7.7 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Lekarz wstrząśnięty zabiegiem kosmetyczki z Poznania

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Mieszkanka Poznania chciała powiększyć usta i wyszczuplić twarz u kosmetyczki. Czy kosmetyczka naraziła swoją klientkę na utratę zdrowia i życia przez źle wykonany zabieg? Tak uważa pani Laura, która po zabiegu u poznańskiej kosmetyczki przez kolejne miesiące musiała walczyć o swoje zdrowie. Sprawę zgłosiła do prokuratury, która bada, czy kosmetolog z Poznania popełniła przestępstwo. Ta sama kosmetyczka usłyszała zarzut nieumyślnego uszkodzenia ciała w innej ze spraw.

Początki historii pani Laury sięgają września 2018 roku, kiedy to kobieta pojawiła się u kosmetyczki z Poznania o inicjałach A.N. – Chciałam wyszczuplić twarz, powiększyć usta i może trochę zniwelować zmarszczki. Powiedziała mi, że zrobi botoks w czoło, usta i założy „haki” oraz nici, które podciągną skórę na twarz. Mówiła, że łącznie będzie około 10 haków – opowiada pani Laura w rozmowie z Głosem Wielkopolskim. I dodaje: – Już jak wprowadzała pierwszy hak, to w ogóle nie czułam, że mam znieczulenie. Bardzo mnie bolało, ale zapewniała mnie, że to normalnie i efekt będzie świetny. Przy drugim haku chciałam zejść z fotela. Potem był już taki ból, że było mi już wszystko jedno i modliłam się, by skończyła jak najszybciej.

 

Ostatecznie kosmetyczka z Poznania założyła pani Laurze pod skórą samorozpuszczalne „haki” i nici, a do tego wstrzyknęła substancję powiększającą usta oraz preparat w brodę. – Jak skończyła i spojrzałam w lustro, to powiedziałam, że to się skończy na oddziale ratunkowym. Czułam, że coś było nie tak jak powinno. A ona mnie uspokajała, że mam się nie denerwować. Ale kiedy zobaczył mnie znajomy, to się przestraszył, bo wyglądałam, jakby przejechała po mnie ciężarówka – mówi pani Laura. Jak dodaje, za zabieg zapłaciła ponad 3600 zł.

 

Po zabiegu u kosmetyczki z Poznania kobieta od samego początku odczuwała ból. Szybko doszła do tego opuchlizna oraz wysoka temperatura. – Następnego dnia pojechałam do gabinetu, ale mnie zbywano i mówiono, że wszystko będzie dobrze. Już wiedziałam, że mi nie pomogą i muszę sama szukać pomocy. Dostałam namiary do dr. Waldemara Jankowiaka i to on uratował mi życie – mówi pani Laura.

 

Przez kolejne miesiące dr Jankowiak zaczął walkę o wygląd i przede wszystkim zdrowie pani Laury. – Sytuacja była bardzo zła. Pani Laura przyjechała z objawami infekcji i stanu zapalnego. Miała obrzęk, zaczerwienienie, opuchliznę i boleść. Jednak większym problemem był ropień w pobliżu ust. To oznaczało, że bakterie mogły dostać się do zatok jamistych mózgu. A to mogłoby wiązać się z zakrzepowym zapaleniem zatok jamistych, co może doprowadzić nawet do śmierci – opowiada dr Jankowiak. Dlatego też lekarz najpierw usunął ropień, a następnie zaczął usuwać substancję, którą wstrzyknięto pani Laurze w usta. Kolejnym krokiem miało być usunięcie wszczepionych pod skórę twarzy haków i nici.

 

– Próbowaliśmy usunąć te nici z twarzy. Jednak oprócz małych kawałków, było to niemożliwe. Kiedy zaczęliśmy usuwać nici, zaczęły pękać. Do tego były zamocowane w bardzo dziwnych miejscach. Praktycznie nie spełniały żadnej funkcji, którą docelowo miały spełniać. Co więcej, znajdowały się blisko tętnicy skroniowej i mogły ją uszkodzić. A to skończyłoby się bardzo źle – wspomina dr Jankowiak.

 

Nie udało się też pozbyć substancji, którą pani Laura miała w brodzie po zabiegu u kosmetyczki z Poznania. – Do dziś mam twardą brodę. Mimo prób, doktor nie był w stanie rozpuścić mi tej substancji, którą kosmetolog wstrzyknęła w brodę – mówi pani Laura.

 

W maju 2019 roku poznańska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie kosmetolog A.N. po tym, jak zawiadomienie złożył mecenas Paweł Głuchowski, pełnomocnik pani Laury.

 

– Postępowanie jest w toku. Na razie nie przedstawiono żadnych zarzutów. W listopadzie zostali za to powołani biegli z Zakładu Medycyny Sądowej – informuje prokurator Michał Smętkowski, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

 

Okazuje się, że przypadek pani Laury nie jest jedynym, za który może odpowiadać kosmetolog A.N. W 2017 roku prokuratura w Pile wszczęła śledztwo w innej sprawie dotyczącej powiększenia ust jednej z klientek. W październiku 2019 roku śledczy postawili A. N. oraz M. Sz. zarzut nieumyślnego uszkodzenia ciała. – Panie miały działać wspólnie i w porozumieniu. Sprawa jest nadal w toku – mówi prokurator Michał Smętkowski.

 

Inaczej obie sytuacje przedstawia kosmetolog A.N. – W przypadku sprawy z Piły nie popełniłam żadnego błędu. Ten zabieg wykonywała moja pracownica. Poza tym kwas, który kupowałyśmy z hurtowni, jak się okazało, nie był dopuszczony na rynek europejski, o czym nie wiedziałam. Przed zamówieniem dostałam od hurtowni certyfikaty bezpieczeństwa i dlatego go kupiłam – opowiada kosmetyczka. Jednocześnie przekonuje, że w ostatnich dniach miała porozumieć się z prokurator odnośnie zmiany zarzutów i dobrowolnego poddania się karze grzywny. Mogłabym się sądzić w tej sprawie. Tamten zabieg był wykonywany w lipcu, a klientka przyszła do nas w październiku, mówiąc, że ma jakąś grudkę. Skąd mam wiedzieć, że to inny lekarz jej tego nie zrobił w tym czasie? Nie chciałam jednak tracić czasu w sądach, więc stwierdziłam, że wolę zapłacić grzywnę i mieć spokój – mówi A.N.

 

Kosmetyczka przekonuje również, że nie popełniła błędu w przypadku zabiegu pani Laury. – Nigdy nie miałam żadnych komplikacji po wykonaniu „haków”. Ta pani do wszystkich chodzi i u wszystkich ma pretensje. Podpisała formularz zgody, została poinformowana o wszystkim. Po wyjściu z gabinetu mówiła, że na pewno wyląduje na SOR, twierdząc, że zawsze po podaniu kwasu w usta ląduje na SOR, bo ma uczulenie. A w karcie nawet nie było słowa o tym, że jest uczulona na cokolwiek – mówi A.N. I dodaje: – Zabieg został wykonany poprawnie i zachodziły normalne reakcje. Opuchlizna na twarzy jest normalna po zabiegu. Tłumaczyliśmy jej to. Jeśli wprowadzamy „hak” i nić pod skórę, wytwarzamy stan zapalny. Po 10-14 dniach wytwarza się neokolageneza, czyli nadprodukcja kolagenu i elastyny, żeby pozbyć się tego ciała obcego. Dochodzi do rozpuszczenia tych nici. Gdyby pani Laura poczekała parę dni, to wszystko by się uspokoiło.

 

Chociaż kosmetyczka przekonywała nas, że zarzuty wobec niej zostaną zmienione, na razie formalnie do tego nie doszło. – Póki co nadal postawiony jest zarzut nieumyślnego uszkodzenia ciała – mówi prokurator Michał Smętkowski. Z kolei sama pani Laura przekonuje nas, że nikt nie robił z nią dokładnego wywiadu przed zabiegiem.

 

Pani Laura nie jest jedyną kobietą, która mogła ucierpieć po zabiegu wykonywanym w polskich gabinetach kosmetycznych. Chociaż co jakiś czas podnosi się dyskusja o tym, czy kosmetyczki powinny wykonywać różnorodne zabiegi, na razie nic się nie zmienia.

 

– W prawie nie jest napisane wprost, że kosmetyczki nie mogą niczego wstrzyknąć. Przypadków pokrzywdzonych kobiet jest wiele i do mnie też one trafiają. Jak można komuś coś wstrzyknąć np. w usta, jeśli nie ma się pojęcia o anatomii? – zwraca uwagę dr Waldemar Jankowiak. Jednocześnie dodaje: – Wprowadzanie do organizmu ciała obcego to z formalnego punktu widzenia zabieg chirurgiczny, a nie wiem, czy kosmetyczki mają do tego odpowiednie kompetencje. To niczym się nie różni od np. zabiegu wprowadzenia implantu stawu kolanowego. Z formalnego punktu widzenia to taka sama waga.

 

Doktor Jankowiak podaje także przykłady tragicznych zdarzeń z przeszłości. – Po zabiegu wstrzyknięcia osocza bogatopłytkowego przez kosmetyczkę, jedna z pań doznała ślepoty z powodu zatkania tętnic siatkówki. Z kolei innym razem razem u pewnej pani po zabiegu doszło do zatkania tętnicy twarzowej. Kosmetyczki często nie zdają sobie sprawy z możliwych skutków ich działań, bo skąd mogą to wiedzieć… – mówi dr Jankowiak.

 

Z kolei kosmetolog A.N. w rozmowie z nami przekonuje, że była odpowiednio przeszkolona, aby przeprowadzać wykonywane przez siebie zabiegi. – Szkolenie z „haków” odbyłam u lekarza plastyka i specjalisty z medycyny estetycznej, na co mam stosowny certyfikat. Gdybym go nie miała, to bym się nawet za to nie zabrała – zapewnia.

 

Po publikacji materiału kosmetolog A.N. skontaktowała się z nami przedstawiając swoje zastrzeżenia odnośnie zdjęć udostępnionych nam przez panią Laurę. – Mam wiele zastrzeżeń, ponieważ widać jakieś świeże nakłucia i nacięcia. Na mojej dokumentacji nie ma żadnych nakłuć w tamtych miejscach – pisała nam. Jednocześnie kosmetolog A.N. przysłała także swoje zdjęcie ust pani Laury, które wykonała tuż po zabiegu argumentując, że nie ma na nim opuchlizny.

 

 

 

aip

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520