Rozporządzenia prezydenta Donalda Trumpa o ograniczeniu prawa do obywatelstwa USA są sprzeczne z konstytucją i prawdopodobnie zostaną unieważnione przez sądy. Mimo to działania Trumpa budzą niepokój części Polonii i innych imigrantów – mówią PAP prawnicy zajmujący się imigracją.
Kiedy Trump pierwszego dnia prezydentury podpisał rozporządzenie wykonawcze o prawie ziemi, zamierzał jednym pociągnięciem pióra zmienić zasadę zapisaną w konstytucji USA, że każdy, kto urodzi się na terytorium Stanów Zjednoczonych, jest obywatelem tego kraju.
W wydanym dokumencie nowy prezydent zadekretował, że prawo to ma nie dotyczyć dzieci imigrantów przebywających w kraju nielegalnie, ani tych przebywających legalnie, lecz na wizach nieimigranckich, np. biznesowych, turystycznych, studenckich czy dla wyspecjalizowanych pracowników. Gdyby takie przepisy istniały wcześniej, nie miałaby prawa zostać prezydentem np. Kamala Harris, która przyszła na świat jako córka dwojga imigrantów przebywających w USA na wizach.
Choć w czwartek sąd w Seattle tymczasowo wstrzymał obowiązywanie rozporządzenia, a wydający decyzję sędzia (mianowany przez prezydenta Ronalda Reagana) nazwał go „rażąco niekonstytucyjnym”, to jest to jedynie początek sądowej batalii w tej sprawie.
Według Jarosława Kurpiejewskiego, nowojorskiego adwokata zajmującego się sprawami imigracyjnymi, gdyby nowa interpretacja prawa ziemi rzeczywiście weszła w życie, miałaby konsekwencje dla wielu Polaków przebywających w USA, zarówno legalnie, jak i nielegalnie.
„Na pewno ta sprawa budzi pewien niepokój i niepewność wśród Polaków. Sam mam znajomych będących tu na wizie, którzy zastanawiają się, czy powinni starać się o kolejne dziecko, bo gdyby te przepisy weszły w życie, byłoby ono w kraju nielegalnie, przynajmniej do czasu wyrobienia polskiego paszportu” – mówi prawnik.
Jak dodaje, według szacunków Ministerstwa Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), w USA nielegalnie przebywa ok. 70 tys. Polaków. Zaznacza, że wejście w życie rozporządzenia miałoby dla nich potencjalnie szersze skutki.
„Dalszym skutkiem byłoby wyłączenie możliwości uregulowania swojego statusu imigracyjnego przez nielegalnych imigrantów poprzez wyłączenie możliwości sponsorowania rodzinnego. Obywatele USA po uzyskaniu 21 lat mogą złożyć petycję o sponsorowanie swoich rodziców do uzyskania zielonej karty, nawet jeżeli Ci przebywali w USA nielegalnie” – tłumaczy.
Kurpiejewski zaznacza jednak, że dobra informacja jest taka, iż nowe prawo nie działa wstecz, a osoby posiadające już obywatelstwo nie mają się więc czego obawiać. Dodaje też, że dekret prawdopodobnie zostanie zniesiony przez sąd. Zwrócił uwagę na słowa sędziego Johna Coughenoura, który blokując wejście prawa w życie na 14 dni stwierdził, że jest ono „rażąco niekonstytucyjne” i zapowiedział swoje zdziwienie, gdyby jakikolwiek członek palestry argumentował za zgodnością zarządzenia z prawem.
Z tą opinią zgadza się też adwokat Marcin Muszyński z Nowego Jorku. Jak powiedział PAP, spodziewa się on, że ostatecznie w sprawie wypowie się Sąd Najwyższy, gdy sąd okręgowy i apelacyjny prawdopodobnie zakwestionują legalność dekretu. Jak ocenił, przeważająca większość ekspertów uważa, że jest on niezgodny z konstytucją i jest to poparte precedensami sądowymi.
„Myślę, że nawet biorąc pod uwagę fakt, że w Sądzie Najwyższym zasiada sześciu konserwatystów, musieliby naprawdę bardzo mocno się nagimnastykować, by uznać te przepisy za zgodne z konstytucją” – powiedział Muszyński. Jak dodał, Sąd Najwyższy może też odmówić rozpatrzenia sprawy, co utrzymałoby w mocy wyrok sądu apelacyjnego.
Zdaniem Muszyńskiego, sytuacji nie powinno zmienić również przegłosowanie przez Kongres ustawy na ten temat. Projekt takiego prawa zgłosili w czwartek Republikanie i ogranicza on automatyczne nabywanie obywatelstwa tylko do dzieci obywateli lub posiadaczy „zielonej karty”. Jak zaznaczył adwokat, Kongres mógłby zmienić prawo, lecz w drodze przyjęcia poprawki konstytucyjnej, która wymaga 2/3 głosów obydwu izb i zgody 3/4 parlamentów stanowych.
Obaj prawnicy powiedzieli PAP, że zwycięstwo Trumpa i jego plany dotyczące imigracji budzą „niepokój, lecz nie panikę” wśród Polaków mieszkających w USA. Jak twierdzi Muszyński, w najgorszej sytuacji są ci, którzy mają już nakaz deportacji i muszą się ukrywać przed władzami. Ale nie tylko oni są zagrożeni.
„Na pewno po wyborach niektórzy sobie tłumaczą, że jeśli płacą podatki i nie popełnili przestępstw, to będzie to chroniło ich przed deportacją, ale tak nie zawsze jest, co widzieliśmy np. jeszcze za prezydenta (Baracka) Obamy” – mówi Muszyński. Jak dodaje, odradza takim osobom np. wyjazdy na Florydę, gdzie policja często zatrzymuje kierowców i gdzie np. jazda bez prawa jazdy jest surowo karana.
Kurpiejewski twierdzi, że zapowiadane przez Trumpa plany masowych deportacji milionów nielegalnych imigrantów są praktycznie niewykonalne ze względu na ogrom nakładów logistycznych i finansowych, których by to wymagało. Zaznacza jednak, że obawy Polaków może budzić przegłosowana w środę przez Kongres ustawa Laken Riley Act, nazwana od imienia dziewczyny zamordowanej przez nielegalnego imigranta z Wenezueli. Pozwala ona na szybkie areszty i deportacje nieudokumentowanych imigrantów nawet za podejrzenie lub zarzuty popełnienia jakichkolwiek naruszeń prawa.
„Nie mówimy tu o skazaniu za przestępstwa, lecz tylko o zarzutach. Ta ustawa rodzi pewne wątpliwości co do naruszenia prawa do uczciwego procesu, tzw. due process. A więc ciekawe będzie, jak to się rozstrzygnie” – powiedział Kurpiejewski.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)