Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow zagroził Stanom Zjednoczonym stanowczą reakcją za ostatnie decyzje Waszyngtonu. Chodzi o konieczność zamknięcia przez Moskwę swojego konsulatu w San Francisco. Jest to reakcja na wcześniejsze postanowienie Rosji o poważnej redukcji personelu dyplomatycznego USA, który może przebywać w tym kraju.
Ławrow powiedział, że problemy na linii Moskwa-Waszyngton zaczęły się jeszcze za prezydentury Baracka Obamy. Poprzednik Donalda Trumpa nakazał wydalić z USA 75 rosyjskich dyplomatów i zamknąć dwie placówki dyplomatyczne USA w Rosji w odpowiedzi na aneksję Krymu oraz ingerencję w amerykańskie wybory prezydenckie. Nie wiadomo dokładnie jaka będzie teraz odpowiedź Rosji. Rosja nie kryje rozczarowania obecną administracja Waszyngtonu, która postrzegana była jako przyjazna Moskwie. Jeszcze podczas kampanii prezydenckie sam Władimir Putin wyraźnie komplementował Donalda Trumpa, nazywał go silnym politykiem. Sympatie do Trumpa w społeczeństwie rosyjskim były wtedy bardzo duże. Załamanie nastąpiło po rakietowym ataku amerykańskim na pozycje wojsk syryjskich w reakcji na wcześniejsze użycie broni chemicznej przez oddziała prezydenta Asada wobec cywilów.
(AIP)