Dostawczyni pizzy w Puyallup w stanie Waszyngton otrzymała w kościele napiwek życia. Pastor i wierni dali jej w sumie 1886 dolarów.
Troy Asher zawsze podkreśla, że lepiej jest dawać niż brać. Jego plan był prosty – postanowił zamówić pizzę i uszczęśliwić pracownika restauracji wyjątkowym napiwkiem. Chciał też jednak, aby powędrował on w odpowiednie ręce. – Modliłem się, żeby trafił na samotną matkę albo studenta pracującego na pełny etat, żeby móc opłacić naukę – powiedział.
Menedżer lokalu Pizza Time poinformował pastora, że jedna z jego pracownic, Nicole Carroll, spełnia oba warunki. Wysłał więc ją do kościoła z dużą pepperoni, a kiedy się pojawiła, pastor przerwał nabożeństwo i zaprosił ją do siebie. Powiedział, że ma tylko 100 dolarów i zapytał, czy ma rozmienić.
Z nawy zaczęły dobiegać głosy, aby pastor nie brał reszty. – 86 dolarów napiwku to dużo przy pizzy za 14 dolarów – pomyślała sobie Carroll.
Pastor dopiero się jednak rozkręcał. – Zapytał, co bym zrobiła, gdyby dał mi 300 dolarów napiwku. Odparłam, że pewnie bym się rozpłakała. Potem zapytał, co bym zrobiła, gdyby dał 500 dolarów, na co ja, że pewnie bym zemdlała – relacjonuje.
To było ciągle mało. – W końcu powiedział, że zebrali 1303 dolarów. Myślałam, że serce mi wyskoczy. Zastanawiałam się, czy wy tak na serio? – mówi wzruszona Carroll.
Ostatecznie, po jeszcze jednej zrzutce, kobieta otrzymała 1886 dolarów napiwku. To kwota wyższa od tej, którą zarabia za dwa tygodnie rozwożenia pizzy.
(mcz)