11 C
Chicago
niedziela, 5 maja, 2024

Czy konstrukcja bolidu F1 zapewnia kierowcy bezpieczeństwo?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Podczas Grand Prix Australii o śmierć otarł się Fernando Alonso, uratowała go jednak konstrukcja bolidu. Jak bezpieczna jest dzisiejsza F1?
Nie wydaje mi się, żeby Fernando Alonso przeżył taki wypadek jak podczas Grand Prix Australii, gdyby startował 20 lat temu. Bez szczegółowej analizy trudno mieć pewność, ale wtedy takie kraksy kończyły się poważnymi obrażeniami bądź śmiercią kierowcy – skomentował Max Mosley, były szef FIA, prekursor wprowadzania środków bezpieczeństwa w Formule 1.
Brytyjczyk nawiązywał do niedzielnego wypadku Alonso, który z szybkością około 300 km/h wjechał w tył bolidu Estebana Gutierreza, uderzył w bandę, wypadł z toru, kilkukrotnie przekoziołkował i zatrzymał się na betonowej ścianie. Do góry kołami.
Przeciążenie odczuwane przez Hiszpana podczas wypadku wynosiło 46 g – prawie siedem razy więcej niż siły działające na pilota myśliwca. Mimo to Alonso zdołał wydostać się z kompletnie zniszczonego bolidu o własnych siłach, a nawet pomachać publiczności. Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej jedynym widocznym śladem po wypadku był bandaż na jego kolanie.
– Widok Fernando wychodzącego z bolidu o własnych siłach był dla mnie bardzo satysfakcjonujący. Cieszę się, że nasza ciężka praca przynosi rezultaty – mówił Mosley, który jako świeżo upieczony szef FIA w 1994 r. przeżył tragiczny weekend. Na torze Imola doszło do wypadków, w których zmarli Roland Ratzenberger i Ayrton Senna. Reakcja Mosleya była natychmiastowa. Wspólnie z zespołem kierowanym przez znanego brytyjskiego neurochirurga Sida Watkinsa doprowadził do reform w konstrukcjach bolidów i tras, których wynikiem była rewolucja na polu bezpieczeństwa. Dość powiedzieć, że kolejnego wypadku śmiertelnego na torze F1 nie zanotowano aż do 2014 r. i kraksy Jules’a Bianchiego podczas GP Japonii.
Francuz na mokrej nawierzchni wypadł z toru, uderzając w dźwig wyciągający bolid innego kierowcy. Doznał obrażeń mózgu i zmarł dziewięć miesięcy później, nigdy nie budząc się ze śpiączki. Według śledczych FIA winę za całą sytuację ponosi kierowca, który nie zwolnił wystarczająco (choć jechał „tylko” 126 km/h) mimo wywieszenia na torze żółtych flag. – Tak dziwne wypadki jak ten Jules’a niestety się zdarzają. Ale budujące jest to, że kierowcy wychodzą cało z najcięższych zderzeń przy pełnej szybkości. 20 lat temu było inaczej. Zmieniliśmy to dzięki Watkinsowi i jego kompetentnym współpracownikom. Nauka pomogła nam unikać takich tragedii jak wypadek Senny – uważa Mosley.
Konsekwencje paskudnie wyglądającego wypadku dla Alonso skończyły się na bólu kolana i stłuczonych żebrach. Już w poniedziałek tryskał humorem, publikując w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym czyta gazetę, ze zdjęciem z jego wypadku i tytułem „Największy farciarz świata”.
Jemu udało się umknąć śmierci, ale czy to znaczy, że w dzisiejszych czasach kierowcy F1 są bezpieczni? Nie do końca. Mimo starań FIA słabym punktem bolidów wciąż pozostaje otwarty kokpit i głowa kierowcy chroniona tylko kaskiem. Trwają prace nad ulepszeniami w tym zakresie, przed sezonem testowano tzw. system halo osłaniający głowę kierowcy, który może być wprowadzony do użycia już w 2017 r. Rozważane jest nawet zamknięcie kokpitu. Możemy tylko mieć nadzieję, że w międzyczasie nie dojdzie do kolejnej tragedii.
- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520