Mówi się, że gra, jakby gesty mimiczne chciał zredukować do minimum, a jednak ów minimalizm kryje w sobie nieprzebraną wielość emocji, którą widzowie odczytują głęboko i trafnie. W poniedziałek 14 marca Jerzy Trela kończy 80 lat i świętuje 60-lecie kariery aktorskiej.
„Trela to zjawisko […] to człowiek dotknięty palcem Bożym, nieświadomy wartości swego talentu. Korzysta z niego podobnie jak Aztekowie, którzy złota używali do wyrobu najprostszych narzędzi. Jest szalenie skromny i pokorny. Jurek to zwyczajność przy nadzwyczajności” – powiedział niegdyś o Jerzym Treli aktor Jerzy Bińczycki. Jeszcze dobitniej podsumowała jego talent Zofia Rysiówna, mówiąc, że „tam, gdzie jest Jerzy Trela, jest teatr narodowy”.
Aktor, z właściwym sobie bagatelizowaniem gestów uwielbienia, do słów wypowiedzianych przez kolegów odnosił się w wywiadach z dystansem. Ale każdy, komu teatr jest lub chociaż bywa bliski, zrozumie, że w obu cytatach tkwi więcej niż ziarno prawdy. Jerzy Trela to aktor totalny. Uważny, choć czasem niepokorny, uczeń wielkich mistrzów, geniusz, którego obsadzali najwięksi reżyserzy teatralni i filmowi. Mówi się, że gra, jakby gesty mimiczne chciał zredukować do minimum, a jednak ów minimalizm kryje w sobie nieprzebraną wielość emocji, którą widzowie zawsze odczytują głęboko i nadzwyczaj trafnie.
Niewielu znakomitych aktorów jego pokolenia planowało wybór swojego zawodu od najmłodszych lat. Czasy były niepewne, ludzkie losy również. Podobnie było z Jerzym Trelą. Przyszły odtwórca Konrada w legendarnej inscenizacji „Dziadów” Konrada Swinarskiego (1973) urodził się 14 marca 1942 r. w Leńczach na południu Polski. Dziś wspomina miejsce swoich narodzin jako idylliczną, pełną pagórków i wzniesień wieś, gdzie rodziła się jego artystyczna wrażliwość. Jego ojciec był maszynistą. Rodzinie początkowo nie wiodło się źle, ale zdarzenia historyczne kazały wielokrotnie zaczynać wszystko od nowa. Jerzy w latach nastoletnich opuścił rodzinne strony. Jako uczeń spędził pewien czas u wujostwa we Wrocławiu, potem trafił do domu dziecka. Cały czas jednak pielęgnował swoją wielką pasję – a były nią sztuki plastyczne. Jeszcze w Leńczach lubił rysować i rzeźbić w glinie.
„Interesowała mnie iluzja teatru” – powiedział w jednym z wywiadów – „Jego wizualność”. Bo kiedy chodził na pierwsze w swoim życiu spektakle, przede wszystkim bacznie przyglądał się scenografii. O tym marzył – zostać scenografem, współtworzyć iluzoryczny świat, który ożywa na scenie. Zamierzał zdawać na ASP. Ukończywszy liceum plastyczne, musiał jednak zarabiać. Rozpoczął pracę w teatrze lalek. Robił tam drobne dekoracje i rekwizyty. Zatrudniono go w Teatrze Miś w krakowskiej Nowej Hucie. W wielodzietnych rodzinach powojennej dzielnicy hutników nie brakowało potencjalnej młodej widowni. Czasem jednak, obok dziecięcego, wystawiano poważniejszy repertuar, a gdy zdarzały się problemy z obsadą, bywało, że na scenę w czyimś zastępstwie wychodził on – Jerzy Trela.
Dziś mówi, że całej jego karierze patronował Mikołaj Gogol. Jakaś prawda w tym tkwi, bo kiedy Zofia Jaremowa z Teatru Groteska wypatrzyła młodego Trelę na scenie, zaczęła proponować mu pomniejsze role u siebie. Los sprawił, że wystawiany w Grotesce „Płaszcz” Gogola z udziałem Jerzego Treli został pokazany za granicą, a spektakl obsypano gradem nagród. Grający dotąd amatorsko Trela, otrzymał regularny angaż w profesjonalnym teatrze. Po czterech latach od zdania matury absolwent liceum plastycznego wiedział już, co chce robić w życiu. ASP poszło w zapomnienie, Trela zdał na krakowską PWST. Dostał się z drugą lokatą (pierwszy w punktacji miał być Leszek Teleszyński), na jego roku znaleźli się m.in. Andrzej Grabowski i Marian Dziędziel. Szkołę ukończył w 1969 r.
Jak później mówił w wywiadach, czuł szacunek wobec profesorów i wielkich mistrzów dawnego teatru, ale był też w nim bunt przeciwko skostniałym regułom wpajanym studentom krakowskiej szkoły teatralnej. Należał do nowego pokolenia, które chciało ustanawiać zasady od nowa. „Dziekan [Eugeniusz Fulde – przyp. red.] był wyrozumiały, choć udawał surowego” – wspominał żartobliwie Jerzy Trela, mówiąc o próbach studenckiej niesubordynacji i kabaretowych występach w krakowskim Klubie pod Jaszczurami bez przyzwolenia władz uczelni. Już wtedy tworzyły się zalążki Krakowskiego Teatru Scena STU, którego Trela był współzałożycielem.
W filmie zadebiutował w 1967 r. rolą partyzanta Romka w serialu telewizyjnym „Stawka większa niż życie”. Ale choć udział w jednym z najpopularniejszych seriali tamtych czasów musiał mieć niebagatelne znaczenie, drogę do dalszej kariery znów utorowali Jerzemu Treli teatr i Mikołaj Gogol. Główna rola w „Nosie” w Teatrze Rozmaitości sprawiła, że absolwenta krakowskiej PWST dostrzegł obecny na widowni Konrad Swinarski. Ten nie tylko przyszedł do jego garderoby z gratulacjami („Przyszedł do mnie mit” – opowiadał po latach Trela), ale i zaprosił później do krakowskiego Starego Teatru. To było ówczesne spełnienie marzeń Treli, a jego rola Konrada w „Dziadach” zyskała status legendarnej w historii polskiego teatru.
„Bałem się jego wielkości, a on był cudowny, normalny, ze wspaniałym poczuciem humoru” – mówił Jerzy Trela o Swinarskim. Nie ukrywał jednak, że propozycja roli Mickiewiczowskiego Konrada napawała go lękiem. Premiera odbyła się 18 lutego 1973 r. Aktor pamiętał zamieszki sprzed pięciu lat w Warszawie przed Teatrem Narodowym i bał się porównań z Gustawem Holoubkiem, który wówczas poruszył tłumy. Swinarski chciał jednak pokazać „Dziady” na swój sposób, widział Konrada inaczej niż Kazimierz Dejmek, a sukces przedstawienia w Starym Teatrze okazał się ogromny.
„360 razy musiałem padać na deski i przerzucać Jerzego Stuhra przez swój kark” – wspominał Trela po latach. „Swinarski krzyczał: dajcież mu jakieś nakolanniki, bo nie będzie mógł chodzić na stare lata! I między innymi dlatego z biegiem lat coraz bardziej odczuwam swój kręgosłup” – podsumował żartobliwie tamte lata z „Dziadami” (spektakl był w repertuarze do 1984 r.) Jerzy Trela w rozmowie z teatralnego cyklu rozmów „Moja historia”.
„Konrad Jerzego Treli zdaje się mówić: buntuję się, więc jestem. To nie jest bunt historyczny w tym znaczeniu, jaki temu pojęciu nadawali egzystencjaliści, bunt o odzyskanie wolności w społeczeństwie, ale raczej bunt metafizyczny. Wyzwanie skierowane przeciwko Bogu, który dopuścił w świecie zło, skazał człowieka na cierpienie i śmierć” – pisał o roli Treli Bronisław Mamoń („Tygodnik Powszechny”, 4 marca 1973, nr 9).
Najważniejsze role teatralne Jerzego Treli to m.in. – w Starym Teatrze: Piotr w „Żegnaj, Judaszu” Iredyńskiego, w reż. Swinarskiego (1971); Gustaw-Konrad w „Dziadach” Mickiewicza, w reż. Swinarskiego (1973); Konrad w „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego, w reż. Swinarskiego (1974); Jasza w „Wiśniowym sadzie” Czechowa, w reż. Jerzego Jarockiego (1975); Raskolnikow w „Zbrodni i karze” wg Dostojewskiego, w reż. Macieja Prusa (1977); Klaudiusz w „Hamlecie” Szekspira w reż. Andrzeja Wajdy (1981); Anatol w „Portrecie” Mrożka w reż. Jarockiego (1988); Ignacy (Ojciec i Król) w „Ślubie” Gombrowicza (1991) w reż. Jarockiego; Mefistofeles w „Fauście” wg Goethego w reż. Jarockiego (1997); w Teatrze Narodowym: Samuel w „Sędziach” Wyspiańskiego w reż. Jerzego Grzegorzewskiego (1999); Prospero w „Morzu i zwierciadle” wg Audena w reż. Grzegorzewskiego (2002); w Teatrze Słowackiego: Lear w „Kto wyciągnie kartę wisielca, kto błazna?” wg Szekspira w reż. Pawła Miśkiewicza (2015).
Współpraca aktora z Andrzejem Wajdą zaowocowała m.in. postacią Klaudiusza w inscenizacji „Hamleta” Szekspira, Rejenta Milczka w „Zemście” Fredry oraz Poety w „Weselu” Wyspiańskiego.
Wśród swoich teatralnych mistrzów Jerzy Trela wymienia przede wszystkim Konrada Swinarskiego i Jerzego Jarockiego (zagrał w 12 spektaklach Jarockiego).
W Teatrze TV stworzył wybitne role m.in w realizacjach Kazimierza Kutza.
Wśród ważniejszych ról filmowych aktor wymienia m.in. Jagiełłę w „Kolumbach” w reż. Janusza Morgensterna (1970); Radziwiłła Czarnego w „Królowej Bonie” i „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny”, w reż. Janusza Majewskiego (1982) oraz Podkomorzego w „Panu Tadeuszu” w reż. Wajdy (1999).
Jerzy Trela od wielu lat uczy aktorskiego rzemiosła studentów PWST w Krakowie, w latach 1984-1990 był rektorem tej uczelni. W 2011 r. został uhonorowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Obecnie aktora można zobaczyć w przedstawieniu „Trąbka do słuchania” L. Carrington w reż. Agnieszki Glińskiej na Scenie Kameralnej Narodowego Starego Teatru.
Celebrując uroczystość 80. urodzin i 60-lecia pracy na scenie Jerzego Treli, Teatr Stu zaprasza do uczestnictwa w mszy świętej dziękczynnej, która odbędzie się 14 marca o godz. 17.00 w Bazylice Świętego Michała Archanioła na Skałce (ul. Skałeczna 15) w Krakowie. Homilię wygłosi ks. prof. Alfred Wierzbicki. (PAP)
Autor: Malwina Wapińska
mwp / skp /