W Paryżu zamknięto parki i ogrody – to reakcja władz na tłumy spacerowiczów, którzy mimo apeli o unikanie gromadzenia się, korzystali z pięknej pogody. Tymczasem szpitale, które są przepełnione gorączkowo szykują się na szczyt epidemii. Na pomoc śpieszy wojsko.
Mer stolicy Anne Hidalgo zdecydowała się na zamknięcie stołecznych parków i ogrodów. W ten sposób władze chcą do maksimum ograniczyć kontaktowanie się z otoczeniem ludzi, którzy mogą być bezobjawowymi nosicielami wirusa. Tymczasem według lekarzy epidemia we Francji nie osiągnęła swojego apogeum, a już wiele szpitali, mimo że oddziałów zakaźnych jest w kraju około stu pięćdziesięciu, doszło do granic swoich możliwości przyjmowania pacjentów. Dotyczy to przede wszystkim Lotaryngii, w tym Miluzy, gdzie znajduje się wielkie ognisko zachorowań.
Na warunki pracy skarży się pielęgniarka z jednego z ośrodków medycznych z Oise – pierwszego miejsca gdzie stwierdzono wybuch epidemii. Mów, że jedną maseczkę używa się przez dwanaście godzin,a przeznaczona jest na trzy godziny.
W obliczu nadciągającej fali masowego napływu chorych na pomoc śpieszy wojsko, które w Alzacji ma zainstalować szpital polowy mający odciążyć tamtejsze placówki.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Marek Brzeziński/Paryż/ w mt