Wybory prezydenckie z 2000 roku w USA przeszły do historii jako jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń politycznych. Triumfujący wówczas Al Gore musiał wycofać się z ogłoszonego i popartego medialnymi doniesieniami zwycięstwa nad Georgem W. Bushem. Przez pięć tygodni na Florydzie trwało ponowne liczenie głosów, tzw. recount. Ostatecznie Bush wygrał z Gore’em zaledwie 537 głosami. Czy w 2024 roku ta sytuacja może się powtórzyć?
Po ostatnich wyborach prezydenckich wiele razy podnoszono, jakoby wybór Joe Bidena był efektem fałszerstwa. Efektem tych podejrzeń był m.in. tzw. „szturm na Kapitol” 6 stycznia 2021 roku. Ostatecznie nie znaleziono silnych dowodów, które wskazywałyby na oszustwo wyborcze. Wątpliwości dotyczącego wyborów z 2020 roku nijak mają się jednak do wydarzeń z 2000 roku, kiedy decyzją Sądu Najwyższego wygrał George W. Bush, gdy zaledwie 5 tygodni wcześniej zwycięstwo świętował Al Gore – jego rywal.
Oczy całego świata były wówczas zwrócone na Florydę, gdyż to tutaj w 2000 roku przeprowadzono ponowne liczenie głosów. Największe kontrowersje dotyczyły głosowania w powiecie Palm Beach, gdzie z powodu tzw. „butterfly ballots” wyborcy nieświadomie głosowali na trzeciego kandydata, Patricka Buchanana, zamiast – jak chcieli – na Ala Gore’a. W dniu wyborów, na podstawie wstępnych wyników z Florydy, media ogłosiły zwycięzcą kandydata Partii Demokratycznej, ale później wycofały się z tego, a Gore musiał ostudzić przedwczesną radość.
Gwałtowne spory między sztabami wyborczymi obu kandydatów doprowadziły do pięciotygodniowej batalii w sądach o zasadność ponownego liczenia głosów. Konflikt zakończył się decyzją Sądu Najwyższego USA, który potwierdziła zwycięstwo George’a W. Busha na Florydzie.
Czy taka sytuacja mogłaby się powtórzyć 5 listopada? Po wyborach w 2000 roku stan Floryda podjęła szereg działań naprawczych, aby zapobiec podobnym skandalom w przyszłości. Ustanowiono jednolite przepisy dotyczące liczenia głosów i zaprojektowano nowe karty do głosowanie, na których wyborcy odznaczają kandydatów długopisem. Wprowadzono również dodatkowe kontrole, w tym skanowanie kart wyborczych oraz weryfikację wyników przez mężów zaufania obu partii. Choć pewne kontrowersje w związku z głosowaniem na Florydzie wystąpiły jeszcze w 2018 roku, były to spory na tyle nieskomplikowane, że w żaden sposób nie wpłynęły na ostatecznych rozrachunek. Powtórka z 2000 roku wydaje się więc mało prawdopodobna.
Red. JŁ