22.2 C
Chicago
wtorek, 7 maja, 2024

Liga Mistrzów: „Wioska Asterixa” w końcu podbita

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Nie udało się Juventusowi Turyn, nie udało się Bayernowi Monachium, ale „wioskę Asterixa” w końcu ktoś podbił. Na ironię zakrawa, że Villarreal z piłkarskiej Ligi Mistrzów wyeliminowany został akurat zespół z miasta Beatelsów, którzy wymyślili „Żółtą łódź podwodną”.

Gdy Villarreal gra w Lidze Mistrzów, niemal zawsze w roli faworyta występuje jego rywal. Poza tym „Groguets”, czyli w lokalnym dialekcie „żółci”, są po prostu nieliczni – w całym mieście mieszka ok. 50 tysięcy osób. Dlatego trener Unai Emery powiedział kilka tygodni temu: „Jesteśmy wioską, jak ta Asterixa i Obelixa”. I podobnie jak Galowie w komiksach Rene Goscinny’ego i Alberta Uderzo, klub ze wschodniego wybrzeża Hiszpanii długo opierał się potężniejszym od siebie.

 

W końcu upadł. Nie rozbił go taktycznie z drużyną Wojciecha Szczęsnego doświadczony Massimiliano Allegri, nie zaskoczył nieszablonowymi rozwiązaniami młody trener Roberta Lewandowskiego w Bayernie Julian Nagelsmann. Przechytrzył go dopiero nastawiony na intensywny i ofensywny futbol Juergen Klopp, a i to udało się we wtorek Niemcowi i jego podopiecznym dopiero w drugiej połowie.

 

W pierwszej gospodarze robili z Liverpoolem to samo, co przez niemal całe spotkanie u siebie z Bayernem. Każdy pilnował wyznaczonego rywala tak, że odbierał mu możliwość swobodnej gry. Villarreal szybko odbierał piłkę, naciskał, podchodził coraz bliżej bramki Liverpoolu i do przerwy prowadził 2:0. Straty z pierwszego spotkania w Anglii zostały odrobione.

 

„Zagrali znakomicie” – przyznał obrońca gości Andy Robertson, oceniając pierwszą połowę w wykonaniu gospodarzy. „Ale w przerwie byliśmy spokojni, bo mieliśmy przekonanie, że w te 45 minut włożyli wszystkie siły” – dodał.

 

Reprezentant Szkocji nie był daleki od prawdy. Po przerwie Villarreal nie oddał ani jednego strzału, choćby niecelnego. Jak podaje serwis statystyczny Opta, to zdarzyło się tej drużynie pod wodzą Unaia Emery’ego dopiero po raz trzeci, licząc wszystkie rozgrywki. Poprzednio miało to miejsce sześć dni wcześniej w… pierwszym starciu z Liverpoolem.

 

„Dostaliśmy dwa ciosy bolesne dla psychiki: po pierwsze – kontuzja Gerarda Moreno, a wszyscy wiemy, ile on znaczy dla drużyny. To zawodnik, który może walczyć jak równy z równym z takimi piłkarzami, jak Virgil van Dijk. Po drugie – pierwszy stracony gol, który nas wybił z uderzenia, a rywalom dodał skrzydeł” – analizował Emery.

 

Wraz z piłkarzami na boisku słabli też „Groguets” na trybunach. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego zaprezentowali efektowną oprawę, z zaangażowaniem zaśpiewali klubowy hymn, a potem z ogromnym entuzjazmem reagowali na każde udane zagranie swoich idoli. Przy wyniku 2:2 można już było praktycznie policzyć, ile par rąk klaszcze, gdy gospodarzom udaje się „skleić” kilka podań na połowie przeciwnika.

 

Kibice zreflektowali się tuż przed zakończeniem spotkania, gdy dziękowali swoim piłkarzom za walkę. Niespodziewanie zagrzał ich do tego… obrońca Liverpoolu van Dijk. Holender w geście, który nie wyglądał na złośliwy – a na pewno nie został tak odebrany – zachęcił fanów zasiadających za bramką, której bronił, do wstania z miejsc. Zawodnicy angielskiego klubu zresztą później całą drużyną podeszli do tego sektora i klaskali, kierując podziękowania także w stronę miejsc zajmowanych przez kibiców „The Reds”.

 

Kluby i ich fani od lat darzą się zresztą wzajemnym szacunkiem. Gdy grały w półfinale Ligi Europy w sezonie 2015/16, na Anfield Hiszpanie zaprezentowali transparent upamiętniający ofiary katastrofy na Hillsborough, w której życie straciło 96 kibiców „Czerwonych”. Z kolei przed tegorocznym meczem w Anglii – według relacji gazety „Liverpool Echo” – „żółci” i „czerwoni” mieszali się na ulicach bez wrogości.

 

„Kibice Villarrealu zbierali dobre opinie za energiczny doping, entuzjazm i szacunek podczas pobytu w Liverpoolu (…). Przyjazne stosunki między fanami podkreślono również na samym Anfield, gdy po ostatnim gwizdku z głośników puszczono +Yellow Submarine+” – napisał dziennik.

 

We wtorek na ulicach Villarrealu wrogości również nie zaobserwowano, choć mogły przyczynić się do tego intensywne opady deszczu (w pobliskiej Walencji doszło nawet do lokalnych podtopień). Chóralne śpiewy zdominowały okolice „wciśniętego” między kamienice i wąskie uliczki Estadio de la Ceramica dopiero bezpośrednio przed otwarciem bram. Dwie godziny po ostatnim gwizdku sędziego wszystkie okrzyki były już po angielsku…

 

Liverpool zagra w finale Ligi Mistrzów po raz trzeci, od kiedy Klopp objął posadę trenera. „The Reds” pod jego wodzą przegrali z Realem Madryt w 2018 roku, a w 2019 pokonali Tottenham Hotspur. Ich rywalem 28 maja w Saint-Denis będzie albo ponownie Real, albo główny krajowy konkurent – Manchester City.(PAP)

 

mm/ pp/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520