Przy obecnej stopie referencyjnej raty kredytów mieszkaniowych praktycznie uległy podwojeniu w stosunku do okresu sprzed podwyżek – podkreśla ekspert portalu RynekPierwotny.pl Jarosław Jędrzyński. Zwraca uwagę, że największym ryzykiem są obarczone kredyty udzielone w latach 2020-2021.
Rada Polityki Pieniężnej podniosła w czwartek wszystkie stopy procentowe o 0,75 pkt proc. Stopa referencyjna, główna stopa NBP, wzrosła z 4,5 proc. do 5,25 proc. Jest to ósma z rzędu podwyżka stóp procentowych. Pierwsza z cyklu podwyżek nastąpiła w październiku ubiegłego roku.
Jędrzyński podkreślił w komentarzu do decyzji RPP, że przy obecnej wartości stopy referencyjnej raty kredytów mieszkaniowych praktycznie uległy podwojeniu w stosunku do okresu sprzed podwyżek. Jak wyliczył, rata kredytu o wartości 350 tys. zł zaciągniętego na 25 lat z marżą równą 2 proc. wzrośnie z poziomu 1520 zł (na początku października ub. roku) do 2818 zł, czyli o prawie 86 proc. Natomiast miesięczna spłata analogicznego zobowiązania w wysokości 450 tys. zł z okresem spłaty 30 lat pójdzie w górę z 1711 zł do 3460 zł, a więc o ponad 102 proc.
Analityk zauważył, że największy problem ze spłatą kredytów mieszkaniowych mogą mieć osoby, które zaciągnęły je w czasie praktycznie zerowych stóp procentowych, czyli w latach 2020-2021. Łącznie to 330 tys. hipotek o wartości ponad 100 mld zł. „Są to kredyty obciążone największym ryzykiem ze wszystkich dotychczas udzielonych w kraju, które już nie tylko w przewidywalnej, ale bezpośredniej perspektywie najbliższych miesięcy, w okolicznościach dalszego zacieśniania polityki pieniężnej NBP, mogą stać się prawdziwą zmorą krajowej gospodarki” – ocenił Jędrzyński.
Jego zdaniem na razie trudno ocenić, czy zapowiedziane w ostatnich dniach rządowe rozwiązania dla posiadaczy złotowych kredytów mieszkaniowych okażą się „skutecznym panaceum na ich coraz to większe kłopoty”. „Dofinansowanie programu dopłat do kredytów, darmowe wakacje kredytowe czy wreszcie zastąpienie WIBOR-u instrumentem mniej drenującym rodzinne budżety kredytobiorców pozornie mogą wydawać się pakietem skutecznych mechanizmów zabezpieczających całą rzeszę zagrożonych niewypłacalnością dłużników hipotecznych. Sęk w tym, że w tego typu regulacjach zazwyczaj diabeł tkwi w szczegółach, których do końca jeszcze nie znamy” – stwierdził ekspert.
Jednocześnie zauważył, że w kwietniu deweloperzy zanotowali odbicie w sprzedaży. Choć w I kw. br. sprzedaż mieszkań na rynku pierwotnym spadła o ponad 40 proc. rok do roku, to w kwietniu – według statystyk serwisu Big Data RynekPierwotny.pl – na sześciu głównych rynkach nabywców znalazło 3700 lokali. Jest to wynik o prawie jedną piątą lepszy, licząc miesiąc do miesiąca.
„Wygląda więc na to, że do zakupów przystąpili ponownie inwestorzy gotówkowi skuszeni eldorado na rynku mieszkaniowego wynajmu oraz wciąż rosnącymi cenami lokali z pierwszej ręki. W tegorocznym kwietniu ich ceny ofertowe na czterech z sześciu głównych rynków kraju ponownie osiągnęły historyczne poziomy” – zaznaczył ekspert.(PAP)
kmz/ mk/