Hakerzy przypuścili atak na ekipę Emmanuela Macrona. Francuska komisja wyborcza zaapelowała do mediów i do osób prywatnych, by ostrożnie podeszły do materiałów wykradzionych przez hakerów i nie publikowały żadnych informacji pochodzących z tych źródeł.
Według sztabu Emmanuela Macrona jego bank informacji, poczta e-mailowa oraz liczne dokumenty zostały wykradzione i opublikowane w internecie. Co więcej obok autentycznych danych znalazły się tam także sfabrykowane przez hakerów fałszywe informacje mające rzekomo pochodzić od osób znaczących w ruchu Macrona, „En Marche”. Celem tego jest wprowadzenie dezorientacji i zamieszania wśród uprawnionych do głosowania w jutrzejszej drugiej turze walki o fotel prezydenta Francji.
W pojedynku zmierzą się liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen i socjaldemokrata Emmanuel Macron. Temu drugiemu sondaże przedwyborcze dawały sześćdziesięciodwuprocentowe poparcie – jego rywalce 38 – procent głosów. Według ekipy ze sztabu Macrona atak hakerów miał skoordynowany i masowy charakter. Gazeta Le Monde powołując się na specjalistów z firmy japońskiej pisze, że sposób ataku hakerskiego, przypomina akcję jaką przeprowadzono w czasie pojedynku Clinton – Trump. Wtedy w USA padły oskarżenia o inspirację rosyjską.
Moskwa niechętnie patrzy na proeuropejskiego Macrona, który chce reformować i wzmacniać Unię. Faworytką Kremla jest życzliwie nastawiona do Putina Marine Le Pen, kandydatka skrajnej prawicy.
O wycieku maili i załączników, tuż przed północą, poinformował sztab kandydata na prezydenta Francji. W jednym z serwisów, użytkownik posługujący się pseudonimem „EMLEAKS”, umieścił 9 gigabajtów danych. „Przewodniczący Komisji wzywa środki masowego przekazu do poczucia odpowiedzialności za przebieg wyborów. Zagrożone są wolność głosu i wiarygodność wyboru.” – czytamy w komunikacie. Komisja przypomina również, że rozpowszechnianie fałszywych informacji zagrożone jest sankcjami karnymi.
Marek Brzeziński/Paryż/ cnccep.fr, Fot. Dreamstime.com