16.8 C
Chicago
niedziela, 28 kwietnia, 2024

Dawidziuk: Gdy Łukasz schodził z boiska, też mi się oczy zaszkliły

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Bramkarz Łukasz Fabiański w meczu przeciwko San Marino (5:0) zakończył reprezentacyjną karierę, a gdy opuszczał boisko, kibice żegnali go brawami i ze łzami w oczach. „Nie ukrywam, że też mi się oczy zaszkliły” – przyznał jego były trener Andrzej Dawidziuk.

Pożegnanie Fabiańskiego z kadrą nieco przyćmiło istotę spotkania polskich piłkarzy z San Marino, a przecież stawką były punkty w meczu eliminacji mistrzostw świata 2022. W sobotę w Warszawie 36-letni bramkarz zagrał po raz 57. w narodowym trykocie i zarazem po raz ostatni. W 57. minucie opuścił boisko w szpalerze utworzonym przez zawodników obu drużyn. Bramkarz londyńskiego West Hamu otrzymał z trybun owację na stojąco, ale i niektórym kibicom zdarzyło się uronić łzy.

 

Obecny na Stadionie Narodowym Dawidziuk, jeden z pierwszych trenerów Fabiańskiego, przyznał, że też dość emocjonalnie przeżył ten moment.

 

„Na początku drugiej połowy spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że jest to ostatnie pięć minut Łukasza w reprezentacji, a za chwilę będzie się o nim mówić: +były reprezentant Polski+. Ten wzruszający trochę moment i mnie dotknął, nie spodziewałem się, że ja tak zareaguję, że mnie ta chwila tak dotknie. Choć byłem tylko jego trenerem, nie ukrywam, że oczy się zaszkliły. Patrzyłem na ludzi obok, którzy są bliscy Łukaszowi, nie byłem odosobniony. To wzruszenie związane było z tym, że to, o czym marzył Łukasz, zostało w pełni zrealizowane” – powiedział PAP Dawidziuk.

 

Nie każdy wielokrotny reprezentant kraju mógł sobie pozwolić na takie wyjątkowe zakończenie reprezentacyjnej kariery. Takie uroczystości często mają miejsce zwykle przed meczami, ale piłkarze nie biorą już udziału w spotkaniu. Dawidziuk zwrócił uwagę, że akurat to wydarzenie idealnie wpasowało się w terminarz eliminacji.

 

„Na pewno to wszystko fajnie się ułożyło, że w tym czasie przyszło nam zmierzyć się z takim przeciwnikiem. Priorytetem była cały czas drużyna i zwycięstwo w tym meczu. Ten wynik można powiedzieć, że był przewidywalny w 90 procentach, natomiast ceremonia miała być tylko uzupełnieniem tego spotkania. Wyszło trochę inaczej, bo przecież już przed samym meczem z San Marino mniej się mówiło o składzie, w jakim zagramy, o taktyce, a więcej czasu poświęcono właśnie pożegnaniu Łukasza. W jego przypadku spełniło się też takie powiedzenie, że jeśli ty dużo dajesz piłce, to ta piłka odda ci dwa razy więcej” – podkreślił Dawidziuk, współpracownik byłych selekcjonerów kadry Leo Beenhakkera i Waldemara Fornalika.

 

Szkoleniowiec 21 lat temu wypatrzył Fabiańskiego, wówczas zawodnika Polonii Słubice, podczas meczu wojewódzkich reprezentacji. Dawidziuk pracował wtedy w Młodzieżowej Szkole Piłkarskiej w Szamotułach.

 

„W tamtym czasie miałem już takich bramkarzy jak Kuba Szmatuła, Łukasz Załuska czy Radek Cierzniak. Przyszedł czas naboru na rocznik 1985, ale mogliśmy przyjąć tylko jednego bramkarza. Szukałem go na terenie całej Polski. Nie było wówczas skautingu, materiałów wideo, komputerów. Jedyną możliwością były podróże i obserwacja na żywo. Wybrałem się na mecz reprezentacji województwa lubuskiego, ale drugiej drużyny już nie pamiętam. Nie szukałem zawodnika, który będzie miał umiejętności bramkarskie, ale takiego, który +da się trenować+. To miał być chłopak, któremu nie będzie przeszkadzało, że musi wyjechać z domu, że jest gorąco, albo zimno i że musi grać na słabym boisku” – tłumaczył Dawidziuk.

 

Jak dodał, sam mecz właśnie toczył się na fatalnym boisku, na którym nie było praktycznie… trawy.

 

„Zobaczyłem chłopaka, który miał niesamowitą determinację, żeby nie stracić bramki i obronić każdy strzał. Zapłacił za to obdartymi łokciami i krwawiącymi kolanami, ale jemu to nie przeszkadzało. Porozmawiałem z nim po meczu oraz z jego rodzicami i zaprosiłem go do Szamotuł. Prawie byłem pewny, że przy pewnym nakładzie pracy będzie to bramkarz, który spełni te nasze minima, a takim była profesjonalna gra na poziomie ekstraklasy. Gdy po kilku miesiącach współpracy zobaczyłem jak on się rozwija, jaką ma osobowość, to wtedy do mnie dotarło, że jest to zawodnik, który ma szansę wyjść poza ramy ekstraklasy – to mógł być przyszły reprezentant Polski, może bramkarz, który będzie miał szansę gry w Europie. Ja szukałem u zawodnika bardziej predyspozycji niż umiejętności. Łukasz nie miał techniki bramkarskiej, nie był jakoś wybitnie przygotowany. Ale ja chciałem wziąć piłkarza, żeby go tej techniki nauczyć i wyposażyć w te narzędzia” – wyjaśnił.

 

Przeciwko San Marino Fabiański zagrał po raz trzeci. Dawidziuk zwrócił uwagę, że ten rywal niejako dość istotnie wpisał się w karierę piłkarza.

 

„W 2008 roku w Serravalle Łukasz już w trzeciej minucie obronił rzut karny (Polacy wygrali wówczas 2:0 – PAP). W rewanżu z Łukaszem w bramce wygraliśmy 10:0 odnosząc rekordowe w historii zwycięstwo. No i teraz to symboliczne pożegnanie akurat przeciwko San Marino” – zaznaczył

 

Szkoleniowiec nawiązując do aspektów sportowych pojedynku z San Marino, przyznał, że spodziewał się podobnego widowiska.

 

„W takich meczach kibice zadają sobie pytanie ile strzelimy bramek, a nie czy w ogóle padną. To był mecz, który dokładnie pokazał sytuacje, z którymi trzeba się zmierzyć. Tu nie wolno przegrać, a wygrać i to jeszcze jak najwyżej. Wcale nie jest to takie łatwe nastrzelać dużo bramek zespołowi, który broni się z taką determinacją. Było dużo pozytywów, ale też były momenty, kiedy nie pokazaliśmy takiej przewagi nad San Marino, nasza gra nie zawsze była dokładna. Czasami brakowało jakości i może konsekwencji w dążeniu do zdobycia kolejnych bramek” – podsumował.

 

Polacy w kolejnym meczu eliminacji do mundialu 2022 we wtorek zmierzą się w Tiranie z Albanią. (PAP)

 

autor: Marcin Pawlicki

 

lic/ cegl/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520