Osiem tysięcy imigrantów dotarło w ciągu dwóch dni z Turcji na grecką wyspę Lesbos. Nie ma już miejsc w lokalnym areszcie do którego trafiają ci, którzy nie mogą dostać pozwolenia na tymczasowy pobyt w Grecji.
Chodzi o imigrantów z krajów północnoafrykańskich: Maroka, Tunezji i Algierii. Obywatelom tych państw nie wydaje się miesięcznego zezwolenia, dzięki któremu mogliby przedostać się do Aten. Policja musi ich zaraz po ich zarejestrowaniu aresztować, więc zaprzestano ich spisywania. W związku z tym około 300 osób śpi w namiotach w pobliżu miejsca rejestracji imigrantów.
Zaczęły się też konflikty między tą grupą a imigrantami innych narodowości. Władze wyspy nie wiedzą, co zrobić z Afrykańczykami, skoro nie mogą zawrócić ich do Turcji ani przekazać do Aten.
Tymczasem jeden z szefów tureckiej mafii przemytników imigrantów w rozmowie z Ateńsko – Macedońską Agencją Informacyjną wyznał, że gdyby władze Turcji chciały ukrócić ten proceder, to przez granicę nie przedostałaby się nawet mucha.
Podobna sytuacja panuje też na wyspie Chios, gdzie w ciągu ostatniej doby dotarło ponad 2 tysiące imigrantów.
IAR/Beata Kukiel-Vraila, Aten/kry