Trzy osoby, w tym policjant, zostały niegroźnie ranne podczas marszu narodowców we Wrocławiu. „Rzucono w nich butelkami” – powiedział IAR aspirant sztabowy Paweł Petrykowski, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Obrażenia poszkodowanych nie są groźne, udzielono im pomocy medycznej.
Prezydent miasta Rafał Dutkiewicz zdecydował o rozwiązaniu marszu.
Paweł Petrykowski zastrzegł, że funkcjonariusze cały czas czuwali nad bezpieczeństwem uczestników marszu, w którym uczestniczyło – według najnowszych szacunków policji – ponad 9 tysięcy osób. „Cały przebieg zgromadzenia odbył się bez zbiorowego zakłócenia ładu i porządku, nie doszło też do bezpośredniej konfrontacji między różnymi grupami” – powiedział Paweł Petrykowski.
Niebezpiecznie zrobiło się, kiedy pochód doszedł do miejsca, gdzie zgromadzali się kontrmanifestanci, m.in. Obywatele RP i środowiska antyfaszystowskie. Gdy pochód narodowców przechodził obok kontrmanifestacji, rzucano butelki, petardy i race. Marsz został rozwiązany na samym końcu, na wrocławskim Rynku podczas przemówień m.in. Jacka Międlara i Piotra Rybaka, ukaranego w ubiegłym roku trzema miesiącami więzienia za spalenie na wrocławskim rynku kukły symbolizującej Żyda.
Policja zatrzymała sześć osób podejrzanych o propagowanie zakazanych treści. Osoby miały nieść flagi z takimi treściami.
O rozwiązaniu marszu we Wrocławiu już w czasie jego trwania zdecydował prezydent miasta, Rafał Dutkiewicz. „Obserwatorzy będący na miejscu zostali wypchnięci poza marsz. Pomimo próśb kierowanych do policji o wsparcie obserwatorzy nie otrzymali na czas eskorty funkcjonariuszy” – napisał na Twitterze prezydent Wrocławia. Jak zaznaczył, „z uwagi na brak wsparcia policji, informacja o rozwiązaniu nie mogła zostać skutecznie przekazana organizatorowi”.
Wcześniej prezydent Rafał Dutkiewicz wydał zakaz marszu środowisk narodowych 11 listopada, ale zakaz ten został uchylony przez sądy dwóch instancji. W uzasadnieniu zakazu powoływał się na opinię policji. Napisał m.in, że „zdaniem Komendanta Miejskiego Policji, marsz niesie ze sobą ryzyko wystąpienia zakłócenia porządku publicznego”.
Paweł Petrykowski zastrzegł, że funkcjonariusze cały czas czuwali nad bezpieczeństwem uczestników marszu, w którym uczestniczyło – według najnowszych szacunków policji – ponad 9 tysięcy osób. „Cały przebieg zgromadzenia odbył się bez zbiorowego zakłócenia ładu i porządku, nie doszło też do bezpośredniej konfrontacji między różnymi grupami” – powiedział Paweł Petrykowski.
Niebezpiecznie zrobiło się, kiedy pochód doszedł do miejsca, gdzie zgromadzali się kontrmanifestanci, m.in. Obywatele RP i środowiska antyfaszystowskie. Gdy pochód narodowców przechodził obok kontrmanifestacji, rzucano butelki, petardy i race. Marsz został rozwiązany na samym końcu, na wrocławskim Rynku podczas przemówień m.in. Jacka Międlara i Piotra Rybaka, ukaranego w ubiegłym roku trzema miesiącami więzienia za spalenie na wrocławskim rynku kukły symbolizującej Żyda.
Policja zatrzymała sześć osób podejrzanych o propagowanie zakazanych treści. Osoby miały nieść flagi z takimi treściami.
O rozwiązaniu marszu we Wrocławiu już w czasie jego trwania zdecydował prezydent miasta, Rafał Dutkiewicz. „Obserwatorzy będący na miejscu zostali wypchnięci poza marsz. Pomimo próśb kierowanych do policji o wsparcie obserwatorzy nie otrzymali na czas eskorty funkcjonariuszy” – napisał na Twitterze prezydent Wrocławia. Jak zaznaczył, „z uwagi na brak wsparcia policji, informacja o rozwiązaniu nie mogła zostać skutecznie przekazana organizatorowi”.
Wcześniej prezydent Rafał Dutkiewicz wydał zakaz marszu środowisk narodowych 11 listopada, ale zakaz ten został uchylony przez sądy dwóch instancji. W uzasadnieniu zakazu powoływał się na opinię policji. Napisał m.in, że „zdaniem Komendanta Miejskiego Policji, marsz niesie ze sobą ryzyko wystąpienia zakłócenia porządku publicznego”.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Przemyslaw Galecki/ Ewelina Lis/ Radio Wroclaw/dyd