11 sierpnia na cmentarzu parafialnym w Kazimierzu Biskupim, został pochowany Marcin Kolczyński – 37-latek, który zginął, ratując trójkę niemieckich dzieci, topiących się w morzu. Sam osierocił trójkę potomków. Marcina żegnała rodzina, bliscy oraz wszyscy, którzy chcieli mu towarzyszyć w ostatniej drodze życia. Do tragicznego wydarzenia doszło w niedzielę, 2 sierpnia na plaży w Julianadorp w Holandii.
Bohaterski czyn 37-latka na długo pozostanie w pamięci Polaków, Niemców i Holendrów. Marcin Kolczyński wykazał się heroiczną postawą: uratował trójkę dzieci niemieckich turystów, które topiły się w morzu w pobliżu Julianadorp (Holandia). Pomimo akcji reanimacyjnej i przewiezienia Polaka do szpitala niestety nie udało się go uratować. 11 sierpnia najbliżsi oraz wszyscy, którzy chcieli towarzyszyć polskiemu bohaterowi w ostatniej drodze, żegnali Marcina na Cmentarzu Parafialnym w Kazimierzu Biskupim. Pogrzeb poprzedził różaniec w kapliczce przy kościele św. Marcina oraz msza święta w tej właśnie świątyni.
– W jednej chwili Wasze życie ogarnęły ciemności. Bohaterski czyn, którego dokonał za granicą, skończył się jego śmiercią. Ratując cudze dzieci, osierocił swoje i zostawił żonę. Raz jeszcze przyjmijcie wyrazy szczerego współczucia – mówił podczas kazania ks. Sławomir Polaszek, duszpasterz w Parafii Rzymskokatolickiej p.w. św. Marcina w Kazimierzu Biskupim.
– To jest coś, czego nie da się opisać słowami. On zrobił to bezinteresownie, za nic – po prostu ocalił dzieci, nie oczekując niczego w zamian. Przyjechałem tu, by pożegnać bohatera, bo tak trzeba o tym mówić. Jestem dumny z jego zachowania – mówi pan Mirosław, wuj Marcina Kolczyńskiego. – Jestem z niego dumny i sądzę, że ten czyn wpłynie na odbiór nas, Polaków, za granicami naszego kraju – podkreślił nasz rozmówca. Rodzinie zmarłego składamy szczere kondolencje.
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu
– brak opisu