Brytyjski dziennik „The Daily Telegraph” zamieszcza dziś długi artykuł redakcyjny o wolności prasy. Wychodząc od sytuacji w Polsce i protestów przeciw ograniczeniu dostępu prasy do Sejmu, kreśli porównanie z planem poddania brytyjskich gazet państwowej kontroli standardów dziennikarstwa.
„W kraju, który niespełna 30 lat temu zrzucił sowieckie jarzmo, wolność prasy jest nierozerwalnie związana w demokracją,” pisze „Daily Telegraph”. I dodaje: „Kontrola mediów to niechybny znak rodzącej się autokracji. Bo niby dlaczego rządzący chcieliby krępować prasę, jeśli nie robią czegoś, co chcą przed ludźmi ukryć?”
„Telegraph” wyjaśnia, że dla Polaków tak często tłumiona wolność prasy, to esencja wszelkich swobód. I snuje paralele z Brytyjczykami, którzy przywykli do wolności słowa, jako czegoś oczywistego. „Wyobrażamy sobie, że jesteśmy dojrzałą demokracją, w której prasa może pisać co chce” – zauważa „Telegraph”, ale przypomina, że 3 lata temu, po skandalu podsłuchowym w gazecie niedzielnej „News Of The World”, parlament nakazał regulację metod pracy dziennikarskiej. Większość tytułów poddała się samoregulacji przez organizację kontrolną IPSO. Ale teraz rząd chce powołać państwowy urząd. I nałożyć na prasę koszty prawne sporów sądowych, niezależnie od tego, kto je wygra. Zdaniem „Telegrapha”, to finansowy knebel, który sprawi, że gazety będą unikać ryzyka dociekania prawdy. Tyle, że Brytyjczycy nie dostrzegają, tego, co instynktownie rozpoznali Polacy – „Niedopuszczalnego zamachu na wolność prasy” – jak tytułuje swój artykuł redakcyjny „The Daily Telegraph”.
Grzegorz Drymer IAR, Londyn, Fot. Dreamstime.com