Koszykarze Golden State Warriors pokonali we własnej hali Boston Celtics 104:94 i objęli prowadzenie 3-2 w finale play off ligi NBA. Do zdobycia mistrzostwa brakuje im jednego zwycięstwa. Szóste spotkanie – w czwartek w Bostonie.
Curry, najlepszy w historii NBA strzelec za trzy punkty, który w karierze trafia ze skutecznością 42,8 proc., a celnych rzutów oddał już 3117, tym razem spudłował wszystkie dziewięć prób. Wcześniej trafił co najmniej jedną „trójką” w 132 kolejnych spotkaniach play off i 233 meczach licząc również sezon regularny, co jest rekordem ligi. Poprzednio bez celnej próby zza łuku zakończył występ 18 listopada 2018 roku.
Pomylił się nawet przy jednym z trzech wolnych, choć zwykle trafia 9 na 10. Z 16 punkami znalazł się w cieniu kolegów, ale właśnie to było siłą gospodarzy tego wieczoru i… może być w kolejnym starciu.
„Po tym, co się stało, będzie wściekły zaczynając szóste spotkanie. Takiego go właśnie potrzebujemy” – zaznaczył kolega z drużyny Draymond Green.
Bohaterem gospodarzy został Andrew Wiggins. Kanadyjski skrzydłowy zdobył 26 punktów i miał 13 zbiórek, choć tym razem to „Celtowie” wygrali walkę pod koszami (47-39).
„Z jakiegoś powodu znalazł się w pierwszej piątce na tegoroczny Mecz Gwiazd…” – powiedział z uśmiechem o Wigginsie Green, a już na poważnie dodał: „Taki facet to skarb. Im większe przed nim wyzwanie, tym więcej z siebie daje, tym bardziej możesz na niego liczyć. Najwięksi właśnie w kluczowych chwilach grają najlepiej. On taki jest”.
W rzutach z dystansu Curry’ego zastąpił Klay Thompson – trafił pięciokrotnie, a łącznie uzyskał 21 pkt.
Duży wkład w sukces mieli rezerwowi – Gary Payton II, syn słynnego członka Galerii Sław NBA, zdobył 15 „oczek”, a Jordan Poole dodał 14. W sumie wchodzący z ławki koszykarze Warriors pokonali zmienników „Celtów” 31:10.
Wśród gości najlepiej zaprezentował się Jayson Tatum – 27 punktów i 10 zbiórek. Marcus Smart zdobył 20 pkt, a trzeci z liderów – Jaylen Brown – 18, ale nie trafił żadnej z pięciu prób trzypunktowych. Zespół z Bostonu miał też 18 strat.
„Zabrakło nam dziś ikry, nie byliśmy tak witalni, jak w poprzednich meczach. Jesteśmy pod ścianą i nadchodzi największa próba naszych charakterów” – ocenił doświadczony środkowy Al Horford.
„Celtowie” popełnili 18 strat, wobec sześciu miejscowych.
„Gdy jesteś w dobrej dyspozycji, to krążenie piłki nie stanowi problemu. To pokazała trzecia kwarta, kiedy tworzyliśmy sobie okazje do rzutów i trafialiśmy. Ale to była tylko jedna kwarta… ” – przyznał trener pokonanych Ime Udoka.
Warriors grają w wielkim finale po raz szósty w ostatnich ośmiu sezonach. Marzą o siódmym mistrzostwie w historii klubu, po raz szósty ligę wygrali w 2018 roku. Bostończycy walczą o pierwszy od 2008 roku i 18. w historii tytuł, dzięki czemu zostaliby najbardziej utytułowanym klubem w historii; na razie dzielą to miano z Los Angeles Lakers.
„Wojownicy” czwarty triumf w NBA w ciągu ośmiu lat mogą zapewnić sobie w czwartek w Bostonie. Jeśli jednak Celtics wygrają we własnej hali szósty pojedynek finału, to drużyny wrócą do San Francisco na decydujący mecz w niedzielę.(PAP)
pp/