25.7 C
Chicago
sobota, 27 kwietnia, 2024

Eliminacje ME 2024: Rekordowy rok pod względem wpadek reprezentacji Polski

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Piłkarska reprezentacja Polski w XXI wieku zaliczyła kilka sensacyjnych wpadek, z czego aż trzy w 2023 roku. Niedzielny remis 1:1 u siebie ze 159. w światowym rankingu Mołdawią nie tylko utrudni awans na mistrzostwa Europy, ale również wpisuje się w tę wstydliwą listę.

 

Polscy piłkarze, żeby mieć kwestię awansu na Euro 2024 w swoich rękach, musieli pokonać w niedzielę Mołdawian, tymczasem po raz drugi w ciągu kilku miesięcy nie potrafili tego zrobić.
W czerwcu – jeszcze pod wodzą Fernando Santosa – przegrali w Kiszyniowie 2:3, a teraz, już z Michałem Probierzem w roli selekcjonera, zremisowali w Warszawie 1:1.
Skalę tych sensacji obrazuje miejsce Mołdawii w rankingu FIFA. Przed czerwcowym meczem była dopiero 171. na światowej liście (Polska wówczas 23.), a obecnie – losowana z piątego koszyka w eliminacjach Euro 2024 reprezentacja – jest 159. (Polska – 30.), czyli m.in. za Botswaną, Lesotho, Jemenem, Andorą, Burundi i Sierra Leone.
„Zdobyliśmy cztery punkty w dwóch meczach z Polską, nie spodziewaliśmy się tego przed rozpoczęciem eliminacji. Jesteśmy szczęśliwi, dla nas ten remis to jak zwycięstwo” – przyznał w niedzielny wieczór selekcjoner Mołdawii Serghei Clescenco.
W pierwszym meczu obu drużyn, 20 czerwca, biało-czerwoni prowadzili do przerwy 2:0, a mogli znacznie wyżej. Po przerwie, zwłaszcza w końcówce meczu, nastąpiła kompletnie niezrozumiała zapaść polskiego zespołu i ostatecznie porażka w Kiszyniowie 2:3.
„Co się stało w drugiej połowie? Nie wiem, nie jestem w stanie tego wytłumaczyć” – przyznał tuż po meczu Santos, ówczesny selekcjoner biało-czerwonych.
Nawet kilka miesięcy później, 31 sierpnia, wspominał na konferencji prasowej: „Po porażce z Mołdawią wyszedłem ze stadionu zawstydzony, chciałem się ukryć. Po takim meczu można jedynie spuścić głowy i wrócić w ciszy do domu”.
Eksperci też nie mieli złudzeń. „Ten mecz przejdzie do historii. Nie ma co ukrywać, katastrofa” – powiedział PAP były kapitan reprezentacji Waldemar Prusik.
Od czasu istnienia rankingu FIFA, czyli od 30 lat, nigdy wcześniej biało-czerwoni nie stracili punktów z tak nisko notowanym przeciwnikiem.
Po raz ostatni (do czerwca 2023) Polska, prowadząc do przerwy 2:0, przegrała mecz w… sierpniu 1935 roku, gdy uległa u siebie w towarzyskim spotkaniu Jugosławii 2:3.
Na zaledwie jednym punkcie w dwóch meczach z Mołdawią nie kończy się lista zaskakujących wyników biało-czerwonych w eliminacjach Euro 2024. 10 września polscy piłkarze przegrali na wyjeździe z 65. wówczas (obecnie 62.) w rankingu FIFA Albanią 0:2.
Przykry był nie tylko wynik, ale przede wszystkim styl gry drużyny gości w Tiranie – Polacy nie stworzyli praktycznie żadnej dogodnej sytuacji, nie licząc anulowanego gola z powodu spalonego.
Kibice reprezentacji Albanii czekali na zwycięstwo nad Polską… 70 lat. Poprzednio ich drużyna dokonała tego w listopadzie 1953 roku – również 2:0 w Tiranie, ale w towarzyskim spotkaniu.
„Bardzo dobrze rozumiem rozczarowanie kibiców. Ja też to odczuwam, moi piłkarze również. Bo to jest naturalne, że kibice teraz cierpią i są źli, mają do tego prawo. My również jesteśmy źli i smutni” – przyznał po wrześniowej porażce Santos.
Rozczarowany był też prezes PZPN Cezary Kulesza i kilka dni później doświadczony Portugalczyk przestał pełnić obowiązki selekcjonera.
Wpadek kadry narodowej w 2023 roku było już prawie tyle, ile łącznie wcześniej w ciągu 30 lat.
W 1997 i 2007 roku Polakom przydarzyły się na Kaukazie Południowym porażki z – odpowiednio – Gruzją i Armenią. Inna sprawa, że wyprawa piłkarska w tamte rejony zawsze jest niewiadomą i może skończyć się przykro, o czym przekonało się wiele wyżej notowanych drużyn.
Polacy ulegli Gruzji 0:3 w eliminacjach MŚ 1998 i ostatecznie nie awansowali do turnieju we Francji.
Natomiast porażka z Armenią 0:1 w kwalifikacjach Euro 2008 nie okazała się kosztowna, ponieważ kadra prowadzona wówczas przez Leo Beenhakkera zdołała awansować do finałowego turnieju w Austrii i Szwajcarii.
Dużym echem odbiła się porażka z Łotwą 0:1 na Łazienkowskiej w Warszawie we wrześniu 2002 roku, za kadencji Zbigniewa Bońka – w eliminacjach Euro 2004.
Ten rezultat odebrano w Polsce jako kompromitację. Porażka okazała się bardzo kosztowna, ale z drugiej strony warto przypomnieć, że Łotysze dysponowali wówczas całkiem solidną drużyną.
Na przykład Marians Pahars w latach 1999-2006 występował z powodzeniem w Southampton FC, Andrejs Rubins w Crystal Palace (2000-03), Juris Laizans w CSKA Moskwa (2001-05). Inną gwiazdą zespołu był Maris Verpakovskis, który po odejściu ze Skonto Ryga grał m.in. w Dynamie Kijów, Getafe, Celcie Vigo i Hajduku Split.
Łotysze zajęli drugie miejsce w polskiej grupie, następnie okazali się lepsi w barażach o awans od Turków. A w turnieju finałowym w Portugalii, choć nie wyszli z grupy, potrafili zremisować z Niemcami 0:0.
W czerwcu 2013 biało-czerwoni zaliczyli wpadkę z… Mołdawią. W eliminacjach mistrzostw świata 2014, za kadencji trenera Waldemara Fornalika, reprezentacja zremisowała w Kiszyniowie 1:1, a wynik został ustalony już do przerwy. Na gola Jakuba Błaszczykowskiego w siódmej minucie odpowiedział pół godziny później Eugen Sidorenco.
Wtedy jednak Polska była notowana znacznie niżej niż obecnie. W lipcu 2013 roku w rankingu FIFA, również na skutek remisu z Mołdawią, zajmowała dopiero 75. miejsce. Mołdawia awansowała wówczas ze 134. na 125. lokatę.
Wyjazdowy remis z teoretycznie znacznie słabszym rywalem Polacy zanotowali także 4 września 2016 roku – 2:2 w Astanie z Kazachstanem 2:2 na inaugurację eliminacji mistrzostw świata 2018.
Ta wpadka była jednak w pewnym sensie… wkalkulowana w tamtejsze eliminacje. Nawet niektórzy działacze PZPN przewidywali kłopoty z Astanie. Podopieczni Adama Nawałki dwa miesiące wcześniej dotarli do ćwierćfinału Euro 2016, gdzie dopiero w rzutach karnych uznali wyższość późniejszych triumfatorów – Portugalczyków.
W PZPN obawiano się, że po sukcesie we Francji taki „przeskok” i mecz na sztucznej murawie w dalekim Kazachstanie może być trudny, m.in. pod względem mentalnym.
Polacy do przerwy prowadzili 2:0, ale między 51. i 58. minutą dwie bramki dla Kazachstanu zdobył Siergiej Chiżniczenko, były napastnik m.in. Korony Kielce. Jak się okazało, ten remis nie zaszkodził kadrze Nawałki, która awansowała bezpośrednio na mundial w Rosji.
Przed istnieniem rankingu FIFA biało-czerwonym również zdarzały się wpadki. W październiku 1984 roku kadra prowadzona przez Antoniego Piechniczka zremisowała u siebie z Albanią 2:2 w eliminacjach MŚ 1986. Wprawdzie Albańczycy okazali się mocni dla każdego w grupie (pokonali u siebie Belgów 2:0 i zremisowali z Grecją 1:1), ale Polska była wówczas trzecim zespołem świata – taką lokatę zajęła w MŚ 1982. Mimo remisu kadra Piechniczka poleciała na mundial 1986 do Meksyku.
Bardziej kosztowny okazał się remis 0:0 z Cyprem w Gdańsku w kwietniu 1987 roku, ponieważ ekipa Wojciecha Łazarka nie zdołała awansować później do mistrzostw Europy 1988.
„Przedwczesny dyngus piłkarzy” – zatytułował relację z meczu z Cyprem „Przegląd Sportowy”. Drużyna gości była wtedy outsiderem europejskiego futbolu.
Ostatnie miesiące są bardzo nieudane – nie tylko z powodów piłkarskich – dla reprezentacji Polski, co przekłada się na trenerskie rewolucje. Wystarczy wspomnieć, że Matty Cash, który zadebiutował w listopadzie 2021 roku, rozegrał od tej pory 14 meczów w kadrze i miał w tym czasie… czterech selekcjonerów. (PAP)

Autor: Maciej Białek (PAP)

 

EL. ME 2023 – Majewski: w piłce liczą się bramki, a nie okazje

„Przeprowadziliśmy kilka niezłych akcji, ale w futbolu liczą się bramki, a nie okazje do ich zdobycia” – tak Stefan Majewski, były znakomity piłkarz i trener podsumował niedzielny mecz reprezentacji Polski z Mołdawią w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy zakończony remisem 1:1 .
Zdaniem obecnego wiceprezesa Cracovii Polacy w pierwszej fazie spotkania byli zbyt apatyczni i nie wyszli na boisko z odpowiednim nastawieniem, choć mieli świadomość, że tylko zwycięstwo przedłuży ich szanse na bezpośredni awans na EURO.
„Uważam, ze piłkarze Mołdawii bardziej zaangażowali się w ten mecz niż nasi. W ich poczynaniach było widać dynamikę, zawziętość, agresję. Około 70. minuty widać było, że osłabli, ale to tej pory te elementy były u ich na bardzo dobrym poziomie. Mam wrażenia, że Polacy liczyli, że rywal stawi mniejszy opór, będzie łatwiejszy do pokonania. Nie można było na to pozwolić, bo to okazało się kluczowe dla przebiegu gry i dlatego nie zdołaliśmy odnieść zwycięstwa. Oczywiście był okres niezłej gry w naszym wykonaniu. Mam tu na myśli końcówkę pierwszej połowy i początek drugiej. Przeprowadziliśmy kilka niezłych akcji, ale w piłce liczą się bramki, a nie okazje do ich zdobycia” – podkreślił medalista mistrzostw świata z 1982 roku.
Zdaniem Majewskiego linia obrony nie została zestawiony w optymalny sposób.
„Tam nie do końca wszystko zagrało. Patryk Peda i Jakub Kiwor to młodzi zawodnicy i jeszcze nie prezentują poziomu, aby zapewnić nam czysto konto strat, nawet z takim rywalem jak Mołdawia. Poza tym Tomasz Kędziora zazwyczaj grał jako boczny obrońca’ tutaj został ustawiony jako jeden z trójki stoperów. A według mnie w systemie z trójką z tyłu każdy z obrońców musi sobie świetnie radzić w destrukcji, nie może być odpuszczania w kryciu” – stwierdził.
Trener Michał Probierz w meczach z Wyspami Owczymi i Mołdawią na pozycji defensywnego pomocnika wystawił Patryka Dziczka, dla którego były to pierwsze spotkania w narodowych barwach. O ile w czwartek zawodnik Piasta Gliwice radził sobie poprawnie, to w niedzielę spisał się znacznie gorzej i w przerwie został zastąpiony przez Bartosza Slisza.
Majewski nie obciąża jednak selekcjonera wina za taką decyzję.
„On wdział, jak obydwaj prezentują się na treningach, Dziczek zapewne wyglądał lepiej i dlatego dostał szansę. Obydwaj mają podobne cechy i umiejętności. Tak czasami bywa” – zauważył.
Po obydwu ostatnich meczach sporo słów krytycznych skierowano pod adresem Arkadiusza Milika. Napastnik Juventusu Turyn znowu nie zdołał wpisać się na listę strzelców.
„Rzeczywiście to był nieudany występ Arka, ale dlaczego tak się stało? On dostawał mało podań i próbował sam szukać piłki. Chyba niepotrzebnie, bo schodził do boku. To wynikało z jego ambicji, bo bardzo chciał, ale nie bardzo mu w tym meczu szło” – ocenił.
Pod nieobecność kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego opaska kapitańska przekazana została Piotrowi Zielińskiemu. Pomocnik Napoli był z pewnością wyróżniającym się zawodnikiem na boisku, zaliczył asystę przy golu Karola Świderskiego, ale ostatecznie nie poprowadził biało-czerwonych do zwycięstwa.
„Nie potrafiliśmy pokazać siły ofensywnej, za mało było podań z obrony przez jedną linię rywala, nie mówiąc już o dwóch liniach. Zieliński przez to cierpiał. Zabrakło także Lewandowskiego, który, co by nie mówić, jest wielką osobowością” – stwierdził Majewski.
Jego zdaniem szanse na bezpośredni awans na finały mistrzostw Europy są już niewielkie i trzeba powoli myśleć o przygotowaniu drużyny na wiosenne baraże.
„Trener już chyba o tym myśli, bo dokonał sporo zmian w składzie w porównaniu do składu wystawianego przez Fernando Santosa. Obecnie nasza sytuacja jest bardzo, bardzo trudna, ale w piłce nożnej, w sporcie, rożne rzeczy się zdarzają. Trzeba poczekać do ostatniego meczu w grupie” – podsumował Majewski.
Grzegorz Wojtowicz (PAP)

gw/ sab/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520