Odbudowa Ukrainy będzie kosztowała kilkaset miliardów dolarów, a Polska powinna grać w niej pierwsze skrzypce. Nie możemy dać się wypchnąć z procesu decyzyjnego jak po 2014 roku. Musimy wyłożyć pieniądze, a przede wszystkim sprzedać Ukrainie nasze bogate doświadczenia rozwojowe – czytamy w piątkowym „PB”.
„Wojna w Ukrainie trwa i nikt nie wie, ile miesięcy lub lat może jeszcze się toczyć. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że kraj obroni niepodległość i suwerenność, co zresztą – jak zadeklarowały Stany Zjednoczone i inne państwa NATO – jest głównym celem wsparcia dla Ukrainy. Przyjdzie więc moment, w którym nasz wspólny sąsiad będzie musiał dokonać nowego otwarcia gospodarczego – odbudować kraj, ale też uruchomić procesy rozwojowe, których nie udało się rozpocząć od upadku Związku Radzieckiego. Polska może odegrać w tym nowym otwarciu bardzo ważną rolę – polityczną, finansową i biznesową” – pisze w piątek „Puls Biznesu”.
Gazeta wylicza, że przy założeniu, że koszty odbudowy wyniosą w krótkim okresie ok. 100 mld dolarów, „czyli tyle, ile wartość zniszczeń infrastrukturalnych” – jeśli połowę tej kwoty pokryją bezzwrotne granty, a udział Polski będzie 2-3 krotnie większy niż jej udział w łącznym PKB Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych – to powinniśmy zaproponować ok. 2,5 mld USD.
„Nie jest to kwota poza naszym zasięgiem, choć oczywiście w czasach trudnych wyrzeczeń fiskalnych i inflacji nie jest ona mała. Ponadto powinniśmy zaproponować wciągnięcie Ukrainy do projektów inwestycyjnych Trójmorza, które mają być finansowane na zasadach rynkowych przez banki rozwojowe krajów członkowskich” – zaznaczono.
Dodano również, że Ukraina będzie potrzebowała inwestycji prywatnych we wszystkich kluczowych sektorach gospodarki. „Polskie firmy mogą wziąć w tym udział” – czytamy. (PAP)
mchom/ mmu/