, trzeba stanowczo zaznaczyć, że kontrola oświadczeń majątkowych podlega ściśle określonym procedurom i jest to w kompetencjach wyznaczonych organów. „Nie są nimi panowie posłowie Marek Sowa i Cezary Tomczyk” – zauważył Zaborowski.

 

„Jednocześnie podkreślam, że oświadczenia majątkowe pana Daniela Obajtka do 2016 r. zgodnie z przepisami prawa były publiczne, a dodatkowo były wielokrotnie sprawdzane m.in. przez CBA pod kierownictwem Pana Pawła Wojtunika i Prokuraturę pod kierownictwem Pana Andrzeja Seremeta” – głosi oświadczenie pełnomocnika Obajtka.

 

Zapowiedział, że w związku z „rozpowszechnianiem przez posłów Marka Sowę oraz Cezarego Tomczyka nieprawdziwych informacji na temat Daniela Obajtka w najbliższym czasie zostaną podjęte stosowne kroki prawne”. (PAP)

 

autor: Karol Kostrzewa

 

kos/ par/

Wójcik: Przygotowaliśmy rozwiązania, dzięki którym para homoseksualna nie będzie mogła adoptować dziecka

0

Przygotowaliśmy prewencyjne rozwiązania likwidujące lukę prawną, dzięki którym para homoseksualna nie będzie mogła adoptować dziecka – powiedział w czwartek na konferencji prasowej minister w KPRM, b. wiceminister w resorcie sprawiedliwości Michał Wójcik.

W czwartek, w siedzibie resortu sprawiedliwości odbyła się konferencja prasowa w temacie ochrony dzieci przed adopcją przez pary homoseksualne. W spotkaniu z dziennikarzami wziął udział szef MS, prokurator generalny Zbigniew Ziobro oraz minister Michał Wójcik.

 

Wójcik, powołując się na sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej” zaznaczył, że 75 proc. społeczeństwa mówi „nie” dla adopcji dzieci przez pary homoseksualne. „Dla nas głos naszego społeczeństwa jest ważniejszy niż głos polityków Komisji Europejskiej, czy Parlamentu Europejskiego, którzy próbują – np. dzisiaj – +grillować Polskę+” – powiedział Wójcik.

 

Zaznaczył, że właśnie dlatego „w sposób prewencyjny” przygotowane zostały rozwiązania likwidujące lukę prawną. Dodał, że zmiana została przygotowana, gdyż nie ma obecnie w polskim prawie przepisu mówiącego o tym, że nie można przysposobić dziecka jeżeli osoba przysposabiająca pozostaje w pożyciu z osobą tej samej płci. „My przygotowujemy taką zmianę i taką zmianę wprowadzimy” – powiedział.

 

Wójcik zaznaczył, że podstawową zmianą będzie zmiana w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. „Brzmienie tego przepisu jest klarowne: przysposobić nie może osoba pozostająca we wspólnym pożyciu z osobą tej samej płci, a więc para homoseksualna nie będzie mogła adoptować dziecka” – podkreślił.

 

Dodał, że zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego z 2016 roku, wspólne pożycie „to więzi duchowe, emocjonalne, fizyczne oraz gospodarcze czyli wspólne gospodarstwo domowe”.

 

Konsekwencją wprowadzonej zmiany ma być – jak dodał Wójcik – zmiana w ustawie o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Chodzi o dodanie przepisu, który pozwoli na zwrócenie podczas postępowania adopcyjnego szczególnej uwagi na sytuację, w której kandydatem adopcyjnym jest jedna osoba.

 

Trzecia zmiana będzie dotyczyć Kodeksu postepowania cywilnego. Chodzi o to, aby przy wszystkich adopcjach odbierane było przyrzeczenie. „Uważamy, że w każdym przypadku musi być takie przyrzeczenie odebrane, co oznacza, że jeśli taka osoba wprowadzi w błąd sąd, to poniesie za to odpowiedzialność karną” – mówił Wójcik.

 

Wójcik powołał się także na wyrok SN z 1983 roku, w którym sąd odniósł się do kwestii przysposobienia. „Sąd w wyroku pisze m.in. coś takiego: ponieważ dla prawidłowego rozwoju dziecka – zwłaszcza małego – wskazane jest, by było ono wychowywane przez ojca i matkę, a więc przez mężczyznę i kobietę – najkorzystniejszą dla dziecka sytuacją jest taka, gdy przysposabiają je małżonkowie wspólnie, lub gdy przysposabia je małżonek jednego z rodziców. Podkreślić należy, że dobro dziecka wymaga dążenia – przy wzięciu pod uwagę różnych sytuacji życiowych – do zapewnienia mu wychowania przez ojca i przez matkę” – mówił Wójcik.(PAP)

 

autorzy: Marcin Chomiuk, Mateusz Mikowski

 

mchom/ mm/ mark/

Rok pandemii w sporcie. Słowacki piłkarz Martin Chudy: Myślę, że zagrożenie jest mniejsze, wielu piłkarzy przeszło już zakażenie

0

„Dobrze, że są telefony i internet, więc jakiś kontakt z rodziną i znajomymi podczas lockdownu mieliśmy. Daliśmy radę, ale było trudno” – powiedział PAP słowacki bramkarz występującego w piłkarskiej ekstraklasie Górnika Zabrze Martin Chudy.

„Pamiętam, jak to było rok temu, na początku pandemii. Zaczęło się po meczu u siebie z Cracovią (6 marca, jeszcze bez ograniczeń liczby kibiców – PAP). Potem zdecydowaliśmy, że nie pojedziemy na spotkanie z ŁKS w Łodzi. Zostaliśmy w domu i powoli spływały informacje o lockdownie. Zaczęły się obostrzenia, jakich nigdy w życiu nie doświadczyłem” – przyznał bramkarz.

 

Zaznaczył, że w pierwszych tygodniach czuł spore obawy w związku z pandemią COVID-19.

 

„Wiedziałem, że trzeba uważać, bo to przecież nieprzypadkowo cały świat się zamyka. Potem już się z żoną tak nie baliśmy, w miarę, jak wiedzieliśmy coraz więcej o wirusie, chociaż respekt pozostał” – wspomniał Słowak.

 

Przypomniał, że przez pierwsze miesiące lockdownu wiosną 2020 został z żoną w Polsce.

 

„Pierwszy raz do naszego mieszkania na Słowacji pojechaliśmy dopiero po sezonie. Cały czas stało puste, zamknięte. To był trudny czas, ale daliśmy sobie z żoną radę” – dodał.

 

Jak zauważył, podczas tego początkowego zamknięcia kontakt z rodziną i znajomymi na Słowacji utrzymywał online.

 

„Dobrze, że są teraz telefony i internet. Można było nawiązać przynajmniej kontakt wideo, porozmawiać. Bez tego byłoby inaczej, przecież trudno byłoby pisać listy. Na szczęście możliwości techniczne nam pomagają” – powiedział piłkarz.

 

Nie ukrywał, że miał też początkowo obawy o przyszłość rozgrywek.

 

„Nie wiedzieliśmy, co będzie, czy rywalizacja zostanie dokończona. Tym bardziej, że przecież w niektórych krajach sezony ligowe zakończono przed czasem. Czekaliśmy na decyzje i mieliśmy szczęście, że udało się dokończyć rozgrywki. To było najważniejsze, bo my po prostu chcieliśmy grać” – wspominał.

 

Zauważył, że teraz sytuacja jest spokojniejsza.

 

„Myślę, że zagrożenie jest mniejsze, wielu piłkarzy przeszło już zakażenie. Liczę, że kibice wkrótce wrócą na stadiony, bo bez ich obecności co prawda gramy, jednak to nie to” – stwierdził i dodał, że dla piłkarzy niezwykłym doświadczeniem jest gra przy pustych trybunach, zwłaszcza że w Zabrzu frekwencja zawsze była wysoka.

 

„Jest zupełnie inaczej, panuje atmosfera jak na sparingu, wszystko słychać. Przyzwyczailiśmy się do tego, chyba już nawet trochę zapomnieliśmy, jak to jest z kibicami na stadionie. Chcielibyśmy znów ich usłyszeć, poczuć doping. Publiczność w Zabrzu to 12. zawodnik Górnika. Kibice zawsze nam pomagali, gdyby byli, zdobyliśmy pewnie u siebie więcej punktów” – wskazał.

 

Górnik po 20 kolejkach zajmuje ósme miejsce w tabeli.

 

„Nie wiem, gdzie będziemy na koniec sezonu. Wierzę, że znajdziemy się w czołowej czwórce. Musimy walczyć w każdym meczu, bo liga jest wyrównana, a środek tabeli ciasny” – zakończył Chudy.

 

Autor: Piotr Girczys (PAP)

 

gir/ pp/

Illinois wśród stanów z których ludzie najczęściej wyprowadzali się w 2020 roku

0

Illinois znalazło się na 4. miejscu stanów z których podczas pandemii koronawirusa wyprowadziło się najwięcej mieszkańców. Ranking opublikowała HireAHelper, firma zajmująca się przeprowadzkami.

 

W przypadku 35 procent osób, które zdecydowały się na zmianę miejsca zamieszkania powodem była sytuacja finansowa. Na pierwszym miejscu rejonów USA z największą liczbą przeprowadzek w ubiegłym roku jest Kalifornia, na drugim Nowy Jork, na trzecim New Jersey, na czwartym Illinois, na piątym Connecticut, na szóstym Nebraska, na siódmym stolica czyli Waszyngton, na ósmym Minnesota, na dziewiątym Kansas a na dziesiątym Luizjana.

 

BK

Niemcy: Firma z Kolonii i IBM przygotują paszporty szczepionkowe

0

Ministerstwo zdrowia Niemiec wysłało pisma do 29 firm w ramach „procedury negocjacyjnej bez przetargu” w poszukiwaniu najlepszej oferty na cyfrowy certyfikat szczepienia przeciw Covid-19. Kontrakt został przyznany kolońskiej spółce Ubirch oraz firmie IBM – pisze portal tygodnika „Spiegel”.

W przetargu, który trwał zaledwie pięć dni, wzięło udział siedem firm.

 

Komisja Europejska planuje przedstawić 17 marca projekt ustawy w sprawie „cyfrowego zielonego paszportu”, który zawierałby informacje o szczepieniach przeciwko koronawirusowi, chorobie Covid-19 i negatywnych testach, a tym samym ułatwiałby zniesienie ograniczeń w podróżowaniu. Rozwiązanie niemieckie ma być zgodne z wymogami unijnymi.

 

W Izraelu istnieje już cyfrowy certyfikat szczepień. W Chinach zaświadczenia o szczepieniach i wynikach badań są dostępne od poniedziałku za pośrednictwem serwisu internetowego WeChat.

 

W RFN każda zaszczepiona osoba otrzyma kod QR w punkcie szczepień lub od swojego lekarza rodzinnego – na plastikowej karcie lub kartce papieru, przez e-mail lub aplikację. Kod QR składa się z danych osobowych, takich jak nazwisko, data szczepienia, zastosowana szczepionka i losowy numer.

 

Po zeskanowaniu kodu QR, na przykład przy przekraczaniu granicy lub podczas kontroli dostępu na imprezie, osoba przeprowadzająca kontrolę widzi nazwisko, imię, datę urodzenia i numer dowodu tożsamości (a także dane dotyczące szczepień) i może w razie potrzeby porównać je z dokumentem tożsamości, który należy okazać.

 

Do tej pory system firmy Ubirch jest stosowany tylko w dwóch powiatach: w Altoetting w Bawarii i w Zollernalbkreis w Badenii-Wirtembergii. W ciągu ośmiu tygodni, według resortu zdrowia, powinien on zacząć działać w całych Niemczech. (PAP)

 

bml/ ap/

Hiszpania: Władze aglomeracji Madrytu odmawiają zaostrzenia restrykcji na Wielki Tydzień

Władze wspólnoty autonomicznej Madrytu odmówiły wdrożenia nowych obostrzeń przeciwepidemicznych, które ministerstwo zdrowia Hiszpanii zapowiedziało w związku z Wielkim Tygodniem. Wśród nich jest m.in. zakaz opuszczania regionów.

Po zakończonym w środę wieczorem spotkaniu Międzyregionalnej Rady ds. Zdrowia opuszczający posiedzenie przedstawiciele wspólnoty autonomicznej Madrytu ogłosili, że nie wdrożą nowych restrykcji.

 

W czasie głosowania w Radzie, powołanej do walki z epidemią koronawirusa i w której zasiadają przedstawiciele rządu Hiszpanii oraz władz sanitarnych poszczególnych regionów, Madrytczycy jako jedni z nielicznych głosowali przeciwko nowym obostrzeniom.

 

Zgodnie z nowymi restrykcjami, które jak podało ministerstwo zdrowia, mają obowiązywać na całej kontynentalnej części kraju, wprowadzony został zakaz opuszczania wspólnot autonomicznych, wychodzenia z domów pomiędzy 23.00 i 6.00 oraz ograniczenia liczby osób przy stolikach w placówkach gastronomicznych do czterech, a na zewnątrz lokalu do sześciu.

 

W ocenie komentatorów hiszpańskiego portalu Informacion, ogłoszony przez regionalny gabinet Isabel Diaz Ayuso sprzeciw wobec nowych restrykcji może być formą rozpoczęcia kampanii wyborczej przez zaplanowanymi na 4 maja przedterminowymi wyborami we wspólnocie autonomicznej Madrytu. Szefowa rządu regionu stolicy ogłosiła wybory w środę, po uprzednim rozwiązaniu madryckiego parlamentu.

 

Hiszpania jest jednym z najbardziej doświadczonych pandemią państw świata. Dotychczas koronawirusem zakaziło się tam ponad 3,17 mln osób, a 71,9 tys. zmarło.

 

Marcin Zatyka (PAP)

 

zat/ ap/

KE: Obserwujemy sytuację w sprawie ewentualnych skutków ubocznych działania preparatu AstraZeneca

0

Obserwujemy sytuację w sprawie ewentualnych skutków ubocznych powodowanych przez szczepionkę firmy AstraZeneca przeciw Covid-19 – oświadczył w czwartek rzecznik Komisji Europejskiej ds. zdrowia Stefan de Keersmaecker. Sześć krajów UE zawiesiło stosowanie preparatu tej firmy podejrzewając, że może powodować zakrzepy krwi.

„Przyglądamy się tym sygnałom. W tym przypadku oznacza to, że śledzimy ustalenia Europejskiej Agencji Leków (EMA). EMA dokładnie monitoruje użycie szczepionek w różnych krajach członkowskich” – powiedział de Keersmaecker na konferencji prasowej w Brukseli.

 

Zastrzegł jednak, że EMA, badając przypadek zgonu pacjentki w Austrii po zaaplikowaniu preparatu, nie dopatrzyła się na razie „konkretnej zależności” między zaszczepieniem, a śmiercią. „Będziemy nadal monitorować sytuację” – zapewnił rzecznik KE.

 

Dotychczas sześć krajów UE, w tym Austria i Dania, wstrzymały szczepienia z użyciem produktu AstraZeneca z obawy, że może on powodować zakrzepy krwi.

 

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

 

asc/ ap/

Burmistrz Lori Lightfoot nie wyklucza wznowienia organizacji dużych imprez w Chicago

0

Latem prawdopodobnie wrócimy do normalności – powiedziała podczas wczorajszej konferencji prasowej burmistrz Chicago, Lori Lightfoot. „Jestem optymistką jeżeli chodzi o imprezy kulturalne organizowane w naszym mieście jak choćby Taste of Chicago” – dodała burmistrz.

 

Nie potwierdziła dokładnie które festiwale mają szansę na otrzymanie pozwoleń. Przyznała, że nawet jeżeli dojdzie do organizacji dużych imprez to nie ma pewności, iż przyciągną one ludzi. „Wielu z nas wciąż zachowuje ostrożność i nie czuje się swobodnie w dużych zgromadzeniach. Chyba że mowa o 18-sto czy 19-latkach” – mówiła Lightfoot.

Ostatnio władze Chicago poleciły miejskim departamentom przygotowanie się do wznowienia imprez masowych. Ze względu na pandemię w ubiegłym roku odwołano między innymi festiwal Lollapalooza czy Taste of Chicago.

Niektóre firmy organizujące koncerty jak chociażby AM Productions rozpoczęły już internetową sprzedaż biletów.

 

BK

Policja podejrzewa: Kradzież samochodów z wypożyczalni z O’Hare i ATM-ów może być ze sobą powiązana

0

Chicagowska policja prowadzi dochodzenie w sprawie kradzieży samochodów i bankomatów. Mogą być one ze sobą powiązane.

 

W środę około 1 nad ranem doszło do włamania do wypożyczalni samochodów na lotnisku O’Hare. Skradziono między innymi Infiniti i Range Rovera. Około 3 nad ranem włamano się do biznesu przy 3700 North Kedzie. Jego właściciel poinformował, że nieznani sprawcy rozbili okno i zabrali ATM. Odjechali białym SUV.

Godzinę później doszło do podobnego włamania przy 1600 South Michigan Avenue. Złodzieje rozbili szklane drzwi i zabrali ATM. Policja zatrzymała już pięć osób, podejrzanych w sprawie. Nie postawiono im jednak zarzutów.

 

BK

Japonia: Dość wysoki odsetek nagłych reakcji alergicznych po szczepionce Pfizera

0

Wydaje się, że u po podaniu szczepionki na Covid-19 firmy Pfizer u Japończyków częściej niż u mieszkańców Europy i USA występuje anafilaksja, czyli nagła reakcja alergiczna – powiedział japoński minister odpowiedzialny za program szczepień Taro Kono.

Do środy w Japonii specyfik Pfizera podano 148 tys. pracowników służby zdrowia, a u 25 z tych osób odnotowano anafilaksję. 24 z tych osób to kobiety – podała japońska agencja prasowa Kyodo.

 

Według tej agencji w USA anafilaksję po podaniu szczepionki Pfizera stwierdzano u pięciu osób na milion podanych dawek, a w Wielkiej Brytanii – u 20 na milion.

 

„To prawda, wydaje się, że (w Japonii) jest więcej niż w Stanach Zjednoczonych i Europie” – powiedział w środę komisji parlamentarnej minister Kono.

 

Kyodo zaznacza, że w Japonii podano jak dotąd znacznie mniej szczepionek, a odsetek przypadków anafilaksji może się zmienić, gdy więcej ludzi dostanie zastrzyki.

 

Według ministerstwa zdrowia objawy anafilaksji pojawiały się w ciągu 5-30 minut po podaniu szczepionek. Były wśród nich ból gardła, pokrzywka i trudności z oddychaniem. Wszystkie osoby, u których wystąpiła taka reakcja, otrzymały pomoc i wydobrzały.

 

Minister zdrowia Norihisa Tamura zapowiedział, że w piątek panel ekspertów resortu przyjrzy się sprawie, by ustalić, czy objawy zgłaszane w Japonii były równie poważne, jak te wliczane do statystyk za granicą.

 

W Japonii trwa obecnie faza szczepień, w której planowane jest podanie preparatów 4,8 mln pracowników służby zdrowia. W połowie czerwca program ma być rozszerzony na osoby w wieku 65 lat i starsze, a w dalszej kolejności na osoby z chorobami przewlekłymi i pracowników domów opieki nad seniorami.

 

Andrzej Borowiak (PAP)

Minister Czarnek kolejny raz obiecuje powrót dzieci do szkół

0

Jeżeli uda się powstrzymać trzecią falę epidemii, realny jest scenariusz, że w kwietniu uczniowie powrócą do szkół – przyznał w czwartek rano w TVP Info minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

„Jeżeli uda się powtrzymać tę trzecią falę koronawiursa – a mam nadzieję, że tak będzie dzięki odpowiedzialności całego społeczeństwa – to rzeczywiście jest możliwy powrót do nauczania stacjonarnego w perspektywie poświątecznej, czyli perspektywie jakiegoś półtora miesiąca. Kwiecień jest realny” – powiedział.

 

Dodał, że resort jest przygotowany na taki scenariusz. „Mamy opracowane wszystkie wytyczne, zalecenia sanitarne wraz z Głównym Inspektorem Sanitarnym i Ministerstwem Zdrowia”. Dodał, że właśnie by umożliwić powrót dzieci do szkół, przeprowadzono szczepienia nauczycieli. Skorzystało z nich ok. 70 proc. nauczycieli.

 

Z kolei zapytany o próbne egzaminy maturalne odpowiedział, że szkołom, które je przeprowadzają, to się udaje. Zaznaczył, że odbywają się one przy zachowaniu wymogów bezpieczeństwa sanitarnego. „To ponad 50 proc. szkół w całej Polsce” – przypomniał.

 

Równocześnie minister zaznaczył, że kierując się tym doświadczeniem, w maju matury i egzamin ósmoklasisty powinny również odbyć się w trybie stacjonarnym.

 

Przyznał, że przegląd treści podręczników dla klas I-II szkół ponadpodstawowych, jaki odbył się na zlecenie ministerstwa, wypadł pozytywnie, a zastrzeżenia dotyczyły np. pewnych korekt językowych.

 

„Nadal pojawiają się jakieś sformułowania +nazistowskie obozy koncentracyjne w Polsce+. Nie. To są niemieckie nazistowskie obozy koncentracyjne. Warto te kwestie doprecyzować w podręcznikach, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości. To są tego typu rzeczy, na które zwróciliśmy uwagę. Generalnie ocena jest bardzo pozytywna i ten dialog z wydawcami jest bardzo dobry” – podsumował.

(PAP)

tor/ krap/

Taśmy Obajtka: Jak oceniają je Polacy?

0

Aż jedna trzecia badanych twierdzi, że nie interesuje ich sprawa prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Wśród pozostałych wysoki odsetek domaga się jego dymisji – pisze w czwartek „Rzeczpospolita”.

Gazeta publikuje wyniki przeprowadzonego dla niej przez IBRiS sondażu, w którym ankietowanych zapytano o sprawę Obajtka opisywaną przez „Gazetę Wyborczą”.

 

„O prezesie PKN Orlen Danielu Obajtku stało się głośno pod koniec lutego. +Gazeta Wyborcza+ opublikowała zapis jego rozmów telefonicznych z 2009 roku, gdy był wójtem Pcimia. Zdaniem dziennika z nagrań wynika, że Obajtek z tylnego siedzenia kierował firmą TT Plast, zajmującą się produkcją rur z tworzyw sztucznych. Jednym z celów miało być zaszkodzenie konkurencyjnej firmie, prowadzonej przez wuja Obajtka” – streszcza „Rz”.

 

Materiał ten, jak zauważa, „nie rozpalił opinii publicznej”. „Na pytanie o ocenę sprawy Obajtka, aż 30,9 proc. odpowiedziało: +ta sprawa mnie nie interesuje+” – pisze „Rz”.

 

Spośród tych natomiast, które zainteresowały się sprawą prezesa PKN Orlen, „więcej jest tych, którzy oceniają ją negatywnie”. „26,8 proc. odpowiedziało, że +prezes Orlenu powinien natychmiast stracić swoje stanowisko+, a 14,3 proc. twierdzi, że +zarzutom wobec Daniela Obajtka raz jeszcze powinna przyjrzeć się prokuratura+” – czytamy.

 

Z kolei 20,9 proc. stwierdziło, że „prezes Orlenu jest dobrym menadżerem i sprawy z przeszłości nie mają wpływu na jego obecną działalność”, 5,9 proc. – że „to sprawa sprzed 12 lat bez znaczenia dla obecnej sytuacji”, a 1,2 proc. – że „ujawnienie taśm to element wewnętrznych walk w obozie Zjednoczonej Prawicy”.

 

Jak podaje dziennik, sondaż przeprowadzono 5-6 marca br. na 1100-osobowej grupie respondentów. (PAP)

 

agzi/ robs/

Hotele stoją puste i tęsknią za gośćmi

0

Z puli 4,2 mln bonów turystycznych Polacy aktywowali tylko 1,3 mln. Hotelarze mają nadzieję, że z pozostałej części zrobią użytek podczas nadchodzącej majówki i wakacji. Na razie jednak się na to nie zapowiada – pisze w czwartek „Dziennik Gazeta Prawna”.

Jak wskazuje „DGP”, do wykorzystania wciąż jest 2,9 mln bonów turystycznych na kwotę ok. 800 mln zł. „To, jak mówią przedsiębiorcy, stwarzało szanse na dobrą frekwencję w ich obiektach już od wiosny. Zwłaszcza że wyjazdy zagraniczne wciąż są bardzo utrudnione. Na wielu kierunkach obowiązują testy, do tego coraz częściej mówi się o wprowadzeniu paszportów dla osób zaszczepionych” – czytamy.

 

„Niestety, ich nadzieje mogą okazać się płonne. Trzecia fala koronawirusa, a co za tym idzie niepewność co do kolejnych obostrzeń, powstrzymują turystów przed rezerwowaniem noclegów” – podkreśla dziennik.

 

Według gazety niski stan zainteresowania potwierdzają przedsiębiorcy bez względu na lokalizację, dotyczy to także kurortów górskich i nadmorskich. „Jeśli o niskiej frekwencji możemy mówić w przypadku krajowych turystów, to liczba gości zagranicznych spadła niemal do zera” – dodaje „DGP”.(PAP)

 

agzi/ mhr/

Nie ma stali! Zakłady produkujące sprzęt AGD i samochody stanęły pod ścianą

0

Zakłady produkujące sprzęt AGD, ale też samochody, stanęły przed wizją ograniczania produkcji przez brak komponentów. Ceny sprzętów pójdą w górę – podaje czwartkowa „Rzeczpospolita”.

Gazeta zaznacza, że Polska jest największym producentem sprzętu AGD w Europie – działa u nas 35 fabryk, z których w 2020 r. wyjechało 30 mln sztuk sprzętu (24 mln to duże AGD). Jak dodaje, „ponad 90 proc. produkcji trafia na eksport, zatem problemy z dostawami odczuwalne będą wszędzie”.

 

„Producenci oficjalnie nabrali wody w usta, ale przyznają, iż na rynku jest poważny problem ze stalą nierdzewną” – czytamy. Jeden z producentów AGD powiedział gazecie, że „huty ograniczały produkcję lub zupełnie ją wygaszały, spodziewając się długiego kryzysu”, a „tymczasem przestoje w przemyśle były bardzo krótkie i teraz wszędzie brakuje surowca”.

 

Według „Rz” problem już widać i póki co nie ma szans na uspokojenie się sytuacji. „Po raz pierwszy mówimy o scenariuszu, w którym zakłady mogą wstrzymywać produkcję z powodu braku komponentów. Stal jest dla nas kluczowym elementem do produkcji urządzeń AGD – powiedział „Rz” prezes APPLiA Polska, organizacji producentów AGD, Wojciech Konecki.

 

Dziennik podkreśla, że problem ze stalą nie dotyczy tylko producentów domowej elektroniki, lecz zmagają się z nim również inne sektory produkcyjne. (PAP)

 

agzi/ robs/

Neandertalczycy być może zniknęli z Europy dużo wcześniej, niż szacowano

0

Nasi ewolucyjni krewniacy, neandertalczycy, być może zniknęli z Europy tysiące lat wcześniej, niż dotąd przypuszczano – piszą naukowcy na łamach najnowszego wydania „Proceedings of the National Academy of Sciences”.

Kości ludzi neandertalskich, które zachowały się w belgijskiej grocie Spy, uważano za jeden z najpóźniejszych śladów obecności naszych prehistorycznych krewniaków w Europie. Najnowsze badania dowodzą jednak, że to znalezisko jest o tysiące lat starsze, niż początkowo szacowano.

 

Poprzednie datowanie radiowęglowe szczątków wskazało wiek 24 tys. lat. Najnowsze badania, prowadzone przez międzynarodowy zespół, przesuwają ów wiek na 44 200 – 40 600 lat.

 

W organizmach roślin i zwierząt w trakcie życia gromadzi się izotop węglowy C-14. Pochodzi on z atmosfery i pożywienia. Po śmierci to gromadzenie ustaje, izotop rozpada się, a pomiar stopnia tego rozpadu służy do datowania. W przypadku kości materiałem do badań jest organiczny kolagen.

 

Zespół badaczy opierał się wprawdzie na metodzie radiowęglowej, ale postarano się oczyścić badany materiał z późniejszych kontaminacji, które zafałszowują wynik. Wyodrębniono poszczególne aminokwasy kolagenu, które wolne były od takich zanieczyszczeń.

 

Precyzyjne datowanie zniknięcia neandertalczyków z Europy może pomóc w odpowiedzi na pytanie, dlaczego do tego doszło. Czy winą obarczyć należy naszych przodków, czy może odpowiedzialne były inne przyczyny.

 

Więcej: www.pnas.org/content/118/12/e2022466118 (PAP)

 

krx/ ekr/

Liczba obywateli Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce przekroczyła ćwierć miliona

0

Liczba obywateli Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce przekroczyła 250 tys. – powiedział rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców Jakub Dudziak. Dodał, że są obywatele Ukrainy osiedlający się w Polsce to głównie osoby młode, poniżej 40. roku życia, emigrujące za pracą.

Z danych przekazanych przez UdSC wynika, że obywatele Ukrainy przebywają w Polsce głównie krótkoterminowo w ramach ruchu bezwizowego lub na podstawie wiz.

 

„Coraz więcej z nich chce jednak pozostać w kraju na dłuższy okres. Świadczy o tym rosnąca liczba wniosków o wydanie zezwolenia na pobyt oraz grupa osób już posiadających takie dokumenty” – powiedział rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców Jakub Dudziak.

 

Dodał, że ok. 80 proc. obywateli Ukrainy posiada zezwolenia na pobyt czasowy, które mogą obowiązywać przez maksymalnie trzy lata. „W zdecydowanej większości są one wydawane w związku z podejmowaniem pracy – ok. 73 proc. spraw. Kolejnymi najczęstszymi celami pobytu w Polsce są kwestie rodzinne – ok. 12 proc. oraz edukacja – ok. 5 proc.” – przekazał UdSC.

 

Obywatele Ukrainy koncentrują się w województwach z dużymi miastami. Najbardziej popularnymi regionami są województwa: mazowieckie – 52 tys. osób, małopolskie – 31 tys., oraz wielkopolskie – 29 tys.

 

Jak informuje UdSC, z nieco ponad 250 tys. obywateli Ukrainy posiadających ważne karty pobytu, ok. 61 proc. stanowią osoby w przedziale wiekowym 18 – 40 lat. Dzieci i młodzież poniżej 18. roku życia stanowią ok. 12 proc., a osoby powyżej 40 lat – ok. 27 proc.

 

Urząd zaznacza, że powyższe dane nie uwzględniają osób przebywających w Polsce tymczasowo w ramach ruchu bezwizowego lub na podstawie wiz. Nie obejmują również zezwoleń na pobyt czasowy, których okres ważności został tymczasowo wydłużony ze względu na wprowadzenie stanu epidemii. (PAP)

 

Autor: Marcin Chomiuk

 

mchom/ robs/

Świadczenia rozpoczynają 133 sanatoria

0

Od czwartku uzdrowiska znowu są otwarte. Warunkiem rozpoczęcia leczenia jest negatywny test diagnostyczny wykrywający wirusa SARS-CoV-2, wykonany nie wcześniej niż na 4 dni przed wyjazdem lub pełne zaszczepienie. Świadczenia rozpoczną 133 sanatoria.

Leczenie uzdrowiskowe można podjąć na podstawie skierowania, które potwierdza oddział wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia. NFZ powiadamia listownie lub telefonicznie o terminie rozpoczęcia turnusu.

 

Każda osoba, która nie jest zaszczepiona dwiema dawkami przeciw COVID-19, co jest jednym z dwóch warunków przyjęcia do sanatorium, musi wykonać badanie w kierunku wykrycia wirusa SARS-CoV-2. Powinna to jednak zrobić nie wcześniej niż na 4 dni przed wyjazdem do uzdrowiska. Test jest bezpłatny, finansowany przez NFZ. Można go wykonać we wskazanych puntach mobilnych, tzw. drive-thru.

 

Informacja o terminie i miejscu badania wysyłana jest do pacjenta SMS-em przez system e-Kolejka. Żadne skierowanie nie jest wymagane. O jego wyniku informuje uzdrowisko, do którego pacjent został skierowany.

 

NFZ zapewnił, że pacjenci mogą czuć się bezpiecznie w czasie leczenia, ponieważ personel udzielający im świadczeń został zaszczepiony, w uzdrowiskach przestrzega się zasad sanitarnych, a wszystkie osoby, które przebywają w sanatorium zostały albo zaszczepione, albo otrzymały negatywny wynik testu.

 

Fundusz szacuje, że do końca marca z leczenia uzdrowiskowego skorzysta ok. 25 tys. osób. W ubiegłym roku skorzystało z niego ok. 204 tys. pacjentów. Najczęściej byli oni kierowani na leczenie z powodu chorób układu kostno-stawowego, mięśniowego i tkanki łącznej, układu krążenia, nerwowego i oddechowego.(PAP)

 

Autorka: Klaudia Torchała

 

tor/ mhr/ joz/

Emeryt dostający tysiąc złotych musi płacić podatek. Prof. Modzelewski: Czas na inną koncepcję podatku dochodowego!

0

Po trzydziestu latach istnienia podatku dochodowego od osób fizycznych, nadszedł czas, by przeprowadzić debatę nad jego ewentualną zmianą i zmniejszeniem opodatkowania najniższych dochodów – uważa prezes Instytutu Studiów Podatkowych, profesor Witold Modzelewski.

Dodał, że ewentualne podniesienie kwoty wolnej w tym podatku spowodowałoby zmniejszenie dochodów budżetu państwa, których nie zrekompensowałoby zwiększenie opodatkowania wyższych dochodów. Dodatkowych wpływów należałoby szukać m.in. w nowych rozwiązaniach dotyczących podatku akcyzowego i VAT.

 

“Wydaje mi się że to jest już powszechny postulat, aby zmienić generalną wizję podatku dochodowego i odciążyć, nie poprzez koszt uzyskania przychodu, tylko przez minimum wolne, tę największą część podatników i zmniejszyć ich opodatkowanie. Byłaby to zmiana zasadniczej koncepcji relatywnie wysokiego opodatkowania niskich dochodów pochodzących z emerytur, rent i ze stosunku pracy. To jest już najwyższa pora, żeby podjąć debatę na ten temat” – powiedział Modzelewski.

 

Profesor przypomniał, że w tym roku obchodzimy 30-lecie uchwalenia podatku dochodowego od osób fizycznych, który mimo że był przedmiotem tysięcy zmian, zachował swoją pierwotną wizję, polegającą na tym, że dwa źródła przychodów o podstawowym znaczeniu dla obywateli jakim jest wynagrodzenie ze stosunku pracy oraz renty i emerytury, są albo w ogóle pozbawione podstawowego atrybutu podatku dochodowego jakim są koszty uzyskania przychodów, a w przypadku stosunku pracy są to koszty zryczałtowane na bardzo niskim poziomie.

 

Wyjaśnił, że koncepcja, która przyświecała przed 30 laty, to możliwie wysokie opodatkowanie najbardziej masowego podatnika jakim jest emeryt, rencista i pracownik, co spowodowało relatywnie bardzo wysokie opodatkowanie najniższych dochodów.

 

Dodał, że jeżeli zrealizowano by postulat podniesienia kwoty wolnej, to oznacza obniżenie wpływów do budżetu o około 50 mld zł, co wymaga zrekompensowania, ale nie uda się tego zrobić przez podniesienie opodatkowania wyższych dochodów.

 

“Nawet gdyby wprowadzono inne progi podatkowe i stworzono progresję bardziej stromą, to i tak nie zrekompensuje utraty wpływów” – podkreślił.

 

Zdaniem Modzelewskiego podniesienie kwoty wolnej od podatku powinno dotyczyć osób dyskryminowanych podatkowo, czyli emerytów i rencistów, ponieważ nie mają oni w ogóle prawa do kosztów uzyskania przychodów. Wskazał też na pracowników, których koszty zryczałtowane są na relatywnie niskim poziomie.

 

Zaznaczył jednocześnie, że zastosowanie nowej koncepcji minimum wolnego powinno być uzależnione od wysokości uzyskiwanego przychodu.

 

Modzelewski zwrócił uwagę, że ogromne rezerwy tkwią w podatku akcyzowym, ale nie w generalnych podwyżkach stawek akcyzy wyrobów, które są już opodatkowane. “Nie trzeba wprowadzać podwyżek akcyzy, wystarczy tylko zlikwidować wewnętrzne dysproporcje. Są wyroby wysoko opodatkowane i są ich substytuty, które w ogóle nie są opodatkowane. Wystarczy wyrównać to opodatkowanie, tam gdzie mamy nieuzasadnione przywileje” – dodał.

 

Zdaniem profesora zlikwidowanie wewnętrznych dysproporcji w akcyzie mogłoby przynieść rocznie do budżetu dodatkowe kilkanaście miliardów złotych wpływów.

 

Dodatkowych wpływów do budżetu, zdaniem Modzelewskiego, można też szukać w rozszerzeniu listy produktów wrażliwych, opodatkowanych VAT-em. “Te produkty i usługi, które są aktualnie wykorzystywane do oszustw podatkowych powinny być objęte obowiązkową podzieloną płatnością” – podkreślił.(PAP)

 

autor: Łukasz Pawłowski

 

pif/ drag/

Wilki atakują ludzi? Ekspert wyjaśnia

0

Do doniesień o obserwacjach wilków i ich atakach należy podchodzić ostrożnie. Zachowania wilków mogą być przez laików mylnie interpretowane. A w dodatku w Polsce utrzymywane są rasy psów łudząco do wilków podobne – zwraca uwagę badacz wilków dr hab. Robert Mysłajek.

Dr. hab. Robert Mysłajek z Zakładu Ekologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego i Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” jest specjalistą w dziedzinie ekologii i ochrony ssaków. Badaniami wilków zajmuje się od lat.

 

PAP: Czy rzeczywiście wilków jest w Polsce coraz więcej, czy po prostu więcej jest doniesień w mediach o spotkaniach z wilkami?

 

Dr hab. Robert Mysłajek: Wilki występują obecnie w całym kraju. Zamieszkują nie tylko zwarte kompleksy leśne, ale także mniejsze lasy poprzeplatane terenami rolniczymi, np. uprawami kukurydzy, dającymi zwierzętom sezonowo dobrą osłonę. Na dużą liczbę doniesień medialnych o wilkach wpływa jednak głównie dostępność urządzeń rejestrujących, np. monitoring kamerami i fotopułapkami, a także możliwość wykonania zdjęć i filmów przez każdą osobę posiadającą telefon. Materiały te są błyskawicznie publikowane w mediach społecznościowych, skąd dostają się do lokalnych mediów i dalej do mediów krajowych. Mamy też do czynienia ze zjawiskiem „dziennikarstwa stadnego”, gdzie każdy temat jest raportowany przez wszystkie media, bez jakiejkolwiek weryfikacji informacji źródłowej. W konsekwencji na skutek medialnego szumu nawet pojedyncze doniesienie o obserwacji wilka podnosi do problemu wielkoskalowego.

 

PAP: Jak pana zdaniem powinniśmy się odnosić do takich doniesień medialnych?

 

R.M.: Najważniejsza jest weryfikacja faktów u źródła. Świetnym przykładem są pojawiające się ostatnio masowo w Internecie filmiki z kamer monitoringu, rejestrujące ataki wilków na psy. Filmy te są rozsyłane jako pochodzące z Polski. W tym roku weryfikowaliśmy pięć takich filmów i wszystkie okazały się być kopiami materiałów publikowanych przez kanały rosyjskich telewizji – tyle że skadrowanymi w taki sposób, by nie było widać rosyjskich napisów i słychać rosyjskiego komentarza. Wystarczyło jednak, by w internetowych wyszukiwarkach wpisać cyrylicą odpowiednie słowa kluczowe i oryginalny materiał można było znaleźć w ciągu kilku minut.

 

Podobnie winniśmy podchodzić do rewelacji mówiących o atakach wilków na ludzi. Interpretacja zachowań wilków podana przez laików musi być weryfikowana przez eksperta, a medialne relacje nie mogą się opierać tylko na czyichś odczuciach. To są zawsze subiektywne opinie. Dla jednych osób obserwacja wilka ze 100 m będzie już sytuacją niebezpieczną, a dla innych nie. Pomocne kryteria w ocenie potencjalnego zagrożenia opracowała grupa ekspertów Large Carnivore Initiative for Europe działająca w ramach IUCN (Światowej Unii Ochrony Przyrody) – (więcej: https://www.polskiwilk.org.pl/jak-chronic/postepowanie-z-nieplochliwymi-wilkami ).

 

PAP: Jak pan skomentuje sprawę z okolic Brzozowa, gdzie do pilarzy – według ich relacji – w miejscu, w którym pracowali, podeszły na niedużą odległość dwa wilki?

 

R.M.: To dobry przykład pochopnych interpretacji zachowania wilków. W opinii pilarzy zachowanie wilków było agresywne, ale z ich relacji wynikało też, że nie doszło do bezpośredniego ataku. Ich wypowiedzi podchwyciły lokalne media, które relację pilarzy przedstawiły jako twardy dowód na agresję i atak na ludzi. Sprawę błyskawicznie, w podobnym tonie, zaczęły prezentować media krajowe, co zapewne wpłynęło na szybkie podjęcie decyzji o odstrzale. Zabite wilki okazały się być dziesięciomiesięcznymi samicami, o stosunkowo niskiej jak na ten wiek masie ciała. Trudno oczekiwać od pilarzy wiedzy, jak odróżnić podrośnięte szczenię od dorosłego wilka, a zachowania agresywne – od strachu, u wilków wygląda to podobnie. Sekcja wykazała, że jedna z młodocianych samic w przewodzie pokarmowym miała obierki i marchew, co wskazuje na poszukiwanie przez nie pokarmu na nęciskach lub wysypiskach odpadków gospodarskich. Takie młode wilki powinny być w tym czasie pod opieką dorosłych osobników rodzicielskich; to para rodzicielska dostarcza im w tym wieku pokarm, bo same jeszcze nie polują. Należy zatem wyjaśnić, dlaczego te młode wilki od dłuższego czasu były bez opieki, co spowodowało żerowanie na padlinie i poszukiwanie pokarmu w obrębie zabudowań. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że para rodzicielska została nielegalnie zabita.

 

PAP: Czy wilki stanowią zagrożenie dla człowieka? W jakich warunkach mogą być niebezpieczne?

 

R.M.: Wilki w środowisku naturalnym traktują ludzi z dużą ostrożnością i unikają bezpośrednich kontaktów. Kłopoty sprawiają najczęściej osobniki młodociane, chore, zranione lub zhabituowane (przyzwyczajone do ludzkiej obecności – przyp. PAP https://polskiwilk.org.pl/jak-chronic/postepowanie-z-nieplochliwymi-wilkami ). Co roku zdarzają się przypadki zabierania szczeniąt wilków z lasu i prób ich nielegalnego utrzymywania. Podrośnięte szczenięta sprawiają jednak dużo problemów i nierzadko są przez nielegalnie trzymających ich ludzi uwalniane z powrotem do środowiska naturalnego. Takie wilki są jednak socjalnymi kalekami, niepotrafiącymi nawiązać naturalnych relacji z przedstawicielami własnego gatunku. Trzymają się blisko ludzi i mogą generować sytuacje konfliktowe. Bardzo ważne jest więc uświadamianie ludziom, jak należy się zachowywać w stosunku do dużych drapieżników – dbać o utylizację odpadków mięsnych i padłych zwierząt z gospodarstw hodowlanych, unikać pozostawiania odpadków spożywczych w lasach. I zdecydowanie ścigać oraz karać ludzi, zabierających szczenięta z lasów.

 

PAP: Przewodniczący PZŁ – Łowczy Krajowy Paweł Lisiak wyraża potrzebę rozpatrzenia koncepcji kontrolowanego zabijania wilków. Ocenia on, że kontrolę liczebności wilków mogą sprawować wyłącznie myśliwi i tylko przez ściśle kontrolowany odstrzał. Wychodzi z założenia, że konieczne jest odtworzenie u wilków „pożytecznego dla obu stron lęku przed człowiekiem”. Czy to możliwe?

 

R.M.: To stwierdzenie wiele mówi o tym, jak myśliwi chcieliby kształtować relacje ludzi z dzikimi zwierzętami. W ich mniemaniu mają się one opierać na „lęku przed człowiekiem”. W mojej opinii relacje z dzikimi zwierzętami winniśmy opierać na wiedzy i wdrażaniu pragmatycznych i skutecznych rozwiązań, a nie na oczekiwaniu, czy też wymuszaniu u zwierząt „lęku”. Wilki to zwierzęta socjalne, o złożonych relacjach pomiędzy osobnikami w obrębie grup rodzinnych. Ich ostrożność w kontaktach z ludźmi nie bierze się z jakiegoś wrodzonego lęku przed człowiekiem, lecz z osobniczego doświadczenia. Z natury rzeczy szczenięta i osobniki młodociane są mniej doświadczone, a co za tym idzie – ostrożne, a osobniki dorosłe są bardziej doświadczone i mniej ufne w stosunku do ludzi. Zastrzelony wilk żadnego doświadczenia już nie uzyska, ani tym bardziej dalej go nie przekaże. Najlepszym przykładem braku przełożenia intensywnych odstrzałów na wytworzenie strachu przed człowiekiem jest lis, który jest gatunkiem łownym, a jednocześnie pojawia się wszędzie, jest aktywny także za dnia i nie wykazuje szczególnego strachu przed ludźmi. To samo dotyczy saren, dzików i innych zwierząt łownych, które możemy codziennie obserwować, także na terenach zurbanizowanych.

 

PAP: Czy liczba konfliktów na linii wilk-człowiek wzrasta?

 

R.M.: Należy pamiętać, że w tego typu „konfliktach” stroną poszkodowaną mogą być zarówno ludzie, jak i wilki. Ludzie mogą ponosić np. straty w zwierzętach hodowlanych, natomiast wilki giną z rąk kłusowników, czy też stają się ofiarami kolizji z pojazdami. O ile jednak nie obserwujemy gwałtownego wzrostu szkód wśród zwierząt hodowlanych wyrządzanych przez wilki, to same wilki coraz częściej padają ofiarami wypadków samochodowych i giną nielegalnie zastrzelone lub złapane we wnyki.

 

PAP: A ile z doniesień o dostrzeżeniu wilka w mieście jest prawdziwych? Czy ludzie mogą pomylić wilka z innym zwierzęciem?

 

R.M.: Zdarzają się przypadki zabłąkania się dzikich zwierząt, w tym i wilków, na tereny zabudowane. Niemniej jednak do doniesień o obserwacjach wilków należy podchodzić ostrożnie, dlatego, że w Polsce utrzymywane są rasy psów łudząco do wilków podobne, np. wilczaki czechosłowackie. Każde tego typu doniesienie powinien więc weryfikować ekspert, najlepiej na podstawie zdjęć i filmów.

 

PAP: Ile jest faktycznie wilków w Polsce?

 

R.M.: W Polsce za monitoring gatunków chronionych zgodnie z Ustawą o ochronie przyrody odpowiada Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Na ustalenie liczebności i rozmieszczenia wilka wydano ok. 3 mln zł. Wyniki raportu dostępne są tu: https://www.gios.gov.pl/pl/poiis-monitoring-wilka-i-rysia. Dane podawane przez GIOŚ wykazują liczebność ok. 2 tys. osobników. (PAP)

 

Autorka: Ludwika Tomala

 

lt/ zan/